Reklama

Z Kamilem poznał mnie Jurek, mój dobry kolega. Zaliczyliśmy wiele wspólnych wypadów na dyskoteki i jeden dłuższy wyjazd do pracy w Niemczech. Wydawał się fajnym gościem z ogromnym poczuciem humoru. Nic nie wskazywało na to, że ten facet ma jakieś drugie oblicze…

Reklama

Oni dwaj znali się od podstawówki i, jak z dumą podkreślał Kamil, zostali nawet „braćmi krwi”, czyli przeszli ceremonię, podczas której nacięli sobie przeguby i połączyli kilka kropel krwi. Choć Jurek twierdzi, że owszem, marzyła im się taka męska inicjacja, ale stchórzyli na widok noża i zdobyli się tylko na nakłucie palca szpilką. Podczas studiów trzymaliśmy się razem, mieszkaliśmy w tym samym akademiku. Potem każdy z nas znalazł pracę, jednak nadal prowadziliśmy wesołe życie kawalerów z typowymi męskimi rozrywkami.

Chyba myśleliśmy, że ten stan będzie trwał już zawsze, bo kiedy Jurek oznajmił nam, że się żeni, obydwaj z Kamilem zrobiliśmy wielkie oczy. Jolka, owszem, była fajną laską, ale żeby od razu się żenić? Mieliśmy dopiero po dwadzieścia cztery lata!

– Człowieku, przecież to zamach na męskość – tłumaczył Jurkowi Kamil. – Podoba ci się? W porządku! Każdemu się podoba, bo rzeczywiście jest wystrzałowa, ale żeby od razu dać się zaciągnąć do ołtarza?

– Nie o to chodzi, że mi się podoba – odparł kumpel. – To coś więcej… Co tu ściemniać, kocham ją na zabój i nie muszę na nic czekać, bo wiem, że to jest ta druga połówka. Ślub za dwa miesiące…

Jurek rzeczywiście zwariował na punkcie swojej narzeczonej. Właściwie w tamtym okresie po prostu straciliśmy kumpla, bo cały wolny czas spędzał teraz z Jolką. Dziewczyna nie pochodziła z naszych stron. Pracowała w pobliskim hotelu i tam teraz mieszkała. Poznaliśmy ją na dyskotece kilka miesięcy wcześniej. To Kamil pierwszy wypatrzył ją w tłumie. Próbował do niej startować, ale dziewczyna od początku lepiła się do Jurka. Może rzeczywiście byli sobie pisani?

Tak czy inaczej, nasz kumpel się żenił

Mnie i Kamilowi przypadło zorganizowanie wieczoru kawalerskiego. Postanowiliśmy zaszaleć, ale nie mogliśmy się zdecydować, co konkretnie ma to oznaczać.

– Wynajmijmy striptizerkę – zaproponował Kamil. – No i na ścianach koniecznie muszą być wyświetlane pornosy! Ja się tym zajmę, a ty rozejrzyj się za lokalem.

Nie jestem świętoszkiem, nie miałem nic przeciwko rozbierającej się panience. W końcu to już standard podczas wieczorów kawalerskich. Porównywałem więc ceny lokali i dogrywałem terminy wynajęcia, a Kamil siedział na necie i ściągał pornosy. Parę dni później zadzwonił, że ma sensacyjną wiadomość i muszę do niego wpaść.

Po pracy wsiadłem więc w samochód i podjechałem pod mieszkanie Kamila. Otworzył mi z wypiekami na twarzy.

– No to wyszło szydło z worka, chłopie – powiedział na powitanie. – Nasza piękna, porządna Jolka jest zwykłą dziwką!

Spojrzałem na niego zdumiony, a on wepchnął mnie do mieszkania. Włączył komputer i puścił nędznego pornosa rodzimej wytwórni. Filmik zrealizowany był chyba chałupniczo przez oszczędnego w scenografii cwaniaka: obraz nieostry i rozmazany, nagrywany chyba telefonem komórkowym, a nie profesjonalną kamerą. Żenada. Zniecierpliwiłem się, ale on kazał mi wyluzować, bo za chwilę zobaczę coś, co powali mnie na kolana. I rzeczywiście – powaliło. Jedna z kobiet występujących w filmie do złudzenia przypominała Jolkę.

Podobieństwo było uderzające

– Jakie podobieństwo? – prychnął kolega. – Popatrz na podwójny pieprzyk na szyi!

Kamil miał rację. Nie ulegało wątpliwości, że laska, na którą właśnie patrzyliśmy, to była Jolka. Nieco młodsza i chyba
w peruce, ale to z pewnością ona! Powstał problem, co z tą wiedzą zrobić. Pokazać film zakochanemu kumplowi czy zachować wszystko w tajemnicy i pozwolić, by poślubił dziewczynę o TAKIEJ przeszłości? Żadne wyjście mi się nie podobało.

– Wiesz co, jest jeszcze jedna możliwość… – Kamil uśmiechnął się złośliwie. – Pokażmy ten film samej zainteresowanej.

Spojrzałem na niego z namysłem.

– Tylko co przez to osiągniemy? – spytałem. – Chcesz jej dać znać, że wiesz o jej przeszłości, i że będziesz ją uważnie obserwować? Może to nie takie głupie…

– Nie o to chodzi! – machnął lekceważąco ręką. – Pomyśl raczej, co możemy z tego mieć. A gdyby tak poprosić naszą utalentowaną gwiazdę o małą próbkę tego, co właśnie oglądaliśmy? Kumplowi nie ubędzie, bo i tak miał ją przed nim, kto chciał.

Osłupiałem. Nie mieściło mi się w głowie, że jedyne, o czym myśli Kamil, to jak przelecieć narzeczoną przyjaciela…

– Nie mówisz poważnie – powiedziałem, bo miałem nadzieję, że robi sobie jaja.

On jednak nie żartował…

– Nie? To patrz – odparł z obleśnym uśmiechem, po czym chwycił leżącą na stoliku komórkę i wystukał jakiś numer.

– Cześć, Jolka, mam do ciebie sprawę – zaczął. – Nie uwierzysz, na co przed chwilą trafiłem w internecie…

To wszystko toczyło się dla mnie za szybko. Nie miałem czasu przeanalizować danych i czułem się zdezorientowany. Kamil stawiał mnie przed faktem dokonanym i nie interesowało go moje zdanie. Ale przecież ja nie musiałem w tym uczestniczyć! Wstałem i nie spojrzawszy nawet na zajętego rozmową kolegę, wyszedłem bez słowa pożegnania. W głowie miałem zamęt. Nie podobało mi się to, co zamierzał zrobić Kamil, nie miałem jednak pojęcia, jak się zachować w tej sytuacji.

Przez cały tydzień nie mogłem się na nic zdecydować i w rezultacie nie zrobiłem nic. Miałem tylko cichą nadzieję, że kumpel nie zrealizował swojego planu… Dotarłem na wieczór kawalerski mocno spóźniony, po paru ponaglających telefonach od kolegów, którzy zaczęli imprezę beze mnie. Kiedy wszedłem do klubu, chłopaki właśnie podrzucali pana młodego pod sufit i wyśpiewywali jakąś sprośną piosenkę. Prawdopodobnie ominęło mnie parę kolejek, ale to nic. Najważniejsze, że chyba wszystko było w porządku.
Włączyłem się do zabawy, wypiłem trochę wódki. Za plecami słyszałem, jak Kamil opowiadał komuś o braterstwie krwi, które łączy go z Jurkiem. „Nic się nie stało” – pomyślałem z ulgą, choć gdzieś głęboko pod skórą czułem, że jednak stało się.

Przeczucie mnie nie myliło, bo w pewnej chwili przy uchu usłyszałem szept Kamila:

– Żałuj, że nie skorzystałeś, chłopie! Jolka bardzo się starała, żeby jej mały sekret nie ujrzał światła dziennego…

Zerwałem się na równe nogi.

– Ty gnoju! – wrzasnąłem i odruchowo walnąłem Kamila prosto w gębę.

Reklama

Przez parę lat trenowałem boks i byłem w tym całkiem niezły, ale żadne ze sportowych zwycięstw nie dało mi tyle satysfakcji co znokautowanie tego dupka. Po tym wszystkim uznałem, że nie pójdę na ślub, bo było mi strasznie głupio. To wszystko mnie przerasta i nie potrafię udawać, że jest jak dawniej…

Reklama
Reklama
Reklama