„Moja kuzynka nie pójdzie z ukochanym do ołtarza. I całe szczęście. Jej narzeczony okazał się zwykłym krętaczem”
„Nie wierzę w żadne czary i taroty. Dlatego gdyby mi ktoś powiedział, że ta wróżka ma rację, chyba bym spadł z krzesła. Ale nie da się ukryć, że tym razem karty Bereniki nie kłamały. Przekonałem się o tym na własne oczy i uszy”.
- Maciej, lat 31
Zbliżała się siódma. Właśnie wstałem z łóżka i nastawiałem wodę na poranną kawę, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. „Kogo niesie o tej porze?” – zdziwiłem się i poszedłem otworzyć. W progu stała moja cioteczna siostra, Majka. Wyglądała okropnie. Włosy w nieładzie, podkrążone oczy… Widać było, że nie spała w nocy nawet minuty.
– Maciek, musisz mi pomóc – powiedziała zdenerwowana. – On chyba mnie oszukuje.
– Kto? Co się stało? – w pierwszej chwili nie wiedziałem, o co jej chodzi.
Kuzynka mieszkała w Warszawie, ja w Łodzi. Skoro zdecydowała się na przyjazd bez zapowiedzenia i to bladym świtem, musiało wydarzyć się coś naprawdę poważnego.
– Jak to kto? No Jarek! Mówię ci, on kogoś ma! Ślubu nie będzie! – odparła i rozpłakała się jak mała dziewczynka.
Zamurowało mnie.
Łakomy kąsek dla naciągaczy
Jarek był narzeczonym Majki. Znałem go tylko z opowiadań, ale wiedziałem, że są razem od roku. Moja kuzynka świata poza nim nie widziała. Mówiła, że to chłopak jej marzeń: przystojny, mądry, czuły… Kiedy zaczęli się spotykać, nie mogła uwierzyć, że spośród tylu pięknych dziewczyn na uniwersytecie wybrał właśnie ją: niewysoką okularnicę z lekką nadwagą. Kilka dni temu zadzwoniła i powiedziała, że się jej oświadczył. Podekscytowana opowiadała, że już szukają sali weselnej, układają listę gości, a ona jest umówiona w salonie sukni ślubnych. Teraz nagle chciała z tego zrezygnować… Dlaczego?
– Przestań histeryzować i opowiedz o wszystkim od początku – powiedziałem, stawiając przed nią kubek gorącej kawy.
– Wiesz, byłam wczoraj wieczorem u Bereniki… – zaczęła, pochlipując.
Spojrzałem na nią z politowaniem. Majka była mądrą i rozsądną dziewczyną, ale miała jedną słabość – ze wszystkimi problemami latała do zaprzyjaźnionej wróżki. Czasem miałem wrażenie, że nie potrafi bez niej podjąć żadnej decyzji. Podśmiewałem się z niej, ale w głębi duszy ją rozumiałem. Po tragicznej śmierci rodziców nie miała z kim porozmawiać, komu się zwierzyć. A Berenika była jej zdaniem świetną słuchaczką. I na dodatek potrafiła dawać dobre rady.
– I co ci powiedziała ta czarownica? – westchnąłem.
Majka spojrzała na mnie z wyrzutem.
– Nie kpij! Wiem, co myślisz, ale tym razem to poważna sprawa – nadąsała się.
– Dobra, dobra, już słucham – odparłem i usiadłem naprzeciwko niej.
– No więc, jak już mówiłam, pobiegłam wczoraj do Bereniki. Opowiedziałam jej o oświadczynach Jarka. I oczywiście poprosiłam, żeby powiedziała, jaka czeka nas przyszłość. Śmiała się, że nam wróżba jest niepotrzebna, bo na pewno będziemy żyli długo i szczęśliwie. Ale nalegałam, więc rozłożyła karty. Raz, potem drugi. I długo się w nie wpatrywała. A potem spojrzała na mnie tak jakoś dziwnie i powiedziała, że powinnam oddać Jarkowi pierścionek zaręczynowy. Bo on tak naprawdę kocha inną. A ze mną żeni się tylko dla pieniędzy – stwierdziła smutno.
Majka rzeczywiście była bardzo bogata. Po rodzicach miała piękne mieszkanie i pokaźne konto w banku ze sprzedaży działek w centrum miasta. Zdawała sobie sprawę z tego, że jest łakomym kąskiem dla naciągaczy. Ale o Jarku nie pozwoliła powiedzieć złego słowa. Wierzyła w jego miłość. Twierdziła, że narzeczonego nie interesują jej pieniądze, bo po skończeniu nauki sam będzie zarabiał krocie. Studiował prawo, więc teoretycznie miał na to szansę. A poza tym z jej opowieści wynikało, że to naprawdę porządny facet. Nie mogłem więc uwierzyć, że z powodu jednej wróżby gotowa była zerwać z nim zaręczyny.
Sprawdź, co się da
– Czy ty przypadkiem nie przesadzasz? A może ta wróżka się tym razem myli? – zapytałem ostrożnie.
– Chciałabym, żeby tak było. Ale wiesz, że Berenika nigdy nie powiedziałaby mi czegoś takiego, gdyby nie była pewna. Zresztą posłuchaj dalej… – Majka ciągnęła swoją powieść. – Od wróżki wróciłam prosto do domu. Byłam w szoku, ale jakoś zebrałam się w sobie. Postanowiłam wszystko na chłodno przeanalizować. I wiesz co? Doszłam do wniosku, że zamierzam wyjść za faceta, którego właściwie nie znam. Wiem tylko, że jest na czwartym roku prawa i wynajmuje pokój u jakiejś emerytki. Ale nie mam pojęcia, skąd pochodzi, gdzie mieszkają jego rodzice, czy ma rodzeństwo. Kiedy raz o to zapytałam, uciął temat. Powiedział, że nie chce o tym rozmawiać, bo ma tylko złe wspomnienia. Ciepło wyrażał się tylko o cioci, która mieszka w małym miasteczku na Podlasiu. Podobno miała wypadek, ma trudności z chodzeniem, więc często do niej jeździ. Czasem nawet co weekend.
– Poznałaś ją? – dopytywałem się.
– No właśnie nie – Majka niemal wykrzyknęła. – Kiedyś nawet zaproponowałam, żebyśmy pojechali do niej razem. Że może trzeba załatwić jakąś dodatkową opiekę, rehabilitację. Ale tłumaczył, że ciocia bardzo źle się czuje i nie jest w stanie przyjmować gości. A poza tym nie lubi, gdy się ktoś nad nią lituje. Powiedział, że zabierze mnie do niej następnym razem, kiedy będzie już sprawniejsza. Ale nigdy tego nie zrobił. Dziwne, prawda?
– Rzeczywiście, trochę dziwne – przyznałem. – No dobra, ale czego ode mnie oczekujesz?
– Może to głupie, ale chciałabym, żebyś pojechał za nim na to Podlasie i sprawdził, co się da. Nigdy cię nie widział, więc nie zorientuje się, że go śledzisz. Kocham go i mam nadzieję, że wszystko jest w porządku. Ale nie mogę przestać myśleć o słowach Bereniki. I ta tajemnicza ciocia… Muszę poznać prawdę. Od tego zależy moja przyszłość – błagała.
Zgodziłem się pomóc Majce. W sumie nawet sam byłem ciekaw, jaką to tajemnicę ukrywa Jarek. Lubiłem przygody i nierozwiązane zagadki, a ta wydawała się szczególnie interesująca. Schowałem do portfela zdjęcie Jarka, które dała mi kuzynka. Umówiliśmy się, że zawiadomi mnie, kiedy jej narzeczony znów postanowi pojechać do chorej ciotki.
No i Andżelikę kocha nad życie
Nie musiałem zbyt długo czekać. W następną sobotę, wczesnym rankiem, podjechałem pod dom kuzynki. Kilka minut później wyszedł Jarek. Majka stała na balkonie. Mrugnąłem raz światłami, by wiedziała, że czekam na stanowisku. Jarek niczego nie zauważył. Pomachał jej i wsiadł do samochodu. Ruszyłem za nim.
Po trzech godzinach jazdy znalazłem się w niedużej miejscowości koło Białegostoku. Jarek zatrzymał się przy małym, drewnianym domku tuż przy rynku. W oknie ruszyła się firanka i po chwili do furtki podeszła czterdziestoparoletnia kobieta. Nie wyglądało na to, że ma kłopoty z chodzeniem. Przywitali się serdecznie i weszli do środka. „No, no, a to ci niespodzianka” – pomyślałem. Zamknąłem samochód i postanowiłem dowiedzieć się, kim jest ta kobieta.
Informatorów znalazłem przed sklepem. Stali przed wejściem i próbowali zebrać pieniądze na wino. Liczyli, liczyli i ciągle im brakowało.
– Panowie, nie wiecie przypadkiem, kto tam mieszka? Wydaje mi się, że przed chwilą wszedł tam mój znajomy – zapytałem, wskazując na domek.
– Może i wiemy… – zaczęli mi się przyglądać podejrzliwie.
Wyjąłem z portfela 20 złotych.
– Może się napijemy? Ciepło dzisiaj, trzeba uzupełniać płyny – stwierdziłem, podając banknot jednemu z nich.
Mężczyzna zarechotał i poszedł zrobić zakupy. Podzielił butelki między kompanów. Sam wypił trzy łyki winka i zaczął opowiadać mi o Jarku. Okazało się, że kobieta, z którą się witał, rzeczywiście jest jego ciotką. Wychowywała go od małego, bo prawdziwa matka poszła w świat i nikt jej więcej nie widział. Jarek był bardzo zdolny, więc ciocia robiła wszystko, żeby mógł się uczyć. Brała każdą, nawet najcięższą pracę, aby Jareczkowi niczego nie brakowało. A kiedy miał iść na studia, sprzedała ziemię po rodzicach, żeby miał pieniądze na wynajęcie pokoju i życie w Warszawie.
– To dobry chłopak. O ciotce nie zapomina. Wszyscy tutaj mówią, że łeb ma nie od parady. I kiedyś odwdzięczy się jej za opiekę. No i Andżelikę kocha nad życie. Dochowuje jej danego słowa choć tam w mieście mógłby sobie znaleźć bogatszą pannę – mówił.
W głowie zapaliło mi się czerwone światełko.
– Andżelika? A co to za jedna? – zapytałem niby od niechcenia.
– Narzeczona Jarka. Oświadczył się jej przed wyjazdem do Warszawy. W kościele przysięgał! Panna jak malowanie. Tyle że bez posagu. Jest ich w domu chyba z dziesięcioro, więc bieda aż piszczy. Ale ludzie mówią, że jak Jarek skończy te fakultety, to ją stąd zabierze. O, to ona! – ożywił się nagle, wskazując na wysoką blondynkę, która właśnie siadała w ogródku pobliskiej knajpki. – Piękna, prawda?
– Rzeczywiście piękna – odparłem. – Pójdę ją obejrzeć z bliska – mrugnąłem do mężczyzny porozumiewawczo.
Cicho, jeszcze ktoś usłyszy
Pożegnałem się i poszedłem do knajpki. Usiadłem przy sąsiednim stoliku, zamówiłem obiad. Kątem oka przyglądałem się Andżelice. Wyglądała rzeczywiście zjawiskowo. Pomyślałem, że niezły z tego Jarka sukinsyn. Nie tylko oszukuje moją kuzynkę, ale także mydli oczy tej biednej dziewczynie. Ale prawda okazała się zupełnie inna…
Wkrótce w knajpce pojawił się Jarek. Na jego widok dziewczyna zerwała się z krzesła.
– No wreszcie! Długo zostaniesz? – zapytała, rzucając mu się na szyję.
Chłopak mocno ją przytulił.
– Dwa, może trzy dni – odparł.
– Tylko tyle? – była zawiedziona.
– Wiesz przecież, że muszę wracać. Teraz nie mogę niczego zepsuć – powiedział.
– Tak wiem… Myślisz, że wszystko się uda? A może ona się czegoś domyśla? – zdenerwowała się nagle dziewczyna.
– Cicho, jeszcze ktoś usłyszy – Jarek rozejrzał się niespokojnie. – Bądź spokojna, je mi z ręki. Za kilka tygodni ślub, a potem… rozwód. Wytrzymaj jeszcze trochę, zobacz, jesteśmy już tak blisko celu – tłumaczył jej spokojnie.
Nagle mnie olśniło. Dziewczyna wcale nie była ofiarą! Wiedziała, że jej ukochany bierze ślub z bogatą dziewczyną z miasta. Nawet razem to zaplanowali! Jarek miał się ożenić, wyciągnąć z mojej kuzynki, ile pieniędzy się da, a potem rozwieść. To był ich pomysł na szybkie wzbogacenie się i wygodne życie. Nie przewidzieli tylko, że w ich plan wtrąci się wróżka. No i ja.
Po prostu nie lubię kłusowników
Jeszcze tego samego dnia wróciłem do Warszawy. Spotkałem się z Majką. Powiedziałem jej o prawdziwych intencjach Jarka. Przyjęła to, o dziwo, spokojnie.
– Wiedziałam, że tak będzie. Szukałam tylko potwierdzenia. Berenika naprawdę nigdy się nie myli – stwierdziła.
Dwa dni później poszedłem z nią na ostatnie spotkanie z Jarkiem. Tak na wszelki wypadek, gdyby potrzebowała wsparcia. Umówiła się z nim w kawiarni. Usiadłem dwa stoliki dalej i ukryłem się za gazetą. Chłopak niczego nie podejrzewał. Przywitał się czule z Majką i zaczął opowiadać o wizycie u cioci.
– A jak tam się czuje Andżelika? – zapytała Majka, gdy skończył.
I opowiedziała o mojej wyprawie na Podlasie.
– Co to za bzdury, o czym ty w ogóle mówisz? – zdenerwował się.
Podszedłem do ich stolika. Gdy mnie zobaczył, już nie próbował zaprzeczać.
– Cholera, szkoda, że się dowiedziałaś – stwierdził i zaczął zbierać się do wyjścia.
Majka złapała go za rękaw.
– Powiedz mi jeszcze tylko jedno… Dlaczego wybrałeś akurat mnie? – widziałem, że ledwo panuje nad łzami.
– To proste, bo jesteś bogata. I łatwo wpadłaś w moje sidła. Szkoda tylko, że nie do końca – roześmiał się.
Nie wytrzymałem. Palce same zwinęły mi się w pięść. Zamachnąłem się i walnąłem go w sam środek tej roześmianej gęby. Runął jak długi. Majka spojrzała na mnie zaskoczona.
– No co, po prostu nie lubię kłusowników – wzruszyłem ramionami.