„Przyszła teściowa zawładnęła naszym życiem. Obawiałem się, że otworzę lodówkę, a ona z niej wyskoczy”
„Matka mojej dziewczyny miała w zwyczaju pojawiać się u nas bez zapowiedzi, gdy oboje byliśmy w pracy. Zdarzało się to dość często. Raz przyniosła bukiet kwiatów ze swojego ogrodu, innym razem zostawiła nam zrobione własnoręcznie pierogi”.

- Listy do redakcji
Nasza znajomość z Kasią zaczęła się od imprezy, na którą zaprosili nas przyjaciele. Pogadaliśmy sobie długo i postanowiliśmy spotkać się następnego dnia na małą kawę. Potem Kasia zaproponowała, żebym do niej przyjechał. Miała dwupokojowe mieszkanie, które pomogli jej kupić rodzice.
Była zżyta z matką
– Mogłam sama wziąć pożyczkę, bo rodzice dorzucili mi sporo kasy. Gdy skończyłam jedenaście lat, postanowili się rozstać i od tamtej pory próbują prześcignąć się w okazywaniu mi miłości…
– To który rodzic jest faworytem w tym wyścigu? – spytałem, nie do końca poważnie, ale też nie całkiem żartobliwie.
Kasia wspomniała, że bardzo kocha swojego tatę i szanuje jego opinię, jednak to właśnie mamę uważa za swoją najlepszą przyjaciółkę.
– Szczerze mówiąc, nie spotkałam się z tym, żeby moje znajome były aż tak zżyte z własnymi mamami – zwierzyła się Kasia. – Między nami nie ma żadnych tajemnic, dzielimy się ze sobą dosłownie wszystkim. Już niedługo będziesz miał okazję ją poznać i jestem przekonana, że od razu przypadnie ci do gustu! To po prostu mama doskonała!
Matka mojej dziewczyny okazała się niezwykle miłą kobietą. Zauważyłem, że wkłada wiele wysiłku, abym ją polubił, choć zapewne zależało jej głównie na radości swojego dziecka. Cieszyłem się z tego, ponieważ świadczyło to o tym, że Katarzyna podchodzi do naszego związku z pełnym zaangażowaniem. Zastanawiałem się, jakie historie na mój temat zdradziła swojej rodzicielce.
Zamieszkaliśmy razem
Wspólnie doszliśmy do wniosku, że skoro tak świetnie się dogadujemy, to najlepszym pomysłem będzie, jak zamieszkamy pod jednym dachem. Pożegnałem się zatem z moim małym mieszkankiem i spakowałem manatki, aby wprowadzić się do mojej ukochanej.
Kiedy wróciłem do domu po pracy jako pierwszy, coś mnie zaskoczyło. Spojrzałem przelotnie do skrzynki pocztowej, ale nic w niej nie było. Natomiast w kuchni, na blacie, leżały dwa listy. Dodatkowo zauważyłem, że mimo iż rano zostawiłem na stole lekki bałagan, teraz wszystko było w idealnym porządku. Naczynia umyte, a nawet serwetki poukładane schludniej niż zwykle…
– Chyba mama przyszła w odwiedziny – Kasia zupełnie nie była tym zaskoczona. – Wiesz co, a może byśmy się przejechali i kupili jakąś nową pościel? Ciągle ze mnie ściągasz kołdrę i nie mogę zasnąć. Jest za mała, musimy mieć większą!
Wybraliśmy się do sklepu i przywieźliśmy mnóstwo rzeczy – kilka poduch, parę kompletów poszewek oraz kocyk.
Historię o tych wszystkich zakupach słyszałem po raz kolejny, gdy szykowałem sałatkę warzywną. Moja luba zdawała bowiem swojej mamie szczegółową relację z całego dnia przez telefon. W pewnym momencie zaczęła mówić prawie szeptem i przeniosła się do sąsiedniego pokoju. Z jej wypowiedzi dotarły do mnie jedynie wyrwane z kontekstu frazy typu „niezwykle wyrozumiały” oraz „zero kłopotów”, co wzbudziło we mnie nadzieję, że chodziło o moją skromną osobę.
Faktycznie, wykazałem się niebywałą wręcz tolerancją, kiedy moja ukochana przez długi czas zastanawiała się nad wyborem odpowiedniej pościeli i dekoracyjnych poduszek. Poczułem wewnętrzną radość na myśl, że moja partnerka zauważyła mój trud i poświęcenie.
Nie mieliśmy prywatności
Matka mojej dziewczyny miała w zwyczaju pojawiać się u nas bez zapowiedzi, gdy oboje byliśmy w pracy. Zdarzało się to dość często. Raz przyniosła bukiet kwiatów ze swojego ogrodu, innym razem zostawiła nam pierożki zrobione własnoręcznie. Bywało też tak, że wpadała bez żadnego konkretnego powodu.
– Dlaczego twoja mam nigdy nie wpadnie, jak jesteśmy w domu? – spytałem ostrożnie.
– Woli nam nie zawracać głowy – usłyszałem w odpowiedzi.
Szczerze mówiąc, powoli zaczynało mnie irytować, że przyszła teściowa paradowała sobie po mieszkaniu, w którym teoretycznie mieszkaliśmy tylko we dwójkę. Kto wie, może grzebała w naszych rzeczach albo sprawdzała, jak sobie radzimy?
– Mama jest tobą zachwycona – zapewniała mnie uspokajająco Kasia. – Doskonale zdaje sobie sprawę, że świata poza tobą nie widzę!
Przymknęła powieki, a mnie ogarnęła fala pożądania. Po wszystkim, zamiast wtulić się we mnie, Kaśka zaczęła grzebać pod łóżkiem.
– Muszę znaleźć opakowanie po gumce, bo potem wyleci nam z głowy, a jak mama wpadnie do pokoju to na pewno je znajdzie – wymamrotała, a ja poczułem się dziwnie i niezręcznie.
Kasia w końcu odnalazła pudełko i całkowicie wyrzuciła z głowy całą sprawę. Jednak ja ciągle myślałem o tym, jak jej mama przeszukuje naszą sypialnię i zagląda pod łóżko, kiedy nas nie ma.
Zastanawiałem się, co by takiego było, gdyby natrafiła nawet i na samą prezerwatywę? Przecież oboje byliśmy już dorośli, a ja zaczynałem czuć się wręcz staro! Kochałem Kasię i rozważałem oświadczyny, ale coraz częściej zadawałem sobie pytanie, czy małżeństwo we trójkę ma jakikolwiek sens…
Coraz bardziej się panoszyła
Chciałem jednak umocnić naszą relację. Niedługo mijało pół roku odkąd się poznaliśmy, a podejrzewałem, że Kasia chyba nie zwracała uwagi na to, ile czasu jesteśmy razem. Wpadłem na pomysł, żeby zrobić jej niespodziankę, gdy wróci po pracy do domu. Zaplanowałem przygotowanie nastrojowej kąpieli w blasku świec, pysznego obiadu mojego autorstwa oraz wręczenie jej błyszczącej niespodzianki przy lampce szampana i porcji tiramisu zamówionego w topowej włoskiej knajpie.
Ale w piątek po południu, kiedy pojawiłem się w chacie, zobaczyłem zupełnie coś innego niż wtedy, gdy rano z niej wychodziłem. Moja przyszła teściowa ewidentnie musiała się tu zakręcić w trakcie dnia.
W mieszkaniu rozchodził się zapach kiełbasy z czosnkiem, a kuchenny blat zastawiony był słoikami wypełnionymi po brzegi gołąbkami. Tymczasem w łazience, w wannie wypełnionej chłodną wodą, zażywały orzeźwiającej kąpieli lilie, które ewidentnie jej potrzebowały po wyczerpującej podróży autem.
Wyjąłem kwiaty z wanny i wrzuciłem do zlewu, słoiki jakoś zmieściłem w lodówie, a smród czosnku i kiełbasy, teraz jeszcze zmieszany z liliami, usiłowałem jakoś wywietrzyć. No i wtedy go zauważyłem – królika. W salonie obok sofy stała klatka, a w środku siedział beżowy królik. Żywy. Zadzwoniłem do Kasi z pytaniem, co to stworzenie robi w naszym mieszkaniu.
– Jejku, moja mama jest niesamowita! – Kasia była mega podekscytowana. – Wspominałam jej, że chciałabym pogadać z tobą o jakimś zwierzaku, ale pies siedziałby sam całymi dniami, a o kotkach to w ogóle nie mam pojęcia…
– Czyli twoja mama zdecydowała za nas oboje, dobrze rozumiem? I przytargała nam tego królika
Byłem wściekły
Ledwo się pohamowałem. Cały mój plan z niespodzianką spalił na panewce, bo w tym momencie dla Kaśki największym hitem było zwierzątko.
Ale najgorsze było co innego. Zwyczajnie nie dawałem już rady dłużej robić dobrej miny do złej gry i udawać, że nie mam nic przeciwko takiemu wtrącaniu się w nasze sprawy
Kasia – jak sama wspomniała – zamierzała przedyskutować ze mną kwestię przygarnięcia zwierzaka. I miała rację, w końcu byłem jej chłopakiem! To nie od jej mamy powinno zależeć, jakim stworzonkiem będziemy się zajmować! Strasznie zależało mi na tym, żeby wytłumaczyć to mojej dziewczynie w subtelny, ale jednoznaczny sposób, jednak ona dość szybko się nadąsała.
– Ale z ciebie typ! Mama cię uwielbia, a ty ciągle się jej czepiasz! Przecież ci tłumaczyłam, że między nami jest specjalna więź. Jestem dla niej całym światem, ubóstwia mnie, a ty tego nie łapiesz! A tak w ogóle to ten króliczek jest dla mnie na pocieszenie!
Przerwała na chwilę, więc spytałem, czemu potrzebuje pocieszenia. Tak więc okazało się, że… jestem wszystkiemu winien.
– Wspominałam mamie, że mija już sześć miesięcy odkąd zaczęliśmy się spotykać, a tobie ten fakt zupełnie umknął z głowy. W ramach pocieszenia dostałam od niej tego zwierzaka! No i bukiet lilii w dodatku. Przecież ty nigdy nie wpadłbyś na to, żeby mnie obdarować kwiatami.
Miałem już tego po dziurki w nosie
Nie odzywając się słowem, pomaszerowałem do przedpokoju i z szuflady wygrzebałem bransoletkę, którą dla niej kupiłem. Wspomniałem jeszcze, że zamierzałem zabrać ją na romantyczną kolację i zorganizować relaksującą kąpiel w olejkach.
Jednak po drodze wydarzyły się te wszystkie wpadki – lilie w wannie, czosnek, kiełbasa i królik. Kasia wodziła wzrokiem raz po bransoletce, raz po mnie, aż w końcu jej oczy zaszkliły się od łez.
– A więc pamiętałeś? – pociągnęła nosem. – Przepraszam, że myślałam, że zapomnisz... Po prostu... sama nie wiem…
Mieliśmy wówczas naprawdę szczerą rozmowę. Wyznałem jej, że pomysł mieszkania razem z jej mamą jest dla mnie nie do przyjęcia. Wytłumaczyłem, że nie chcę się spinać w pracy, zastanawiając się, czy przypadkiem nie rzuciłem gaci na podłogę, bo teściowa je znajdzie i jeszcze posprząta. A co dopiero mówić o gumkach i całej sferze naszego intymnego życia.
Ku mojemu zaskoczeniu, matka Kasi zrozumiała sytuację. Obawiałem się, że zapała do mnie niechęcią, ale okazało się, iż jest rozsądną osobą. Po prostu nie zdawała sobie sprawy, że jej postępowanie stanowi kłopot, sądziła, że jest pomocna i życzliwa.
Zapewniła nas, że od tej pory będzie uprzedzać o swoich odwiedzinach i przyjeżdżać do nas, a nie do naszego pustego mieszkania. No i zabrała ze sobą królika. My z kolei przygarnęliśmy kota. Teraz mieszkamy we trójkę pod jednym dachem. A właściwie to w jednym łóżku! Ale jakoś mi to pasuje.
Tomek, 27 lat