Reklama

Słońce świeciło na bezchmurnym niebie, a stół uginał się pod ciężarem smakołyków. Mirek rozpalał grilla, syn rozkładał talerze na ogrodowym stole, który stał w cieniu starej jabłoni. Partnerka syna doprawiała surówkę w kuchni, a ciasto dochodziło w piekarniku. Usiadłam przy stole i patrzyłam na osoby, które kochałam najbardziej. Czułam się wyjątkowo. W takich momentach, gdy miałam najbliższe osoby tuż obok, czułam się naprawdę szczęśliwa. Nie sądziłam jednak, że niebawem od losu otrzymam kolejny cios. I to od osoby, której ufałam bezgranicznie.

Reklama

Byłam wdzięczna

W tygodniu wszyscy ciężko pracowali i nie zawsze mieliśmy czas na pogaduszki. Sebastian zarabiał jako kierowca w firmie kurierskiej. Wychodził z domu bladym świtem, a wracał dopiero wieczorem. Zmęczony i głodny. Nierzadko brał kąpiel, coś zjadł na szybko i momentalnie zasypiał. Julka też nie miała łatwo. Prowadziła mobilny zakład kosmetyczny i codziennie jeździła do klientek i robiła im manicure albo henną. Narzekała, że czasem dojazdy zajmowały więcej czasu niż sama praca. Mirek był już emeryturze, ale też łapał fuchy. No cóż, takie mamy czasy. Jedynie ja miałam więcej wolnego, bo od dwóch lat byłam na emeryturze. Cieszyłam się swobodą, ale czasem doskwierała mi samotność. Dlatego wspólne posiłki były świętością. W końcu mogliśmy złapać oddech, odpocząć, porozmawiać na spokojnie.

Gdy tylko pogoda dopisywała, w każdą niedzielę spotykaliśmy się na grillu i rozmawialiśmy o wszystkim, co wydarzyło się w minionych dniach. Śmialiśmy się, wspominaliśmy dawne czasy i snuliśmy plany na przyszłość. Byłam wdzięczna losowi, że po ciężkim rozwodzie z ojcem Sebastiana, ułożyłam sobie życie z Mirkiem, a gdy w naszym życiu pojawiła się Jula, przyjęłam ją z otwartymi ramionami.

– Gdzie jest keczup? – Julia wyrwała mnie z zamyślenia.

Siedź i odpoczywaj – powiedział Mirek. – Zaraz jej pomogę, i tak muszę podejść do kuchni.

Poczułam, jak ciepło rozlewa się w moim sercu. Pomyślałam sobie, że właśnie takimi gestami Mirek okazuje mi swoją miłość. Po chwili jednak przypomniałam sobie o serwetkach i postanowiłam szybko skoczyć po nie do domu. Gdy znalazłam się w przedpokoju, usłyszałam ściszone głosy Mirka i Julki. Nie chciałam ich podsłuchiwać, ale coś nie dawało mi spokoju. Może zrobiłam to odruchowo. Sama nie wiem. Przystanęłam pod drzwiami i zamarłam.

Poczułam się oszukana

– Kiedy im powiemy? – wyszeptała Julka. – Już dłużej nie dam rady tego ukrywać.

– Jeszcze nie teraz. Wytrzymaj jeszcze trochę – Mirek odpowiedział jej równie cicho, niemal konspiracyjnie.

Za chwilę i tak wszystko wyjdzie na jaw. Po co zwlekać?

– Wiem, ale nie możemy podejmować pochopnej decyzji.

Ich rozmowa sprawiła, że poczułam się nie tylko zdradzona, ale i oszukana. Co prawda, nie wiedziałam, o czym dokładnie rozmawiają i jakie sekrety skrywają, ale intuicja mi podpowiadała, że to nic dobrego. Nie miałam pewności, czy Mirek z Julką nie spiskują także przeciwko Sebastianowi. Z doświadczenia jednak wiedziałam, że podejmowanie decyzji w emocjach nie zawsze dobrze się kończy. Postanowiłam udawać, że o niczym nie wiem. Nie potrafiłam spojrzeć na nich tak samo, jak jeszcze 15 minut temu.

Wróciłam do stołu. Sebastian właśnie kończył grillować karkówkę i rozkładał na ruszcie kolejne kawałki marynowanego mięsa. Po chwili wrócił Mirek z keczupem, a za nim wyłoniła się Julka z michą pełną sałatki. Może wcześniej nie zwróciłabym na to uwagi, ale teraz wyglądali… dziwnie. Zachowywali się tak, jakby ich wcześniejsza rozmowa nie miała miejsca. Jakby się w ogóle nie znali, chociaż już kilka lat mieszkaliśmy pod wspólnym dachem.

Musiałam poznać prawdę

Poznałam się z Mirkiem 7 lat temu, zupełnie przypadkiem. Nie szukałam miłości ani nowego związku. Dobrze pamiętałam koszmar rozwodu i bałam się, że znów zwiążę się z draniem. Jednak z Mirkiem wszystko było inaczej. Nie śpieszył się, nie naciskał. Po prostu był. Zauroczył mnie swoim spokojem. Dawał mi przestrzeń i nie oceniał. Może to nie była szaleńcza, młodzieńcza miłość, ale czułam się przy nim bezpiecznie. Mimo wszystko miałam pewne obawy. Nie byłam już młoda, ciało też nie było idealne. Bałam się, że taki porządny facet szybko znajdzie sobie młodszą, bardziej atrakcyjną. Poza tym Sebastian. Był dorosły, pracował, ale wciąż był moim dzieckiem. Bałam się, że nie zaakceptuje mojego nowego partnera. Mężczyźni w jego wieku nierzadko są dosyć emocjonalni. Na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne. Panowie szybko nawiązali nić porozumienia. Może nawet Sebastian był zadowolony z tego, że mam kogoś, z kim mogę dzielić radości i smutki. Mógł skupić się na własnym życiu.

Kilka lat temu w naszym życiu pojawiła się Julka. Sebastian poznał ją na dyskotece i po pewnym czasie wprowadziła się do nas. Młodzi coś przebąkiwali o ślubie, ale wolałam nie dopytywać. Nie chciałam wywierać na nich presji, tym bardziej że miałam wrażenie, że te deklaracje były nieco na wyrost. Jakby chcieli usprawiedliwić się w moich oczach, że dzielą łóżko bez sakramentu. Przecież nie byłam żadną dewotką i dobrze znałam życie.

Jednak te słowa, które usłyszałam ostatnio, wzbudziły mój niepokój. O takiego łączyło mojego partnera z przyszłą synową? Czy było to coś złego? A może szykują dla nas niespodziankę? Musiałam poznać prawdę.

Nabrałam wątpliwości

Od tej pamiętnej niedzieli uważnie wsłuchiwałam się w ich wypowiedzi. Analizowałam każde zdanie, jakby miało kryć w sobie wyjątkową tajemnicę. Pewnego dnia wracałam z targu z torbą pełną sezonowych warzyw. Było ciepło, a okno w kuchni było otwarte. Właśnie otwierałam drzwi, gdy usłyszałam głos Julki. Dziwne. Przecież o tej porze powinna być u klientki.

– Mirek ma rację. Prawda może zniszczyć wszystko – powiedziała do telefonu. – Nie, Sebastian nie wie. Jeszcze nie wie.

Stałam i słuchałam. Julka chyba rozmawiała ze swoją przyjaciółką. Nie dowiedziałam się, co powiedziała osoba po drugiej stronie, ale usłyszałam wystarczająco dużo, by nabrać poważnych wątpliwości.

– Powiem. Tak, wiem. Muszę to zrobić, ale… – urwała w połowie zdania. – Nie musisz mi tego dwa razy powtarzać, Wiem, że zasługuje na szczerość – dodała zirytowana.

Nie mogłam tego dłużej słuchać. Weszłam do domu, ale gdy znalazłam się w kuchni, Julka już zakończyła rozmowę. Czułam jednak, że ma coś na sumieniu. Ona chyba też się domyślała, że wiem. Unikała mojego spojrzenia. Jakby chciała wtopić się w tło. Kochałam ją jak córkę, a ona coś knuła za plecami mojego syna. Musiałam się dowiedzieć, co ukrywa. To nie była tylko ciekawość, ale matczyna miłość i troska. Wiedziałam, że muszę poczekać do weekendu, by rozmówić się z nimi przy rodzinnym stole.

Zakręciło mi się w głowie

Im bliżej niedzieli, tym byłam bardziej poddenerwowana. Czas płynął, a ja wiedziałam, że to najlepszy moment, by wyjaśnić całą sytuację. Gdy wszyscy usiedliśmy w niedzielę do wspólnego posiłku, powiedziałam, parząc przyszłej synowej prosto w oczy:

– Matczyna intuicja mi podpowiada, że chciałabym nam coś powiedzieć. Mam rację?

Starałam się zachować spokój, ale byłam pełna niepokoju. Ewidentnie było coś na rzeczy, bo Julka spuściła wzrok. Dopiero po chwili powiedziała niepewnie:

Jestem w ciąży. To już dwunasty tydzień.

– Kochanie, to cudownie – syn aż poderwał się z krzesła. – Tak się cieszę! Nie planowałem tego, ale… O mój Boże, w końcu będziemy prawdziwą rodziną!

Patrzyłam na szczęście Sebastiana i jednocześnie serce mi się krajało. Bo wiedziałam, że to nie koniec niespodzianek.

– Seba, przepraszam – wyszeptała Juka.

– Za co? Przecież to wspaniała wiadomość – syn uklęknął przed swoją panterką i złapał ą za dłoń.

Nie jesteś ojcem.

– Co?! – Sebastian poderwał się jak oparzony. – Kto nim jest?

Widziałam, jak broda Julki zaczyna się trząść, a oczy napełniają się łzami.

– Mirek – powiedziała cicho.

Zakręciło mi się w głowie. Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. Gdy tylko złapałam oddech, poczułam, jak zalewa mnie gorąc. Sebastian padł na kolana, ukrywając twarz w dłoniach. Serce mi się łamało, gdy widziałam jego cierpienie.

– Wynoś się! – krzyknęłam do Mirka. – Zabieraj ze sobą dziewczynę i już nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy.

– Kochanie, to było tylko raz. Nic nie znaczyło…

Wynosicie się! Ale już!

Godzinę później siedziałam z Sebastianem przy ogrodowym stole. Milczeliśmy.

Musiałam znaleźć w sobie siłę

Nasze rodzinne szczęście zakończyło się z hukiem. Znajoma mówiła, że Mirek wyjechał za granicę, a Julka wróciła do rodzinnego domu. Od tamtej awantury nie mieliśmy z nimi żadnego kontaktu. Sebastian całkiem się załamał. Planował wspólną przyszłość z ukochaną, a ona bezczelnie wykręciła mu numer. I to pod samum nosem. Ja też czułam się oszukana, zdradzona i wykorzystana. Musiałam jednak znaleźć w sobie siłę, by pomóc Sebastianowi. Pewnego wieczoru siedzieliśmy razem w ogrodzie.

– To nie koniec świata. Wszystko się jakoś ułoży – powiedziałam, starając się, by mój głos brzmiał pogodnie.

– Może. A może nie – odburknął syn.

– Zawsze możesz na mnie liczyć. Nie jesteś sam. Pamiętaj o tym.

Ścisnęłam mocno dłoń syna. Nic więcej nie mogłam dla niego zrobić. Miałam jedynie nadzieję, że już nigdy więcej nie będzie miał złamanego serca. A ja przestałam wierzyć w miłość.

Magda, 66 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama