„Miałam tylko podpisać nową umowę. Zdębiałam, gdy klient warunki koniecznie chciał omówić w łóżku”
„– Mam zarezerwowany pokój, gdzie spokojnie dokończymy negocjacje i ewentualnie sfinalizujemy naszą umowę... – powiedział. – Dlaczego ewentualnie? – spytałam, grając niewiniątko. – To zależy od pani decyzji... – odrzekł z przebiegłym uśmieszkiem”.
- Listy do redakcji
Ostatnio trafiło mi się pozornie łatwe zadanie. Dostałam projekt związany z promowaniem nowej linii artykułów higienicznych. Trzeba było rozpocząć współpracę z nieznaną nam wcześniej hurtownią, co oznaczało wejście na zupełnie nieznany teren. Po kilkuletnim stażu w handlu takie sytuacje nie były dla mnie niczym wyjątkowym. Nie spodziewałam się jednak, że ta historia potoczy się w tak zaskakujący sposób.
Namiary na hurtownię były w zasięgu ręki, chociaż próby telefonicznego kontaktu nie wypadły najlepiej. Stwierdziłam więc, że najszybciej będzie pojechać tam osobiście. Nie zdziwiło mnie, że siedziba prezentowała się imponująco: branża farmaceutyczna od lat ma się świetnie. Na tle innych sektorów gospodarki zarobki są znacznie wyższe, co odczuwam też we własnej kieszeni. Cieszę się, że studia farmaceutyczne nie były zmarnowaną inwestycją. Dzięki nim mam teraz dobrą pracę i nie muszę martwić się o finanse. W dodatku, co chwilę otrzymuję nowe szanse na rozwój.
Pojechałam tam osobiście
Wchodząc do biura, zauważyłam sekretarkę w wyzywającym stroju i z grubą warstwą makijażu. Od razu pomyślałam, że sporo mówi to o osobowości jej pracodawcy. Z doświadczenia wiedziałam, że wybór takiej asystentki często nie jest przypadkowy. Szefowie zatrudniający piękne, młode dziewczyny na stanowiskach sekretarek zwykle okazywali się trudni we współpracy biznesowej. Najczęściej byli to narcystyczni biznesmeni, przekonani o własnej doskonałości i patrzący na innych z góry.
Doświadczyłam już kilka razy, jak niektórzy mężczyźni w biznesie czują się lepsi od kobiet. Za każdym razem próbowałam się temu przeciwstawić, czasem z lepszym, czasem z gorszym skutkiem. Zastanawiam się, czy tym razem będzie podobnie... Niestety, pierwsza próba nie wypadła najlepiej. Facet akurat wyjechał w delegację i miał wrócić za dwa dni. Kiepsko się złożyło. Oczywiście przekazałam wiadomość, że chcę się spotkać i zostawiłam numer kontaktowy. Nie spodziewałam się, że odezwie się szybko, a jednak już następnego dnia usłyszałam dzwonek telefonu.
Intuicja mnie nie zawiodła
Przywitał się ze mną i po krótkiej pogawędce zaproponował, żebyśmy się spotkali i przedyskutowali mój pomysł. Miał donośny, ale miły głos. Umówiliśmy się następnego dnia w południe, w siedzibie jego firmy. Dotarłam parę minut wcześniej niż planowaliśmy. Do środka wprowadziła mnie ta sama piękna sekretarka, którą już znałam. Spojrzała na mnie tak wrogo, że aż mną wzdrygnęło.
Moja intuicja się potwierdziła. Właściciel hurtowni okazał się być przystojnym czterdziestolatkiem, elegancko wystylizowanym i pachnącym markową wodą kolońską. W czasie naszego spotkania starał się kreować na osobę opanowaną, ale jednocześnie skoncentrowaną na rozwoju swojego interesu. Kiedy przedstawiałam mu główne założenia potencjalnej współpracy między naszymi firmami, wydawał się naprawdę zainteresowany tematem. Słuchał uważnie i początkowo nie wtrącał ani słowa. Nie spodziewałam się takiej reakcji! Jednak po pewnym czasie dostrzegłam, że jego wzrok częściej wędruje po moim ciele, niż skupia się na prezentacji.
Spodziewałam się takiej sytuacji, więc odpowiednio się przygotowałam. Na spotkanie wybrałam stonowany, biznesowy strój. Dobrze wiem, że wyzywające ubrania, szczególnie głębokie dekolty, mogą rozpraszać i odwracać uwagę od kwestii merytorycznych, zwłaszcza nieprofesjonalnych mężczyzn, takich jak ten. Szef jednak i tak przyglądał mi się dość nachalnie. Jego zachowanie nie było dla mnie niczym nowym, więc potraktowałam je ze spokojem. Za to jego słowa naprawdę mnie zastanowiły.
Potrzebował czasu do namysłu
– Droga pani, muszę przyznać, że pani oferta jest bardzo ciekawa, ale chciałbym dokładnie rozważyć wszystkie szczegóły. W końcu mówimy o całkiem nowym produkcie, a jego marketing nie będzie prostą sprawą. Muszę spokojnie to rozważyć. Obiecuję odezwać się jeszcze dziś, najpewniej pod wieczór, i przekazać moje przemyślenia. Czy taki termin byłby dla pani dogodny?
– Jasne, bardzo się cieszę! – powiedziałam entuzjastycznie. – Gdyby coś było niejasne albo miał pan jakieś pytania, proszę śmiało się ze mną kontaktować. Będę wdzięczna za czas, bo nie ukrywam, że nieco mi się spieszy.
– Do usłyszenia więc – rzucił na pożegnanie, mocno uścisnął mi rękę i posłał szeroki uśmiech.
Przez cały ten czas wpatrywał się we mnie przenikliwym spojrzeniem.
Umówiłam się z nim na wieczór
Oddzwonił bardzo szybko, zgodnie z umową. Facet wydawał się naprawdę zainteresowany współpracą i od razu zadeklarował, że chce podpisać umowę. Potrzebował tylko wyjaśnienia paru szczegółów dotyczących warunków, co oczywiście całkowicie rozumiałam.
Zdziwiło mnie jego zaproszenie na spotkanie, na którym mieliśmy sfinalizować rozmowy. Wybrał restaurację w hotelu, co wzbudziło mój niepokój. W głowie pojawiły się różne myśli: może liczył na coś więcej niż tylko biznesowe spotkanie? Może miał jakieś ukryte zamiary? Wiedziałam, że mogę być przewrażliwiona, ale sytuacja wydawała się podejrzana. Musiałam dobrze przemyśleć, jak rozegrać to spotkanie. Jasne, zależało mi na podpisaniu tej umowy, ale nie za wszelką cenę. Na pewno nie zamierzałam wdawać się w żadne romanse dla kontraktu! Zdecydowałam, że pokażę mu swój profesjonalizm i to, że ze mną takie numery nie przejdą.
Zrobiłam na nim wrażenie
Do hotelu weszłam w stroju, który bez wątpienia przykuwał wzrok swoją zmysłowością. Miałam na sobie obcisły gorset, który przykrywał elegancki czarny żakiet, całość uzupełniała wąziutka spódniczka z głębokim rozcięciem. Pan prezes zareagował dokładnie tak, jak się spodziewałam: jego spojrzenie od razu się ożywiło. Sposób, w jaki się zachowywał, zdradzał jego prawdziwe intencje. Było jasne, że mój wygląd zrobił na nim duże wrażenie! Na początku skupiliśmy się jednak na wspólnym posiłku i niezobowiązującej konwersacji. Sprytnie unikał osobistych wątków, więc też nie poruszałam takich tematów. Ze spokojem obserwowałam rozwój sytuacji, czekając aż zechce przejść do następnego etapu, na co nie trzeba było długo czekać.
Podczas naszej rozmowy nagle pochylił się nagle w moją stronę i szepnął:
– Myślę, że czas przejść do konkretów. Może kontynuujmy w miejscu bardziej dyskretnym...
– Nie bardzo rozumiem – odparłam, udając kompletną naiwność.
– Mam zarezerwowany pokój, gdzie spokojnie dokończymy negocjacje i ewentualnie sfinalizujemy naszą umowę...
– Dlaczego ewentualnie? – spytałam, grając niewiniątko.
– To zależy od pani decyzji... – odrzekł z przebiegłym uśmieszkiem. – Postaram się sprostać pani wszystkim oczekiwaniom.
Udawałam, że jestem zainteresowana
Zachowywałam się jakbym była spokojna i niewinna, a facet łykał to jak młody pelikan. Kiedy zaproponował przejście w ustronne miejsce, zgodziłam się bez wahania, a moment później oglądałam eleganckie wnętrze większego pokoju hotelowego. Rozsiedliśmy się przy kawowym stoliku, a ja od razu wyciągnęłam papiery, które miałam w torebce. To chyba go trochę zaskoczyło, zwłaszcza że akurat proponował jakieś napoje. Niedługo później wrócił, niosąc kieliszki, wino i małe przekąski.
– Nie za bardzo się rozpędzamy? – spytałam, grając zdziwioną.
