Reklama

Od zawsze byłam kobietą, która wie, czego chce. Albo przynajmniej taka próbowałam być. Po rozwodzie w końcu mogłam powiedzieć, że jestem niezależna i gotowa na nowe przygody. Nowy rozdział mojego życia zaczął się od podróży, które zaprowadziły mnie do miejsc, o jakich wcześniej mogłam jedynie marzyć. Od momentu, gdy podpisałam papiery rozwodowe, coś we mnie pękło, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Nagle znalazłam w sobie siłę, by ruszyć do przodu.

Reklama

Podróżowanie stało się moim nowym życiem. Każde nowe miejsce, które odwiedzałam, przynosiło mi radość, którą trudno opisać słowami. Znów miałam aparat w ręku, a każdy klik migawki przypominał mi, kim byłam, zanim wszystko się popsuło. Fotografia dawała mi poczucie celu i sensu. Może to zabrzmi banalnie, ale odzyskałam siebie. Oczywiście, zaczynanie wszystkiego od nowa nie było łatwe. Czasem czułam się przytłoczona, ale cieszyłam się każdym dniem odzyskanej wolności.

Nie mogę powiedzieć, że nigdy nie wracam myślami do przeszłości. Bywały momenty, gdy czułam się samotna, ale wtedy przypominałam sobie, że to ja teraz decyduję, jak wygląda moje życie. To nie oznaczało jednak, że całkowicie wyzbyłam się dawnych emocji. Czasem potrafią wrócić ze zdwojoną siłą, jakby chciały przypomnieć mi, że przed nami jeszcze długa droga do pełnego uzdrowienia.

Podróże dawały mi radość

Kiedy zajechałam do niewielkiej miejscowości na południu Francji, czułam, że to miejsce będzie szczególne. Zatrzymałam się w małym pensjonacie z widokiem na rozległe pola lawendy. Mój plan to było po prostu chłonąć każdą chwilę i pozwolić, by obiektyw mojego aparatu prowadził mnie przez kolejne dni.

Podczas jednej z wypraw na zdjęcia spotkałam Étienne’a. Był miejscowym przewodnikiem, a jego energia i pasja były zaraźliwe. Poznałam go, gdy spacerowałam po targu, robiąc zdjęcia kolorowym straganom. Étienne z uśmiechem podszedł do mnie.

– Widzę, że jesteś fotografem. Może pokażę ci parę miejsc, które warto uwiecznić? – zaproponował z entuzjazmem.

Przyjęłam jego ofertę, a przez następne dni staliśmy się dobrymi towarzyszami podróży. Jego wiedza o lokalnych zwyczajach i historii była nieoceniona. Pewnego wieczoru, siedząc na tarasie przy lampce wina, zaczęliśmy rozmawiać bardziej osobiście.

– A więc co skłoniło cię do podróży tutaj, do Francji? – zapytał, spoglądając na mnie zaciekawionym wzrokiem.

Wzięłam głęboki oddech, zanim odpowiedziałam.

– Potrzeba zmiany, odkrycia czegoś nowego. Chciałam poczuć się wolna – odpowiedziałam, starając się nie wspominać o moim byłym mężu. – Fotografia zawsze była moją pasją, a teraz mam wreszcie czas, by się jej poświęcić.

Étienne skinął głową, jakby rozumiał więcej, niż ja mówiłam. Nasze rozmowy były dla mnie przypomnieniem, jak ważne jest otwieranie się na nowe doświadczenia i ludzi. Każda chwila spędzona z nim odciągała moje myśli od przeszłości, która czasem jak cień próbowała wracać.

Nie był tam sam

Po powrocie do miasta poczułam, że nadszedł czas, by znów zanurzyć się w atmosferze sztuki. Galeria, o której słyszałam wiele dobrego, prezentowała wystawę fotografii. Decyzja była szybka – musiałam to zobaczyć. Gdy weszłam do środka, poczułam znajome dreszcze ekscytacji. Wszędzie wokół mnie znajdowały się zdjęcia pełne emocji i historii.

Podczas oglądania wystawy spotkałam Marcina, dawnego znajomego z czasów studiów. Był to człowiek, który zawsze miał coś ciekawego do powiedzenia.

– Marta, co za przypadek! – powiedział, przytulając mnie na powitanie. – Co cię tu sprowadza?

Musiałam to zobaczyć na własne oczy – odpowiedziałam, wskazując na jedno z większych zdjęć przedstawiających tętniące życiem miasto. – Fotografia to coś, co mnie zawsze inspirowało. A ty, co tutaj robisz?

– Przyszedłem zobaczyć, co nowego w świecie sztuki – uśmiechnął się. – Też zawsze byłem ciekaw, jak ludzie widzą świat przez obiektyw.

Rozmowa z Marcinem była lekka i pełna śmiechu. Ale nagle, zza rogu, zobaczyłam kogoś, kogo się nie spodziewałam. To był on – mój były mąż, Krzysztof. Stał tam z kobietą, zapewne nową partnerką i ich małym dzieckiem. Jakby czas się zatrzymał, a serce zaczęło bić mi szybciej. Wszystkie te dawno zapomniane emocje powróciły jak burza.

Starałam się zachować spokój, ale czułam napięcie i niepokój. Nie chciałam, żeby Marcin zauważył moje zmieszanie. Skoncentrowałam się na rozmowie, choć myśli krążyły wokół tej niespodziewanej konfrontacji.

– Marta, wszystko w porządku? – zapytał Marcin, dostrzegając zmianę w moim zachowaniu.

– Tak, oczywiście. Po prostu... coś mnie zaskoczyło – skłamałam lekko, mając nadzieję, że nie będzie dopytywał.

Rozmowa była niezręczna

Podczas gdy próbowałam zignorować obecność Krzysztofa, on nagle dostrzegł mnie w tłumie. Przez chwilę nasze spojrzenia się skrzyżowały. Poczułam, jak fala emocji przelewa się przez moje ciało. Wiedziałam, że nie mogę po prostu zignorować tej sytuacji.

Zbliżył się do mnie, pozostawiając swoją partnerkę zajętą rozmową z kimś innym. Wiedziałam, że nie będzie to łatwa rozmowa.

– Marta... Cześć – powiedział z niepewnością w głosie, próbując znaleźć odpowiednie słowa.

– Cześć, Krzysztof – odpowiedziałam krótko, starając się zachować uprzejmość, mimo że moje wnętrze było w totalnym chaosie.

– Jak się masz? Wyglądasz świetnie – dodał, próbując złagodzić napięcie.

– Dziękuję. Podróżuję, fotografuję... Staram się żyć pełnią życia – stwierdziłam, uśmiechając się sztucznie.

Między nami zapanowała niezręczna cisza. Nagle zdałam sobie sprawę, jak wiele pozostało niewypowiedzianych słów. Krzysztof patrzył na mnie, jakby szukał w moich oczach czegoś, czego nie mógł znaleźć w swojej nowej rzeczywistości.

– Dobrze widzieć, że u ciebie wszystko w porządku – powiedział w końcu, choć oboje wiedzieliśmy, że rozmowa była pełna niedopowiedzeń.

– Tak, cieszę się, że i ty układasz sobie życie – odpowiedziałam, choć te słowa przeszły mi przez gardło z trudem.

Kiedy odchodził, poczułam, jakby świat znowu zaczął się kręcić. Choć rozmowa była krótka, każda jej sekunda była dla mnie jak wieczność. Wiedziałam, że muszę jak najszybciej wyjść z galerii. Potrzebowałam przestrzeni, żeby zrozumieć, co właściwie się stało.

Gdy szłam przez miasto, w mojej głowie trwała analiza tej konfrontacji. Dlaczego wciąż czułam to samo napięcie, co kiedyś? Dlaczego to spotkanie miało tak ogromny wpływ na mój spokój?

Nie mogłam o nim zapomnieć

Wróciłam do domu z ciężkim sercem. Czułam, że muszę przemyśleć to wszystko, co wydarzyło się w galerii. Dlaczego spotkanie z Krzysztofem tak mocno mnie dotknęło? Przecież nasze życia poszły w zupełnie różne strony. Miałam być wolna, miałam już nie myśleć o tym, co było.

Postanowiłam zadzwonić do mojej przyjaciółki, Agnieszki. Znała moją historię lepiej niż ktokolwiek inny. Wiedziałam, że jeśli ktoś ma mi pomóc zrozumieć te emocje, to właśnie ona. Po krótkim wyjaśnieniu sytuacji w galerii Agnieszka westchnęła.

– Wiesz, że to normalne, że wciąż coś czujesz w związku z Krzysztofem. Przeszłość nie odchodzi tak łatwo – stwierdziła z empatią.

– Ale ja chcę to zamknąć, zapomnieć – odpowiedziałam z frustracją.

– Czasami musisz pozwolić sobie na to, by coś poczuć, zanim to puścisz. Nie bądź dla siebie zbyt surowa – poradziła.

Rozmowa z Agnieszką dała mi chwilowe ukojenie. Wiedziałam, że pewnie ma rację, ale emocje wciąż we mnie buzowały. Jej słowa przypomniały mi, że proces uzdrowienia nie jest prosty ani szybki. Potrzeba czasu, by uporać się z emocjami, które głęboko zakorzeniły się w moim sercu.

Mimo wszystko czułam, że muszę znaleźć sposób, by przetrawić te uczucia i ruszyć dalej. Fotografia zawsze była moją terapią, może więc to ona miała stać się moim lekarstwem również i tym razem.

Może kiedyś się z tym pogodzę

Następnego dnia wstałam wcześnie rano, postanawiając poświęcić dzień na fotografowanie. Wiedziałam, że tylko w samotności, z aparatem w ręku, mogę odnaleźć spokój. Wybrałam się na sesję zdjęciową w malownicze, odludne miejsce, które kiedyś polecił mi przyjaciel. Było tam cicho i spokojnie, jakby czas się zatrzymał.

Dotarłam na miejsce, rozłożyłam sprzęt i zaczęłam fotografować. Przez obiektyw widziałam świat w inny sposób. Każda roślina, każdy promień słońca zdawały się mówić do mnie o pięknie życia. Patrząc na krajobrazy, czułam, jak moje serce powoli zaczyna się uspokajać.

Zatrzymałam się na chwilę i usiadłam na trawie, pozwalając sobie na refleksję. W mojej głowie zaczęły kształtować się myśli, które od dawna nie znajdowały ujścia. Musiałam zaakceptować to, co było, aby móc iść naprzód. Wiedziałam, że nie jestem już tą samą kobietą, którą byłam wcześniej, ale może to właśnie było mi potrzebne. Aby odnaleźć siebie na nowo, musiałam pogodzić się z przeszłością.

„Wszystko, co przeżyłam, jest częścią mnie, ale to ja decyduję, jak to wpłynie na moje życie” – pomyślałam, pozwalając tym słowom wybrzmieć w mojej głowie.

Patrząc przez obiektyw, widziałam nie tylko piękno wokół mnie, ale także nową drogę, którą chciałam podążać. Fotografia dawała mi siłę, by uwierzyć w to, że przyszłość jest pełna możliwości.

Marta, 39 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama