„Podobno w życiu liczy się tylko miłość. Jak za złamane serce mam opłacić rachunki i wypełnić lodówkę?”
„Ten żałosny facet, który potrafi tylko zakładać kolejne biznesy i mnożyć swoje pieniądze, wyobraża sobie, że wszystko można kupić. Także mnie, jakbym była jakimś przedmiotem. Może o tym zapomnieć”.
Wpadłam z furią do atelier mojego kochanka.
– Co to za jedna? – Wypaliłam od razu po wejściu, choć próbowałam nad sobą zapanować. – Nawet nie próbuj wciskać mi, że to zwykła modelka do pozowania. Spotkałam ją podczas wernisażu.
– Daj spokój – Mateusz dalej malował. – To przypadkowa osoba, nic więcej.
– Przypadkowa osoba?! Więc lubisz sypiać z kimkolwiek?
– Przestań udawać takie niewiniątko ze wsi. Tylko ty się dla mnie liczysz, a z innymi kobietami to tylko przygody. Nie widzę, żebyś ty mi się tłumaczyła z tego, co robisz z małżonkiem.
To była jego zachcianka
Fakt, nigdy o to nie dopytywał. Choć i tak nie miałabym mu nic do powiedzenia…
– To może udowodnisz mi swoją miłość? – Wymruczałam kusząco.
Nie musiał długo czekać na zaproszenie. Najpierw dokładnie wytarł ręce szmatką zmoczoną w terpentynie, a następnie skupił całą uwagę na mnie.
– To początkujący artysta, dopiero zaczyna karierę, więc ceny jego dzieł są na razie przystępne, choć specjaliści widzą w nim spory potencjał – stwierdził Krzysztof jakiś rok temu. – Poprosiłem go, żeby wykonał twój portret. Kto wie, może z czasem stanie się naprawdę cenny.
„Ale z niego pragmatyk!” – to była moja pierwsza myśl. Jednak kolejnego dnia wspięłam się na poddasze w starej kamienicy. Kiedy drzwi się otworzyły, zobaczyłam wysokiego mężczyznę. Gęste, ciemne włosy zasłaniały mu pół twarzy. Szybkim ruchem głowy odgarnął je na bok.
Nie mogłam oderwać od niego wzroku – był naprawdę urodziwy. Emanował jakąś szczególną aurą. Czułam się, jakby między nami było niewidzialne przyciąganie. Zanim rozpoczął malowanie, podszedł do mnie powoli i delikatnym gestem zsunął szal okrywający moje ramiona.
– Idealnie – powiedział cicho i wziął się do malowania.
Domyślił się
Zbliżałam się do trzydziestki piątki i nie pamiętałam, kiedy ostatnio coś wprawiło mnie w tak przyjemne podniecenie. Nie czekaliśmy długo – już podczas drugiej sesji wylądowaliśmy w łóżku. Mateusz zupełnie zawrócił mi w głowie swoją młodością i talentem. W tych krótkich chwilach spędzanych razem każdego tygodnia świat przestawał istnieć. Liczyła się tylko jego obecność.
Zmęczona wracałam z nocnej podróży. Zatrzymałam auto przed bramą i nacisnęłam guzik pilota, spokojnie czekając na jej otwarcie. Mój jaguar sunął cicho po żwirowej nawierzchni podjazdu. Zaparkowałam samochód i ruszyłam do środka. Jedyne, o czym myślałam, to relaksująca, ciepła kąpiel, łyk brandy i długi, spokojny odpoczynek.
– Nareszcie jesteś – na twarzy Krzysztofa pojawił się lekki uśmiech. Stał ubrany jak do wyjścia.
– Zebranie się przedłużyło, a nie chciałam ryzykować nocnej jazdy, więc zdecydowałam się zostać w fundacji – skłamałam gładko i ruszyłam w kierunku schodów na górę.
Poczułam jego obecność tuż przy sobie. Chwycił mnie za ramię. Widziałam jego spiętą twarz, która bacznie mi się przypatrywała z bardzo bliska.
– Powiedz mi, gdzie się włóczyłaś w nocy?
– Nie rozumiem, co masz na myśli? – jego uścisk był tak mocny, że zaczynał być bolesny, ale nie puszczał.
Nie był zadowolony
– Posłuchaj no… – czułam woń alkoholu z jego ust. – Już nie daję rady tego znosić. Ta sytuacja ciągnie się za długo, rozumiesz?
– Proszę cię, Krzysiu…
– Mam po dziurki w nosie ciebie i twoich numerów z kochankiem – wykrzywił usta w szyderczym uśmiechu.
– Gadasz od rzeczy, bo jesteś pijany. Kompletnie nie wiem, o co ci chodzi – próbowałam się uwolnić z jego żelaznego uścisku.
– Co jest od rzeczy? To, że jestem twoim mężem? Twoje garderoby wypchane ciuchami z najdroższych butików? Samochody, wypady na zakupy do Paryża, wycieczki do Londynu, wakacje w miejscach, o których zwykli ludzie słyszą tylko na lekcjach geografii?
– Krzysztof! – próbowałam zawołać, lecz słowa uwięzły mi w gardle. – Co ty wyprawiasz?
– Mam już dość tych twoich gierek! – wrzasnął. – Koniec tego. Musisz w końcu zdecydować, na czym naprawdę ci zależy – jego oblicze, wykrzywione ze złości, nabrało szkarłatnego koloru, a czoło pokryło się kropelkami potu.
– Krzysiu, przestań, pomyśl o swoim sercu… – szepnęłam.
– Jak miło, że w tym momencie troszczysz się o moje zdrowie – nie dał mi dokończyć. – Ale możesz być spokojna, z sercem nie mam żadnych problemów – demonstracyjnie dotknął piersi. – Spójrz, bije jak należy. Do jutra czekam na odpowiedź. Wybierz: ja albo on. A zanim się zdecydujesz, dobrze się zastanów…
Postawił ultimatum
Sięgnął po swoją walizkę ze skóry.
– Lecę teraz do Londynu, ale już nie będę pytał, co ci przywieźć.
Zatrzasnął za sobą drzwi z hukiem.
– A żeby cię! – Wrzasnęłam, wbiegając po schodach. – Te twoje podarunki możesz sobie wsadzić – wycedziłam w pustkę, podczas gdy taxi już odjeżdżało spod domu.
Wściekła, dopadłam do szafy i zaczęłam się rozbierać. Wyrzuciłam buty na wysokim obcasie w róg pokoju, a żakiet cisnęłam na podłogę. Przez chwilę walczyłam z zamknięciem naszyjnika z pereł.
– Cholera jasna, no puść – zdenerwowana szarpnęłam biżuterię tak mocno, że ją zerwałam. Drobne, kremowe perełki potoczyły się po dywanie. – Niech to wszystko diabli.
Rozebrałam się do naga i weszłam do łazienki. Przysiadłam na brzegu wanny, pogrążona w myślach. „Co za idiota – myślałam sobie. Ten żałosny facet, który potrafi tylko zakładać kolejne biznesy i mnożyć swoje pieniądze, wyobraża sobie, że wszystko można kupić. Także mnie, jakbym była jakimś przedmiotem. Może o tym zapomnieć. Wreszcie, po tylu latach nudnego życia małżeńskiego, spotkała mnie prawdziwa miłość. I nie mam najmniejszego zamiaru z niej zrezygnować”.
Sięgnęłam po komórkę i zadzwoniłam do Mateusza.
– Hej, obudziłeś się już? – w słuchawce dobiegło mnie zaspane mruczenie. – Za moment podjadę.
– Coś zostawiłaś wczoraj? – Zapytał ze zdziwieniem, co wzbudziło mój niepokój.
– Nie, posłuchaj, skarbie, rozstaję się z Krzysztofem – wypowiedziałam te słowa tak swobodnie, że sama się zdziwiłam.
Musiałam wybrać
– Dlaczego mi to mówisz? – W tonie głosu mojego wybranka wyczułam obojętność.
– Kocham cię i marzę o wspólnym życiu – wyszeptałam.
Cisza po drugiej stronie słuchawki. W końcu głos Mateusza przerwał milczenie:
– To fantastycznie…
– Przed nami zupełnie nowy rozdział – odpowiedziałam, a mój głos rozchodził się po pomieszczeniu wyłożonym jasnymi kafelkami z Sycylii.
Zakończyłam połączenie, kiedy nagle nawiedziło mnie pewne wspomnienie. Kupiłam elegancki garnitur na wystawę dla Mateusza, co kompletnie wyprowadziło go z równowagi.
– Co ty sobie wyobrażasz? Że możesz traktować mnie jak dziecko? Chcesz ze mnie zrobić jakiegoś wypacykowanego pieszczoszka w koszmarnie drogich łachach? – Wrzeszczał. – Zapomnij o tym.
Strach mnie sparaliżował i pomyślałam, że wszystko przepadło, ale niespodziewanie objął mnie i pocałował z całej siły.
– Słuchaj, musisz mnie przyjąć takim, jakim jestem. Całego mnie, razem z moimi wadami i tym, że nie jestem zbyt elegancki. Pasuje?
Po czym zaniósł mnie do łózka. Pościel była twarda jak deska, bo nikt jej nie prał od co najmniej roku. Koszulka Mateusza śmierdziała potem, a do tego była cała upaprana farbą. Ale jak on całował… W takich momentach zapominałam o całym świecie.
Byłam na rozdrożu
„Wszystko będzie dobrze, bo liczy się tylko miłość” – uspokajałam się w myślach, kierując się w stronę garderoby. Gdyby nie ta poranna sprzeczka z Krzysztofem, na pewno lepiej pamiętałabym o zaplanowanym lunchu z Teresą i Lidką.
Przygotowując się do wizyty w Sheratonie, zdecydowałam się założyć jedwabną kreację. Okryłam się oczywiście futrem – prezentem od Krzysztofa z jego włoskiej wyprawy. Obróciłam się przed lustrem, oglądając swoje odbicie. Nagle wyczułam coś małego pod nogą. Rozerwany naszyjnik!
Pochyliłam się powoli i zebrałam rozsypane perły. Podniosłam wzrok i dostrzegłam stojące przy ścianie beżowe Blahniki. Przypomniały mi się słowa Krzysztofa o tym, że mam wybór – albo prawdziwe uczucia, albo… Wszystko mi odbierze. Przecież mamy już opłacony wyjazd na Mauritius… To znaczy, że nici z naszych wakacji.
W górnej części holu wisi obraz, który Mateusz namalował ze mną w roli głównej. Widać na nim pewną siebie, dojrzałą damę o mocno czerwonych, zaciśniętych wargach. Jednym zdecydowanym ruchem zerwałam wielkie płótno w ramach, które z hukiem wylądowało na ziemi. „To nie jest mój świat” – przemknęło mi przez głowę, kiedy poszłam do kuchni. „Romanse z malarzami to nie coś, na co mogę sobie teraz pozwolić”.
Aniela, 32 lata