„Oświadczyłem się ukochanej na grzybobraniu. To, co usłyszałem od niej w odpowiedzi było gorsze niż największy koszmar”
„W mojej kieszeni ciężar pierścionka przypominał mi, co za chwilę się wydarzy. Zacząłem odtwarzać w głowie swoją mowę. W końcu przystanąłem, serce zaczęło mi walić jak młotem. To była idealna sceneria”.
Z Moniką byliśmy razem od prawie sześciu lat. Wydawało się, że nasze życie układa się jak w bajce – każde wakacje w górach, weekendy nad morzem, a przede wszystkim te nasze wypady do lasu na grzyby. To właśnie w takich chwilach czułem, że jesteśmy w pełni sobą, bez zgiełku miasta, z dala od problemów.
Czułem, że coś się dzieje
Ostatnio jednak coś się zmieniło. Monika była inna – milcząca, jakby zamknięta w swoim świecie. Pytałem, czy to stres w pracy, ona zawsze mówiła, że to tylko przemęczenie. Ja w to wierzyłem. W głowie już miałem plan. W tym samym lesie, gdzie zaczęliśmy naszą przygodę, miałem zamiar jej się oświadczyć.
Las powitał nas chłodnym, rześkim powietrzem, które natychmiast wdarło się pod kurtkę. Dla mnie zawsze miało to w sobie coś kojącego – ten zapach mokrej ziemi, szelest liści pod stopami. Monika szła obok mnie w milczeniu, rozglądając się wokół jakby szukała nie tylko grzybów, ale i czegoś, czego sam nie byłem w stanie dostrzec.
– Zobacz, może tu? – zapytałem, wskazując niewielką polanę, na której zwykle rosły najpiękniejsze okazy.
Monika skinęła głową, ale bez tego entuzjazmu, do którego byłem przyzwyczajony. Przez chwilę wpatrywałem się w nią, próbując odczytać, co dzieje się w jej głowie, ale tylko się uśmiechnęła, niezręcznie.
Ruszyliśmy dalej, w głąb lasu. Wciąż czułem to napięcie, ale starałem się nie dać po sobie tego poznać. W końcu miał to być nasz dzień. W mojej kieszeni ciężar pierścionka przypominał mi, co za chwilę się wydarzy. Zacząłem odtwarzać w głowie swoją mowę. „Monika, jesteś dla mnie wszystkim, chciałbym spędzić z tobą resztę życia…”. W końcu przystanąłem, serce zaczęło mi walić jak młotem. To była idealna sceneria.
– Monika… – powiedziałem cicho. Odwróciła się do mnie z zaskoczeniem, jakby nagle wyrwana z zamyślenia. – Usiądźmy na chwilę.
W jej oczach dostrzegłem niepewność
– Co się dzieje? – zapytała, siadając na pniu, który wskazałem.
Westchnąłem, czując jak ręce mi drżą. Wyciągnąłem pierścionek z kieszeni i ukląkłem przed nią, jej twarz wyrażała oszołomienie.
– Monika… Kocham cię – zacząłem z trudem. – Chciałem cię zapytać… Czy zostaniesz moją żoną?
Patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami, jakby nagle coś w niej pękło. Z jej twarzy zniknął wszelki wyraz, jakby to, co usłyszała, było czymś, czego się najmniej spodziewała. Czułem, jak moje kolano zaczyna boleć od twardej ziemi, a serce biło coraz szybciej. Milczała. Miałem nadzieję, że to tylko zaskoczenie. Jeszcze kilka sekund ciszy, a potem wybuchła płaczem.
– Monika? – z trudem wykrztusiłem, nie rozumiejąc, co się dzieje. – Co się stało?
Schowała twarz w dłonie i zaczęła szlochać. Moje serce pękło na tysiące kawałków, bo czułem, że to nie jest płacz ze szczęścia. Nie tak to powinno wyglądać. Przysiadłem obok niej, starając się zrozumieć, co właśnie się dzieje.
– Romek… – zaczęła, choć jej głos załamywał się z każdym słowem. – Nie mogę. Ja po prostu nie mogę…
– Czego nie możesz? – spytałem, czując, jak narasta we mnie niepokój.
– To nie tak miało wyglądać. Romek, ja nie mogę przyjąć tego pierścionka, nie mogę powiedzieć „tak”… Jest ktoś inny – wyszeptała, patrząc na ziemię. Poczułem, jakby ktoś mnie uderzył prosto w brzuch.
Świat nagle stracił kolor
Przez chwilę nie byłem w stanie się ruszyć. Wpatrywałem się w nią, jakbym oczekiwał, że zaraz doda: „Żartowałam”. Ale ona milczała, a łzy nadal płynęły po jej policzkach. Cała rzeczywistość przestała mieć sens. Jeszcze przed chwilą chciałem się oświadczyć kobiecie, którą kocham, a teraz dowiaduję się, że mnie zdradza. Czułem, jak wzbiera we mnie złość, ale jeszcze bardziej rozpacz.
– Kto to jest? – zapytałem, choć sam nie wiedziałem, czy chcę znać odpowiedź.
– To nieważne – odpowiedziała, z trudem zbierając słowa. – To nie miało tak wyglądać. Nie chciałam cię zranić.
Prychnąłem, nie wierząc w to, co słyszę.
– Nie chciałaś mnie zranić? – powtórzyłem, czując, jak emocje mnie przerastają. – Monika, ja ci się oświadczam, a ty mi mówisz, że spotykasz się z kimś innym? I jeszcze próbujesz udawać, że się martwisz o moje uczucia?
– Nie chciałam tego tak zostawić. Nie mogłam po prostu odejść bez słowa, bez wyjaśnienia.
– I myślałaś, że co? Że tu, w lesie, gdzie miało być najpiękniej, powiesz mi, że mnie zdradzasz? Że to jakoś mniej zaboli? – Złapałem się za głowę, nie wiedząc, co robić.
Moje życie rozpadło się na kawałki
Wstałem gwałtownie. Zacząłem chodzić w kółko. Myśli pędziły mi przez głowę bez ładu i składu. Byłem wściekły, zdezorientowany, zrozpaczony. W końcu oparłem się o najbliższe drzewo, próbując zebrać myśli.
– Więc po co tu przyjechałaś? – zapytałem w końcu. Głos mi drżał, ale nie próbowałem już ukrywać emocji. – Żeby mnie dobić?
Monika wstała powoli, ale stała teraz na wprost mnie, jej twarz była blada, jakby cała siła z niej odpłynęła.
– Chciałam ci to powiedzieć osobiście. Nie zasługiwałeś na to, żeby dowiedzieć się w inny sposób. – Jej głos był niemal szeptem.
– Osobiście? – prychnąłem. – Gdybym cię nie zapytał, to co, miałabyś zamiar zachować to dla siebie? Powiedzieć mi za miesiąc, dwa? A może w ogóle? – W moim głosie był gniew, którego już nie umiałem powstrzymać.
– Nie, Romek. Chciałam ci to powiedzieć, ale… – zawahała się, szukając słów. – Nie miałam odwagi.
– Myślałem, że nasz związek coś dla ciebie znaczy. Planowałem… – przerwałem, bo czułem, że każde słowo tylko pogłębia mój ból.
Nie mogłem na nią patrzeć
Czułem, że każdy kolejny moment w jej obecności to jak cios, który wbijał mnie głębiej w ziemię. Odwróciłem się od niej, ruszając przed siebie, nie patrząc, dokąd idę. Wiedziałem, że Monika stoi tam. Ale ja nie miałem już nic do powiedzenia. Byłem pusty. Świat, który znałem, rozpadł się, a przyszłość, którą sobie wyobrażałem – zniknęła.
– Romek, proszę… – usłyszałem jej głos za plecami, cichy, błagalny.
– Po prostu odejdź – wycedziłem, nie odwracając się. Czułem, że jeśli jeszcze raz spojrzę w jej oczy, wszystko we mnie pęknie. – Jeśli to naprawdę koniec, to po prostu… idź.
Zapadła cisza. Przez chwilę myślałem, że nic się nie wydarzy, że może ona jednak zostanie. Może coś powie, może się zatrzyma i wszystko będzie jak dawniej. Ale nie. Nie obejrzałem się, ale czułem, że odchodzi.
Stałem tam jeszcze przez chwilę, wpatrując się w nieokreślony punkt między drzewami. Słyszałem swoje serce, które waliło jak szalone, ale czułem się, jakbym był od niego odcięty. Jakbym już nie miał kontroli nad tym, co się dzieje. W głowie pojawiła się pustka, której nigdy wcześniej nie znałem. Ta pustka zaczęła się rozlewać na wszystko dookoła.
Byłem zrozpaczony
Z czasem jej kroki ucichły, a ja zostałem sam. Z pierścionkiem w ręku. Poczucie bezsilności mieszało się z niedowierzaniem. Jak mogłem tego nie zauważyć? Czy coś mi umknęło? Przez miesiące żyłem w przekonaniu, że Monika po prostu jest zestresowana, że może potrzebuje czasu, by dojść do siebie. Nie przyszło mi do głowy, że jest ktoś inny.
Spojrzałem na pierścionek. Blask kamienia mienił się w promieniach zachodzącego słońca, które prześwitywało przez drzewa. Jeszcze chwilę temu ten pierścionek był dla mnie symbolem przyszłości, teraz stał się tylko pustym wspomnieniem planów, które nigdy się nie ziszczą. Zacisnąłem dłoń, czując jak metal wbija mi się w skórę, ale to był ból, którego potrzebowałem – coś, co przypominało mi, że wciąż jeszcze czuję. Miałem ochotę cisnąć pierścionek między drzewa, ale na szczęście pamiętałem, że sporo mnie kosztował.
Wziąłem głęboki oddech i spojrzałem w niebo. Chmury powoli przysłaniały słońce, zapowiadając nadchodzący wieczór. Wokół mnie panowała cisza, tylko liście szeleściły pod delikatnym wiatrem. Jakby cały świat wiedział, że coś właśnie się skończyło. W mojej głowie znowu rozbrzmiało pytanie: „Co teraz?”. Nie wiedziałem, jak wytłumaczyć sobie, co się stało. Przyszłość, którą planowałem z Moniką, nagle stała się tylko snem, który nigdy się nie spełni.
Musiałem się pozbierać
Powoli ruszyłem w stronę samochodu. Każdy krok wydawał się ciężki, jakbym niósł na swoich barkach cały ciężar tego, co się wydarzyło. Czułem się kompletnie zagubiony, a las, który wcześniej wydawał się miejscem ukojenia, teraz przypominał mi tylko o tym, co straciłem.
W końcu dotarłem do samochodu. Wsiadłem, ale nie przekręciłem kluczyka. Siedziałem tak przez chwilę, patrząc na kierownicę, próbując zrozumieć, jakim cudem wszystko mogło się tak nagle rozsypać. Wziąłem pierścionek do ręki, obracając go w palcach. Przed oczami miałem Monikę, jaką była jeszcze kilka miesięcy temu – radosną, pełną życia, kobietę, z którą chciałem spędzić resztę swoich dni. Teraz była tylko wspomnieniem.
Westchnąłem ciężko, schowałem pierścionek do kieszeni i w końcu przekręciłem kluczyk. Silnik zaskoczył, a ja poczułem, jak powoli wracam do rzeczywistości. Z Moniką było już po wszystkim. Czekała mnie długa noc, podczas której musiałem stawić czoła tej nowej, bolesnej rzeczywistości – samotności, której nigdy nie planowałem.
Roman, 32 lata