„Przez 20 lat żyłem marzeniami o wykładowczyni ze studiów. Gdy los zetknął nas ponownie pokazałem jej, na co mnie stać”
„Kontynuowaliśmy spacer, milcząc przez moment. Wyglądała lepiej niż przed dwudziestoma laty. Wiek dodał jej tylko uroku – stała się kobietą, która wie, czego chce i doskonale zdaje sobie sprawę ze swojej atrakcyjności”.
Przez cały ten czas miałem ją w pamięci, choć naprawdę zacząłem o niej myśleć dopiero gdy zbliżało się spotkanie absolwentów z mojego roku. Zjazdy tego typu dają szansę powspominać dawne czasy zarówno uczniom, jak i profesorom, ale nie wiedziałem czy ona w ogóle przyjdzie… ani czy będzie miała ochotę na takie wspomnienia.
Skrycie ją podziwiałem
Byłem w szoku, kiedy zobaczyłem, że siedzi przy stole, tryskając radością i promieniejąc szczęściem. Prezentowała się zjawiskowo! Próbowałem w myślach policzyć jej wiek – pamiętałem ją jako początkującą doktorantkę, która była od nas starsza o około osiem lat. To by znaczyło, że nie skończyła jeszcze pięćdziesięciu lat, choć szczerze mówiąc, sprawiała wrażenie dużo młodszej Kompletnie oniemiałem i na moment odpłynąłem w swoich myślach. Dopiero szturchnięcie Rajmunda sprowadziło mnie z powrotem na ziemię.
– Hej, wszystko w porządku? Wyglądasz jakby cię ktoś przestraszył.
– Nic się nie stało, jest okej – wymamrotałem trochę nieobecny.
– Aha, już rozumiem… – kolega złapał mój wzrok i od razu skumał, w czym rzecz. – Stare uczucia wciąż żywe, prawda? Nawet jeśli druga strona nie czuje tego samego co ty.
– Odpuść sobie, dobra? – burknąłem. – Skąd niby możesz wiedzieć?
– No bo wiem – zaśmiał się. – Każdy o tym wiedział. Ale nieistotne. To gdzie chcesz usiąść?
– Obojętne mi to – odparłem bez entuzjazmu.
Marzyłem, by zagadać
Nie było już wolnego miejsca w jej pobliżu, bo sporo osób chciało być blisko. Nic dziwnego – mimo upływu czasu wciąż przyciągała tłumy. Pomyślałem, że kiedy rozpoczną się tańce, może nadarzy się szansa na zmniejszenie dystansu między nami. A gdyby się udało, mógłbym nawet zająć miejsce tuż przy niej i dokładnie się jej przyjrzeć. Kto by pomyślał, że mój wieloletni nałóg pomoże mi w tej sprawie? Cóż, czasem rzeczywistość potrafi nas zaskoczyć w najbardziej nieoczekiwany sposób.
– Widzę, że chyba tylko ja zostałam przy tradycyjnych fajkach? – Spytała. – Czy teraz każdy przerzucił się na e-papierosy?
– Ja nadal palę zwyczajne – odparłem. – Wprawdzie niewiele, ale bardziej mi pasuje normalny dymek niż ta para z e-papierosa.
– Serio? – rozpromieniła się. – A może wyskoczymy razem na jednego? Trzeba tylko przejść do parku obok sali, bo w kampusie nie wolno palić.
Na niebie przepięknie świecił księżyc. Choć był środek jesieni, warunki wprost zachęcały do wieczornych przechadzek. Nie spiesząc się, przemierzaliśmy parkowy chodnik.
– Proszę bardzo, pani doktor… – odpaliłem jej fajkę, a ona mocno wciągnęła dym.
Z zapalonymi papierosami w rękach kontynuowaliśmy spacer, milcząc przez moment. Wyglądała lepiej niż przed dwudziestoma laty. Wiek dodał jej tylko uroku – stała się kobietą, która wie, czego chce i doskonale zdaje sobie sprawę ze swojej atrakcyjności. Jej smukłe nogi w wysokich szpilkach, delikatna sukienka do kolan świetnie podkreślająca kształty… Wciąż czułem się przy niej trochę niepewnie.
Chciałem jej to powiedzieć
– Gdzie pan jest zatrudniony… – nie dokończyła, bo w tym samym momencie odezwałem się:
– Wie pani, że podczas studiów…
– Niech pan kontynuuje! – Parsknęła śmiechem.
Potrzebowałem chwili, by poukładać sobie słowa.
– Wie pani, że podczas studiów szalenie mi się pani podobała? – Powiedziałem i od razu poczułem się kompletnie głupio. Kiedy układałem to sobie w głowie, wszystko wyglądało inaczej. No i jakoś mniej krępująco.
Byłem niemal pewien, że wybuchnie śmiechem po usłyszeniu mojego marnego wyjaśnienia i dokładnie tak się stało. Ale skoro już otworzyłem ten temat, postanowiłem kontynuować, choć doskonale wiedziałem, że wychodzę na kompletnego idiotę.
– W tamtym momencie po prostu nie potrafiłem… – urwałem w pół zdania, gubiąc słowa, którymi chciałem wyrazić moje myśli.
Na moje szczęście, przyszła mi z pomocą.
– Właściwie nie dało się tego nie zauważyć. Ale nawet gdybym chciała, nic nie mogłoby z tego wyjść. Będąc wykładowcą, nie mogłam się związać ze swoim studentem. No i w tamtym czasie byłam już mężatką.
Sposób, w jaki to wyraziła, jej ton głosu – wszystko to sugerowało, że gdyby okoliczności były inne, może nie odrzuciłaby możliwości.
Los mi sprzyjał
– Szczerze mówiąc, z upływem czasu stała się pani jeszcze piękniejsza – wyznałem.
– Daj spokój – zaśmiała się serdecznie. – Choć bardzo dziękuję za komplement.
– To nie są puste słowa – kontynuowałem. – W moich oczach należy pani do grona najpiękniejszych kobiet.
Nagle zaschło mi w ustach. Spodziewałem się, że za moment przerwie tę konwersację i odejdzie.
– Naprawdę tak sądzisz? – Spytała, zalotnie przekrzywiając głowę. – Przecież lata lecą…
– Co za różnica, ile ma pani lat! Jest pani nadal taka młoda…
Dostrzegłem na jej twarzy grymas niezadowolenia, a w oczach pojawił się lodowaty błysk. Już otwierała usta, żeby mi dogryźć, ale właśnie wtedy pojawiła się para dresiarzy. Od razu widziałem po ich minach, że szykują się kłopoty. Na początek zagadali o szlugi, ale szybko przeszli do rzeczy – zażądali od nas komórek i kasy.
Zerknąłem w stronę wejścia do parku, które znajdowało się jakieś pięćdziesiąt metrów od nas, ale nikogo tam nie było. Gdybym był tu bez towarzystwa, pewnie wziąłbym nogi za pas, jednak wiedziałem, że moja towarzyszka nie da rady szybko zwiać przed tymi typami. Zwłaszcza teraz, gdy zaczęli się do jej narzucać.
– Hej mała! Może się trochę zabawimy? Dziś jest twój szczęśliwy dzień! – zarechotał ordynarnie jeden z napastników, ten z wygoloną głową.
Musiałem interweniować
Nie miałem więcej czasu do stracenia, gdy zobaczyłem jak sięga do kieszonki w dresowych spodniach. Wiedziałem, że za moment może wyciągnąć jakieś ostrze, a wtedy będzie już po mnie. Działałem instynktownie – błyskawicznie zaatakowałem jego rękę, która grzebała w kieszeni. Usłyszałem jego bolesny krzyk. Od razu poszedłem za ciosem i walnąłem go między nogi. To wystarczyło, żeby facet zwinął się z bólu i odpuścił dalszą walkę.
Napastnik natychmiast ruszył w moją stronę, co okazało się jego pomyłką. W blasku ulicznej lampy zauważyłem metalowy błysk – miał przy sobie nożyk. Cofnąłem się lekko. W momencie gdy atakujący wykonał zamach, walnąłem go prosto w gębę. Kiedy bez namysłu spróbował zaatakować ponownie, sparowałem jego ruch kolejnym uderzeniem, unieruchamiając dłoń uzbrojoną w ostrze.
Napastnik, z rozciętą wargą i bez broni, szybko rozpłynął się w ciemności. Jego kumpel z trudem wstał z chodnika i powlókł się za nim, rzucając pod moim adresem wiązankę przekleństw. Nie zwlekając, ruszyłem do pani doktor.
– Nic pani nie jest? – spytałem z troską.
– Nie – wyszeptała. Patrzyła na mnie wzrokiem pełnym uznania. – Naprawdę jestem pod wrażeniem. I bardzo dziękuję.
Na moją twarz wypłynął uśmiech.
– Ach tak, już sobie przypominam, o czym mówiliśmy! Właśnie o tym, że nigdy wcześniej nie poznałem równie czarującej kobiety jak pani.
Doceniła mnie
– Ale przecież chwilę temu twierdził pan coś innego – odpowiedziała ze śmiechem. – Że należę do grona najbardziej uroczych.
Dostrzegłem, że jej śmiech to tylko sposób na ukrycie napięcia po tym, co się niedawno wydarzyło.
– Przemyślałem to jeszcze raz – odparłem z pełnym przekonaniem. – I wiesz co…
W ten sposób udało mi się dotrzeć do serca dziewczyny, która zawróciła mi w głowie podczas studiów. Tę noc spędziliśmy razem w hotelu.
Obudziło mnie lekkie powietrze wpadające przez uchylone okno do sypialni. Otworzyłem oczy i od razu ją zauważyłem. Nie miała makijażu, a mimo to wyglądała przepięknie – nawet te niewielkie kurze łapki dodawały jej uroku.
– Pani doktor – położyłem dłoń na jej ramieniu. – Powinniśmy już wstawać…
Przeciągnęła się powoli i skierowała wzrok w moją stronę.
– Daj mi jeszcze minutkę… – wyszeptała sennie.
Miała w sobie tyle uroku i zmysłowości, że nie mogliśmy się od siebie oderwać przez wiele godzin.
Postawiłem na swoim
Zaczęliśmy się spotykać. Mieszkaliśmy daleko od siebie, więc co tydzień w sobotę pokonywałem samochodem dystans ponad dwustu kilometrów, żeby móc się z nią spotkać. Uparcie zwracałem się do niej per „pani doktor”, choć niedawno awansowała na profesora. Z kolei ona uwielbiała mówić na mnie „studenciak”, a czasem określała mnie „swoim wybawcą”.
Gdy wracam myślami do jej miny, którą miała w parku, moment przed pojawieniem się tych dwóch typków spod ciemnej gwiazdy, to czasem sobie myślę, że może powinienem im kupić flaszkę w podziękowaniu. Coś mi się wydaje, że moja aktualna partnerka planowała mi wtedy dać kosza, ale ta cała sytuacja kompletnie odmieniła jej nastawienie do mnie.
Mariusz, 41 lat