– W takiej atmosferze na pewno lepiej nam się będzie pracować – stwierdził, szczerząc zęby w uśmiechu.
Przeszliśmy wreszcie do omawiania istotnych elementów kontraktu. Proces szedł jednak dość opornie, bo zauważyłam, że mój partner biznesowy był znacznie bardziej zainteresowany dolewaniem wina niż dyskusją o warunkach umowy. Starałam się trzymać wszystko w ryzach i nie pozwolić, by sytuacja wymknęła się spod kontroli. Problem w tym, że jedna butelka wina została już opróżniona podczas posiłku. Czułam, jak robi mi się gorąco.
– Pozwoli pan, że się trochę rozluźnię? – spytałam, od razu zrzucając żakiet na pobliski fotel.
– Oczywiście! W takim razie ja również pozbędę się marynarki. Strasznie tu duszno! – odparł, cały czas pożerając mnie wzrokiem.
Chociaż co chwilę zbaczał z tematu, zmierzaliśmy w dobrym kierunku. Kiedy w końcu zakończyliśmy przeglądanie umowy, po mniej więcej godzinie, zauważyłam, że prezes jest już w świetnym humorze. Alkohol ewidentnie wpłynął na jego samopoczucie. W pewnym momencie zaproponował, żebyśmy zrezygnowali z oficjalnych formułek i mówili sobie po imieniu.
Miałam plan
Sięgnął po nową butelkę, wybierając tym razem wino musujące. Poprosiłam o krótką przerwę. Uznałam, że właśnie teraz mogę wprowadzić w życie mój plan B. Złapałam swoją torebkę i poszłam do toalety. Miałam w niej schowane tabletki nasenne, które przygotowałam wcześniej – teraz musiałam tylko zaczekać na właściwą okazję.
Po powrocie zobaczyłam, że szef poczuł się już bardzo pewnie, poluzował kołnierzyk i rozwiązał krawat. Siedział rozwalony nonszalancko na wielkiej kanapie. Napiliśmy się po jednym kieliszku, a później przysunął się do mnie naprawdę blisko. Widać było, że jest mocno podniecony.
Siedziałam i kombinowałam, w jaki sposób podać mu tę tabletkę. Na szczęście sam mi w tym pomógł. W momencie gdy poszedł do łazienki, błyskawicznie wsypałam proszek do jego kieliszka i uzupełniłam go bąbelkami. Po powrocie od razu zasugerowałam, żebyśmy przypieczętowali umowę i wznieśli toast. Trochę się ociągał, ale w końcu złożył podpis i wzięliśmy kieliszki do rąk. Opróżnił swój za jednym zamachem. Doskonale! Pozostało mi tylko obserwować efekty...
Minęło parę chwil, a właściciel magazynu powoli tracił świadomość. Patrzyłam na to z mieszaniną rozbawienia i strachu. Próbował jeszcze coś wykrztusić w moją stronę, ale szybko opadł na kanapę.
Dałam mu nauczkę
Gdy w końcu odpłynął, zabrałam się za rozbieranie go. Ściągnęłam mu koszulę, spodnie, buty i skarpetki. Nie było to łatwe zadanie, ale dałam radę. Teraz dostanie nauczkę. Niech się rano głowi, co właściwie zaszło.
Kolejnego dnia pojawiłam się w hurtowni. Szef zauważył moją obecność już w progu. Na jego twarzy malował się dziwny wyraz, co mnie rozśmieszyło, choć starałam się tego nie okazywać.
– Przepraszam cię – odezwał się. – Bo chyba wczoraj za bardzo się zapędziłem... Sam nie wiem czemu, ale w którymś momencie... urwał mi się film. Mam nadzieję, że wszystko jest ok...
– Tak, nic się takiego nie wydarzyło. W pewnej chwili zacząłeś się rozbierać – wyszczerzyłam zęby. – Więc uznałam, że pora na sen i wyszłam. Grunt, że podpisaliśmy papiery, a cała reszta jest nieistotna. Tutaj masz jeden egzemplarz. Za tydzień przyjedziemy z pierwszą partią towaru.
Patrzyłam w jego oczy, kiedy to mówiłam, czując wewnętrzną satysfakcję. Wziął głęboki oddech, odebrał dokumenty i się pożegnaliśmy. Zastanawiam się, czy ten drań zorientował się, że wrzuciłam mu coś do kieliszka? Trudno powiedzieć, ale już sama świadomość, że będzie się nad tym głowił do końca swoich dni, sprawia mi przyjemność.
Czasem biznesy nie idą zgodnie z planem, ale ta przygoda zawodowa naprawdę mi się podobała. Dużo się nauczyłam...
Daria, 33 lata