Reklama

Urodziłem się na wsi, ale moi rodzice wyprowadzili się do miasta, gdy byłem mały. Z tego, co wiem, to pokłócili się z dziadkami, ale szczegółów nie znam. Jedni dziadkowie mieszkali daleko i widywałem ich raz na kilka lat, drudzy na wsi, ale z nimi też rzadko się spotykałem. Przyjąłem to jako rzecz naturalną i nie starałem się rozgryźć rodzinnych relacji. Zresztą, ciągle słyszałem od rodziców, że wieś to nic fajnego i dobrego – i sam zacząłem tak myśleć.

Reklama

Chociaż tak naprawdę nigdy wsi nie poznałem. Na wakacje jeździliśmy za granicę, ewentualnie nad morze czy do Zakopanego. Pole i krowy widywałem tylko z okien samochodu. Nie czułem potrzeby, żeby zasmakować z bliska natury. Byłem typowym chłopakiem z miasta – delikatnym i przyzwyczajonym do wielkomiejskich wygód.

Najważniejsze, żeby była miastowa!

Moi rodzice mieli jakąś fobię na punkcie wsi. Za każdym razem, gdy słyszeli o agroturystyce, wpadali niemal w panikę. Nie pojechałem z tego powodu na jedną z wycieczek w podstawówce, bo mieliśmy spać w wiejskich domach, doić krowy i rozpoznawać zboża. Postawili weto i koniec.
Podobnie było z moimi studiami. Interesują mnie silniki, więc w pewnym momencie pomyślałem, że może będę studiować mechanikę maszyn rolniczych. Rodzicie byli innego zdania.

– Rolnikiem chcesz być, w gnoju się babrać? – mama załamywała ręce.

– W mieście mieszkasz, nie na wsi, po co ci to? – perswadował tata.

Zobacz także

Moje tłumaczenia, że chcę usprawniać maszyny, a nie jeździć traktorem po polu, nie zdały się na nic. Machnąłem więc ręką i poszedłem na politechnikę, bo właściwie było mi obojętne, jakimi maszynami będę się zajmować. A widziałem, że ten temat jest dla nich wyjątkowo drażliwy.

Tak samo, jak temat mojej dziewczyny. Najważniejsze, żeby była miastowa! Za każdym razem, gdy jakąś poznawałem, rodzice interesowali się przede wszystkim tym, gdzie się urodziła, i skąd pochodzi jej rodzina.

Pamiętam, jak pewnego razu przyprowadziłem Martę. Oboje byliśmy na pierwszym roku. Marta była śliczna, mądra i bogata! Niestety, na studia przyjechała do Warszawy z niewielkiej miejscowości. Kiedy okazało się, że jej rodzice mają pole i krowy – miała przechlapane. Nie pomogło nawet to, że na tych krowach robili majątek, że mieszkali niemal w dworku, a córce już na pierwszym roku kupili mieszkanie. Ważne było tylko to, że Marta pochodzi ze wsi – a zatem – nie jest dla mnie.

Może gdyby ten związek się nie rozpadł, próbowałbym jakoś wpłynąć na starych. Ale mniej więcej po pół roku doszliśmy z Martą do wniosku, że jednak nie jesteśmy sobie pisani – i tyle. I szczerze mówiąc, to mnie przekonało, że jednak muszę mieć dziewczynę miastową. Z inną się nie dogadam…

Rok temu poznałem Anię. Byłem świeżo upieczonym inżynierem i dostałem się do wymarzonej pracy. Z Anką, która jest kadrową, poznałem się na samym początku – i trafiło mnie od razu. Nawet nie sądziłem, że można się aż tak zakochać. Byłem szczęśliwy już tylko z tego powodu, że na mnie spojrzała, odezwała się do mnie, przysiadła się podczas lunchu. A gdy zgodziła się umówić ze mną po pracy…

Spotykamy się już pół roku, ale jakoś nie było okazji, żebym przedstawił Anię rodzicom. Nie mieszkam już z nimi, a zresztą oni ostatnio spędzili ponad trzy miesiące w wymarzonej podróży dookoła świata. Wrócili niedawno i zaprosili nas na obiad. Gdy dowiedzieli się, że kogoś poznałem, ich pierwsze pytanie brzmiało: „A skąd ona pochodzi?”. Nie wiedziałem. Jakoś nie gadaliśmy z Anią na ten temat. Zapytałem ją o to teraz, pewien zresztą, że z Warszawy albo innego dużego miasta, bo przecież tak świetnie się dogadujemy. Prawda mnie zaskoczyła.

Los bywa przewrotny

– Ze wsi – powiedziała, wzruszając ramionami. – I to takiej prawdziwej, małej i biednej. Ale ja ją lubię. Zresztą, mam zamiar kiedyś tam wrócić, jak się dorobię, otworzyć jakąś własną działalność. A tobie co się stało? – zapytała, widząc moją minę.

– Nic – wydusiłem z trudem. – A kiedy miałaś zamiar mi o tym powiedzieć?

– A po co? – teraz ona się zdziwiła. – Przecież na razie nie planujemy przyszłości. Zresztą, to tylko mgliste plany, jeszcze nie wiem, co będę robić.

– Ale dlaczego mi nie powiedziałaś, że pochodzisz ze wsi?– dopytywałem.

– A jakie to ma znaczenie? – Anka przyjrzała mi się dokładniej i nagle aż ją poderwało. – A, bo ty się wstydzisz wsiowej dziewczyny, tak? Pan inżynier musi mieć miastową pannę! Nie spodziewałam się tego po tobie.

Reklama

Wyszła ode mnie, trzaskając drzwiami. A ja siedziałem otumaniony na wersalce, nie wiedząc, co powinienem robić. Cholera… Kocham ją. Ale dobrze wiedziałem, że rodzice za nic jej nie zaakceptują. Będę miał przechlapane. Ale przecież nie rozstanę się z nią z powodu dziwnych aspiracji moich rodziców. Muszę wreszcie z nimi pogadać. Tylko jak rozmawiać z ludźmi, którzy na punkcie wsi mają prawdziwą obsesję?!

Reklama
Reklama
Reklama