Reklama

Od kiedy Ewa przekroczyła próg naszego domu, wiedziałam, że nic już nie będzie takie samo. Przybyła z torbą leków i smutnym uśmiechem, twierdząc, że wprowadza się do nas tylko na chwilę. Chwilowe problemy ze zdrowiem, mówiła. Ale te chwilowe problemy zamieniły się w miesiące, a końca nie widać...

Reklama

Ewa, teściowa, którą do tej pory znałam jako elegancką i wyważoną kobietę, z każdym dniem ujawniała nowe oblicze. Przez pierwsze tygodnie, jej obecność była dla Adama źródłem radości. Jego mama zawsze była dla niego wsparciem, razem się śmiali i oglądali jej ulubione seriale. Mój mąż zdawał się rozkwitać, więc cieszyłam się jego szczęściem. Dla mnie natomiast jej obecność była po prostu ciężarem.

Miała wystawić na próbę nie tylko nasze małżeństwo

Atmosfera w domu stopniowo zmieniała się, a moja teściowa zaczęła czuć się u nas jak u siebie. Wspólne posiłki, które kiedyś były chwilą radości, teraz zamieniały się w pola minowe, gdzie każde słowo mogło wywołać eksplozję. Wzrokiem mogłam śledzić, jak Ewa ocenia każdy mój ruch, każdy gest. Adam, uwikłany między nami dwiema, wydawał się ślepy na rosnące napięcie. A ja... z każdym dniem czułam się coraz bardziej jak intruzka we własnym domu.

Czy naprawdę musisz mu ciągle podawać to przeklęte purée z dyni? – zaczęła Ewa podczas kolacji, a ja poczułam, jak uderza mnie fala irytacji. – To dziecko musi jeść prawdziwe jedzenie, a nie te nowoczesne wynalazki.

– Ale Ewa, dietetyk powiedział, że to dla niego najlepsze... – próbowałam wytłumaczyć.

Zobacz także

Adam spojrzał na mnie i potem na swoją matkę, ale nie odezwał się ani słowem. Czułam, że milczenie Adama powoduje, moja pozycja w tej rodzinie słabnie. Po kolacji, kiedy Ewa wyszła z kuchni, Adam tylko westchnął i starał się zagłaskać sytuację.

– Wiesz, jaka jest, ona się tylko martwi – powiedział, ale w jego głosie nie było przekonania.

Leżąc w łóżku tej nocy, byłam wściekła. Tyle lat budowaliśmy ten dom, tworzyliśmy cudowną atmosferę. Wszystko po to, żeby teściówka wpadła i zaprowadzała tam swój porządek? Zadręczałam się pytaniami, wymyślałam cięte riposty przez całą noc.

Co jeśli ona nigdy nie zamierzała odejść? Co jeśli jej zamiary są o wiele mniej niewinne, niż się wydaje? Ona próbuje nas skłócić! – pytałam siebie na okrągło.

Prawdziwa burza miała jednak dopiero nadejść

Pewnego dnia, gdy wróciłam do domu po pracy, zastałam w naszej sypialni wielki bałagan. Ewidentnie ktoś grzebał w mojej szufladzie z bielizną.

– To nie możliwe, żebyś tego nie widział, Adam! – wybuchnęłam, podnosząc majtki i staniki porozrzucane po pokoju. – Ewa musiała tu wejść, gdy nas nie było.

Adam, zaskoczony moim wybuchem, próbował się bronić.

– Paulina, może to ty zapomniałaś je ułożyć? Matka naprawdę nie miałaby powodu, by cię szpiegować – jego ton był uspokajający, ale ja nie dawałam za wygraną.

Adam, czy kiedykolwiek widziałeś, bym wyszła z domu bez uporządkowania sypialni? – mówiłam, czując, jak gniew miesza się z rozpaczą. – Znasz mnie, nigdy bym nie zostawiła bielizny na łóżku ot, tak. To Ewa... ona musi mieć w tym swój udział.

Rozmowa szybko zmieniła się w kłótnię.

– Ty jej po prostu nie ufasz, bo jesteś zazdrosna o naszą relację! – oskarżył mnie Adam, a ja poczułam, jakby ktoś wbił mi nóż w serce.

– To nie o zazdrość chodzi! Nie widzisz tego? Ona wchodzi między nas, manipuluje... kto wie, co robiła w naszej sypialni – krzyczałam, ale Adam już nie słuchał.

– Wiesz co? Może powinnaś się trochę zrelaksować. Matka tylko chce pomóc, poza tym jest schorowana – zakończył, z irytacją w oczach.

Czułam, jak otchłań między nami rośnie, a ja zostaję z bólem, którego nie potrafię wyjaśnić nawet sobie.

Chyba wiem, o co jej chodzi

Pewnego dnia usłyszałam rozmowę z teściową, którą prowadziła za zamkniętymi drzwiami swojej >>gościnnej

– Tak, to już prawie zrobione. Nie martw się, ona niczego nie podejrzewa – usłyszałam teściową mówiącą przez telefon, kiedy przemknęłam obok jej uchylonych drzwi. Ciche dreszcze przeszły mi po plecach.

– Ewa, o co chodzi? O czym ty mówisz? – spytałam, wchodząc bez zapowiedzi, gdy odłożyła słuchawkę. Jej wzrok, zaskoczony, ale jednocześnie chłodny, przeszył mnie na wylot.

– Paulina, nie wpadaj w paranoję. To była tylko rozmowa ze starą przyjaciółką – odparła, ale jej ton głosu był za spokojny, za opanowany.

– Starą przyjaciółką? Która radzi ci, jak sabotować moje małżeństwo? – mój głos drżał od emocji, a serce waliło jak oszalałe.

– Och, skarbie, przecież wiesz, że chcę dla was tylko tego, co najlepsze – zaczęła Ewa, ale w jej oczach dostrzegłam triumf.

– Tego, co najlepsze? To dlatego wtrącasz się w każdy aspekt naszego życia? – oskarżyłam ją, choć wiedziałam, że to bezcelowe.

Nasza konfrontacja przerodziła się w intensywny dialog, gdzie każde z nas wyrzucało z siebie zaległe pretensje i zarzuty. Słowa Ewy, pełne podstępnych usprawiedliwień, walczyły z moimi oskarżeniami.

– Ty nigdy nie zaakceptowałaś mnie jako żony Adama, prawda? – dopytywałam, a w jej oczach zobaczyłam potwierdzenie moich obaw.

– Mam szacunek do wyboru, którego dokonał Adam – odpowiedziała.

Konfrontacja z teściową zakończyła się martwym punktem, gdzie żadna ze stron nie była skłonna ustąpić. Skoro tak mnie nie lubi to dlaczego po prostu się nie wyprowadzi?

Ostatnia nadzieja w moim mężu

– Musisz mi uwierzyć, Adam! Twoja matka robi wszystko, aby nas rozdzielić! – błagałam go, gdy siedzieliśmy naprzeciwko siebie w naszej sypialni, otoczeni murem milczenia, który budował się między nami przez ostatnie tygodnie. – Słyszałam, jak gada z kimś przez telefon. Kimś, kto radzi jej jak sabotować nasze małżeństwo. Może knuje jakiś plan. Nie mam pojęcia, co robiła w naszej sypialni, ale nie było to nic dobrego. Nie zdziwiłabym się, gdyby zostawiała tam jakieś potencjalne dowody na zdradę czy inne rzeczy, które miałyby nas poróżnić!

– Paulina, przestań. Matka mi już wszystko wyjaśniła. Twierdzi, że się źle czujesz, że to stres i zmęczenie – odparł Adam, nie patrząc mi w oczy.

– Tak? A może to ona kłamie? Może to ona ma paranoję? – krzyknęłam, czując, jak ostatnie resztki mojego spokoju ulatują.

– Paulina, przestań. Moja mama nie kłamie. To jest moja mama, znam ją całe życie. – odparł sucho Adam.

– Jestem twoją żoną Adam! To mi przysięgałeś wierność! Dłużej tego nie zniosę – moje wołanie wydawało się jednak bezskuteczne.

– Nie mogę tego słuchać. Zawsze byłaś dla mnie ważna, Paulina, ale to moja matka. Nie mogę pozwolić, byś oczerniała ją w ten sposób – jego słowa rozrywały moje serce na strzępy.

Spędziłam tamtą noc na kanapie, płacząc w samotności, wypełniona uczuciem zdrady i porzucenia. Wokół panowała cisza, która była bardziej bolesna niż jakiekolwiek słowa.

Własny mąż mi nie uwierzył, ale wierzy mi obca kobieta

Zadzwonił do mnie telefon. Nieznany numer. Zazwyczaj nie odbieram, ale tknięta przeczuciem postanowiłam zrobić wyjątek.

– Czasem trudno jest zobaczyć prawdę, kiedy tkwi się w samym centrum trudnej sytuacji – usłyszałam głos.

– Przepraszam, kim pani jest? – spytałam, starając się ukryć zaskoczenie.

– Jestem starą znajomą Ewy. Słyszałam wiele na wasz temat i myślę, że mogę ci pomóc – odpowiedziała, siadając naprzeciwko mnie.

– Pomóc? Jak? – zdumienie mieszało się w moim głosie z nadzieją.

– Ewa... znam ją od dawna. Jest mistrzynią manipulacji, zawsze była. Ja też kiedyś byłam ofiarą jej gier. Teraz próbuje wciągnąć mnie w rozbicie twojego małżeństwa. Wymyśliła sobie, że moja córka to idealna kandydatka na żonę Adama i robi wszystko, by on też to zobaczył – kobieta podzieliła się ze mną historią, która oświetliła wiele ciemnych zakamarków Ewy.

Rozmowa z nią była jak zimny prysznic, który w końcu obudził mnie do rzeczywistości. Opowiadała mi o tym, jak Ewa potrafiła obracać ludzi przeciwko sobie, by osiągnąć to, czego chciała.

Dziękuję pani za te informacje – mówiłam, czując, jak wewnętrzne bariery zaczynają pękać. – Muszę to przemyśleć, muszę zdecydować, co dalej robić.

Opowiedziałam Adamowi o wszystkim, ale on nie chciał słuchać. Kategorycznie nie zgodził się nawet na rozmowę ze znajomą matki. Jest nią totalnie zaślepiony, ale nie potrafię tego już znieść.

Zdecydowałam się odejść od męża

– To koniec, Adam. Albo ja, albo twoja matka. Nie jestem w stanie dłużej z nią mieszkać. Zabieram małego i wyjeżdżam – powiedziałam cicho, kiedy stanęliśmy naprzeciwko siebie w salonie, który kiedyś był świadkiem naszych wspólnych marzeń. Wspólnie go urządzaliśmy, wspólnie wybieraliśmy wszystkie meble...

Jego oczy były pełne zdumienia, a ja zbierałam w sobie resztki siły, by wyjaśnić swoją decyzję. Widać było, że nie sądził, że będę na tyle odważna.

– Nie mogę dłużej walczyć z wiatrakami. Nie mogę konkurować z twoją matką o twoje uczucia, twoją uwagę, twoje wsparcie – moje słowa płynęły powoli, ale każde z nich było przemyślane.

– Paulina, nie przesadzaj! Czy jesteśmy w stanie to naprawić? – spytał, wyglądając na zdezorientowanego.

– Czasem miłość nie wystarcza, kiedy brakuje zaufania i szacunku. To nie tylko twoja matka stanowi problem. To ty... nie jesteś w stanie zobaczyć, co się dzieje – wyjaśniłam, czując, jak ból w moim sercu miesza się z ulgą.

– Co zamierzasz teraz zrobić? – zapytał, a w jego głosie słychać było lęk przed odpowiedzią.

– Wyjeżdżam jak najdalej od Ewy, jak się da. Mieszkaj sobie z mamusią, a jak otrzeźwiejesz, to masz mój numer. – powiedziałam, choć moje serce drżało na myśl o tej samotności.

Kiedy wychodziłam z domu z walizką w ręku, wiedziałam, że czeka mnie trudna droga. Ale czułam też, że mam w sobie wystarczająco dużo siły, by iść naprzód. Siły, której już nie chciałam marnować na walkę z przeciwnościami. To mój mąż zdecyduje, która kobieta jest kobietą jego życia. Ja nie będę dłużej znosić tego sabotażu.

Reklama

Paulina, 41 lata

Reklama
Reklama
Reklama