Reklama

Bożenka jest na mnie obrażona. Mówi, że przez moje zachowanie wstydzi się ludziom w oczy spojrzeć i że muszę w końcu zmądrzeć.

Reklama

– Jesteś już po sześćdziesiątce, a zachowujesz się jakbyś miała naście lat! Wokół aż huczy od plotek na twój temat! – nerwy jej puszczają.

Każda kobieta, bez względu na wiek, zasługuje na to, żeby przeżywać miłość i ją okazywać. Takie jest moje zdanie. Bożenka, moja sąsiadka i serdeczna przyjaciółka, od kiedy obie straciłyśmy mężów, była mi bardzo bliska. Razem wybierałyśmy się na długie przechadzki, chodziłyśmy do kościoła, spędzałyśmy czas przed telewizorem albo po prostu przesiadywałyśmy na ławce pod blokiem, przyglądając się z pozostałymi seniorkami przechodzącym ludziom.

Było całkiem przyjemnie, ale nie da się zaprzeczyć, że trochę nudnawo. Nie skarżyłam się jednak. Pogodziłam się z myślą, że w tym wieku nie ma co oczekiwać od życia żadnych spektakularnych niespodzianek.

Moje życie zupełnie się odmieniło mniej więcej rok temu. Wnuczek wpadł do mnie z wizytą i przyniósł mi niespodziankę – laptop z możliwością surfowania po sieci. Postawił go przede mną i stwierdził, że muszę opanować obsługę tego cuda techniki. Przyznaję, że wtedy nieźle się przestraszyłam.

– Kochanie, jesteś cudowny, ale to chyba nie dla mnie. Jestem już za stara na takie rzeczy – westchnęłam.

– Daj spokój, to gadanie bez sensu. Internet otwiera przed tobą nowe możliwości. Jest w nim mnóstwo interesujących rzeczy, a poza tym można tam poznać przyjaciół z całego świata. Nie chciałabyś nawiązać znajomości z ludźmi w twoim wieku? – dopytywał.

– Serio? Myślisz, że to możliwe?

– Pewnie! Możesz do nich pisać albo rozmawiać na żywo. Zaraz ci pokażę!

Poczułam przyjemne podekscytowanie

Kiedy zaczynałam, nie szło mi zbyt dobrze. Zanim w końcu zdecydowałam się cokolwiek wpisać, zawsze musiałam się dobrze zastanowić, żeby niczego nie popsuć. Jednak im więcej się uczyłam i praktykowałam, tym lepiej zaczynałam łapać, o co w tym wszystkim chodzi. Spędzając coraz więcej czasu w sieci, odkrywałam coraz to nowe rzeczy, które mnie zachwycały. Znalazłam tam mnóstwo interesujących treści – od porad kulinarnych i zdrowotnych, po przeróżne ciekawostki z różnych dziedzin…

Chciałam zarazić Bożenkę moim nowym hobby, ale nie była tym zainteresowana. Powiedziała, że dotychczasowe sposoby spędzania wolnego czasu jej w zupełności wystarczają i że ten cały internet więcej szkodzi niż pomaga.
Dodała też, że nie chce marnować wzroku, gapiąc się godzinami w monitor.

Nie wdawałam się z nią w polemikę. Pomyślałam sobie, że skoro nie zamierza nadążać za postępem, to nie mam zamiaru jej do tego zmuszać. Wciąż się spotykałyśmy, ale już nie z taką częstotliwością jak dotychczas. Zamiast obgadywać innych pod blokiem, wolałam surfować po sieci.

Pół roku temu, na internetowym forum dla osób starszych, nawiązałam kontakt ze Stefanem. Początkowo tylko wymienialiśmy wiadomości, ale z czasem zaczęliśmy umawiać się na spotkania. Ku naszemu zaskoczeniu odkryliśmy, że łączą nas podobne pasje i zainteresowania, więc bardzo szybko znaleźliśmy wspólny język. Byłam totalnie zaskoczona, bo nie sądziłam, że w moim wieku jeszcze kiedykolwiek się zakocham, a tu proszę – miłość z wzajemnością. Niesamowita i bardzo przyjemna niespodzianka!

Nikomu nie mówiłam o swoich uczuciach

Nawet mojej przyjaciółce Bożence. Krępowałam się do tego przyznać. Sądziłam, że będąc w moim wieku nie powinnam się już zakochiwać, a tym bardziej afiszować się publicznie z tymi emocjami. Dlatego też kiedy Stefan chciał złapać mnie za rękę podczas spaceru, natychmiast ją odsuwałam.

Gdy chciał mnie odprowadzić pod same drzwi mojego mieszkania, robiłam wszystko, żeby się jakoś wymigać. Wolałam za wszelką cenę uniknąć sytuacji, w której ktoś z moich znajomych albo sąsiadów zobaczyłby nas razem. Kłamałam, że po drodze jeszcze gdzieś muszę skoczyć. I migiem dawałam nogę. Na początku łykał te moje wymówki bez mrugnięcia okiem, ale w pewnym momencie nie był już w stanie tego znieść.

– Bądź ze mną szczera, masz mnie dość? – spytał.

– Ależ skąd, no co ty…

– Więc o co tak naprawdę chodzi? Przeszkadza ci, kiedy ktoś daje ci odczuć, że mu na tobie zależy?

– Wręcz przeciwnie, uwielbiam to. Chodzi mi tylko o to, żeby ludzie nie zaczęli obgadywać nas za plecami. Dobrze wiesz, jak to bywa. Wystarczy, że nas razem zobaczą i od razu polecą plotki, że stare pryki, a ciągle im mało – wyznałam.

– Inni są nieistotni, przecież nic złego nie robimy. Ty i ja jesteśmy sami, więc to nie ma znaczenia.

– Niby racja, jednak…

– Nie ma żadnego „jednak”. Dziś będę twoim gościem na herbacie i szarlotce. Mówiłaś, że wspaniale ci się udała, koniecznie chcę skosztować! – upierał się przy swoim.

– W porządku – ustąpiłam.

Miałam nieustanne obawy, że ktoś nas zobaczy, ale nie zamierzałam ranić uczuć Stefana. Dodatkowo uznałam, że moja druga połówka dobrze mówi

Przecież nikogo nie krzywdziliśmy

„Będzie, co ma być” – przeszło mi przez myśl i śmiało złapałam go za dłoń.

Kiedy dojechaliśmy pod mój dom, słońce chyliło się już ku zachodowi. W głębi duszy liczyłam na to, że ławka przed blokiem będzie opustoszała. Gdzie tam! Okupowały ją wszystkie moje koleżanki, a prym wiodła wśród nich Bożenka. Na nasz widok mało co nie pozlatywały z tej ławki z wrażenia.

Stefan niespodziewanie przystanął, objął mnie ramieniem i namiętnie pocałował. Prosto w usta! Byłam tak zaskoczona tym gestem, że nawet nie zdążyłam zaoponować. Kiedy doszłam do siebie i wyplątałam się z jego uścisku, zauważyłam kątem oka, że moje koleżanki są w szoku i patrzą na nas z niedowierzaniem. Pociągnęłam Stefana w stronę klatki schodowej.

– Co ty wyprawiasz? Zauważyłeś tamte baby? – wykrzyknęłam.

– No jasne. Wpatrywały się w nas jak w jakichś ufoludków – potwierdził.

– To po co mnie pocałowałeś?

– Żeby miały o czym plotkować – parsknął śmiechem.

– Wcale nie ma w tym nic zabawnego. Przez ciebie będę mieć przechlapane!

– Aż tak cię to rusza? Przepraszam, nie miałem pojęcia. W takim razie chyba się zmyję. Nie chcę ci psuć opinii – spoważniał.

Poczułam się niezręcznie.

– Za późno na wycofanie się, narobiłeś zamieszania, więc teraz musisz zostać – powiedziałam, wpuszczając go do środka.

– Czyli mogę wejść? – spytał.

– Nie masz wyjścia. Przecież w pojedynkę nie dam rady skończyć tego ciasta – oznajmiłam. – Skoro i tak będą gadać, to przynajmniej niech ten wieczór będzie przyjemny.

Stefan siedział u mnie niemal do godziny 22

Delektowaliśmy się ciastem, popijaliśmy herbatę i prowadziliśmy dyskusje. Przede wszystkim odnośnie do utartych opinii na temat seniorów.

– W krajach zachodnich widok dwójki zakochanych staruszków spacerujących za rękę nikogo nie dziwi. U nas? Od razu wielkie zgorszenie, Sodoma z Gomorą! – irytował się Stefan. – Zastanawiam się tylko czemu? Czyżby miłość była tylko dla młodych? – narzekał.

Gdyby ktoś zapytał mnie kiedyś, czy wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, bez wahania zaprzeczyłabym. Ale od kiedy go spotkałam, moje spojrzenie na tę kwestię uległo zmianie. Postanowiłam, że nie będę się przejmować gadaniem sąsiadów.

Kiedy Stefan wyszedł, zaczęłam przygotowania do snu. Ledwo zdjęłam narzutę z łóżka, a tu nagle słyszę dzwonienie do drzwi. Za progiem ujrzałam Bożenkę. Jej twarz nie wyrażała przyjaznych uczuć.

– Co ty, u licha, wyczyniasz? – rzuciła, wchodząc do środka.

– O co ci właściwie chodzi? – zrobiłam zaskoczoną minę, chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę, w jakiej sprawie do mnie przyszła.

– O tego faceta, który tu u ciebie był. Kim on jest? – dociekała.

– Ma na imię Stefan, to mój znajomy. Zakochaliśmy się w sobie i od jakiegoś czasu jesteśmy parą – wyznałam w końcu.

– Co ty opowiadasz? Chyba cię Bóg opuścił! – wytrzeszczyła oczy, wpatrując się we mnie z niedowierzaniem.

– A co w tym takiego dziwnego? Przecież wiesz, że w uczuciach wiek nie gra roli. Jest nawet o tym piosenka.

– Ale to nie znaczy, że od razu trzeba wszystkim wokół trąbić o swoim związku. Jak tylko was zobaczyliśmy pod klatką, to na ławeczce aż się zagotowało.

– Też to widziałam. I zastanawia mnie, o co im chodzi – odpowiedziałam.– Nadal nie wiesz? O to, jak się zachowywałaś. Przytulanie, całowanie… – pokiwała głową z dezaprobatą.

– Bez przesady. To ja obściskiwałam się z facetem, nie ty. I o co tyle hałasu? Masa ludzi mizia się publicznie. I jakoś nikomu to nie przeszkadza! – zjeżyłam się cała.

Nie chciałam słuchać tego, co miała mi do powiedzenia

– No tak, ale to są młodzi. Im takie rzeczy uchodzą na sucho. A w naszym wieku… – zanuciła mi dobrze znaną piosenkę.

– Co w naszym wieku? Teraz tylko spacerki o lasce, siedzenie na ławce i czekanie na śmierć? – przerwałam jej w pół słowa.

– Ech, w obecnych czasach mamy strasznie ograniczone pole manewru.

– Serio? – zrobiłam zaskoczoną minę. – A to czemu?

– No wiesz, bo to nie przypada ludziom do gustu – wypaliła Bożena, nie namyślając się zbytnio.

– Doprawdy? – uniosłam brew. – To niech sobie patrzą w drugą stronę!

– Nie spodziewałam się po tobie takiej lekkomyślności. Ja, będąc na twoim miejscu…

– Wybacz, kochana, ale padam z nóg i muszę się zdrzemnąć – przerwałam jej w pół słowa, prowadząc ją w stronę wyjścia.

Kiedy Bożena sobie poszła, od razu sięgnęłam po telefon, żeby pogadać ze Stefanem. Opowiedziałam mu o wszystkim, o czym rozmawiałam z nią.

– To może powinniśmy widywać się gdzieś w mieście? – zapytał.

– Nie ma takiej opcji! Jestem szczęśliwa i wcale nie chcę tego chować pod kocem. A jak ktoś tego nie rozumie, to jest po prostu tępy – odpowiedziałam.

Stefan odwiedza mnie teraz regularnie. Niekiedy wraca do siebie, a innym razem zostaje aż do świtu. Kobiety przesiadujące na ławkach, rzecz jasna, są tym faktem poirytowane. Spoglądają na mnie nieprzychylnie, coś tam szepczą między sobą. Niemalże wskazują mnie palcem, ale ja już nie zwracam na to uwagi.

Moja koleżanka Bożena raz po raz stara się mnie przekonać, że straciłam rozum. Ciągle powtarza, że dawno minęły moje młodzieńcze lata. Martwi się, że nie obchodzi mnie to, co ludzie gadają. No i wstyd ją ogarnia z mojego powodu. A kto ją o to prosił? W końcu to ja jestem na ustach wszystkich, a nie ona.

Emilia, 69 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama