Reklama

– Wywalili cię jak stary kapeć – mówi moja przyjaciółka. – Trzeba było walczyć!

Reklama

– Jak? – pytam. – Wojować z taką wiedźmą? To prawdziwa czarownica!

– Głupoty opowiadasz! Mamy dwudziesty pierwszy wiek przecież.

– Co z tego? Znalazłaś kiedyś w swoim łóżku jakieś świństwa z czarnych piórek albo laleczkę z gałganków z igłą w brzuchu? – wypominam jej. – Nie znalazłaś? Więc nie wiesz, co się wtedy czuje!

– Trzeba było pokazać to Jackowi.

Zobacz także

– Ależ pokazałam, ale tylko się uśmiał. I kazał się nie przejmować!

– Pogadał ze swoją matką?

– Skąd! Zaraz by dostała ataku serca.

Jestem fryzjerką. Klientki mnie chwalą i polecają sobie nawzajem jako zdolną i pomysłową, więc mam huk roboty. Odkładam każdy grosz, bo planuję własny salon, więc łapię również domowe wizyty wieczorami lub w weekendy. Właśnie tak poznałam matkę Jacka…

Zobaczyłam wysoką, szczupłą panią, nadal ładną i bardzo elegancką, chociaż była już po siedemdziesiątce. Wyglądała jak królowa w tym swoim pięknym, obszernym mieszkaniu przypominającym muzeum. Takie tam były piękne meble, orientalne dywany i najprawdziwsze obrazy. Przyjęła mnie bardzo miło. Była zadowolona z fryzury, jaką jej zrobiłam, dała duży napiwek. Bardzo się ucieszyłam, kiedy po tygodniu zatelefonowała, żebym znowu przyszła. Wtedy umówiła się ze mną na regularne wizyty – zawsze w czwartek. Kilka razy podkreślała, że inny dzień nie wchodzi w rachubę, jeszcze wtedy nie wiedziałam dlaczego.

Pani Jagoda miała ładne, gęste włosy. Lubiłam ją czesać, bo była otwarta na moje pomysły, zawsze częstowała świetną kawą i ciastem. Poza tym miło mi się z nią rozmawiało, więc po jakimś czasie zaczęłam się jej zwierzać, nie dostrzegając, że umiejętnie wyciąga różne moje tajemnice.

Polubiłam panią Jagodę, zaczęłam się jej zwierzać

Opowiedziałam jej więc o mojej wielkiej miłości, o tym, że chłopak mnie zdradził i porzucił, jak byłam w ciąży, że straciłam ciążę, że mój ojciec był alkoholikiem, a mama leczyła się na nerwy. Wyznałam, że nie chcę mieć dzieci, bo się boję, że odziedziczą złe geny…

Starsza pani słuchała mnie uważnie, czasami tylko wtrącała:

– Noo tak, rzeczywiście biedna jesteś, masz problem, tak bywa…

Nigdy nie powiedziała:

– Będzie dobrze, dasz sobie radę!

Zawsze tylko użalała się nade mną, ubolewała nad moim losem. Czasami podejrzewałam, że lubi mi współczuć, bo wtedy czuje się lepsza i szczęśliwsza. Chodziłam do niej przez parę miesięcy, a o jej sprawach nigdy nie gadałyśmy.

Raz tylko wspomniała, że ma syna jedynaka, ale zaraz zmieniła temat. Nawet pomyślałam, że ten syn jest może jakiś chory albo ułomny, bo dlaczego niby taka tajemnica wokół niego. Niedługo miałam się przekonać, o co chodziło…Kończyła się moja czwartkowa wizyta, wkładałam kurtkę w przedpokoju, gdy otworzyły się drzwi wejściowe i zobaczyłam wysokiego blondyna w okularach.

Uśmiechnął się szeroko na mój widok i zawołał:

– A więc to pani zawdzięczam taką elegancką i zadbaną mamę. Nareszcie się spotykamy! Witam.

Zaczęłam mówić, że jego matka jest piękna bez mojego starania, lecz nagle stało się coś dziwnego. Starsza pani zaczęła mnie prawie wypychać z domu na korytarz. Miała złe oczy i zaciętą twarz; prawie jej nie poznawałam. Tak mną tarmosiła, że zostawiłam rękawiczki i szalik na wieszaku. Zastanawiałam się, czy po nie wrócić, gdy trzasnęły drzwi na górze i usłyszałam, jak ktoś szybko zbiega po schodach.

– Proszę zaczekać – wołał poznany przed chwilą blondyn. – Odwiozę panią do domu, strasznie leje…

– Nie trzeba. Mam parasolkę.

– Proszę nie odmawiać. Poza tym chcę pogadać o mamie. To dla mnie ważne.

Aż mnie skręcało z ciekawości, więc zgodziłam się nie tylko na podwózkę, ale i na wspólną kawę w pobliskiej restauracji. Długo rozmawialiśmy, a właściwie on mówił, ja tylko czasami się odzywałam. Miał kilka dni urlopu. Przyjechał niespodziewanie i dlatego mnie zastał w ich domu. Normalnie jego mama nie dopuszczała, aby ktokolwiek im przeszkadzał, chciała, aby byli tylko we dwoje.

– Takie ma dziwactwo – mówił. – Kocha mnie nad życie. Po śmierci mojego ojca przelała na mnie wszystkie uczucia, jestem jej skarbem i sensem istnienia. Chce mnie mieć wyłącznie dla siebie! Jest strasznie zaborcza.

– Jak pan to znosi? – zapytałam.

– Nie jest mi łatwo. Ale co mam robić? To przecież matka – zaśmiał się gorzko.

Powiedział, że boi się o nią, bo każdy sprzeciw z jego strony kończy się atakiem serca starszej pani. Więc co jakiś czas wytrzymuje te weekendy, z nikim się nie spotyka, jest do dyspozycji mamusi i wtedy ona jest szczęśliwa!

– Jest pan sam? – zapytałam. – Co żona albo narzeczona na taką sytuację?

– Jestem sam. To znaczy jeszcze się nie ożeniłem. Żadna by tego nie zniosła, a moja matka szału dostaje na samą myśl o tym, że przy mnie mogłaby być inna kobieta. Jest potwornie zazdrosna!

– O tym chciał pan rozmawiać?

– Między innymi. Mam sprawę do pani i z góry proszę o to, aby pani od razu nie odmawiała, chociażby to, co powiem, wydawało się całkiem bez sensu. Proszę przynajmniej przemyśleć tę propozycję.

Ten facet ukrywał swoją dziewczynę przed matką

Nie powinnam się zgadzać, ale on mi się bardzo podobał. Uśmiech miał taki szczery, wesołe oczy i cały był jakby dla mnie. Zamówił dobre wino, po którym wszystko wydawało mi się proste.

– Pani już zna moją matkę, a ona zna panią, więc może będzie łatwiej… Z obcą kobietą to by nie przeszło, ale do pani się jakoś przyzwyczaiła, w jej wypadku parę miesięcy znajomości to cała epoka! Bywa pani u nas w domu, nigdy się nie posprzeczałyście, myślę, że ona panią po swojemu lubi.

– No ale co z tego?

– Powiem jej, że mi się pani bardzo spodobała, co zresztą jest szczerą prawdą, i że zaczniemy się spotykać. Zobaczymy co ona na to.

– Może dostać zawału!

– Muszę zaryzykować. Mam trzydzieści sześć lat, chcę mieć rodzinę, dzieci, żonę. Matka mi tarasuje drogę do normalnego życia. Mam czekać, aż umrze?

– Panie Jacku, co mnie do tego?

– Powiem prawdę. Od roku żyję z moją ukochaną, niestety, w innym mieście i wynajętym mieszkaniu. Chciałbym tutaj wrócić, znalazłbym pracę. Nasze warunki lokalowe pani zna. Zmieściłyby się trzy rodziny. Co z tego, skoro matka szaleje, kiedy tylko wspominam o moich planach. Grozi, że będę ją miał na sumieniu. Boję się, że jest zdolna do wszystkiego, byleby mnie powstrzymać…

– I ja mam z nią porozmawiać? Wygoni mnie przecież, nawet nie będzie chciała słuchać!

– Oczywiście! Nie o to chodzi… – zawahał się.

– Więc co mam robić?

– Udawać, że się w sobie zakochaliśmy – wypalił. – Że jesteśmy parą i planujemy ślub. Moja matka uważa panią za miłą dziewczynę, ale w jej mniemaniu jest pani ostatnią kandydatką na moją żonę.

– Niby dlaczego?

– Podobno pani, cóż… Opowiadała jej pani o sobie, prawda?

– No tak– przyznałam.

– Właśnie. I według mamy same złe rzeczy, niestety. Więc wpadnie w rozpacz, kiedy jej powiem, że właśnie z panią chcę się ożenić.

– Rozumiem. Wtedy pan oświadczy, że ewentualnie jest jeszcze jedna dziewczyna, i że może wybierać między nami dwiema. A tamta, w porównaniu ze mną, to kryształ przy brudnym szkiełku – stwierdziłam, ledwo skrywając gorycz. – Pewnie wykształcona, bogata i z dobrej rodziny? Tak, pańska matka na to się złapie! I poczuje się ważna, że to ona decyduje o pana przyszłości, i ma ostatnie słowo, z którą kobietą będzie pan sypiał.

– Brawo! Jest pani bardzo inteligentna – komplementował mnie. – Na to liczę.

– Co z tego będę miała oprócz nieprzyjemności? – spytałam zimnym tonem.

– Matka twierdzi, że pani marzy o własnym salonie fryzjerskim… Pomogę w jego organizacji. Dam pieniądze, zajmę się reklamą, nie pożałuje pani!

Spaliśmy w jednym łóżku, ale bez seksu

Powinnam go skląć i uciekać. To był idiotyczny i okropny plan. Stawiał mnie w głupiej sytuacji, wciągał w jakąś grę miedzy synem a matką, zmuszał do oszustwa za kasę. Nawet w najgorszych serialach nie widziałam takich akcji.

Czemu się zgodziłam? Z chytrości. I dlatego, że on mi się bardzo podobał. Może liczyłam na to, że się jednak we mnie zakocha? Im dłużej się zastanawiałam, tym bardziej byłam pewna, że dam sobie radę. „Od tylu miesięcy znam panią Jagodę – uspokajałam się. – Dogadujemy się, mówiła, że mnie lubi, dlaczego miałaby w końcu nie zobaczyć we mnie swojej synowej? Zamieszkamy razem, poprzymilam się, podogadzam, zrozumie, że z nikim jej nie będzie lepiej!”.

Martwiła mnie ta nieznana babka w tle, ale szybko uspokoiłam wyrzuty sumienia: „Chciała mnie wykorzystać, wcale nie jest taka święta! Intrygantka jedna! Boi się spojrzeć w oczy matce swojego kochasia, więc knuje, jak ją wyrolować cudzym kosztem. Nie ma kogo żałować”. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Po trzech tygodniach zaczęłam bywać w ich domu już nie jako fryzjerka matki, ale jako narzeczona syna.

Na razie obywało się bez awantur. Mama Jacka zamilkła, jak tylko dowiedziała się, co niby nas łączy. Była niczym kamienny posąg. Udawaliśmy zakochanych. Starsza pani w ogóle nie reagowała. Siedziała sztywno przy kolacji, nic nie jadła i nie spuszczała ze mnie oczu. Po prostu wlepiała je we mnie jak jakaś sowa. Niemal nie mrugała powiekami, nie odzywała się, po prostu wbijała we mnie okrągłe ślepia i milczała.

Czułam się wtedy okropnie. Trzęsły mi się ręce, nie mogłam utrzymać noża i widelca, zaczynałam się strasznie pocić, żaden dezodorant nie pomagał. Na każdej bluzce pod pachami miałam wielkie, mokre ślady, wiedziałam, że ona też to widzi i triumfuje.

Pewnego wieczora Jacek powiedział.

– Mamo, Julka u nas zostanie na noc. Nie ma sensu, żeby się tłukła po mieście o tej porze. W ogóle chyba tu zamieszka. Nie masz nic przeciwko temu?

Jego matka delikatnie się uśmiechnęła, ale ten uśmiech mnie zmroził, zamiast uspokoić. Wyobraziłam sobie, że kobra, zanim śmiertelnie ukąsi swoją ofiarę, też się tak cieszy. Jeszcze miałam czas, żeby rzucić wszystko w diabły i uciekać. Zostałam…

Spaliśmy w jednym łóżku, ale bez seksu. Jacek owinął się swoją kołdrą i chrapał jak traktor. Wreszcie i ja się zdrzemnęłam. Obudziłam się z uczuciem przerażenia. Jakby mi coś groziło, jakby w ciemnym pokoju czaiło się jakieś niebezpieczeństwo. Zdrętwiałam z lęku, kiedy rozpoznałam, że nade mną stoi jakaś postać trzymająca w ręce coś połyskującego w mroku. Co to było? Nóż? Tasak? Nie mogłam rozpoznać.
Schowałam się pod kołdrę, a kiedy znowu wyjrzałam, nikogo nie było. Zapaliłam lampkę nocną i obudziłam Jacka. Dygotałam ze strachu.

Oczywiście mnie wyśmiał.

– Co ty opowiadasz? Kto by tu był?

– To zobacz, co teraz robi twoja matka – poprosiłam.

– Co może robić o tej porze? Śpi!

Ale poszedł do jej sypialni. Kiedy wrócił, oznajmił, że mama jest pogrążona w głębokim śnie, jak zwykle po proszkach, które wyłączają ją na kilka godzin.

– Uspokój się, Julka – poprosił. – Jeśli tak będziesz histeryzowała, nasz plan nie wypali. Chcesz się wycofać?

Nie chciałam, tym bardziej że jednak do czegoś między nami doszło. Przytulił mnie, niby na pocieszenie, zaczął całować, pieścić… W końcu powiedział.

– Rany Boskie! Jesteś ogień dziewczyna. Jeszcze trochę i nie będę wiedział, której naprawdę chcę. Jula…

Na to liczyłam. Jacek wyjechał, a ja zostałam w jego domu. Tak miało być, jego matka powinna się przyzwyczajać do myśli, że oprócz niej w życiu Jacka jest inna kobieta. Tego dnia przed wyjściem do pracy podałam jej kawę, przygotowałam śniadanie, starałam się zachowywać jak najciszej i najlepiej. Wróciłam z roboty pod wieczór.

Było, jak zostawiłam. Niczego nie tknęła. Siedziała w swoim fotelu i nadal wodziła za mną wzrokiem. W końcu nie wytrzymałam i schowałam się w pokoju Jacka. Ala zaraz tam też weszła. Usiadła na kanapie i patrzyła.

Bałam się wykąpać, bo drzwi łazienki nie miały zamka, więc poszłam spać bez mycia. Byłam pewna, że wlazłaby i oglądała mnie gołą pod prysznicem albo w wannie. Chodziła za mną krok w krok i wbijała we mnie te swoje okrągłe, złe oczy. Myślałam, że oszaleję!

Tereska najpierw wezwała pogotowie

Nie spałam całą noc. Skoro świt pojechałam do swojego mieszkania umyć się i doprowadzić do ładu. Nie chciałam wracać, jednak Jacek zatelefonował i błagał, żebym nie rezygnowała.

– Zobaczysz, że jej przejdzie – uspokajał mnie. – Zmęczy się i odpuści – zapewniał.

Więc wróciłam. Wtedy po raz pierwszy znalazłam w łóżku pęczki piórek zawiązanych czerwona nitką, pomazanych amarantowym flamastrem. Wyglądały ohydnie, brzydziłam się położyć, tym bardziej że cała pościel dziwnie pachniała; jakąś stęchlizną, piwnicą, dymem, spalenizną…
Zsunęłam dwa fotele i na nich spałam przykryta własną kurtką. W łóżku nie mogłabym się położyć!

Ale nie to było najgorsze. Następnego wieczoru znalazłam na poduszce gałgankowego ludzika z wielkimi szpilkami wbitymi w brzuch. Widziałam na różnych filmach, że to element czarnej magii, lecz do tej pory się z tego śmiałam. Teraz się wściekłam! Przez gazetę wzięłam pacynę w dwa palce i ostentacyjnie wywaliłam ją do kubła ze śmieciami.

– Masz, głupia babo! – powiedziałam. – Zobacz, co sobie robię z twoich czarów.

Byłam strasznie zmęczona, więc zasnęłam, ledwo tylko przyłożyłam głowę do mojego legowiska na fotelach.
Obudził mnie skurcz przewiercający ciało od pachwiny do krzyża. W życiu nic mnie tak nie bolało! Nie mogłam się powstrzymać. Płakałam, jęczałam, piszczałam, wreszcie zwlokłam się po komórkę i zadzwoniłam do mojej przyjaciółki.

– Przyjedź do mnie, Tereska – błagałam. – Mam jakiś atak, nie wiem, co się stało, zaraz ci podam adres.

Na szczęście przytomnie wezwała pogotowie, zanim sama pojawiła się na miejscu, bo był to ostry, rozlewający się wyrostek. Ledwo mnie odratowali!
Jacek mnie odwiedzał w szpitalu. Nie wspominał o swojej matce, ja też o nią nie pytałam. Rozmawialiśmy o naszych sprawach. O tym, że nie może przestać o mnie myśleć, że tęskni i sam nie wie, co dalej robić. Był pewien, że tamta kobieta jest miłością jego życia, a teraz w to zwątpił.

Sama sobie na salon fryzjerski zarobię, o!

– Co mam robić? – pytał, jakbym ja wiedziała. – Na tobie mi coraz bardziej zależy, ale i ona jest mi bliska. Ty o Patrycji wszystko wiesz, ona o tobie tylko tyle, że miałaś urobić moją matkę i przygotować miejsce dla niej.

– Nie domyśla się, że coś między nami zaszło? – zdziwiłam się.

– Skąd! Zabiłaby mnie chyba! Patrycja ma władczy charakter!

– Jak twoja matka? – rzuciłam.

Jacek zamilkł. Zastanawiał się długą chwilę, aż wreszcie powiedział:

– Masz rację. Zupełnie jak moja matka! Dopiero teraz widzę, jakie one są do siebie podobne! – pokręcił głową.

Patrzyłam na niego i dziwiłam się, że taki duży facet pozwala się ugniatać jak wosk. Nie dość, że matka robi z nim, co chce, to jeszcze sam znalazł sobie identyczną partnerkę, i przechodzi z jednych pazurów w drugie szpony…

– Wiesz, idź sobie – poprosiłam go.

– Możesz nawet podziękować mamuni, bo bez jej guseł może ten wyrostek trzasnąłby mi w gorszej sytuacji. Więc nawet jestem jej wdzięczna, chociaż uważam ją za straszną wiedźmę!

Więcej się u mnie nie pojawił. Trochę moich rzeczy odesłał, dołączając wielki bukiet kwiatów. Ale żadnego liściku nie dołączył, nie napisał ani słowa, nie zadzwonił, jakbyśmy się nigdy nie znali i jakby nic nie był mi winien.

Opowiedziałam przyjaciółce, w co się wpakowałam. Twierdzi, że dałam się wykiwać, że Jacek coś mi w końcu obiecał, ale nie dotrzymał słowa.

– Przecież nie wiem, jak się to wszystko skończyło – tłumaczę. – Coś się między nami zapaliło i zaraz zgasło. W niczym mu nie pomogłam.

– Skąd wiesz? Jest dupkiem, że ci nawet do widzenia nie powiedział. Przeżyłaś horror z tą mamuśką!

– Mam nauczkę, żeby się nie pakować tam, gdzie mnie nie chcą!

– Mimo wszystko trzeba było się postawić! Chcesz? Dowiem się jakoś, co u nich słychać – proponuje Tereska i już widzę, jak jej oczy ciekawością błyszczą.

– Nie chcę! Nie jestem ciekawa.

– Ale może miałabyś już własny zakład fryzjerski… – kusi przyjaciółka.

– Będę miała, jak sobie sama na niego zarobię! – oświadczam twardo.

– Nie żałujesz?

Reklama

– W życiu! Nie nadaję się na czarownicę. Nie mam kwalifikacji!

Reklama
Reklama
Reklama