Reklama

Z boku wyglądało to jak idealne małżeństwo – Tomasz, elegancki konsultant IT, zawsze w garniturze, z nienagannymi manierami. Ja, Anita, graficzka, z zawodem, który dawał mi poczucie niezależności i przestrzeń do twórczości. Znajomi często mówili: „Wy to jesteście taka para jak z obrazka. Wszystko wam się układa”. Uśmiechałam się wtedy, choć wewnątrz wiedziałam, że to tylko pozory. Od miesięcy Tomasz był coraz bardziej zdystansowany – mniej rozmów, mniej dotyku, mniej nas.

Reklama

Mimo to, z okazji jego urodzin postanowiłam zrobić coś wyjątkowego. Może prezent, symbol, gest, cokolwiek co stanie się początkiem nowego rozdziału. W perfumerii wybrałam flakonik ekskluzywnych arabskich perfum. Kosztowały małą fortunę, ale nie to się liczyło. Chciałam zobaczyć w jego oczach błysk radości. Kiedy wręczyłam mu torebkę, Tomasz uśmiechnął się uprzejmie, może nawet wdzięcznie, ale jakby… bez emocji.

– Dziękuję, kochanie. Nie trzeba było – powiedział, muskając moje policzki ustami, które nie pachniały już tak znajomo jak dawniej.

A ja, trzymając w dłoniach puste pudełko po perfumach, czułam coś, co trudno było nazwać. Zgrzyt, chłód, przeczucie. Chciałam, żeby ten prezent oznaczał nowy etap – odnowienie więzi. Zamiast tego, poczułam, że może to tylko kolejna próba, która i tak rozbije się o mur jego milczenia.

Myślałam, że to niemożliwe

Kilka dni po urodzinach Tomasza wpadłam do Izy na kawę. Była sobota, wracałam z zakupów i postanowiłam zajrzeć do niej na chwilę. Siostra otworzyła mi drzwi w dresie, jak zwykle uśmiechnięta, choć jakby trochę spięta. Usiadłyśmy w kuchni, rozmawiałyśmy o jej pracy, o moim ostatnim projekcie dla klienta. W pewnym momencie poszłam do łazienki. Przechodząc obok sypialni, zatrzymałam się, bo nagle poczułam znajomy zapach. Perfumy, które kupiłam Tomaszowi. Charakterystyczne, kaszmirowe, intensywne, nie dało się ich pomylić.

– Ładnie tu pachnie… – rzuciłam, kiedy wróciłam do kuchni.

– A, to pewnie jakiś odświeżacz. Albo próbka z gazety, sama nie wiem – odpowiedziała Iza, odwracając wzrok i mieszając kawę, jakby nagle była bardzo zajęta.

Coś mnie ukłuło. Próbowałam zbyć własne myśli, powtarzając sobie, że podobne nuty zapachowe mogą się powtarzać. Jednak gdy po chwili wróciłam do łazienki, mój wzrok padł na półkę nad umywalką. Stał tam flakonik. Ta sama marka, którą kupiłam Tomaszowi. Pochyliłam się, żeby przyjrzeć się bliżej. Na szkle była maleńka rysa – dokładnie w tym miejscu, w którym zarysowałam go pierścionkiem, pakując prezent.

Zrobiło mi się gorąco. Cofnęłam rękę i szybko opuściłam łazienkę, jakby ktoś mógł mnie przyłapać. Usiadłam przy stole i udawałam, że nic się nie stało. Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę, ale nie pamiętam ani jednego słowa. W głowie krążyła mi tylko jedna myśl. Co robił ten cholerny flakon u Izy? Nie zadałam pytania na głos. Jeszcze nie wtedy. Patrzyłam na nią, na własną siostrę, i próbowałam wmówić sobie, że to niemożliwe. Ale zapach, tak dobrze mi znany, wracał jak natrętna melodia.

Bałam się, że to nie przypadek

Od wizyty u Izy nie mogłam się pozbierać. Flakon w jej łazience wracał do mnie nocami, jakby wyrył się w pamięci. Wmawiałam sobie, że to przypadek, że może ktoś jej podarował podobny prezent. Ale przecież ta rysa… Znałam ją zbyt dobrze. Zaczęłam przyglądać się Tomaszowi inaczej. Jego wyjścia, telefony, drobne gesty... Wszystko nabrało nowego znaczenia. Coraz częściej miał wyciszony telefon. Potrafił zamykać się w łazience na kwadrans z komórką w dłoni. Zawsze miał wytłumaczenie, że to klient, że to pilne.

Pewnego wieczoru zapytałam:

– Byłeś dziś gdzieś w okolicach Woli?

– Może przejazdem. Czemu pytasz? – odpowiedział, poprawiając mankiet koszuli.

– Bo Iza wspominała, że się minęliście.

– A, tak. Ale tylko chwilę, naprawdę nic takiego – uśmiechnął się nerwowo i szybko zmienił temat.

To „nic takiego” brzmiało w mojej głowie jeszcze długo. Zaczęłam zauważać, że zaskakująco często wspominał o Izie. Że ją podwiózł, że spotkali się w sklepie, że pomógł jej w czymś drobnym. Teoretycznie niewinne sytuacje, a jednak za często się powtarzały. W samotności powtarzałam sobie: „To tylko zbieg okoliczności. Przecież to moja siostra”. Ale im dłużej patrzyłam na ich wymijające spojrzenia, im częściej wracałam do wspomnienia tamtego flakonu, tym trudniej było mi uwierzyć w przypadek. Chciałam ją zapytać wprost, ale coś mnie powstrzymywało. Może strach przed odpowiedzią. Może naiwna nadzieja, że to wszystko dzieje się tylko w mojej głowie.

Zamarli, gdy mnie zobaczyli

Tego dnia wróciłam wcześniej z pracy. Deszcz lał, więc wyszłam znacznie wcześniej i postanowiłam nie zatrzymywać się nigdzie po drodze. Gdy podeszłam pod drzwi mieszkania, od razu poczułam coś dziwnego. Drzwi nie były zamknięte na zamek. Weszłam cicho. W powietrzu unosił się intensywny zapach perfum – tych samych, które wybrałam z myślą o Tomaszu. Pachniało tak, jakby ktoś spryskał się nimi chwilę wcześniej. Z salonu dobiegał śmiech. Kiedy przekroczyłam próg, czas jakby się zatrzymał. Tomasz siedział na kanapie, a obok niego Iza. Miała na sobie jego koszulę, rozpiętą niedbale, jakby dopiero co ją założyła. Oboje zamarli, gdy mnie zobaczyli.

– Jesteś wcześniej… – powiedział Tomasz, wstając powoli.

– Zbyt wcześnie widzę – odpowiedziałam chłodno, czując, jak gardło mi się zaciska.

– To nie tak… – zaczęła Iza, chwytając rękaw koszuli.

– Nie mówcie nic. Naprawdę, nic – przerwałam im. – Nie chce nic słyszeć.

Na komodzie obok stał flakon perfum. Ten sam, z rysą na szkle. Wzięłam go do ręki i postawiłam przed nimi na stole.

– Taki piękny prezent. Prawda? – powiedziałam, a moje słowa brzmiały jak obcy głos.

Nie czekałam na odpowiedź. Odwróciłam się i wyszłam, zostawiając za sobą ich milczenie i ten duszący zapach, który nagle stał się nie do zniesienia. Nie pamiętam, dokąd poszłam. Szłam przed siebie, mijając ludzi, którzy chowali się pod parasolami. Padało coraz mocniej, ale mnie to nie obchodziło. Woda spływała po twarzy, maskowała łzy i zlewała się z nimi w jedno. Wróciłam późnym wieczorem. W mieszkaniu panowała cisza. Tomasza nie było. Izy też. W powietrzu nadal unosił się zapach perfum, już słabszy, rozcieńczony, a jednak wyraźny. Jak ślad po czymś, co rozpadło się na moich oczach.

Podeszłam do kosza na śmieci, uniosłam pokrywę i wrzuciłam tam te idiotyczny flakon. Szkło zadźwięczało głucho o metal, jakby na znak końca. Usiadłam w pustym salonie i pomyślałam o naszej rodzinie. Ja i Iza nigdy nie byłyśmy szczególnie blisko. Różniłyśmy się we wszystkim – ona spontaniczna, ja bardziej ostrożna. Ale nigdy nie przypuszczałam, że to właśnie ona wbije mi nóż w plecy.

Nie chciałam ich słuchać

Telefon zadzwonił późną nocą. Ekran rozświetlił się imieniem Tomasza. Patrzyłam na niego chwilę, zanim odebrałam. W końcu przesunęłam palcem.

– Anita… – zaczął cicho. – To był błąd. Wszystko wymknęło się spod kontroli. Nigdy tego nie chciałem.

– Nie musisz się tłumaczyć – przerwałam mu. – Nie jestem już tą, której musisz coś obiecywać.

– Proszę, posłuchaj. To się zaczęło tak niewinnie, nawet nie wiem, kiedy… Ale to nie ma znaczenia. Kocham ciebie, a nie ją.

Zacisnęłam usta. Milczałam długo, aż w końcu rozłączyłam się bez słowa. Kilka minut później telefon znów zawibrował. Tym razem wiadomość: „Nie chciałam tego. Po prostu się wydarzyło” – napisała Iza. Odpisałam po chwili: „Wydarzyło się, bo sobie na to pozwoliliście”. A ona znów: „Nie jesteśmy razem. Przysięgam”. „Już mnie to nie interesuje” – wysłałam i odłożyłam telefon ekranem do dołu. Po raz pierwszy od dawna poczułam, że nie muszę słuchać nikogo. Nie muszę wiedzieć, co dalej.

Zapachy bywają zdradliwe

Następnego dnia otworzyłam komputer i weszłam na stronę perfumerii. Kiedyś to uwielbiałam. Przez chwilę oglądałam nowe zapachy, przewijałam zdjęcia flakonów. Miałam kliknąć „dodaj do koszyka” – dla siebie, na nowy początek. Ale zatrzymałam się. Zamiast tego zamknęłam stronę. Zrozumiałam, że żaden zapach nie będzie już dla mnie tylko zapachem. Że każdy może skrywać w sobie gorzki ślad. Że nie chcę już rozdawać prezentów, które mogą trafić w inne ręce.

Anita, 33 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama