„Mąż przyjaciółki kłamał jak z nut. Naiwniaczka oddała mu kasę i serce, a typ wpuścił ją w maliny”
„To wszystko było dla mnie jakieś toksyczne. Facet ją okłamywał, prowadził podwójne życie, bezczelnie żył na jej koszt, potem opowiedział jej banalną historyjkę, uronił parę łez, a ona przeszła nad tym do porządku dziennego i dalej uważała, że on jest takim dobrym mężem”.
- Marta, 32 lata
Kiedy Maciek i Paulina wyszli, usiadłam Rafałowi na kolanach i zaczęliśmy się zastanawiać, jak można by pomóc znajomym.
– Mówiłeś, że szukacie kogoś od logistyki – zaczęłam. – Wiem, że Maciek skończył jakieś studia, może akurat w tym kierunku? Zapytałbyś w tym waszym dziale? Znasz tam szefa, nie? Ja powiem Paulinie, żeby Maciek do was wysłał CV.
Mąż obiecał, że spróbuje załatwić mu pracę. W końcu ludzie powinni sobie pomagać, a po tym, jak pracodawca Maćka zbankrutował i dosłownie z dnia na dzień wyrzucił na bruk wszystkich pracowników, moja koleżanka i jej mąż byli w niemałych kłopotach finansowych.
Następnego dnia Rafał przyniósł dobre wieści. Faktycznie, dział logistyki w jego korporacji poszukiwał specjalisty po studiach i z doświadczeniem. Nie byłam pewna, czy Maciek ma odpowiednie kwalifikacje, ale z dużą nadzieją wysłałam Paulinie maila, w którym były opisane wszystkie wymagania na to stanowisko. Bardzo szybko zadzwoniła, że to cudownie się składa, bo Maciek przecież skończył studia akurat na wydziale logistyki i transportu.
– A pracował w zawodzie? – zainteresowałam się.
Zobacz także
– Tak, jeszcze zanim mnie poznał – zapewniła. – Kazałam mu przygotować CV, żeby Rafał mógł je zanieść i, wiesz, zagadać tam z kimś… Marta, naprawdę jesteśmy wam bardzo wdzięczni! Jak to się uda i Maciek dostanie tę robotę, wisimy wam ogromną flaszkę!
Super, ma nową pracę!
Udało się. Rafał z czystym sumieniem polecił kolegę, który faktycznie w CV miał wpisane studia licencjackie na wymaganym kierunku, a do tego na początku kariery zawodowej pracował w dwóch dużych firmach na zbliżonych stanowiskach. Flaszka flaszką, ale tak naprawdę dla nas nagrodą była świadomość, że pomogliśmy znajomym w potrzebie. Paulina może nie była moją bardzo bliską przyjaciółką, ale lubiłyśmy się i dużo rozmawiałyśmy. Byłam pierwszą osobą, której się zwierzyła, że poznała idealnego faceta.
– Mówię ci, to jest aż nie do wiary, jak do siebie pasujemy! – opowiadała dwa lata wcześniej. – Lubimy te same rzeczy, mamy takie same poglądy na życie! Wyobrażasz sobie, że w dwa tysiące dziesiątym byliśmy w tym samym czasie na wolontariacie na Haiti? Nie spotkaliśmy się, ale byliśmy tam obok siebie już wtedy! Oboje wpadliśmy na ten sam pomysł, żeby jechać tam pomagać po trzęsieniu ziemi. Przecież to jest niesamowite! Jesteśmy bratnimi duszami!
Kiedy przedstawiła mi Maćka, musiałam przyznać, że faktycznie, bardzo do siebie pasują. Kończyli za siebie zdania, zgadzali się we wszystkim. Mnie i Rafałowi, pomimo stażu małżeńskiego sięgającego ośmiu lat, nie bardzo się to udawało. Byliśmy różni, wiecznie się o coś spieraliśmy, każde z nas miało swoje ugruntowane poglądy. Paulina i Maciek wzięli ślub po siedmiu miesiącach znajomości.
– A na co mamy czekać? – śmiali się, kiedy dziwiliśmy się, że to tak szybko. – To jest TO! Jesteśmy dla siebie stworzeni!
Lubiliśmy spotykać się we czwórkę. Paulina i Maciek często wpadali do nas na grilla, zimą ja szykowałam kolacje, bo uwielbiam gotować. Lato po ich ślubie spędziliśmy w starym domu moich rodziców nad jeziorem, pływając codziennie motorówką, którą zdecydowaliśmy się kupić z mężem na kredyt. Pamiętam, że Paula pracowała wtedy w salonie spa w jednym z najlepszych hoteli w mieście i zarabiała na napiwkach od bogatych klientek więcej niż ja w swojej firmie. Nawet raz to ona zaprosiła nas na kolację, ale zaraz potem wspólnik Maćka oszukał go na kasę i uciekł za granicę, w związku z czym przyjaciele musieli mocno oszczędzać. Spotkania towarzyskie, obiadki i imprezy ponownie więc przeniosły się do nas.
Rafał nawet polubił Maćka. Wreszcie miał kumpla do pływania motorówką i fotografowania ptaków na wysepce. Maciek chętnie z nim jeździł nad zalew, ja w tym czasie na ogół spotykałam się z Pauliną. Oczywiście nadal słuchałam, jakim dobrym mężem jest Maciek. Paula opowiadała o nim w samych superlatywach.
– Na sylwestra chce mnie zabrać do jakiegoś egzotycznego kraju! – ekscytowała się. – Już nawet oglądaliśmy katalogi biur podróży!
Innym razem opowiadała, że Maciek obiecał jej remont łazienki i wannę z hydromasażem. Rozrysował nawet plan, sprawdził ceny takich urządzeń. Paula miała mieć w mieszkaniu prywatne spa. Tyle tylko że zanim zapłacili zaliczkę za sylwestra na Kanarach i skuli kafelki w łazience, Maciek stracił pracę. Jego szef zwolnił jednego dnia dwanaście osób, i to nawet bez odprawy, bo firma nieoczekiwanie ogłosiła bankructwo. Właśnie dlatego prosiłam męża, żeby pomógł załatwić nową posadę Maćkowi.
– I jak on tam sobie radzi? – zapytałam męża po trzech tygodniach od zatrudnienia Maćka w jego korporacji.
Zaniepokoiła mnie jego mina, ni to zdegustowana, ni to zmartwiona.
– Waldek nie jest z niego specjalnie zadowolony – miał na myśl swojego kolegę, szefa działu logistyki, u którego rekomendował męża Pauli. – Mówi, że Maciek robi błędy jak stażysta, nie umie korzystać z systemu do spedycji. Mówiąc szczerze, ma do mnie trochę pretensji, że go poleciłem.
– No ale przecież on ma licencjat z logistyki! I pracował w spedycji przez dwa i pół roku – zdziwiłam się. – O co Waldek niby ma do ciebie pretensje?
Na konkretną odpowiedź musiałam poczekać jeszcze kilka tygodni, podczas których – jak opowiedział mi potem Rafał – każdego dnia okazywało się, że Maciek kompletnie nie zna się na spedycji i naraża firmę na straty finansowe z powodu błędów. A w końcu mąż przyniósł do domu bombę.
– Wywalili Maćka z roboty! – wypalił. – Dosłownie przed chwilą! Dyscyplinarnie! Wiesz dlaczego? Waldkowi nie dawało spokoju, dlaczego Maciek tak kompletnie sobie nie radzi, i zweryfikował jego CV. Okazało się, że on nigdy nie studiował na tej uczelni, dał podrobiony dyplom i dwa świadectwa pracy! Firma rozważa wniesienie pozwu z powodu oszustwa! A ja dostałem rykoszetem, bo go poleciłem. Cholera by to wzięła! Waldek niby rozumie, że o niczym nie miałem pojęcia, ale i tak jest wściekły!
Czyli od początku o wszystkim wiedziała!
Słuchałam tego wszystkiego, kręcąc z niedowierzaniem głową. To było nie do pomyślenia! Oczywiście natychmiast zadzwoniłam do Pauliny, ale jej telefon był wyłączony. Kilkanaście godzin później usłyszałam komunikat: „Wybrany numer nie istnieje”. Teraz to ja się wściekłam. Skoro koleżanka tak nagle zmieniła numer i nie podała mi nowego, to znaczy, że o wszystkim wiedziała! Od początku wpychała mojego męża na minę, prosząc, żeby załatwił temu oszustowi pracę na podstawie fałszywego CV. Nie zamierzałam jednak jej szukać. Rafałowi udało się jakoś odzyskać zaufanie szefa i kolegów w pracy; nie interesowało nas już, jak po tym skandalu poradził sobie Maciek.
Paulinę zobaczyłam jakiś miesiąc później w sklepie meblowym. W pierwszym odruchu chciałam ją zignorować, ale ona mnie dostrzegła i ku mojemu zdumieniu ruszyła do mnie ścieżką między kanapami i fotelami.
– Marta! Hej! – zawołała z szerokim uśmiechem. – Jak dobrze, że cię spotkałam! Słuchaj, ukradli mi telefon i musiałam kupić nowy, ale jak Maciek chciał odzyskać dane, to okazało się, że nie ma możliwości reaktywować starego numeru, więc zawarliśmy nową umowę z nowym operatorem. Tylko że straciłam wszystkie kontakty, no i nie miałam jak cię powiadomić…
Stała tak i trajkotała, a ja słuchałam w osłupieniu. Wedle mojej wiedzy zawsze da się odzyskać numer po utracie aparatu. Dlaczego Maciek powiedział jej, że to niemożliwe? Nie mogłam przerwać jej słowotoku, więc stałam dalej, aż nagle ona zaczęła mówić o tym, jak to Maćkowi super się pracuje w firmie Rafała, tylko że musi często siedzieć wieczorami i ma nieraz zajęte weekendy.
– Czekaj, czekaj… – przerwałam jej, tłumiąc poczucie, że nagle znalazłam się w jakiejś alternatywnej rzeczywistości. – Jak to: Maciek zostaje w firmie wieczorami? Przecież wyrzucili go miesiąc temu!
Kiedy zobaczyłam zdumienie na jej twarzy, zrozumiałam, że o niczym nie wiedziała. Próbowała mi jeszcze wmówić, że to ja się mylę. Że może to mnie okłamuje mąż, a Maciek nadal pracuje w dziale logistyki, codziennie rano wychodzi do pracy, wraca późno, zmęczony i zharowany.
– Nie – zaprzeczyłam. – Jeśli gdzieś wychodzi, to na pewno nie do pracy, a już na bank nie do TEJ pracy! Wywalili go za kłamanie w CV! Paula, sprawdzili go na uczelni, on nigdy tam nie studiował…
Paulina w jednej chwili zrobiła się blada jak ściana. Trzęsącymi się rękami wyjęła telefon i zadzwoniła przy mnie do męża.
– Cześć, kotek, gdzie jesteś? – zapytała, a ja słuchałam. – W pracy? No tak, jasne. Widziałeś dzisiaj może Rafała? A, no tak. Ale jego dział jest obok, mówiłeś? Nie, nie, po prostu pozdrów go ode mnie, jak go spotkasz na korytarzu…
Rozłączyła się i zaczęła płakać. Tak, Maciek właśnie powiedział jej przez telefon, że siedzi w biurze i wczoraj widział się w stołówce z Rafałem. Paula była zszokowana i zdruzgotana.
Wcisnął jej jakąś łzawą bajeczkę
Współczułam jej, więc zabrałam ją z tego sklepu i poszłyśmy napchać się hamburgerami. To zawsze jej pomagało. Mówiłam, że jej współczuję i że jestem gotowa ją wspierać. Doradziłam, żeby porozmawiała z mężem i zapytała, dlaczego od miesiąca ją okłamuje. Zaoferowałam, że gdyby chciała na jakiś czas się od niego odseparować, może pomieszkać u nas. Po zjedzeniu trzech hamburgerów Paulina wyglądała już na bardziej opanowaną. Wstała i powiedziała, że jedzie do domu. Była zdeterminowana wyjaśnić sprawę. Powiedziała, że zadzwoni do mnie po rozmowie z mężem.
Odezwała się jednak dopiero po dwóch dniach. Poinformowała mnie, że rozmawiali i Maciek powiedział jej „całą prawdę”. Sfałszował CV, bo chciał za wszelką cenę zdobyć tę pracę, żeby zabrać ją na Kanary i kupić tę wannę z jacuzzi.
– Zrobił to dla mnie… – powiedziała spokojnym, chyba nawet wzruszonym tonem. – Potem, jak wszystko się wydało, nie wiedział, jak mi to powiedzieć, dlatego codziennie wychodził niby do pracy. Chciał znaleźć coś nowego i wtedy mi powiedzieć, żebym się nie martwiła, że jest bezrobotny…
Zdziwiło mnie, że Paulina nie zauważyła braku jego pensji na koncie, ale wyjaśniła, że mają dwa osobne. Dodała, że przecież mieszkanie jest jej, więc to ona płaci rachunki. Nie miała jak się zorientować, że coś jest nie tak. Dodała, że kiedy Maciek jej o tym wszystkim opowiadał, płakał, że tak strasznie ją zranił, i przepraszał tysiąc razy. To wszystko było dla mnie jakieś toksyczne. Facet ją okłamywał, prowadził podwójne życie, bezczelnie żył na jej koszt, potem opowiedział jej banalną historyjkę, uronił parę łez, a ona przeszła nad tym do porządku dziennego i dalej uważała, że on jest takim dobrym mężem…
– Wiesz, raczej nie mam ochoty więcej go widzieć – powiedziałam do Rafała, podsumowując rozmowę z Pauliną.
– Z nią też jakoś niespecjalnie mi po drodze. Mam wrażenie, że on ją oszukuje od samego początku, kłamie na prawo i lewo, a ona nie chce tego widzieć.
– Ciekawe, czy on w ogóle był na Haiti, czy tylko tak jej powiedział – zastanowił się nagle Rafał. – Bo wiesz, ona pokazywała milion zdjęć z tego wyjazdu, a on ani jednego. Mówił, że niby krępowało go robienie zdjęć w obliczu tragedii, ale tak sobie myślę, że on po prostu nigdy nie był na żadnym wolontariacie…
Uniosłam ręce na znak, że nie chcę nawet tego wiedzieć. Moja koleżanka chciała przymykać oczy na jawne krętactwa swojego faceta – jej sprawa. Ja nie zamierzałam dać się w to wciągać nigdy więcej. Nie byłyśmy też tak blisko, bym miała żałować zakończenia tej znajomości. Najwyraźniej jednak Paulina wciąż uważała mnie za przyjaciółkę, bo kilka miesięcy po tamtym spotkaniu w sklepie zaczęła do mnie wydzwaniać. W końcu umówiłam się z nią, żeby pogadać.
– Dzięki, że przyszłaś – powitała mnie rozpromieniona. – Chciałam się z tobą pożegnać. Za tydzień wyjeżdżamy do Gdańska, Maciek dostał tam świetną pracę – tu wymieniła nazwę znanej firmy, która ma siedzibę w tym mieście. – Już rozwiązałam swoją umowę o pracę, tam będę czegoś szukać. No i wiesz co? Planujemy dziecko! Jak tylko się przeprowadzimy, zaczniemy się starać! Widzisz? Wszystko się jakoś ułożyło! – powiedziała podekscytowana.
Właściwie to cieszyłam się jej szczęściem
Fakt, trochę mnie zaniepokoiło, że rzuciła posadę w imię wyjazdu z mężem, który znowu dostał świetną pracę, a przede wszystkim to, że planuje szybko zajść w ciążę, choć nawet nie ma ubezpieczenia. Wyraziłam swoje wątpliwości na głos i nagle przestałam być najlepszą przyjaciółką Pauliny.
– Mówisz tak, bo mi zazdrościsz! – wypaliła. – Dobrze wiesz, że Maciek i ja pasujemy do siebie sto razy bardziej niż ty z Rafałem! My się nigdy nie kłócimy i to cię boli! No i powiedz sama, czy twój Rafał chce mieć dziecko i iść na urlop tacierzyński? No widzisz, a Maciek tak zrobi!
Nie miałam ochoty dłużej tego wysłuchiwać. Życzyłam jej szczęścia w nowym mieście i sobie poszłam. Traf chciał, że w tym samym tygodniu miałam w Gdańsku spotkanie z potencjalnym klientem. Jego biuro mieściło się na tej samej ulicy co siedziba firmy, w której niebawem miał zacząć pracować Maciek. Nie wiem, co mnie podkusiło, ale weszłam do biurowca i wjechałam na piętro firmy Maćka. Może byłam zła na Paulę, że mnie źle potraktowała? A może po prostu przeczuwałam, że ten jej idealny mężuś znowu nakłamał wszystkim dookoła?
W recepcji powiedziałam, że przywiozłam dodatkowe dokumenty dla działu kadr, żeby dołączyć je do dokumentacji pana Macieja W. Dla podkreślenia swoich słów pomachałam teczką, w której miałam papiery, nawiasem mówiąc – materiały reklamowe mojej firmy.
– Pan Maciej W.? – recepcjonistka zapisała imię i nazwisko i wybrała numer wewnętrzny działu kadr.
Przez chwilę rozmawiała z kimś, tłumacząc, że przyszła pani z dokumentami, i pytając, co ma zrobić. W końcu musiała dostać konkretną odpowiedź, bo spojrzała na mnie z chłodną uprzejmością zmieszaną z irytacją.
– Owszem, pan Maciej W. składał do nas papiery, ale jego podanie zostało odrzucone w procesie rekrutacji – powiedziała cierpkim tonem. – Nie potrzebujemy od niego żadnych dokumentów. Został poinformowany, że nie jesteśmy zainteresowani, i proszę mu przekazać, że ta decyzja nie ulegnie zmianie.
Przez moment czułam satysfakcję. Więc jednak miałam rację! Maciek był patologicznym kłamcą. Znowu oszukał swoją żonę, znowu zbudował jakąś fikcyjną rzeczywistość. Po chwili jednak zrobiło mi się żal Pauli. Owszem, broniła Maćka jak lwica, chociaż miała dowody na jego krętactwa, ale mimo to nie zasługiwała na to, co on jej szykował. Postanowiłam do niej zadzwonić.
– Co ty opowiadasz? – nie chciała mi z początku wierzyć. – Oczywiście, że dostał tę pracę. Odebrał telefon przy mnie! Dzwonili z działu kadr tej firmy. Znowu zaczynasz z tą swoją głupią zazdrością?
– Słuchaj, nie musisz mi wierzyć na słowo – przerwałam jej. – Po prostu sama się z nimi skontaktuj i potwierdź jego albo moją wersję. Osobiście mam nadzieję, że możesz jeszcze anulować swoje wypowiedzenie i zachować pracę. Naprawdę dobrze ci życzę. Szkoda tylko, że nie możemy się już przyjaźnić. Żegnam.
Wreszcie przejrzała na oczy
Paulina nie odezwała się do mnie już nigdy więcej. Długo nie wiedziałam, czy w końcu wyjechali do Gdańska i jak Maciek wybrnął ze swojego kolejnego piętrowego kłamstwa. Niedawno spotkałam naszego wspólnego znajomego. Nie pytałam, sam mi powiedział, co u Pauliny.
– Rozwiodła się z Maćkiem – zrelacjonował. – Podobno odkryła, że ją oszukał i nie miał jakiejś tam pracy, z powodu której o mały włos nie wyjechali na drugi koniec Polski. W ogóle odkryła, że on ją okłamywał całe życie. Jak z nią rozmawiałem po tym rozwodzie, to mówiła, że właściwie nigdy go nie znała… Chciała wierzyć w to, co on jej mówił i obiecywał, a on ją przez cały czas bajerował i żył na jej koszt.
– No to chyba dobrze, że od niego odeszła – mruknęłam. – A mówiła, jak się dowiedziała prawdy o tej jego rzekomo nowej pracy?
– A tak, wspominała, że ktoś jej pomógł to odkryć – odpowiedział znajomy, ewidentnie nie mając pojęcia o moim udziale w sprawie. – Powiedziała, że miała w życiu tylko jedną osobę, która mówiła jej prawdę prosto w oczy, i właśnie tej osobie zawdzięcza to, że odkryła, co wyprawiał jej były mąż. Ale podobno ta osoba nie chce już się z nią zadawać…
Nie wiedziałam, czy się uśmiechnąć, czy pokręcić ze smutkiem głową. Paula nie miała racji; chętnie bym się z nią dalej przyjaźniła, ale to ona musiałaby przyjść i poprosić mnie o kolejną szansę. Tak naprawdę chciałabym, żeby to zrobiła. Ale to zależy tylko od niej. Ja zrobiłam to, co uważałam za słuszne, reszta należy do niej…