„Myślałam, że sąsiadka uwiodła mi męża, bo znalazłam ślad szminki na kołnierzyku. Prawda wbiła mnie w ziemię”
„Marcin zapewniał, że to nic nie znaczy, ale czułam coś w kościach. Postanowiłam działać i pewnego dnia poszłam za nim. Dotarł na osiedlowy skwer. A tam Żaneta. Wysoka, w eleganckim płaszczu, z szerokim uśmiechem. Marcin podszedł do niej, a wtedy stało się coś, czego w życiu się nie spodziewałam”.

- Redakcja
Z zewnątrz wyglądało to na życie jak z obrazka: ładne mieszkanie na nowym osiedlu, weekendowe wyjazdy za miasto, wspólne plany na przyszłość. Mój mąż Marcin zawsze mówił, że jestem jego „jedyną” i że nie wyobraża sobie życia beze mnie. Byliśmy małżeństwem od ośmiu lat – dla mnie to były szczęśliwe lata. Kochaliśmy się, a przynajmniej tak mi się wydawało. Marcin pracował w dużej firmie informatycznej, często wracał późno, tłumacząc to nadgodzinami i projektami, które wymagały jego obecności. Ja zajmowałam się domem, dbałam o to, by wszystko było dopięte na ostatni guzik.
Nie spodziewałam się, że coś mogłoby być nie tak, aż do pewnego dnia. Wtedy zobaczyłam Marcina, jak rozmawia z Żanetą – nową sąsiadką z naszego bloku. Byli zbyt blisko, szeptali coś sobie do ucha, a on trzymał ją za rękę. Wyglądali, jakby chcieli, żeby nikt ich nie widział. Od tamtej chwili coś we mnie pękło. Niby nic nie powiedziałam, niby nie robiłam scen, ale obserwowałam. Każde jego spojrzenie, każdy gest, każde spóźnienie – wszystko zaczęło mnie drażnić. Nie chciałam być tą naiwną, która nie zauważa oczywistego. Ale co, jeśli to była tylko moja wyobraźnia? Co, jeśli naprawdę był niewinny? Tylko dlaczego wtedy, na tym parkingu, wyglądało to tak dwuznacznie?
Uśmiechnął się blado, jakby nic się nie stało
Tamtego wieczoru siedziałam na kanapie, patrząc w okno, a deszcz bębnił w szyby. Marcin spóźniał się już ponad dwie godziny. Telefon milczał, a w mojej głowie kłębiły się najczarniejsze scenariusze. Nagle usłyszałam dźwięk klucza w zamku. Marcin wszedł, zmoknięty, z rozchełstanym płaszczem. Uśmiechnął się blado, jakby nic się nie stało.
– Przepraszam, korki były… – rzucił od niechcenia, zdejmując buty.
– Korki? – powtórzyłam chłodno, wbijając w niego wzrok. – A nie byłeś przypadkiem z Żanetą?
Zamarł na moment, a potem uśmiechnął się sztucznie.
– Żaneta miała problem z samochodem. Pomogłem jej. Nie wiedziałem, że muszę się z tego tłumaczyć.
– Od kiedy jesteś jej złotą rączką? – zapytałam ostro.
– Ela, daj spokój. Przecież wiesz, że to tylko sąsiadka. Przesadzasz.
– Przesadzam? – syknęłam. – Nie przesadzam, tylko widzę, jak na nią patrzysz!
Marcin westchnął i odwrócił wzrok.
– Jesteś przewrażliwiona – rzucił, wychodząc z pokoju.
Zostałam sama. Czułam, jak coś mnie ściska w środku. Czy ja naprawdę zaczynam wariować? A może… coś tu się dzieje, o czym nie mam pojęcia?
Twierdził, że jestem zazdrosna bez powodu
Następnego dnia rano, gdy Marcin wyszedł do pracy, postanowiłam posprzątać sypialnię. Podnosząc jego koszulę z podłogi, zauważyłam na kołnierzyku delikatny ślad szminki. Serce zabiło mi mocniej.
– To niemożliwe... – szepnęłam do siebie, próbując znaleźć racjonalne wytłumaczenie.
Wieczorem, gdy Marcin wrócił, postanowiłam skonfrontować go z tym znaleziskiem.
– Skąd ten ślad szminki na kołnierzyku? – zapytałam, pokazując mu koszulę.
Zamilkł na chwilę, po czym odpowiedział:
– To pewnie od koleżanki z pracy. Przytuliła mnie na powitanie.
– Naprawdę? – uniosłam brwi. – A może to od Żanety?
– Żaneta? Przestań, przecież to tylko sąsiadka.
– To tylko sąsiadka, z którą spędzasz coraz więcej czasu?
– Ela, przesadzasz. Nie ma między nami niczego.
– Więc dlaczego czuję, że coś przede mną ukrywasz?
– Bo jesteś zazdrosna bez powodu.
– Może. Ale ten ślad szminki mówi co innego.
Marcin westchnął i odwrócił wzrok.
– Nie mam siły na takie rozmowy.
Zostawił mnie samą z tysiącem myśli i wątpliwości.
Czułam, że moje serce rozpada się na kawałki
Minęło kilka dni, a ja nie potrafiłam uwolnić się od myśli o tej koszuli. Niby Marcin zapewniał, że to nic nie znaczy, ale coś we mnie krzyczało, że to kłamstwo. Postanowiłam działać. Kiedy usłyszałam, jak wychodzi z mieszkania, wzięłam kurtkę i wyszłam za nim, trzymając się w cieniu. Dotarł na osiedlowy skwer. A tam – stała Żaneta. Wysoka, w eleganckim płaszczu, z szerokim uśmiechem. Marcin podszedł do niej, a wtedy stało się coś, czego w życiu się nie spodziewałam. Ona wyciągnęła rękę i delikatnie dotknęła jego policzka.
– Marcin, dziękuję, że jesteś... – powiedziała cicho, głosem pełnym emocji.
– Nie musisz dziękować, to... to mój obowiązek – odpowiedział, patrząc na nią dziwnie ciepłym wzrokiem.
– Obowiązek? – powtórzyłam pod nosem, czując, jak moje serce rozpada się na kawałki.
Zanim zdążyłam zareagować, Marcin objął ją lekko ramieniem, jakby chciał ją ochronić. Wtedy z trudem powstrzymałam się, żeby nie podejść i nie wykrzyczeć wszystkiego, co miałam w głowie. Zamiast tego stałam jak wmurowana, a łzy spływały mi po policzkach. Co oni przede mną ukrywają? I jak długo jeszcze będą grać przede mną tę farsę?
Tego się zupełnie nie spodziewałam
Nie wytrzymałam. Kiedy Marcin wrócił do domu, czekałam na niego w salonie. Siedziałam w fotelu, z ramionami skrzyżowanymi na piersi, a serce biło mi jak młotem. Wszedł, zdjął buty, podniósł wzrok – i wtedy zobaczył moją minę.
– Ela, co się stało? – zapytał, ale jego głos brzmiał jak u kogoś, kto wie, że zaraz dostanie łomot.
– Stało się? – prychnęłam. – Może to, że widziałam cię dzisiaj z Żanetą na skwerze? Jak się do niej uśmiechasz? Jak ją obejmujesz? Jak dotyka twojego policzka?
Zbladł, dosłownie. Usiadł ciężko na kanapie i schował twarz w dłoniach.
– Ela... musimy porozmawiać.
– W końcu? – zapytałam, drżącym głosem. – W końcu mi coś powiesz?
Milczał chwilę, po czym podniósł głowę i powiedział cicho:
– Żaneta... jest moją siostrą. Przyrodnią. Dowiedziałem się o niej kilka miesięcy temu.
Zrobiło mi się ciemno przed oczami.
– Co ty mówisz? Siostrą? Dlaczego nigdy mi o tym nie powiedziałeś?!
– Nie wiedziałem, jak... Nie chciałem cię ranić. Sam dopiero to wszystko przetrawiam.
– I zamiast powiedzieć mi wprost, robiłeś ze mnie idiotkę! – wrzasnęłam.
Marcin patrzył na mnie bez słowa, a ja poczułam, że właśnie rozsypało się wszystko, co mieliśmy do tej pory.
Nasze małżeństwo rozerwało się na strzępy
Przez kilka kolejnych dni w domu panowała cisza, która bolała bardziej niż krzyk. Marcin unikał mojego wzroku, a ja chodziłam jak cień, z sercem ściśniętym z bólu. Wciąż słyszałam w głowie jego słowa: „To moja siostra”. Nie mogłam pojąć, dlaczego tak długo to przede mną ukrywał. Wieczorem, kiedy dzieci spały, usiadłam w kuchni ze szklanką mleka. Marcin wszedł cicho i usiadł naprzeciwko. Przez chwilę milczeliśmy. W końcu odezwał się pierwszy.
– Ela... wiem, że cię zawiodłem. Wiem, że powinienem był ci powiedzieć.
– Powinieneś? – parsknęłam, patrząc mu prosto w oczy. – Powinieneś był powiedzieć mi od razu. A nie pozwalać, żebym myślała, że mnie zdradzasz.
Marcin spuścił głowę, dłonie nerwowo zaciskał na blacie stołu.
– Bałem się... że nie zrozumiesz.
– Że cię nie zrozumiem, bo masz siostrę? Bałeś się prawdy? – głos mi się załamał. – To mnie bardziej boli niż sama prawda.
Podszedł, chciał mnie objąć, ale się cofnęłam.
– Nie dotykaj mnie. Nie wiem, czy kiedykolwiek ci wybaczę. Może nie potrafię.
Marcin zamarł, patrząc na mnie z rozpaczą w oczach. Wstałam i wyszłam, zostawiając go samego w tej ciszy, która rozdzierała nasze małżeństwo na strzępy.
Nie umiem mu znowu zaufać w pełni
Minęły tygodnie, a ja wciąż czułam się jak w obcym świecie. Niby wiedziałam, że Marcin mnie nie zdradził, a jednak to, co się wydarzyło, bolało jak zdrada. Każde spojrzenie w jego oczy przypominało mi, jak bardzo mu ufałam – i jak łatwo to zaufanie zniszczył. Był obok, a jednak czułam, że dzieli nas przepaść. Próbował rozmawiać, tłumaczyć się, mówił, że wszystko naprawi, ale ja nie potrafiłam już patrzeć na niego tak jak kiedyś.
Często wracam myślami do tamtego dnia na skwerze. Do tego, jak się uśmiechali, jak stali blisko siebie. Nawet jeśli wiem, że to była jego siostra, coś we mnie pękło na zawsze. Może dlatego, że zrozumiałam, jak łatwo można stracić grunt pod nogami, jak kruche jest zaufanie. Nie wiem, co dalej. Może kiedyś mu wybaczę, a może ta historia na zawsze zniszczy to, co mieliśmy. Teraz wiem jedno: nie da się cofnąć czasu, a niektóre słowa, których się nie wypowie w porę, zostają jak cierń w sercu. I bolą każdego dnia.
Ela, 35 lat
Czytaj także:
- „Moja teściowa była wiecznie skrzywiona jakby piła ocet. Tym 1 gestem sprawiłam, że znów się uśmiecha”
- „Mój teściu, emeryt i fan disco polo, zabrał mnie na ryby. Dałam się złowić na kuszące zanęty, ale był w tym 1 haczyk”
- „30 lat to żadna różnica, jeśli w grę wchodzą w uczucia. 60 letni przystojniak dał mi więcej, niż którykolwiek młokos”