Reklama

Nie spodziewałam się wielkich gestów ze strony mojego męża w walentynki. Po kilku latach człowiek niewiele już wymaga. Dlatego tym bardziej mnie zaskoczył w tym roku.

Reklama

– Co to takiego? – spytałam, patrząc na elegancką kopertę, którą Tomasz położył na stole.

– Prezent walentynkowy dla ciebie. Otwórz.

Mąż mnie zaskoczył

Rozerwałam złoty papier i wyjęłam kartę z logo pięciogwiazdkowego hotelu. Przez chwilę nie mogłam uwierzyć. Weekend w luksusowym apartamencie, spa, kolacja przy świecach – wszystko zaplanowane co do szczegółu.

– Naprawdę? – uśmiechnęłam się, ściskając bilet.

– Naprawdę – Tomasz objął mnie ramieniem. – Należy ci się coś wyjątkowego.

Mój mąż nie należał do romantyków, więc ten gest mnie wzruszył. Przez ostatnie miesiące coś było między nami nie tak – czułam dystans, zimne spojrzenia, wymówki o pracę. Ale może teraz… Może to będzie nasz nowy początek?

Podróż przebiegła miło, rozmawialiśmy jak dawniej. Hotel okazał się jeszcze bardziej luksusowy, niż się spodziewałam. Ale coś nie dawało mi spokoju. Tomek często zerkał na telefon, a kiedy wchodziliśmy do recepcji, uśmiechnął się do młodej dziewczyny za ladą. Ona odpowiedziała mu tym samym – jakby mieli własny, sekretny kod. Potrząsnęłam głową. Nie będę psuła tego weekendu głupimi podejrzeniami. Pewnie chce być tylko uprzejmy.

Flirtował z recepcjonistką

Pierwszy wieczór w hotelu miał być idealny. Tomek zarezerwował stolik w eleganckiej restauracji, a ja założyłam czerwoną sukienkę, którą kupiłam specjalnie na tę okazję. W lustrze wyglądałam świetnie – jak kobieta, którą kiedyś byłam, zanim w naszym małżeństwie zaczęło coś się psuć. Kiedy wyszłam z łazienki, jego już nie było. Poszłam na dół. Recepcjonistka zerknęła na mnie i uśmiechnęła się lekko.

– Mąż czeka na panią w barze.

Zaskoczyło mnie to. Bar? Podeszłam tam cicho, niemal na palcach. Tomasz siedział przy barze i nachylał się do kogoś. Przesunęłam się tak, by zobaczyć rozmówczynię. Karolina. Ta pierwsza recepcjonistka. Młoda, śliczna, w obcisłej bluzce, z perfekcyjnie ułożonymi blond włosami. Siedzieli blisko siebie, a jej dłoń na moment dotknęła jego nadgarstka.

– Przestań, jesteś okropny! – zachichotała.

Tomasz uśmiechnął się w sposób, jakiego nie widziałam u niego od dawna. Serce zaczęło mi walić. Mogłam tam podejść. Zrobić awanturę. Wylać mu drinka na twarz. Ale nie. Jeszcze nie. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do niego jak gdyby nigdy nic. Tomasz nie miał pojęcia, że właśnie rozpoczął grę, w której to ja będę rozdawać karty.

Zaczęłam przyglądać się mężowi

Kolacja była udana, ale w głowie cały czas miałam tamten widok z baru. Nie spałam prawie całą noc. Tomasz wyszedł jeszcze na chwilę z pokoju, niby na papierosa. Wrócił do pokoju późno, pachniał whisky i drogimi perfumami. Położył się obok mnie, nawet mnie nie dotykając. Może myślał, że śpię. Może miał nadzieję, że nie zauważę jego małego flirtu. Ale ja nie miałam zamiaru przymykać oczu. Następnego dnia obserwowałam go uważniej. Cały czas zerkał na telefon, uśmiechał się do siebie, a kiedy powiedział, że musi „coś załatwić”, zacisnęłam zęby.

– Oczywiście, kochanie – uśmiechnęłam się słodko. – Idź, ja się trochę zrelaksuję.

Ale zamiast relaksu, zaczęłam działać. Czekałam w lobby, aż Tomasz wyszedł. Wyszłam za nim, trzymając bezpieczną odległość. Nie było trudno – nie rozglądał się, nie miał powodu. Przecież jego żona była w hotelowym spa, niczego nie podejrzewała. Kiedy skręcił w korytarz prowadzący do apartamentów, przyspieszyłam kroku. Minęłam gościa hotelowego, który otworzył mi drzwi na piętro. Tomasz wszedł do jednego z apartamentów. Nie zdążyłam zobaczyć numeru pokoju, ale to nie miało znaczenia.

Kilka minut później zobaczyłam Karolinę. Wychodziła z windy, poprawiając włosy. Rozejrzała się, a potem – jakby od niechcenia – zapukała do tego samego pokoju, do którego wszedł mój mąż. Drzwi się otworzyły i Karolina wsunęła się do środka. Miałam dowód.

Mój ukochany mąż zabrał mnie na romantyczny weekend, żeby niemal na moich oczach romansować z hotelową recepcjonistką. Poczułam znajome ukłucie w sercu – to, które pojawia się, gdy człowiek uświadamia sobie, że właśnie został upokorzony. Ale zamiast łez pojawiła się złość. Nie, nie zrobię awantury. Zrobię coś lepszego. Zrobię z niego idiotę.

Chciałam się zemścić

Byłam wściekła, ale wściekłość to jedno – trzeba wiedzieć, jak ją wykorzystać. Nie zamierzałam urządzać sceny. Nie chciałam robić z siebie zdradzonej żony, która wpada do pokoju i wrzeszczy na męża, a on potem ją uspokaja i robi z niej wariatkę. Poszłam do hotelowego baru. Było jeszcze wcześnie, kilka osób sączyło drinki, w tle grał leniwy jazz. Usiadłam przy kontuarze i zamówiłam kieliszek wina.

– Trudny dzień? – zapytał barman.

Podniosłam na niego wzrok. Był młodszy ode mnie, pewnie coś pod trzydziestkę. Przystojny, z nieco zmęczonym spojrzeniem kogoś, kto widział tu już niejedno.

– Zależy, jak na to spojrzeć – odpowiedziałam i uniosłam kieliszek.

– Okej, jeśli to nie jest pytanie retoryczne, to wnioskuję, że masz ochotę pogadać.

Zawahałam się przez sekundę. Ale co mi szkodziło?

– Mój mąż właśnie mnie zdradza. W pokoju 312. Z recepcjonistką.

Barman uniósł brwi.

– Karolina?

– Ach, czyli to nie pierwszy raz? – prychnęłam.

– Z nią? Nie wiem. Ale widziałem rzeczy, których wolałbym nie widzieć – pochylił się bliżej. – Chcesz się odegrać?

Zaciekawił mnie.

– Mogę trochę namieszać. Mam dostęp do systemu rezerwacji. Możemy sprawić, żeby coś „przypadkiem” poszło nie tak.

Zamyśliłam się. To brzmiało… intrygująco.

– Chodź za mną – powiedział i skinął głową w stronę zaplecza.

Poszłam. Zaczynało się robić ciekawie.

To było zabawne

Michał – bo tak miał na imię barman – zabrał mnie na zaplecze, gdzie na ekranie wyświetlały się rezerwacje wszystkich pokoi.

– Twój mąż i Karolina są w apartamencie 312, tak? – spytał, przesuwając palcem po liście.

– Dokładnie tam.

– Świetnie. To zobaczmy… – kliknął coś na klawiaturze, a jego usta wykrzywił złośliwy uśmieszek – właśnie „zgłosili” problem z klimatyzacją. Hotelowa obsługa techniczna pojawi się tam w ciągu dziesięciu minut.

Poczułam, jak złość w moim ciele zamienia się w satysfakcję.

– Coś jeszcze? – zapytałam.

Michał spojrzał na mnie uważnie.

– Możemy „przypadkiem” przesłać raport o skardze na głośne dźwięki dochodzące z pokoju 312. Jeśli doda się do tego uwagę, że skargi się powtarzają, kierownik może to sprawdzić osobiście.
A więc nie tylko ich nakryjemy, ale też upewnimy się, że zrobi to odpowiednia osoba.

– Jesteś genialny – powiedziałam, a on się uśmiechnął.

– Dziękuję. A teraz idziemy to pooglądać?

Miałam niezły ubaw

Kiwnęłam głową. Usiedliśmy w lobby przy drinkach, jak gdyby nigdy nic. Kilka minut później zobaczyłam, jak dwaj technicy z hotelowej obsługi idą korytarzem. Po chwili dołączył do nich kierownik. Czułam, jak moje serce przyspiesza. A potem nastąpił moment kulminacyjny. Najpierw – lekkie pukanie do drzwi apartamentu. Potem głosy, wymiana zdań. I nagle – drzwi się otwierają, a do środka wchodzi obsługa.

– Co to ma znaczyć?! – To głos Karoliny.

– Jesteśmy w trakcie kontroli! – odpowiada ktoś z obsługi.

– Jakiej kontroli, do cholery?! – Tomasz.

A potem pada pytanie, które smakuje jak zemsta podana na zimno:

– Przepraszam, panie Tomaszu, ale mamy skargi na powtarzające się hałasy z tego pokoju. Może pan to wyjaśnić? Chwileczkę… to pani, pani Karolino?

Zapadła cisza. Michał i ja spojrzeliśmy na siebie i wznieśliśmy toast. Plan się udał.

Rozdział 5: Ostatnie słowo
– Kochanie, niespodzianka! – powiedziałam lodowatym tonem, wchodząc do apartamentu 312.

Upokorzyłam oboje

Tomasz stał jak sparaliżowany. Karolina w pośpiechu narzucała na siebie szlafrok, czerwona jak burak. Technicy hotelowi i kierownik recepcji zamarli, czując, że właśnie stali się świadkami czegoś, co będzie wspominane wśród pracowników przez lata. Mój mąż otworzył usta, ale zanim zdążył wydukać jakieś żałosne wymówki wyciągnęłam telefon i zrobiłam im zdjęcie.

– Nie, nie, błagam… – Karolina sięgnęła do mnie ręką. – To pomyłka…

– Mylisz się, moja droga – uśmiechnęłam się słodko. – To idealne podsumowanie tego, kim jesteście.

Tomasz wciąż nie potrafił wydusić z siebie słowa.

– Przyszłam tylko poinformować cię, kochanie, że zamierzam złożyć pozew o rozwód. No i, jak widzisz, nie będziesz musiał się męczyć z tłumaczeniami. Zdjęcia mówią same za siebie.

Mój mąż pobladł.

– Małgosiu…

– Och, i jeszcze jedno – dodałam, patrząc na Karolinę. – Mam nadzieję, że masz dobrą umowę o pracę, bo wątpię, żeby kierownictwo chciało zatrudniać recepcjonistkę, która sypia z klientami prawie na oczach ich żon.

Kierownik drgnął.

Nasz hotel nie toleruje takich sytuacji – odezwał się sucho.

Karolina spojrzała na niego przerażona.

– To jakaś bzdura…

Miałam co świętować

Ale nikt jej już nie słuchał. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z pokoju, zostawiając ich w tym bajzlu. Na dole czekał na mnie Michał.

– I jak? – zapytał z uśmiechem.

– Pięknie – odpowiedziałam.

– To może teraz pójdziemy na drinka? Tym razem już bez planowania zemsty?

Spojrzałam na niego, a potem na siebie – elegancką, silną, wolną.

– Czemu nie.

Opuściłam hotel z wysoko uniesioną głową, zostawiając Tomasza i Karolinę w ich własnym bałaganie. To była najlepsza walentynka w moim życiu.

Wróciłam do domu sama

Kiedy wróciłam do domu, pierwsze, co zrobiłam, to zdjęłam obrączkę i wrzuciłam ją do szuflady. Nie czułam żalu. Nie było mi smutno. Było mi lekko. Tomasz dzwonił przez kilka dni. Najpierw z tłumaczeniami, potem z przeprosinami, a na końcu z groźbami. Potem już nie odbierałam. Sprawę rozwodową poprowadził mój prawnik.

Karolina straciła pracę – dowiedziałam się tego przypadkiem, gdy hotel odpowiedział na moją skargę o „niestosowne zachowanie pracownika wobec gości”. Ja byłam wolna. Na początku czułam się dziwnie, jakby brakowało mi części mnie samej. Ale potem zaczęłam zauważać, jak bardzo dobrze jest nie czekać na kogoś, kto nie jest wart mojego czasu. Michał zaprosił mnie na kolację. Poszłam. Nie wiem, co będzie dalej. Ale jedno wiem na pewno. Już nigdy nie pozwolę, żeby ktoś traktował mnie jak opcję rezerwową. Teraz to ja jestem tą, która decyduje.

Reklama

Małgorzata, 34 lata

Reklama
Reklama
Reklama