Reklama

Zawsze uważałam, że romantyczne wyjazdy nad morze są przereklamowane. Morska bryza, zachody słońca, pary trzymające się za ręce – mdłe klisze, których nie mogłam już znieść. Zwłaszcza po tym, jak Tomek, mój chłopak od prawie siedmiu lat, postanowił zamienić mnie na młodszy model. Więc pojechałam tu sama, z poczuciem klęski i bagażem pełnym ironii, udając, że świetnie się bawię. Leżę na plaży, obserwując zakochanych i wyobrażam sobie, jak każdej z tych kobiet ich facet w końcu złamie serce. Może to złośliwe, ale co poradzić – jakoś muszę zagłuszyć ten chaos w środku.

Reklama

Improwizacja na plaży

– No nie… – szepnęłam do siebie, jakby to miało zatrzymać rzeczywistość.

Leżąc na piasku podniosłam wzrok i zobaczyłam ich. Tomka i jego nową dziewczynę. Słońce odbijało się od jej okularów przeciwsłonecznych, a ona, szczupła i pewna siebie, uśmiechała się do niego, jakby świat istniał tylko dla nich dwojga. I oczywiście szli prosto w moją stronę. Odruchowo poprawiłam okulary i zerknęłam w bok, szukając ratunku. I wtedy go zobaczyłam.

Siedział kilka metrów ode mnie, wpatrzony w książkę, opalony, z rozwichrzonymi włosami i uśmiechem tak beztroskim, jakby nic na tym świecie nie mogło go zmartwić. Zerwałam się z koca i podeszłam do niego, jakbyśmy byli starymi znajomymi.

– Przepraszam, to będzie brzmiało dziwnie… – wyszeptałam, pochylając się w jego stronę. – Ale potrzebuję, żebyś przez chwilę udawał mojego chłopaka. Tam idzie mój były. Zrób to dla sportu.

Spojrzał na mnie z rozbawieniem.

– A co dostanę w zamian?

– Popołudnie bez nudy.

Uśmiechnął się i przesunął się na kocu.

– Siadaj, kochanie. Gdzie się tak zapodziałaś?

Gdy Tomek był już wystarczająco blisko, Maks – bo tak miał na imię, jak się później dowiedziałam – objął mnie ramieniem i pocałował w skroń. Zamarłam. Tomek spojrzał, uniósł brew. Jego Julia ścisnęła go za rękę mocniej.

– Cześć, Karolina – powiedział chłodno.

– Cześć, Tomek. Miło cię widzieć. Poznaj Maksa.

Randka w duecie, gra w trójkę

Maks napisał do mnie w nocy. Prosto i bezpretensjonalnie: „Jutro o 10 kawa? Skoro już udajemy parę, warto się choć trochę poznać.”
Odpisałam: „Tylko jeśli ty stawiasz. Ja po tej scenie na plaży jestem zrujnowana psychicznie.” Odpowiedź przyszła po sekundzie: „Zrujnowane dziewczyny to moja specjalność.”

Usiedliśmy następnego dnia przy stoliku z widokiem na deptak. On zamówił czarną, ja latte. Rozmawialiśmy – o wszystkim i o niczym. O tym, że ludzie bywają jak puzzle, tylko czasem próbują się dopasować na siłę. O tym, że on uciekł z korpo, a ja uciekłam z relacji. I że oboje jakoś tu trafiliśmy. Samotni, ale z humorem.

– Więc… jesteś wolna, zraniona i niebezpieczna – podsumował. – Idealna partnerka do fikcyjnego związku.

– Tylko fikcyjnego – zaznaczyłam. – Nie miej złudzeń.

– Zero. Jestem realistą. Ale realistom też się czasem przytrafiają przyjemne niespodzianki.

Wieczorem odezwała się moja koleżanka z Warszawy.

– No i co, widziałaś go? Z tą Julią?

– Tak – westchnęłam. – Ale nie byłam sama. Miałam… towarzystwo.

– Żartujesz. Karola! Ty?! A kto to?

– Pożyczony chłopak z plaży.

– Błagam cię, to brzmi jak fabuła kiepskiej komedii romantycznej.

– Raczej jak początek katastrofy – mruknęłam. Ale nawet sobie nie zdawałam sprawy, jak bardzo miałam rację.

Bo tego wieczora Maks zaprosił mnie znów. „Jutro piknik. Musimy kontynuować naszą grę. I wyglądaj jak zakochana.”

Coś więcej niż umowa

Zgodziłam się. Włożyłam zwiewną sukienkę i przewiązałam ją paskiem. Na plaży znów zobaczyłam Tomka z Julią. Oboje wyglądali jak z okładki magazynu. Ja i Maks – nadal staraliśmy się improwizować. Rozłożyliśmy koc, sałatkę, winogrona i butelkę lemoniady. Słońce przypiekało, a ja, zamiast myśleć o Tomku, nie mogłam przestać patrzeć na Maksa.

– To dziwne – zaczęłam. – Ale już nie czuję tej paniki, co wtedy. Wiesz… na początku.

– Bo masz mnie – rzucił z uśmiechem. – Taki mam na ludzi wpływ.

Zanim zdążyłam mu odpyskować, zadzwonił jego telefon. Przeprosił i odszedł kawałek dalej. Nie chciałam podsłuchiwać. Naprawdę nie chciałam. Ale wystarczyło jedno zdanie, które doleciało do mnie jak przez mgłę.

– Nie wiem, co z tym zrobić. To miało być tylko na chwilę. Dla zabawy.

Poczułam, jak żołądek mi się ściska. Wrócił po chwili, jakby nigdy nic.

– Wszystko w porządku? – zapytał, widząc moją minę.

– Jasne – uśmiechnęłam się sztucznie. – Przecież to tylko gra, prawda?

Maks zamilkł na dłuższą chwilę. W końcu powiedział:

– Karolina… To się trochę wymknęło spod kontroli. Ja też nie wiem, co czuję. A raczej wiem, że czuję coś więcej. I to mnie przeraża.

Nie odpowiedziałam. Patrzyłam tylko na morze, a w mojej głowię kłębiło się milion myśli.

Ucieczka przed sobą

Następnego dnia nie przyszłam na plażę. Ani do tej kawiarni, gdzie zwykle siedzieliśmy. Zaszyłam się w pokoju pensjonatu, wpatrując się w sufit. Myśli miałam ciężkie, jakby każda ważyła po kilka ton. Nie odbierałam od Maksa. Nie odpisałam na jego wiadomość: „Wiem, że się obraziłaś. Ale nie chcę tego zostawić tak po prostu.” Tylko… ja nie byłam obrażona. Byłam rozczarowana. Sama sobą. Bo znowu dałam się wciągnąć w coś, co miało nie mieć znaczenia. Miało być tylko udawaniem, a ja naprawdę zaczęłam tęsknić, gdy go nie było.

Wieczorem poszłam na spacer brzegiem morza. Pusta plaża, cisza, której od dawna potrzebowałam. I wspomnienia. Tomka. Końcówki tamtego związku, który dusił mnie bardziej niż samotność. Pamiętam, jak kiedyś wrócił późno i powiedział: „To nic takiego, po prostu rozmawialiśmy.” A ja wtedy już wiedziałam, że jego „rozmowa” pachniała damskimi perfumami i niepokojem. Zamknęłam oczy. Nie chciałam znów tego samego. Kolejnego „to tylko gra”, która zostawi po sobie kolejne blizny. Nagle usłyszałam znajomy głos.

– Szukałem cię.

Maks. Stał obok, trochę bezradny.

– Nie musiałeś.

– Musiałem – odpowiedział cicho. – Bo nie chcę już udawać. Nie chcę, żebyś była tylko „dziewczyną z plaży, którą uratowałem przed byłym”. Chcę… ciebie.

Nie odpowiedziałam. Tylko patrzyłam na niego i walczyłam z głosem w głowie, który szeptał: „Nie zaufaj. Znowu cię zostawią.”

Tam, gdzie wszystko się zaczęło

To nie było zaplanowane. Wieczór po rozmowie spędziliśmy razem – bez udawania, bez gry. Po prostu byliśmy. Siedzieliśmy na kocu, w milczeniu obserwując fale, aż zrobiło się ciemno. A potem… poszliśmy do mnie. Byłam przerażona. Czułam, że przekraczam granicę, której nie planowałam przekraczać z nikim przez najbliższy rok, może dwa. Ale zrobiłam to. A rano…

Rano obudziłam się sama. Łóżko obok było puste. Na krześle leżała jego koszulka, ale jego już nie było. Przez chwilę siedziałam, wpatrzona w ścianę, próbując nie czuć. Próbując nie czuć tej fali goryczy i znajomego żalu, który zalewał mnie od środka. „Zrobiłaś to znowu, Karolina” – mówiłam do siebie w myślach. „Zaufałaś, uwierzyłaś, a on zniknął. Jak wszyscy.” Nie jadłam śniadania. Nie poszłam na plażę. Zostałam w pokoju, przekonana, że ta historia właśnie się skończyła.

A potem telefon zawibrował. Jedna wiadomość: „Czekam tam, gdzie wszystko się zaczęło.” Wybiegłam, nawet się nie zastanawiając. I naprawdę – stał tam. Na tym samym miejscu, gdzie pierwszy raz go zobaczyłam. Uśmiechnięty, niepewny, ale obecny.

– Musiałem wyjechać na chwilę, coś załatwić. Nie chciałem cię budzić. Nie znikam, Karolina. Nie chcę już być pożyczony. Chcę być prawdziwy. Dla ciebie.

Stałam przed nim i nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie wiedziałam, czy mu wierzę. Ale wiedziałam, że chcę się dowiedzieć.

Coś prawdziwego

Siedziałam sama na plaży, dokładnie tam, gdzie wszystko się zaczęło. Morze było spokojne, jakby od tygodni nie widziało burzy, i tylko delikatny szum fal przypominał, że świat się nie zatrzymał, nawet jeśli moje serce raz na jakiś czas chciało. Maks wyjechał. Wiedziałam, że musi – praca, kontrakt, coś, co brzmiało wystarczająco poważnie, by nie zadawać zbyt wielu pytań. Zostawił mnie z obietnicą, że wróci. Że to nie koniec. A ja, po raz pierwszy od dawna po prostu skinęłam głową. I uwierzyłam.

Nie wiedziałam, co będzie dalej. Nie miałam scenariusza ani planu. Nie robiłam sobie zdjęć z Maksem na Instagram – może właśnie dlatego. To, co prawdziwe, zaczęło mi się wydawać zbyt cenne, by się tym chwalić. Tomek z Julią wyjechali dwa dni wcześniej. Ostatniego dnia jeszcze raz go widziałam. Spojrzał na mnie przez ramię. Julia mówiła coś, śmiejąc się głośno, ale on – on patrzył tylko na mnie. I w tym spojrzeniu było coś, co kiedyś mogło mnie skruszyć. Ale już nie teraz.

Teraz byłam tu ja. I wspomnienie Maksa – nie tego z koca, który udawał mojego chłopaka, ale tego, który patrzył mi w oczy bez lęku, mówiąc, że nie chce już uciekać. Nie wiem, czy wróci. Ale wiem, że ja już się nie zgubię. Bo w końcu przestałam udawać przed samą sobą. Że nic nie czuję. Że niczego nie chcę. Chcę. I czekam.

Karolina, 26 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama