Reklama

Zawsze myślałam, że zdrada to pocałunki po kryjomu i ciche wiadomości w telefonie. Że wystarczy spojrzeć komuś w oczy i już się wie. Ale prawda jest bardziej podstępna. Mój mąż, Paweł, nigdy nie pachniał obcym perfumami ani nie przynosił na sobie szminki. Po prostu… znikał. Coraz częściej milczał, coraz rzadziej patrzył mi w oczy. Wracał późno, siadał do kolacji i mówił „dzień był ciężki”. A potem włączał telewizor i znikał znowu, tym razem emocjonalnie. Patrzyłam, jak moje małżeństwo powoli wyślizguje mi się z rąk.

Reklama

Zobaczyłam obce twarze w portfelu

– Gdzie jest mój portfel? – mruknął Paweł z przedpokoju.

– Na szafce, obok kluczy – odpowiedziałam, nalewając sobie kawy.

Zajrzałam do niego odruchowo. Robiłam to czasem, nie żeby go kontrolować, raczej z przyzwyczajenia. Szukałam paragonów z zakupów, czasem wkładałam mu tam karteczkę z przypomnieniem, żeby coś kupił. Tym razem nie znalazłam rachunków, tylko zdjęcie. Mały, matowy wydruk. Kobieta z uśmiechem na twarzy i chłopiec, może pięcioletni, przytulony do jej ramienia.

Patrzyłam na nich dłuższą chwilę, próbując zrozumieć, co to za fotografia. Nie znałam tej twarzy. Przekręciłam zdjęcie, jakby z drugiej strony miało być coś więcej. Było czyste.

– Paweł – zawołałam, trzymając fotografię między palcami. – Kim oni są?

Zamarł w progu kuchni. Zobaczył zdjęcie, zrobił krok do przodu i bez słowa wyrwał mi je z dłoni.

– To kuzynka Ania – powiedział zbyt szybko. – Z jej synem.

– Nigdy mi o niej nie mówiłeś.

– Nie musiałem. Wpadłem na nich przypadkiem, to nic ważnego.

Przypomniałam sobie chłopca z placu zabaw, którego kiedyś widziałam, gdy czekałam na Pawła, jak załatwiał sprawy na mieście. Paweł wrócił do przedpokoju, chowając zdjęcie do portfela. Nie zapytał, czy mnie to niepokoi. A ja nie zapytałam go więcej. Ale rosła we mnie podejrzliwość.

Ciągle unikał rozmów

Kilka dni chodziłam z tym zdjęciem w głowie. Każde spojrzenie na Pawła zaczęło być inne. Szukałam znaków – w tonie głosu, w spojrzeniach, gestach.

W sobotę wieczorem, kiedy zmywał po kolacji, usiadłam na blacie kuchennym i powiedziałam wprost:

– To naprawdę tylko kuzynka?

– Ile razy mam ci powtarzać? – odpowiedział, nie patrząc na mnie.

– Ale dlaczego nie powiedziałeś o niej wcześniej? Skoro przypadkiem się spotkaliście. I skoro nosisz ich zdjęcie przy sobie?

Westchnął, odłożył mokry talerz na suszarkę.

– Natalia, nie zaczynaj. Wymyślasz jakieś teorie spiskowe. Przecież nic się nie dzieje.

Właśnie to jest najgorsze. Że nic się nie dzieje. Nie rozmawiamy. Milczysz. Ukrywasz coś.

– Bo nie mam siły na te twoje podejrzenia – rzucił ostro. – Mam pracę, stres, problemy, a w domu jeszcze przesłuchanie?

Zamilkłam. Nie chciałam awantury. Ale jego obojętność bolała mnie bardziej niż jakiekolwiek krzyki. Bo to już nie była kłótnia. To była ściana. A ja nie wiedziałam, co jest po drugiej stronie.

Tę noc przesiedziałam na kanapie, udając, że czytam książkę. W rzeczywistości analizowałam każdą naszą rozmowę z ostatnich tygodni. I z każdą godziną coraz bardziej wierzyłam, że coś się dzieje. Że prowadzi drugie życie. Tylko jeszcze nie wiedziałam – z kim.

Pojechałam pod znaleziony adres

Zrobiłam coś, czego nigdy wcześniej bym się po sobie nie spodziewała. Gdy Paweł poszedł do pracy, przeszukałam jego szufladę w biurku. Szukałam... sama nie wiem czego. Może dowodu na to, że wariuję. Albo przeciwnie – potwierdzenia, że coś jest naprawdę nie tak.

Znalazłam paragon z piekarni. Nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że był z dzielnicy, w której nigdy nie bywaliśmy. A pod spodem – kartka z odręcznie zapisanym adresem. Nazwa ulicy zabrzmiała znajomo. Dopiero po chwili skojarzyłam – to było blisko tego placu zabaw, gdzie widziałam chłopca z tamtego zdjęcia.

Tego samego dnia, gdy Paweł został dłużej w pracy, pojechałam tam. Stałam pod blokiem z bijącym sercem, jak nastolatka przed pierwszą randką. Tylko że to nie było zakochanie. To był strach. I złość.

W końcu zadzwoniłam domofonem. Odezwał się dziecięcy głos.

– Mama, ktoś dzwoni!

Po chwili drzwi się otworzyły. Otworzyła kobieta z fotografii. Ta sama twarz, ten sam uśmiech. Zamarła, gdy mnie zobaczyła.

– Przepraszam, że tak bez zapowiedzi. Nazywam się Natalia. Jestem żoną Pawła.

Zmieszała się. Przez sekundę chciała zamknąć drzwi, ale coś ją powstrzymało.

– Proszę wejść.

Usiadłyśmy naprzeciwko siebie w ciasnym salonie.

– Tak, byłam z Pawłem – powiedziała cicho. – To było dawno. Nie powiedziałam mu o ciąży. Dopiero niedawno się dowiedział, że ma syna. Pomaga nam. Czasem wpada, coś kupi małemu. Ale nic więcej się nie dzieje między nami.

Siedziałam w milczeniu. Wiedziałam, że kłamie. Może nie w całości. Ale nie mówi wszystkiego. A ja już rozumiałam jedno – Paweł prowadził drugie życie. I nie miał zamiaru się do niego przyznać.

Nie było czego ratować

Czekałam, aż wróci. Nie gotowałam kolacji. Nie nastawiłam prania. Siedziałam przy stole z kartką, na której zapisałam jedno zdanie: Wiem o wszystkim. Obok położyłam zdjęcie kobiety i chłopca.

Paweł wszedł do mieszkania jak zawsze – z cichym westchnieniem, jakby zmęczony całym światem.

– Natalia, co na obiad? – rzucił w powietrze, zdejmując buty.

Nie odpowiedziałam. Gdy wszedł do kuchni, zamarł na widok kartki i zdjęcia. Spojrzał na mnie. Milczał.

– Kłamiesz od miesięcy – powiedziałam spokojnie. – To twoje dziecko, prawda?

Nie odpowiedział od razu. Usiadł naprzeciwko mnie, jakby siła go opuściła.

– Tak… – wydusił. – Ale nie chciałem stracić ciebie. Bałem się powiedzieć.

– Bałeś się? Więc postanowiłeś mnie okłamywać i prowadzić drugie życie? – podniosłam głos. – Zamiast porozmawiać, wolałeś się wymknąć. Do niej. Do swojego „drugiego świata”.

– To nie jest tak. Ona nie znaczy dla mnie teraz nic. To było raz, przypadek. Ale gdy powiedziała, że chłopiec to mój syn…

Wstałam od stołu. Paweł został, wpatrzony w to zdjęcie, jakby mogło mu dać odpowiedź na pytania.

W środku czułam całkowity zawód. Mój świat runął.

– Od dzisiaj śpimy osobno. A co dalej, to cię poinformuję – rzuciłam, wychodząc z kuchni.

Nie miałam już siły ratować czegoś, co przestało istnieć.

W kółko to powtarzał

Zdrada to nie tylko ciało. To codzienność, której nie dzieli się już z tą samą osobą. To milczenie przy śniadaniu, wiadomości, których się nie wysyła, spojrzenia, które nagle mijają się w kuchni jak obcy ludzie.

Paweł próbował naprawić wszystko, jakby wystarczyło umyć naczynia, wyprasować koszulę, przytulić na dobranoc. Ale nie dotykał mnie już jak kiedyś. Robił to z lękiem, jakby nie był pewien, czy może. A ja nie wiedziałam, czy w ogóle tego chcę.

W pewnym momencie przestałam go słuchać. Jego słowa nie miały już znaczenia. W kółko powtarzał: „To nie miało znaczenia. To był tylko obowiązek. Tylko pomoc”.

Ale ja już wiedziałam. Gdy ktoś przez miesiące wychodzi z domu, by jechać do obcej kobiety i dziecka – to nie jest tylko pomoc. To wybór. Codzienny, świadomy wybór, który nie ma nic wspólnego z przypadkiem.

– Dlaczego nie powiedziałeś mi od razu? – spytałam któregoś wieczoru.

– Bo wiedziałem, że nie zrozumiesz – odpowiedział. – Nie chciałem cię skrzywdzić.

– Ale mnie skrzywdziłeś. I to nie raz. Tylko regularnie wiele razy.

I wtedy poczułam, że to najgorszy rodzaj zdrady. Taki, który sączy się dniami i tygodniami, aż w końcu pustoszy człowieka.

Nie wyprowadził się. Nie spaliśmy już razem, nie trzymaliśmy się za ręce. Chodziliśmy obok siebie.

Co teraz?

Siedzieliśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole. Paweł wpatrywał się w podłogę.

– Co teraz? – zapytał cicho.

– Nie wiem – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

Nie wiedziałam, czy rozpadnie się to, co przez lata budowaliśmy – i czy w ogóle da się coś jeszcze ocalić. Ale po raz pierwszy od dawna poczułam spokój. Już nie musiałam zgadywać, już nie musiałam udawać, że nic się nie dzieje. Prawda bolała, ale jednocześnie uwalniała.

Spojrzałam na Pawła i zrozumiałam, że odpowiedź „co teraz?” nie musi przyjść od razu. Mogę dać sobie czas. Mogę nauczyć się oddychać bez lęku, że jutro znów odkryję kolejne kłamstwo. Mogę zacząć od siebie.

Natalia, 32 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama