Reklama

Nigdy nie spodziewałam się, że życie może się tak szybko zawalić. Jeszcze dwa lata temu miałam rodzinę, marzenia i plany. Potem przyszedł wypadek, a wraz z nim długi. Długi tak ogromne, że w jednej chwili pochłonęły całe moje życie, całą moją przyszłość. Zmarli moi rodzice, a ja zostałam z ich kredytami i niezliczonymi rachunkami, które musiałam jakoś spłacić.

Reklama

Każdy dzień był dla mnie wyzwaniem. Banki, windykatorzy – każdy z nich chciał swoje. Ja zaś nie miałam ani pieniędzy, ani nadziei, ani nawet siły, by dalej walczyć. Bywały dni, kiedy budziłam się rano i czułam, jak powoli zapadam się w ciemność, z której nie było wyjścia. Nie mogłam zrezygnować, chociaż wszystko krzyczało, żeby to zrobić.

A wtedy pojawił się on. Filip. Starszy, pewny siebie, elegancki. Zjawił się dokładnie wtedy, kiedy byłam na granicy rozpaczy. Poznaliśmy się przez portal randkowy.

Czułam się jak we śnie

Nasze pierwsze spotkanie miało miejsce w eleganckiej restauracji, takiej, do której normalnie nigdy bym nie weszła. Kiedy tam weszłam, czułam, jakby wszyscy patrzyli na mnie z ukosa – moje tanie ubrania i nerwowe zachowanie na pewno rzucały się w oczy. Filip natomiast od razu zrobił na mnie ogromne wrażenie. Spokojny, opanowany, uśmiechający się z tym ciepłem, które wydawało się tak prawdziwe.

– Marta, prawda? – zagaił, jakbyśmy znali się od lat. Jego głos miał tę pewność siebie, której zawsze mi brakowało.

– Tak, Marta – odpowiedziałam, próbując ukryć zdenerwowanie. Kiedy usiadłam naprzeciwko niego, nie mogłam przestać zastanawiać się, dlaczego ktoś taki jak on chciał się ze mną spotkać. Byłam zrujnowana, zagubiona, a on… idealny.

Kelner pojawił się natychmiast, jakby odczytał myśli Filipa. Złożył zamówienie, nie pytając mnie nawet o zdanie. W tamtym momencie to wydawało się miłe – ktoś w końcu przejmował kontrolę nad sytuacją. Na chwilę mogłam przestać myśleć o długach, o przyszłości, która była jednym wielkim znakiem zapytania.

Wiem, że masz problemy. Wiem o wszystkim – powiedział nagle, a ja zamarłam.

– O czym... wszystkim? – zapytałam ostrożnie, próbując nie zdradzić, jak bardzo byłam zaskoczona. Skąd mógł wiedzieć? Jak bardzo mnie śledził?

Filip uśmiechnął się ciepło, jakby chciał mnie uspokoić.

– To proste. Mam swoje źródła. Spokojnie, nie musisz się tym martwić – zapewnił, pochylając się nieco do przodu. – Chcę ci pomóc. Wiem, co przeszłaś, i chcę, żebyś wiedziała, że nie musisz już walczyć sama.

Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Nikt nigdy nie powiedział mi czegoś takiego. A on… mówił to z taką pewnością, że przez chwilę uwierzyłam, że to może być prawda. Moje serce zaczęło bić szybciej. Może to było to? Może spotkałam człowieka, który naprawdę chciał mi pomóc?

– Ale… dlaczego? – zapytałam cicho, ledwo powstrzymując łzy.

Filip uśmiechnął się szerzej i położył dłoń na mojej.

– Bo widzę w tobie coś, czego ty sama nie dostrzegasz. Masz potencjał, jesteś wyjątkowa. Chcę być częścią twojego życia. A w zamian… – zrobił krótką pauzę, a jego oczy zabłysły – w zamian chciałbym, żebyś była blisko mnie. Tylko tyle. Drobne poświęcenia dla kogoś, kto może odmienić twoje życie na lepsze.

Słuchałam go, jak zaczarowana. Nie dostrzegłam w jego słowach niczego złego, niczego, co mogłoby mnie zaniepokoić. Wtedy wydawało się to takie normalne, takie naturalne. Przecież bliskość w związku jest czymś oczywistym, prawda?

Wszystko układało się jak bajka

Po tamtym spotkaniu wszystko potoczyło się szybko. Filip nalegał, żebym wprowadziła się do jego mieszkania. Na początku opierałam się, nie chciałam czuć się zależna od kogokolwiek, ale jego argumenty były nie do odparcia. W końcu gdzie miałam iść? Mój wynajmowany pokój w starej kamienicy ledwo nadawał się do życia, a długi przygniatały mnie coraz mocniej. Filip przekonywał mnie, że nie muszę się bać, że jego dom to teraz także mój dom. A jego luksusowe mieszkanie? Jak mogłam odmówić?

To dla twojego dobra – powiedział któregoś wieczoru, kiedy siedzieliśmy przy lampce wina w jego przestronnym salonie. – Chcę, żebyś czuła się bezpieczna. Tu jest wszystko, czego potrzebujesz.

Zgodziłam się. Poczułam, że to kolejny krok ku temu, by w końcu zacząć nowe życie. Przeprowadzka do niego była szybka. Filip wszystko załatwił. Nie musiałam martwić się o nic – o transport, o organizację. Po prostu któregoś dnia obudziłam się już w jego pięknym, minimalistycznie urządzonym apartamencie.

Na początku to było jak spełnienie marzeń. Codziennie rano budziłam się w jedwabnej pościeli, czekało na mnie śniadanie, a Filip powtarzał, że teraz mogę skupić się na sobie. Że moje problemy to już przeszłość. Uwierzyłam mu.

Może powinnaś przestać pracować – rzucił pewnego dnia, z uśmiechem podając mi filiżankę kawy. – Nie musisz już się męczyć. Ja się o ciebie zatroszczę.

Zaskoczyło mnie to. Moja praca w biurze może nie była wymarzona, ale dawała mi choćby minimalne poczucie niezależności. Jednak Filip przekonywał mnie, że to bez sensu.

– Twoja pensja to grosze. Po co masz tam tkwić, skoro mogę dać ci wszystko, czego potrzebujesz? – mówił. – Zajmij się sobą, zacznij cieszyć się życiem.

Z jednej strony chciałam się zgodzić, chciałam wierzyć, że teraz już zawsze będzie dobrze. Ale z drugiej... coś we mnie protestowało. Jednak nie umiałam się mu sprzeciwić. Każda jego sugestia wydawała się tak rozsądna. Był starszy, bardziej doświadczony, a ja przecież nigdy nie miałam nikogo, kto tak bardzo o mnie dbał.

A potem zaczęło się coś zmieniać. Filip stopniowo zaczął decydować o coraz większej liczbie rzeczy w moim życiu. Najpierw chciał, żebym przestała chodzić do pracy, potem coraz częściej sugerował, w co powinnam się ubierać, jak powinnam spędzać czas. „Na co ci ta przyjaciółka? Kasia? Spędź ten czas ze mną” – mówił, a ja, choć na początku walczyłam, z czasem ulegałam. Tłumaczyłam sobie, że Filip ma rację, że przecież nic złego się nie dzieje.

Jednak Kasia, moja najlepsza przyjaciółka, zaczęła coś zauważać. Coraz częściej pytała, czy jestem szczęśliwa, czy Filip na pewno dobrze mnie traktuje. Zaczęła sugerować, że może on za bardzo mną manipuluje.

On chce kontrolować twoje życie. Nie widzisz tego? – mówiła pewnego dnia, gdy spotkałyśmy się na kawie. – Nikt nie ma prawa decydować za ciebie, co robisz, z kim się spotykasz.

– Przestań. Filip jest dobry, troszczy się o mnie – broniłam go, choć w środku zaczęły rodzić się wątpliwości. Przecież nic złego nie robił, prawda? Po prostu chciał, żebym miała lepsze życie.

Kasia patrzyła na mnie z niedowierzaniem.

– Marta, ty naprawdę nie widzisz, co się dzieje – powiedziała z rezygnacją. Ale ja byłam przekonana, że wszystko jest w porządku. Przecież to była miłość.

Zostałam jego marionetką

Z czasem coraz trudniej było mi ignorować to, co mówiła Kasia. Mój ukochany zaczął ingerować w najdrobniejsze szczegóły mojego życia. Któregoś dnia wrócił z pracy z nową sukienką, od topowego projektanta. Była piękna, ale krótka, odważna, zupełnie nie w moim stylu.

Włóż ją na kolację – powiedział, uśmiechając się, jakby to była prośba, choć jego ton nie pozostawiał wątpliwości, że to rozkaz.

– Nie wiem, czy to dla mnie odpowiedni strój – odpowiedziałam ostrożnie, czując, że sukienka odkrywa zbyt wiele. Nigdy nie lubiłam przyciągać uwagi, zwłaszcza w tak ekstrawagancki sposób.

– Przesadzasz – Filip pokręcił głową, podchodząc bliżej. – Masz piękne ciało, powinnaś się nim chwalić. – Delikatnie przejechał dłonią po materiale, jakby chciał mnie przekonać dotykiem.

Nie miałam odwagi się sprzeciwić. Założyłam sukienkę, choć czułam się w niej jak obca osoba. Podczas kolacji zauważyłam, jak Filip z dumą obserwuje, jak wzbudzam zainteresowanie innych mężczyzn w restauracji. Pochlebiało mi to przez chwilę, ale coś wewnątrz mnie czuło dyskomfort, jakbym była wystawiana na pokaz.

Od tamtej chwili zaczął coraz częściej decydować, co mam nosić, z kim się widywać, a z kim unikać kontaktu. Początkowo traktowałam to jak troskę, ale teraz dostrzegałam, że powoli tracę kontrolę nad własnym życiem.

Pewnego wieczoru, gdy wrócił późno z pracy, doszło do pierwszej poważnej kłótni. Miałam zaplanowane spotkanie z Kasią, na co Filip zareagował chłodno.

– Dlaczego znowu się z nią widujesz? Powinnaś spędzać więcej czasu tutaj, w domu, ze mną – powiedział, a w jego głosie pojawiła się nuta pretensji.

– Kochanie, Kasia to moja przyjaciółka. Zna mnie od lat, nie mogę po prostu zrezygnować z tych spotkań – odpowiedziałam spokojnie, choć w środku coś we mnie pękało.

– To nie jest dla ciebie dobre towarzystwo – rzucił krótko i stanowczo, sięgając po kieliszek wina. – Ona cię buntuje przeciwko mnie.

– Nikt mnie nie buntuje! To ty próbujesz mnie kontrolować! – wykrzyknęłam nagle, sama zaskoczona własną odwagą.

Zmarszczył brwi, jego twarz stężała.

– Kontrolować? – powtórzył zimno, odkładając kieliszek. – Staram się zapewnić ci najlepsze życie, a ty mówisz o kontroli? Bez mojej pomocy wróciłabyś do tego, kim byłaś – samotnej, z długami, bez przyszłości. Zastanów się, gdzie byłabyś beze mnie.

Słowa te uderzyły we mnie jak zimny prysznic. Co miałam odpowiedzieć? Wiedziałam, że ma rację. Bez niego prawdopodobnie wciąż tonęłabym w długach, w rozpaczy. Ale ta rozmowa coś we mnie zmieniła. Zaczęłam czuć, że ten związek nie jest tak idealny, jak mi się wydawało.

Następnego dnia postanowiłam sprawdzić coś, co nie dawało mi spokoju. Od tygodni Filip zapewniał mnie, że moje długi zostały spłacone, że wszystko jest pod kontrolą. Ale jakim kosztem? Pojawiło się we mnie podejrzenie, którego nie mogłam zignorować. Postanowiłam odwiedzić bank i przekonać się, jak wygląda sytuacja z moimi finansami.

Trzymał mnie w garści

Następnego dnia wymknęłam się z domu, zanim Filip zdążył wrócić z porannego spotkania. Siedząc w taksówce, nerwowo bawiłam się telefonem, wiedząc, że on w końcu zauważy moje zniknięcie. Ale musiałam to zrobić. Miałam przeczucie, które nie dawało mi spokoju.

W banku czułam, jakby serce biło mi w gardle. Pracownica spojrzała na mnie z uprzejmym uśmiechem, zupełnie nieświadoma mojego wewnętrznego niepokoju.

Chciałabym sprawdzić status moich długów – powiedziałam, starając się, żeby mój głos brzmiał pewnie.

Po chwili klikania w klawiaturę, na ekranie komputera pojawiły się jakieś informacje. Kobieta spojrzała na mnie, a jej uśmiech wyraźnie przygasł.

– Pani Marto, długi, które miała pani u nas, zostały rzeczywiście spłacone. Jednak... zostały one przeniesione na inny podmiot – powiedziała, mrużąc oczy, jakby sama nie rozumiała, co się dzieje.

– Na inny podmiot? Jaki podmiot? – zapytałam, czując, jak robi mi się gorąco.

Pracownica zerknęła na ekran i odpowiedziała cicho:

– Firma finansowa, należąca do… Filipa Nowickiego.

