Reklama

Nigdy nie sądziłam, że będę musiała wynająć komuś pokój w swoim własnym domu. Ale niestety, sytuacja finansowa, w jakiej znaleźliśmy się ostatnio z mężem, zmusiła nas do podjęcia takiej właśnie decyzji.

Reklama

W czasach, gdy powodziło nam się całkiem nieźle, wzięliśmy pożyczkę na wyremontowanie domku, który odziedziczyłam po dziadku. Wydawało nam się, że spłacimy ją bez problemu, a tymczasem mój mąż stracił pracę. Jest fachowcem, więc dość szybko znalazł następną, lecz niestety gorzej płatną. W dodatku urodziło nam się dziecko, co jest oczywiście powodem naszej wielkiej radości, ale nie oszukujmy się, spowodowało także znaczny wzrost wydatków.

Pewnego dnia usiedliśmy więc z Adamem z ołówkiem w ręku i zaczęliśmy liczyć. Wyszło nam, że na styk stać nas na płacenie rat. Ale jeśli tylko cokolwiek się wydarzy, jakiś konieczny większy wydatek, to… leżymy.

Już nie pamiętam, które z nas pierwsze wpadło na pomysł z wynajęciem jednego z pokoi, ale w sumie oboje uznaliśmy, że to naprawdę dobra myśl.

– Drugie dziecko na razie mamy tylko w planach. Zanim się urodzi i dorośnie na tyle, aby mieć swój pokój, to już kredyt będzie spłacony! – stwierdził Adam.

Zobacz także

Obliczył, że jeśli za pokój weźmiemy 800 złotych miesięcznie, to mamy kredyt „za darmo”. A kłopot z dzieleniem z kimś łazienki? No cóż… Trzeba będzie zacisnąć zęby. Lepiej się pomęczyć przez pięć lat, niż wpaść w finansowe tarapaty.

Ona jest po prostu… prześliczna!

– Myślę, że najlepiej by było, gdyby zamieszkał z nami jakiś student – zaproponowałam. – Jest szansa, że będzie się dużo uczył, nie wyściubiając nosa ze swojego pokoju, a na weekendy będzie wyjeżdżał do domu, do rodziców.

Adam przyklasnął mojemu pomysłowi i zaczęliśmy poszukiwania. Byłam pewna, że znajdziemy kogoś chętnego, chociaż nasz domek stoi z dala od centrum i kilku głównych uczelni. Ale wiadomo, że tam wynajęcie pokoju kosztuje kilkaset złotych więcej, więc liczyłam na osoby o niezbyt zasobnym portfelu. Mijały jednak tygodnie i mimo że dałam ogłoszenie na kilku popularnych portalach, nikt się do nas nie zgłosił. Nie wiem dlaczego, może jednak ludziom nie odpowiadała lokalizacja albo konieczność mieszkania w domu, w którym jest małe, niespełna roczne dziecko? Uczciwie bowiem zaznaczyłam, jak wygląda sytuacja, a wiadomo, co sobie od razu ludzie wyobrażają. Że takie dziecko hałasuje i przeszkadza się uczyć, chociaż nasza córeczka jest niezwykle spokojna.

Rozpuściłam także wici między znajomymi, bo przecież różnie to bywa, czasami taka poczta pantoflowa działa lepiej niż ogłoszenie na portalu internetowym. I wydawało się, że w naszym wypadku właśnie zadziała...

Zadzwoniła do mnie nasza dobra znajoma.

– Słuchaj, moja bratanica wybiera się do naszego miasta na studia i szuka niedrogiego pokoju przy rodzinie. Od razu pomyślałam o was! – zagadnęła.

Normalnie powinnam skakać z radości. I w innym przypadku pewnie tak by było, ale nie w tym… Dobrze bowiem pamiętam tę jej bratanicę. Widziałam ją kilka razy przy okazji rozmaitych spotkań. Muszę przyznać, że Aneta jest niezwykle sympatyczna i inteligentna. Ale nie o to chodzi. Najgorsze jest to, że ona jest po prostu… prześliczna! Tak, inaczej tego nie można określić. Prześliczna. Taka świeża, zgrabna, smukła jak nimfa. Po prostu idealna w każdym calu.

Pamiętam, że kiedy zobaczyłam ją po raz pierwszy, patrzyłam na nią z zazdrością. A wtedy sama ważyłam ładnych kilka kilogramów mniej. Niestety, trochę mi się przytyło po ciąży. Nie da się także ukryć, że ostatnio nieco się zaniedbałam. Ale skoro ledwie starcza nam pieniędzy na raty kredytu, to przecież trudno ode mnie wymagać, abym latała do fryzjera! Tym bardziej, że zdecydowaliśmy, iż jeszcze pół roku posiedzę z dzieckiem w domu. Dla kogo mam się zatem stroić? „Dla męża…” – podpowiedział mi teraz głos w mojej głowie. Bo zdałam sobie sprawę z tego, że jeśli wpuszczę do domu taką Anetę, to stanie się ona dla mnie realnym zagrożeniem! Który facet oprze się idealnej piękności, jeśli ma ją na wyciągnięcie ręki? Tym bardziej, gdy ta urocza istota będzie kąpała się w jego własnej wannie? Naga i kusząca…

Przykro mi, ale klamka zapadła!

Moja wyobraźnia zaczęła działać na pełnych obrotach. „Adam nie jest przecież z żelaza” – myślałam. „Poza tym całkiem przystojny z niego facet, może się tej smarkuli spodobać. A kto wie, jak zareaguje, kiedy będzie musiał wybierać: starsza, zaniedbana i opatrzona już żona, czy świeża, idealna dziewczyna? Nie strzelę gola do własnej bramki!” – postanowiłam. „Owszem, brakuje nam pieniędzy i bardzo potrzebujemy lokatora, ale nie za cenę rozpadu naszego małżeństwa!”.

– Wiesz, mój brat by się bardzo ucieszył, gdyby Anetka mogła u was zamieszkać – kontynuowała moja znajoma. – Oni się z bratową strasznie trzęsą o córkę. Zresztą to zrozumiałe, pamiętasz, jak ona wygląda.

„Jak budyń z sokiem malinowym” – stwierdziłam w myślach. „I dlatego na pewno u nas nie zamieszka!”.

– Szkoda że nie zadzwoniłaś wcześniej, bo wynajęliśmy już ten pokój, zaledwie kilka dni temu! – stwierdziłam sztucznie zbolałym głosem. – No, może by się jeszcze coś dało odkręcić, ale ten chłopak już wpłacił zaliczkę! – skłamałam gładko.

– Och, szkoda! Naprawdę już się nic nie da zrobić? Anetka przecież tak uwielbia dzieci, sama ma trzyletnią siostrzyczkę. Czasami mogłaby się zaopiekować waszą małą – ciągnęła jeszcze znajoma.

– Przykro mi, ale klamka zapadła! – powtórzyłam twardo, myśląc jednocześnie: „Wolę, aby nie opiekowała się moją córeczką, jeśli by miała przy okazji zaopiekować się także moim mężem!”.

Kiedy znajoma pożegnała się i odłożyła słuchawkę, odetchnęłam z ulgą. Ale nie na długo, zaraz bowiem dopadły mnie czarne myśli. „Skłamałam jej, ale co będzie, jeśli to się wyda? Przecież tak naprawdę nie mamy z Adamem żadnego lokatora do tego pokoju. Zresztą, pal sześć znajomą, ale co ja powiem Adamowi. Na pewno bowiem prędzej czy później dowie się o tej propozycji. I jak mu się wytłumaczę, że zrezygnowałam z takiej okazji? Przecież nie przyznam się, że zrobiłam to ze strachu, że mnie z tą dziewczyną zdradzi? Poczułby się urażony do szpiku kości takim podejrzeniem!”. Jestem w kropce...

No cóż, coś będę musiała wymyślić, zasłonić się nieporozumieniem albo tym, że słyszałam o Anetce złe rzeczy… Jakoś z tego wybrnę! Wolę wyjść na idiotkę niż zostać zdradzoną żoną albo nawet rozwódką.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama