Reklama

Po kilku latach bycia na emeryturze zdążyłam się już oswoić z nowym trybem życia, jednak mojemu małżonkowi raczej nie będzie to przychodziło z podobną lekkością. W mieszkaniu nudzi się niczym małe dziecko! Przez sen wyczułam, że Wiesiu wstaje z łóżka, więc skwapliwie skorzystałam z okazji i zawinęłam się szczelnie w całą kołdrę. Spałam w najlepsze, gdy nagle ktoś zaczął mnie energicznie szarpać za bark…

Reklama

Lilka! Co ja mam zrobić? Lila, no wstawaj już! – błagał mój mąż.

Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam oczy. Wiesiek przycupnął na brzegu łóżka odziany w swój wełniany płaszczyk, na którym wciąż migotały drobinki śniegu.

Wpatrywał się we mnie z niepewną miną

– O co chodzi? – zapytałam z niepokojem.

– No bo przecież jestem emerytem – wymamrotał Wiesiek. – Nie muszę iść do pracy. Zorientowałem się dopiero przy garażu, wiesz?

– Boże, a ja myślałam, że mamy jakąś awarię albo coś z gazem – opadłam z powrotem na poduszkę. – No to się rozbierz i połóż spać, dobrze? W końcu zawsze o tym marzyłeś.

Ale z niego szaleniec! Popędził do pracy, mimo że już nie jest to konieczne! Ponownie podniosłam się z łóżka około dziewiątej, jak zazwyczaj. Wiesław spoczywał u mego boku, pochrapując, najwyraźniej posłuchał tego, co mu powiedziałam. Przygotowałam sobie kawę na kuchence, nasypałam Benkowi psich przysmaków do miseczki, gdyż już kręcił się niespokojnie, zerkając w kierunku wyjścia.

– Najpierw coś zjedz – zasugerowałam mu, a psiak posłusznie podreptał do jedzonka.

Spojrzałam przez szybę, na zewnątrz prószył śnieg, otulając cały świat białą kołderką… Tak swoją drogą, zastanawiam się, co będzie dalej. Facet siedzi w chałupie, to może wreszcie weźmie się za reperowanie gniazdek, bo prawie wszystkie trzymają się ledwo ledwo. Razem z Beniem poszliśmy na spacer, on był zachwycony, a ja trochę mniej, bo mróz szczypał mnie w policzki.

Gdy weszłam do domu, oniemiałam

Wiesiek krzątał się po mieszkaniu, ale wyglądał na przybitego i generalnie kręcił się bez celu. Powoli zaczynał działać mi na nerwy. Planowałam ogarnąć kuchnię, a on zabrał się za przygotowywanie śniadania. Ruszyłam z odkurzaczem do sypialni – a on włączył telewizor. Z tym facetem to można oszaleć, słowo daję!

– Lilka… – w końcu się odezwał. – Jak przeszłaś na emeryturę, to co robiłaś?

– Kto by to pamiętał? Toż to już będzie z pięć lat! Zdaje mi się, że Marcyśka przyszła wtedy na świat i zajmowałam się wnusią. W sumie nie kojarzy mi się, żebym chodziła jak zbity pies. Cieszyłam się swobodą – odpowiedziałam wymijająco.

– No ale w jaki sposób?

Chce, żebym mu wykombinowała jakieś zajęcia? Czy o to chodzi? Chwyciłam go za rękę i pokazałam kontakty do naprawienia, później wąż od pralki, który padł ileś czasu temu, machnęłam ręką na brudne tapety w sypialni. Według mnie roboty było tyle, że starczy mu do wakacji! Rozsiadł się w kuchni i notował każdy szczegół w zeszycie. Kombinował, jakby planował inwazję na Normandię! W końcu wziął się za przykręcanie kontaktów. Wkładałam akurat kurczaka do piekarnika, kiedy wysadziło bezpieczniki.

– Wiesiek! Gdzie jesteś? Nic ci nie jest? – rzuciłam naczynie do pieczenia i popędziłam w stronę korytarza.

– W porządku, nic mi nie jest… Zapomniałem ci powiedzieć – będę odłączał prąd.

Tylko mi teraz zawadza

Na domiar złego Benio zdążył już dopaść kawałek kurczaka! Przepędziłam czworonoga szmatką i zaczęłam przenosić kawałki mięsa na patelnię.

– A niech to licho porwie! – dobiegł mnie wrzask małżonka z korytarza. – Toż to przy dotknięciu się rozlatuje!

Cóż za rewelacja...

– Lila!

– Jestem zajęta – odpowiedziałam podniesionym głosem.

Kontynuowałam swoje zajęcia, próbując nie zwracać uwagi na krzyki Wieśka.

Nie da rady nic zdziałać – w końcu dotarł do kuchni. – Rozsądniej będzie nie korzystać z tych kontaktów, aż nie sprawię nowych puszek instalacyjnych. Może teraz zajmę się tą rurą odpływową…

– Zaraz podaję obiad – powstrzymałam jego zapędy.

Tak naprawdę interesujące są takie obserwacje. Zjedliśmy obiad, a Wiesiek nawet nie zerknął na swoje notatki, tylko zgodnie ze zwyczajem o tej godzinie rozsiadł się wygodnie przed odbiornikiem telewizyjnym. No cóż, osiągnęliśmy etap, kiedy mógł już bez obaw pogrążyć się w codziennej rutynie. I najwyższa pora, bo w końcu nie jestem w stanie go doglądać jak małe dziecko!

Gdzie się wybierasz? – zapytał, przecierając zaspane oczy, gdy zobaczył, że sięgam po płaszcz.

– Idę się przejść z przyjaciółką – odparłam. – O tej godzinie zwykle spacerujemy. Zabieram ze sobą psa.

Z którą przyjaciółką? – dociekał podejrzliwie.

Ledwo powstrzymałam chichot. Czyżby ten stary zrzęda był o mnie zazdrosny?

– Wiesiu, po prostu sobie odpocznij – zasugerowałam, pomijając fakt, że zapewne padał z nóg po zrujnowaniu mieszkania. – Idę z Joanną, tą co ma cocker spaniela, kojarzysz ją?

– Z tą wystrojoną blondynką?

Przeszło mi przez myśl, żeby zripostować: „Wystrojona, niewystrojona, grunt, że mam przynajmniej przyjaciółkę”, ale ostatecznie zrezygnowałam z tego pomysłu.

Miał szczęście, że to pierwszy dzień

Mam tylko nadzieję, że szybko się ogarnie, bo nie dam rady długo z nim wytrzymać. Czyżby to miało być tak do końca, że każdego poranka będę odgrywać rolę brygadzisty, który organizuje mu robotę?

– Kurczę, Benio! – zdenerwowałam się na psa, kiedy kręcił mi się pod stopami. – Ty przynajmniej rusz głową! Bo twój właściciel chyba przestaje myśleć…

We wtorki z samego rana mam w planach wybrać się do biblioteki, w środy chodzę zawsze na gimnastykę do klubu seniora. Czwartek to dzień, w którym zazwyczaj robię zakupy na cały tydzień, a w piątek zamierzałam wybrać się na pływalnię razem z Aśką. I co teraz? Może mam to wszystko odwołać tylko po to, żeby opiekować się facetem po sześćdziesiątce?!

Z nerwów wpadłam po drodze do mojej córki. Przyszło mi do głowy, że być może udzieli mi jakiejś rady w tej sytuacji...

– Wiesz mamo, tata ma teraz ciężki czas – przeszedł na emeryturę i jak pewnie zauważyłaś, niespecjalnie ma pomysł, co zrobić z nadmiarem czasu wolnego. No jasne, możesz go zostawić samego z tym kłopotem, ale czy nie warto byłoby bardziej się nim zainteresować, jakoś go podtrzymać na duchu, a przy okazji zainwestować we wspólną przyszłość? – oznajmiła.

Prawdą jest, że panowie zazwyczaj o wiele mocniej angażują się w obowiązki zawodowe aniżeli domowe, więc Wiesiowi trudniej będzie się przestawić na emeryturę niż mnie swego czasu... Chyba nie powinnam krytykować jego prób remontowania mieszkania, lecz raczej doceniać go za kreatywność i to, co uda mu się zrobić. Poza tym, czemu miałabym się sprzeciwiać, aby czasami towarzyszył mi w wyjściach? Tyle jeszcze możemy razem przeżyć, warto zatroszczyć się o to, by łączyło nas coraz więcej – lepiej dożyć starości u swego boku niż jedynie koło siebie...

Reklama

Lilianna, 65 lat

Reklama
Reklama
Reklama