Świat mi zawirował. Filip? To on przejął moje długi? Nagle wszystkie fragmenty układanki zaczęły się składać w całość. To nie był przypadek, że Filip pojawił się w moim życiu w momencie, kiedy byłam najbardziej bezradna. Wiedział o mojej sytuacji, zanim jeszcze się poznaliśmy. To on kontrolował wszystko od samego początku.

Wybiegłam z banku, czując, że grunt usuwa mi się spod nóg. Jak mogłam być tak ślepa? Filip nie był moim wybawieniem – on od samego początku trzymał mnie w pułapce.

Nie mogłam tak dłużej żyć

Weszłam do domu i stanęłam naprzeciwko niego, a moje myśli krążyły chaotycznie. Jak mogłam tak ślepo ufać? Jak mogłam nie zauważyć, że od samego początku mnie kontrolował? W sercu miałam gniew i żal, ale wiedziałam, że muszę zachować spokój. Przyglądał mi się z pewnością siebie.

Dlaczego to zrobiłeś? – zapytałam, starając się, by mój głos nie drżał. – Dlaczego mnie oszukałeś?

Westchnął, jakby to była rozmowa, którą prowadził setki razy. Wstał z kanapy i podszedł do okna, patrząc na widok, który kiedyś wydawał mi się tak luksusowy, a teraz tylko mnie przytłaczał.

– Ty po prostu nie rozumiesz, co to znaczy chronić kogoś – zaczął, nie odwracając się do mnie. – Jesteś zagubiona. Byłaś na granicy upadku, a ja cię uratowałem. Tak, mam twoje długi, bo chciałem mieć pewność, że podejmujesz właściwe decyzje. Decyzje, które są dla ciebie dobre.

Ale to moje życie! – przerwałam mu, a złość w końcu wybuchła na dobre. – Nie masz prawa decydować za mnie! Chciałam, żebyś mi pomógł, a nie zamknął w złotej klatce!

Filip odwrócił się i spojrzał na mnie z chłodnym uśmiechem.

– Bez mojej pomocy wrócisz do punktu wyjścia. Długi, których „nie masz”, wrócą. Nie masz pracy, nie masz pieniędzy. A jeśli odejdziesz, zostaniesz z niczym. Pamiętaj, że wszystko, co teraz masz, należy do mnie.

Poczułam, jak cały mój świat zaczyna się rozpadać. Mówił prawdę. Nie miałam nic. W tym momencie zrozumiałam, że byłam zależna od niego we wszystkim.

Wybrałam trudną drogę i wolność

Stałam w salonie, a w mojej głowie kłębiły się myśli. Dwie drogi, żadna z nich nie wydawała się dobra. Jeśli zostanę, będę miała wszystko, czego Filip obiecywał – luksus, wygodę, bezpieczeństwo. Ale ceną była całkowita utrata siebie. Widziałam to teraz wyraźnie: on nie kochał mnie, on kochał kontrolę. Każdy uśmiech, każda piękna rzecz, którą mi dawał, była tylko środkiem do tego, żeby mnie sobie podporządkować.

Z drugiej strony – samotność, długi, niepewność. Walka, którą musiałabym stoczyć sama, bez jego pomocy. Moje serce biło jak oszalałe, a w gardle czułam palący ciężar strachu. Mimo to wiedziałam, że muszę podjąć decyzję teraz. Filip nie pozwoli mi długo się wahać. Patrzył na mnie, jakby doskonale wiedział, co wybiorę.

Decyduj – powiedział cicho, podchodząc bliżej.

Z każdą sekundą czułam, jak rośnie we mnie gniew. To był gniew na niego, na siebie, na całą sytuację. Jak mogłam dać się tak oszukać? Byłam silniejsza, niż myślał, i niż sama o sobie sądziłam. Filip myślał, że już mnie złamał, że jestem gotowa oddać mu całą kontrolę nad sobą.

Nagle moje ciało zareagowało szybciej, niż mój umysł. Odsunęłam się od niego, czując, jak wraca mi oddech. Wyszłam z mieszkania bez planu, bez środków, ale z przekonaniem, że mam coś cenniejszego – wolność. Czekała mnie trudna walka, ale po raz pierwszy od dawna wiedziałam, że to ja decyduję o swoim życiu. Cena luksusu okazała się zbyt wysoka, ale byłam gotowa zapłacić ją za szansę na prawdziwe życie.

Reklama

Marta, 28 lat

Reklama
Reklama
Reklama