Reklama

W życiu starałem się zawsze utrzymać równowagę między pracą a domem. Pracuję w biurze i, choć nie narzekam, czasami jest to męczące. Z Martyną jesteśmy małżeństwem od pięciu lat. Kiedyś myślałem, że nasze życie jest bliskie ideału. Potrafiliśmy się śmiać z najgłupszych rzeczy, wspólnie gotowaliśmy obiady i planowaliśmy przyszłość.

Reklama

Paweł, nasz wspólny przyjaciel, był częstym gościem w naszym domu. Wydawało mi się, że wszyscy jesteśmy szczęśliwi. Ignorowałem te subtelne sygnały, które czasami migały jak czerwone światła. Chwile, kiedy Martyna wydawała się zamyślona, czy momenty, gdy jej rozmowy z Pawłem były bardziej ożywione niż między nami. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, jak bardzo te niepozorne momenty zmienią moje życie.

Więcej rozmawiała z moim kumplem

Wyjechaliśmy na weekend na za miasto. Spacerując z Martyną po wiejskich ścieżkach, starałem się cieszyć spokojem. Ale coś nie dawało mi spokoju. Może to fakt, że Martyna milczała dłużej niż zwykle, zapatrzona w dal, a może to, że rozmowa nie kleiła się jak dawniej.

– Martyna, czemu jesteś tak cicho? – zapytałem, starając się, by mój głos nie brzmiał oskarżycielsko.

Żona wzruszyła ramionami, a jej oczy zdawały się patrzeć wszędzie, tylko nie na mnie.

– To nic takiego, po prostu myślę – odparła, jakby to miało wszystko wyjaśnić.

– O czym myślisz? – drążyłem, chcąc ją jakoś wyciągnąć z tej melancholii.

Zatrzymała się nagle i spojrzała mi w oczy z czymś, co wyglądało jak wyzwanie.

– O nas, Janek. O tym, jak mało rozmawiamy o ważnych sprawach – jej słowa były jak zimny prysznic.

– A z kim rozmawiasz więcej? – spytałem, zanim zdążyłem się powstrzymać.

– Na przykład z Pawłem – odpowiedziała szybko, jakby to było najoczywistsze na świecie. – Przynajmniej na niego zawsze mogę liczyć. Ma dla mnie czas.

W tym momencie coś we mnie pękło. Zacząłem zauważać te wszystkie razy, kiedy widziałem ich wspólne spojrzenia, czy słyszałem ich śmiech dobiegający z drugiego pokoju. Ale to były tylko drobne znaki, prawda?

– I co to ma znaczyć? Tak blisko ze sobą jesteście? – zapytałem, choć bałem się odpowiedzi.

Martyna tylko westchnęła, jakby zmęczona rozmową.

– Nie przesadzaj, Janek. Nie o to chodzi. To tylko przyjaźń – Jej ton nie pozwalał na dalsze pytania.

Ale ja nie mogłem już odpuścić. Frustracja narastała we mnie, a jej słowa nie przyniosły ukojenia. Zamiast tego, wywołały lawinę podejrzeń, które zaczynały burzyć mój spokój.

Zacząłem łączyć kropki

Po tej rozmowie nie mogłem przestać myśleć o tym, co powiedziała Martyna. Myśli kłębiły się w mojej głowie jak niespokojne chmury przed burzą. Wiedziałem, że muszę dowiedzieć się więcej, zanim ta sytuacja mnie pochłonie.

Pewnego wieczoru, gdy Martyna siedziała w kuchni, postanowiłem skonfrontować się z nią. Była pochylona nad filiżanką herbaty, a jej twarz skrywała się w półcieniu.

Musimy wrócić do tamtego tematu – zacząłem, starając się, by mój głos brzmiał pewnie.

Spojrzała na mnie, a w jej oczach było coś, co mogło być obawą.

– O co chodzi, Janek? – zapytała, choć oboje wiedzieliśmy, do czego zmierzam.

Dlaczego mówisz Pawłowi rzeczy, które powinny być między nami? – zapytałem wprost, nie chcąc owijać w bawełnę.

Martyna zawahała się, jakby szukała właściwych słów. Jej milczenie mówiło więcej, niż chciałaby przyznać.

– Nie przesadzaj, Janek – odpowiedziała w końcu, próbując zbagatelizować sytuację. – Po prostu czasem potrzebuję z kimś pogadać.

– Ale dlaczego z nim, a nie ze mną? – nie ustępowałem, czując, jak mój gniew rośnie.

Martyna spuściła wzrok na swoją filiżankę, jakby szukała w niej odpowiedzi. Moja frustracja sięgała zenitu, a jej milczenie tylko dolewało oliwy do ognia.

– Ciebie wiecznie nie ma. A z nim jest po prostu jest łatwiej – powiedziała w końcu cicho.

Te słowa były dla mnie niczym cios. Jak mogła powiedzieć, że rozmowa z kimś innym jest łatwiejsza niż z własnym mężem? Moje myśli galopowały, a serce biło jak szalone. Czułem się zdradzony i oszukany, choć jeszcze nie wiedziałem, jak bardzo.

To było coś więcej

Siedziałem sam w salonie, próbując uporządkować myśli. To było jedno z tych wieczorów, gdy Martyna spędzała czas w innym pokoju, a ja starałem się nie myśleć o tym, że być może wymienia wiadomości właśnie z Pawłem. Nie mogłem jednak się skupić. Moje myśli wciąż krążyły wokół jej słów. Przypadkowo usłyszałem, jak Martyna rozmawia przez telefon. Jej głos był ledwo słyszalny, ale wystarczająco, by przyciągnąć moją uwagę.

– Nie wiem, jak długo będę mogła to ukrywać przed Jankiem – usłyszałem przez ścianę.

Ton jej głosu zdradzał napięcie, jakiego nigdy wcześniej u niej nie słyszałem. Serce zabiło mi mocniej. Wiedziałem, że nie powinienem podsłuchiwać, ale coś w środku mówiło mi, że muszę to usłyszeć.

– Tak, wiem... Musimy być ostrożni – kontynuowała Martyna, a ja poczułem się, jakby grunt usuwał mi się spod nóg.

Po chwili drzwi do pokoju otworzyły się, a Martyna weszła do salonu. Widząc moją minę, natychmiast zrozumiała, że wszystko słyszałem.

– Janek... – zaczęła, ale nie dałem jej dojść do słowa.

Z kim rozmawiałaś? Co przede mną ukrywasz? – W moim głosie było więcej żalu i zranienia niż złości.

– To wcale nie jest tak, jak myślisz – próbowała się bronić, ale nie byłem w stanie jej słuchać.

O czym jeszcze nie wiem? – krzyknąłem, zrozpaczony.

Milczała, a ja nie mogłem już dłużej tego znieść. Wyszedłem z domu, pozostawiając za sobą wszystko, co kiedyś uważałem za stabilne i pewne. Czułem się jak tonący człowiek, który właśnie zdał sobie sprawę, że stracił wszystko, co miało dla niego znaczenie.

Sama się wygadała

Chłodne powietrze wiosennego wieczoru działało jak kubeł zimnej wody. Spacerując bez celu po opustoszałej wsi, próbowałem poukładać swoje myśli. Wiedziałem, że muszę zmierzyć się z prawdą, nawet jeśli ta była bolesna. Wróciłem do domu, gdzie Martyna siedziała na kanapie z twarzą ukrytą w dłoniach.

Musimy to wyjaśnić – powiedziałem, starając się zapanować nad drżeniem w głosie.

Spojrzała na mnie, a jej oczy były czerwone od płaczu. Wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć, ale bała się konsekwencji.

– Janek... – zaczęła, ale ja przerwałem.

– Po prostu powiedz mi prawdę – błagałem.

Zebrała się na odwagę i zaczęła mówić. Opowiadała o tym, jak ich związek z Pawłem zaczął się od zwykłych rozmów. Jak stali się dla siebie powiernikami, wsparciem, którego, jak twierdziła, nie mogła znaleźć we mnie. Słuchałem, czując, jak każdy jej wyraz kruszy moje serce.

– Nie chciałam, żeby tak to się skończyło – powiedziała, gdy skończyła swoją opowieść. – Nie planowałam tego.

Te słowa były niczym sztylety. Czułem, jak mój świat się rozpada. Wszystko, co zbudowaliśmy przez te lata, zostało zniszczone przez zdradę, której nie potrafiłem zrozumieć.

W przypływie złości i bezsilności wyszedłem z domu, czując potrzebę konfrontacji z Pawłem. Nie wiedziałem, co chcę osiągnąć, ale wiedziałem, że nie mogę tego dłużej unikać. Musiałem zmierzyć się z tym człowiekiem, który był mi kiedyś przyjacielem, a teraz stał się kimś więcej dla mojej żony. Z każdą chwilą coraz bardziej uświadamiałem sobie, jak wiele zaniedbałem i jak bardzo byłem ślepy.

Przyjaciel mnie zawiódł

Wróciliśmy do naszego miasta, a ja od razu umówiłem się z Pawłem. Spotkałem się z nim w małej kawiarni. Było wcześnie rano, a wnętrze było niemal puste. Kiedy wszedłem, Paweł już siedział przy stoliku w rogu, wpatrując się w kubek z kawą. Spojrzał na mnie z mieszaniną wstydu i lęku.

Usiadłem naprzeciw niego, starając się opanować emocje. Wciąż kipiałem od gniewu, ale wiedziałem, że muszę poznać jego wersję.

Jak mogłeś mi to zrobić? – zapytałem bez zbędnych wstępów, starając się utrzymać głos na równym poziomie.

Paweł spuścił wzrok. Jego ręce drżały lekko, gdy przesuwał kubek po stole.

– Janek, przepraszam – powiedział z trudem. – Nigdy nie chciałem, żeby to zaszło tak daleko. Martyna... była dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką, ale nie chciałem niszczyć waszego małżeństwa.

– I co, to miało mnie pocieszyć? – zapytałem z ironią. – Nie chciałeś, ale jednak to zrobiłeś. Co się między wami wydarzyło?

Nie było fizycznej zdrady, Janek – odpowiedział szybko. – To było... emocjonalne. Rozumiesz, potrzebowała wsparcia, którego jej nie dawałeś, a ja byłem obok.

Jego słowa były jak sól na ranę. Wiedziałem, że wiele rzeczy w naszym związku mogłem zrobić lepiej, ale nie mogłem znieść myśli, że przez to straciłem osobę, którą kochałem.

Powinienem był zauważyć – powiedziałem z goryczą. – Zauważyć te wszystkie sygnały. Ale zamiast tego pozwoliłem, by ta przyjaźń stała się czymś więcej dla ciebie i Martyny.

Paweł milczał, a w jego oczach zobaczyłem żal. Choć byłem pełen gniewu, czułem też dziwne współczucie. Wiedziałem, że i on jest ofiarą tego chaosu.

Wiedziałem jednak, że to koniec. Nasza przyjaźń, nasze małżeństwo – wszystko legło w gruzach, a ja musiałem się z tym pogodzić.

Nie umiałem wybaczyć

Powrót do domu po tej rozmowie był trudniejszy, niż się spodziewałem. Wchodząc do środka, czułem, jakby ściany zaciskały się wokół mnie, przypominając o tym, co straciłem. Martyna siedziała w salonie, czekając na mnie z napięciem wypisanym na twarzy.

I co teraz? – zapytała, jej głos był pełen bólu i niepewności.

Spojrzałem na nią, starając się zebrać wszystkie myśli i emocje w jedną, spójną odpowiedź. W środku czułem się pusty, a serce zdawało się być tylko cieniem tego, czym było kiedyś.

– Nie wiem – odpowiedziałem w końcu, pozwalając, by cisza na chwilę nas otuliła. – Wiem tylko, że tak dalej być nie może. Nie mogę udawać, że nic się nie stało.

Martyna skinęła głową, a w jej oczach zobaczyłem łzy. Wiedziałem, że i dla niej to wszystko było trudne. Ale byliśmy na rozdrożu, a droga, którą do tej pory podążaliśmy, nagle się skończyła.

– Chyba musimy się rozstać – powiedziałem, każde słowo cięło jak ostrze. – Muszę przemyśleć wszystko, odnaleźć siebie na nowo.

Zdałem sobie sprawę, że nie potrafię wybaczyć, ani sobie, ani jej. Czułem się zdradzony i oszukany, a jednak najbardziej bolało mnie to, że zaniedbałem naszą relację.

Martyna nie próbowała mnie zatrzymać. Wiedziała, że decyzja już zapadła. Oboje byliśmy zbyt zranieni, by to naprawić.

– Żałuję, że tak to się skończyło – powiedziała cicho, łamiąc ciszę, która znów nas otoczyła.

– Ja też – odpowiedziałem, odwracając wzrok, by ukryć własne łzy.

Kiedy już zamknąłem za sobą drzwi, czułem się jak ktoś, kto nagle został wyrwany z jego własnego życia. Przede mną była niepewna przyszłość, ale wiedziałem, że muszę ją przyjąć. Nie mogłem dłużej żyć w iluzji, która kiedyś była moim życiem. Teraz przede mną było odnalezienie nowej drogi, choćby miała być samotna.

Jan, 37 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama