„Planowałam karierę prawniczki, a nie niańczenie dzieci. Mój facet zrobił coś gorszego, niż wpakowanie mnie w pampersy”
„Zatrzymałam się w pół kroku, serce zaczęło bić mi szybciej. Nie mogłam uwierzyć, że Norbert planuje takie rzeczy i nie zamierzał mi o tym powiedzieć. I to teraz. W ogóle nie przejmował się braniem na siebie odpowiedzialności”.

- Redakcja
Od zawsze byłam zdeterminowana, by osiągnąć sukces w karierze prawniczej. Moje dni wypełnia praca w prestiżowej kancelarii, gdzie właśnie powierzono mi projekt, który może przynieść upragniony awans. Żyję w nieustannym biegu między spotkaniami a salami sądowymi, starając się sprostać oczekiwaniom zarówno klientów, jak i przełożonych.
Mój związek z rodziną jest chłodny, ponieważ wciąż przypominają mi, że czas założyć własną familię. Jednak moje priorytety były zawsze inne – marzyłam o zawodowym spełnieniu. Dziś jednak wszystko to zostało poddane próbie, ponieważ okazało się, że jestem w ciąży. Nowa rzeczywistość zmusza mnie teraz do zadania sobie pytań o to, co jest dla mnie naprawdę ważne.
Byłam przybita nowinami
Siedziałyśmy z Olą przy stoliku w naszej ulubionej kawiarni. Czekałam na odpowiedni moment, by powiedzieć jej o ciąży. Z Olą znamy się od czasów studiów. Była zawsze moją ostoją, kimś, kto rozumiał, co oznacza dążenie do zawodowego sukcesu.
– Emi, co się dzieje? Jesteś jakaś nieobecna – zapytała, przerywając moje zamyślenie.
– Ola, słuchaj, muszę ci coś powiedzieć... – westchnęłam ciężko, szukając właściwych słów. – Jestem w ciąży.
Ola spojrzała na mnie z szeroko otwartymi oczami, jakby nie wierzyła własnym uszom.
– Naprawdę? Jak się z tym czujesz?
– Sama nie wiem... Wszystko stało się tak nagle. Nie planowałam tego – powiedziałam, czując ciężar na sercu. – Przecież wiesz, jak ważna jest dla mnie kariera. Nie wiem, co będzie dalej.
Ola wzięła łyk kawy, zamyślona.
– Emilia, to ogromna decyzja. Ale wiesz, że jestem z tobą, cokolwiek postanowisz – powiedziała z przekonaniem.
– Wiem, ale czuję się przytłoczona. Co z moim projektem? Z awansem? – wyrzuciłam z siebie, jakby to miało mi pomóc.
– To trudne, ale musisz się zastanowić, co jest dla ciebie najważniejsze teraz. Masz prawo do wyboru, niezależnie od tego, co myślą inni – odpowiedziała, kładąc mi dłoń na ramieniu.
Te słowa zmusiły mnie do głębszych przemyśleń. Było we mnie zbyt wiele emocji, bym mogła od razu podjąć decyzję, ale czułam, że rozmowa z Olą była potrzebna. To był początek nowego etapu, który wymagał ode mnie odwagi, której jeszcze nie czułam.
Nie mogłam przestać o tym myśleć
Podczas lunchu z Adamem w zatłoczonej restauracji starałam się skupić na projekcie, który omawialiśmy. Adam był świetnym współpracownikiem, pełnym energii i pomysłów. Wiedziałam, że mogę na niego liczyć, ale teraz moje myśli były gdzie indziej.
– Emilia, jesteś pewna, że wszystko w porządku? – zapytał, odkładając widelec na talerz. – Wydajesz się jakaś... nieobecna.
Uśmiechnęłam się wymuszenie, próbując nie dać po sobie poznać, że coś mnie trapi.
– Nic takiego, po prostu mam dużo pracy – odpowiedziałam, ale wiedziałam, że Adam nie da się zwieść.
– Znam cię na tyle, by wiedzieć, że to coś więcej niż tylko stres w pracy – naciskał. – Jeśli chcesz pogadać, wiesz, że możesz na mnie liczyć.
Spojrzałam na niego, czując, że to właśnie moment, kiedy potrzebuję się otworzyć. Choć to nie była łatwa decyzja, Adam zasługiwał na szczerość.
– Jest coś, o czym nie wiedziałam, jak ci powiedzieć... Jestem w ciąży – powiedziałam cicho, czując, jak ciężar spada mi z serca.
Adam zamarł, jakby próbował przetworzyć to, co właśnie usłyszał.
– Wow, to... duża zmiana – powiedział, starając się znaleźć odpowiednie słowa. – Jak się z tym czujesz?
– Czuję się zagubiona. Nie wiem, jak to wpłynie na moją pracę i przyszłość – przyznałam, czując łzy napływające do oczu.
Adam położył dłoń na mojej, wyrażając zrozumienie i wsparcie, którego teraz tak bardzo potrzebowałam.
– Emi, wiesz, że jestem tutaj, żeby ci pomóc. Nie musisz przez to przechodzić sama – powiedział, a jego słowa dały mi odrobinę otuchy.
Choć wiedziałam, że Adam mnie wspiera, czułam się wciąż osamotniona w tej sytuacji. To była moja decyzja i mój los, który musiałam sama ukształtować.
Nie mogłam w to uwierzyć
Kilka dni później, wracając z pracy, przypadkowo podsłuchałam rozmowę telefoniczną Norberta, mojego chłopaka. Było późno, a ja szukałam kluczy do mieszkania, gdy usłyszałam jego głos dobiegający z klatki schodowej.
– Tak, wylot jest w przyszłym miesiącu. Wiem, że nie jest to idealne rozwiązanie, ale muszę myśleć o sobie – powiedział, a każde jego słowo wbijało mi się w serce jak sztylet.
Zatrzymałam się w pół kroku, serce zaczęło bić mi szybciej. Nie mogłam uwierzyć, że Norbert planuje wyjazd i nie zamierzał mi o tym powiedzieć. I to teraz.
– Wiesz, że nie mogę jej o tym powiedzieć. To skomplikowane. Ona tego nie zrozumie – kontynuował, jakby mówił o mnie.
Musiałam się opanować, choć w głowie kłębiły się emocje. Wściekłość mieszała się z bólem i niedowierzaniem. Jak mógł mi to zrobić, wiedząc o dziecku, które noszę?
– Daj mi jeszcze chwilę, muszę się zastanowić – zakończył rozmowę i ruszył w moją stronę.
Skuliłam się, czując, że muszę się z nim skonfrontować, zanim jeszcze zdoła wymknąć się z mojej rzeczywistości. Gdy Norbert się zbliżył, zobaczył mnie i momentalnie zamarł.
– Emilia... – zaczął, a w jego oczach pojawił się cień strachu.
– Naprawdę planujesz wyjechać i nie zamierzałeś mi o tym powiedzieć? – wybuchłam, nie mogąc już dłużej tłumić emocji.
Norbert próbował coś powiedzieć, ale słowa więzły mu w gardle. Nie było już odwrotu, musiałam znać prawdę, musiałam wiedzieć, co teraz zrobi.
– W porządku, nie chcę, żebyś mi przeszkadzał, muszę sobie z tym poradzić sama – powiedziałam, próbując brzmieć pewnie.
To była chwila, która zmieniła wszystko. Musiałam się z nim skonfrontować i dowiedzieć, co naprawdę się dzieje, zanim będzie za późno.
Zostawił mnie z tym samą
Kolejne spotkanie z Norbertem było nieuniknione. Umówiliśmy się na neutralnym gruncie, w małej kawiarni na obrzeżach miasta. Czułam, że muszę znać jego intencje i plany, zanim podejmę kolejne kroki.
Gdy wszedł, serce zabiło mi mocniej. Zajęłam miejsce przy stoliku, a on usiadł naprzeciwko mnie, unikając mojego wzroku.
– Emilia, wiem, że jesteś zła. Nie tak to miało wyglądać – zaczął, łamiąc niezręczną ciszę.
– Zła? Jestem zdruzgotana, Norbert! Jak mogłeś mi tego nie powiedzieć? – wybuchłam, a moje emocje przelewały się przez barierę, którą starałam się utrzymać.
– Nie wiedziałem, jak ci to powiedzieć. Nie jestem gotowy na dziecko, a ta emigracja... to szansa na nowy początek – przyznał, jego głos brzmiał jakby z oddali.
W jego słowach nie było miejsca dla mnie ani dla dziecka, które nosiłam. Byłam wściekła, ale też czułam ból i zdradę.
– I co teraz? Zamierzasz po prostu wyjechać i zostawić mnie samą z tym wszystkim? – zapytałam, czując, że łzy napływają mi do oczu. – To ty mnie w to wrobiłeś!
– Emi, to nie tak, jak myślisz. Chciałem ci to jakoś ułatwić – próbował się bronić, ale jego słowa nie miały dla mnie sensu.
– Ułatwić? Nie biorąc odpowiedzialności? – przerwałam mu, wiedząc, że muszę być silna, by przetrwać tę konfrontację.
Norbert w końcu spojrzał mi w oczy, a ja widziałam w nich coś na kształt żalu, ale też determinację do realizacji własnych planów.
– Przepraszam, ale to jest jedyna decyzja, którą mogę teraz podjąć – powiedział, po czym wstał i skierował się do wyjścia.
Zostałam sama przy stoliku, rozdarta między pragnieniem kariery a odpowiedzialnością za nowe życie. Wiedziałam, że muszę teraz sama odnaleźć swoją drogę, bez względu na to, jak trudna by się okazała.
Powoli wychodziłam na prostą
Po spotkaniu z Norbertem potrzebowałam chwili na zebranie myśli, ale życie nie zamierzało czekać. Musiałam wrócić do biura, gdzie czekały na mnie obowiązki, a także Adam, który zawsze potrafił dostrzec, że coś jest nie tak.
– Emilia, jak się trzymasz? – zapytał, gdy tylko przekroczyłam próg swojego gabinetu.
– Szczerze mówiąc, to dość ciężki czas – przyznałam, nie mając już siły na udawanie, że wszystko jest w porządku.
– Chciałbym pomóc, wiesz o tym, prawda? Może porozmawiamy o tym, jak pogodzić pracę z tym, co teraz przeżywasz? – zaproponował, wyciągając krzesło i siadając obok mnie.
– Nie wiem, jak miałoby to wyglądać – powiedziałam, a moje myśli zaczęły krążyć wokół wszystkich niepewności, które mnie przytłaczały.
Adam uśmiechnął się lekko, próbując dodać mi otuchy.
– Spójrz, jesteś niesamowicie utalentowaną prawniczką, ale nikt nie powiedział, że musisz wszystko robić sama. Może możemy porozmawiać z szefem o jakiejś elastyczności w pracy? Albo może da się znaleźć inne rozwiązania? – zaproponował, a jego optymizm był zaraźliwy.
Przez chwilę wpatrywałam się w niego, próbując zrozumieć, jak wielkie wsparcie mogę otrzymać od kogoś, kto nie miał obowiązku mi pomagać.
– Dziękuję, Adam. Naprawdę doceniam, że mi pomagasz – powiedziałam, czując, jak ciepło rozlewa się w moim sercu.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, omawiając różne możliwości i potencjalne rozwiązania, które mogłyby pomóc mi odnaleźć równowagę między pracą a życiem osobistym. Wiedziałam, że nie będzie łatwo, ale Adam dawał mi nadzieję, że mogę to wszystko poukładać.
Decyzje, które musiałam podjąć, były coraz bliżej, a ja czułam się bardziej przygotowana, by im sprostać.
Nie tak miało wyglądać moje życie
Stojąc przed lustrem w swoim małym mieszkaniu, próbowałam odnaleźć wewnętrzną siłę, by zrozumieć, co naprawdę chcę osiągnąć w życiu. Odbicie w lustrze przedstawiało młodą kobietę, która zmierzała ku niewiadomej, ale jednocześnie gotową stawić czoła wyzwaniom, jakie przed nią stanęły.
Po rozmowie z Adamem wiedziałam, że muszę ułożyć plan na przyszłość, a przede wszystkim znaleźć równowagę między moimi ambicjami zawodowymi a odpowiedzialnością, którą teraz miałam przed sobą. Byłam świadoma, że decyzje, które podejmę, mogą zmienić całe moje życie.
Siadając przy biurku, zaczęłam spisywać swoje myśli. Z jednej strony była kariera, której poświęciłam tyle lat pracy i poświęcenia. Z drugiej – dziecko, które było częścią mnie, a które potrzebowało miłości i opieki. Czułam mieszankę emocji – od poczucia straty i samotności, po nadzieję na nowy początek.
Przypomniałam sobie słowa Oli, że mam prawo do wyboru. Wciąż nie byłam pewna, jak moje życie się ułoży, ale zrozumiałam, że nie jestem sama. Miałam przyjaciół, takich jak Ola i Adam, którzy byli gotowi mnie wspierać. Miałam też siebie i wewnętrzną siłę, która pomimo przeciwności, popychała mnie do przodu.
Być może Norbert nie będzie częścią naszego życia, ale nie oznaczało to, że muszę się poddać. To była moja droga, mój wybór i moja przyszłość, którą mogłam kształtować według własnych zasad.
Emilia, 31 lat