Reklama

– A żeby cię szlag trafił! – wrzasnęłam, kiedy Michał wychodził z mieszkania po kłótni. – Nie mogę już na ciebie patrzeć, najlepiej w ogóle nie przychodź z powrotem!

Reklama

Wypadł, zatrzaskując za sobą drzwi, i zniknął mi z oczu. Dało się słyszeć, jak zbiegał po schodach, przeskakując co trzeci stopień. Przeszło mi przez myśl, że jak na swoje czterdzieści pięć lat jest już raczej za stary na takie wyczyny i że pewnie przez to podskoczy mu ciśnienie, a potem będzie marudził do końca dnia, że kiepsko się czuje. Nie dane mi było jednak sprawdzić, czy moje przewidywania by się sprawdziły, bo tej nocy już nie przyszedł.

Siedziałam jak na szpilkach

Odkąd zostaliśmy parą, jeszcze nigdy nie było takiej sytuacji. Biegałam od parapetu do kanapy i z powrotem, podskakując nerwowo na każdy szmer i popijając napar z melisy, żeby całkowicie nie stracić nad sobą panowania.

Kiedy zaczęło świtać, przestało mi zależeć na dumie i zaczęłam wydzwaniać. Chciałam żebrać o przebaczenie… Wyciągnęłam z którejś szuflady pudełko fajek i zaczęłam palić papierosa za papierosem, krztusząc się dymem i pokasłując, jakbym miała koklusz. Cóż, próbowałam się do niego dodzwonić, ale bez skutku.

Na szczęście córka jest na wakacjach i nie musi oglądać oszalałej mamy. Później zadzwoniłam do pracy, żeby wziąć wolne. „Coś mnie rozkłada” – rzuciłam i nie minęłam się z prawdą.

Zobacz także

Wdaliśmy się w bezsensowną sprzeczkę, jak zwykle. Zasugerowałam, że przydałby nam się drobny remoncik w domu, bo sufit w kuchni wygląda jak pokryty szarą warstwą brudu, a wannę pora zastąpić jakąś bardziej nowoczesną. On od razu zaczął protestować, twierdząc, że zmarnowanie urlopu na porządki w domu to totalna bzdura. Wymiana zdań przerodziła się w prawdziwą burzę z piorunami, tylko że z mojej strony tych zdań padło stanowczo za dużo. Fruwały w powietrzu niczym rozzłoszczone osy, raz po raz kłując go boleśnie swoimi żądłami, aż w końcu po prostu dał nogę!

Dużo się kłóciliśmy

Oboje doświadczyliśmy w przeszłości różnych związków i nietrafionych relacji, a ja dodatkowo wychowuję dziecko z poprzedniego związku małżeńskiego. Dopasowanie się do siebie nie przyszło nam bez trudu, ponieważ obydwoje miewamy skłonność do unoszenia się emocjami, ale ostatecznie udawało nam się osiągać porozumienie.

Po każdej sprzeczce powtarzałam, że kierują nami szlachetne intencje, tylko wyrażamy je w niewłaściwy, uszczypliwy i głośny sposób.

– Taaa, w sumie racja – przyznawał mi słuszność. – Ale czasem słowa też ranią, a ty, kiedy wpadniesz w furię, zupełnie tracisz kontrolę…

Wiedział, co mówi. Przeholowałam i teraz musiałam to odkręcić. Ale zanim cokolwiek zrobiłam, zadzwoniłam do znajomej, która miała kontakt do pewnej zaufanej wróżbitki. Chciałam ją zapytać, jakie kroki podjąć, żeby z powrotem go do siebie przekonać. Od zawsze miałam zaufanie do czarów, talizmanów, znaków i przepowiedni…

Potrzebowałam wsparcia

Koleżanka od zawsze była zazdrosna o mojego faceta, bo ona jest sama jak palec. To atrakcyjna, nawet odrobinę młodsza niż ja babka, ma swoje mieszkanie, samochód, nieźle zarabia, a jakoś nikt się koło niej nie kręci. Gdy wspomniałam jej o Michale, od razu się ożywiła, choć wcześniej wykręcała się brakiem czasu i długim okresem oczekiwania na wizytę u wróżki.

– Coś się stało? – zainteresowała się.

– Porządnie się pokłóciliśmy – odparłam. – Potrzebuję rady, co dalej. To jak będzie, załatwisz to?

Dwa dni później stałam pod drzwiami zwykłego mieszkania, mając nadzieję, że uda mi się dowiedzieć, jakie mam możliwości, żeby naprawić to, co się wydarzyło. Michał przeprowadził się do swojego przyjaciela. Spakował jedynie parę drobiazgów i wyglądało na to, że faktycznie się na mnie pogniewał. Byłam więc naprawdę zdesperowana i chyba przez to straciłam czujność, a także wzrok i słuch. W innym wypadku nie dałabym się tak nabrać!

Poszłam po poradę

Kiedy weszłam do gabinetu wróżki, zdziwiłam się, że nie było tam niczego niezwykłego. Brakowało magicznych akcesoriów, szklanych kul, a nawet charakterystycznego kocura czy efekciarskiego stroju. Tylko na niewielkiej, mosiężnej miseczce tliło się kadzidełko, od którego natychmiast poczułam zawroty głowy.

Zupełnie straciłam panowanie nad sobą i zaczęłam mówić jak najęta. Zamiast wsłuchiwać się w przepowiednię wróżbitki, sama zaczęłam zwierzać się ze swoich perypetii życiowych i problemów. Jak na spowiedzi, opowiedziałam wszystko o naszej relacji – dobre i złe momenty.

Wróżka z kolei była oszczędna w słowach i powściągliwa. Gdy w końcu przystąpiła do przepowiadania mi przyszłości, nie owijała w bawełnę – stwierdziła, że to widok jak po wielkiej wojnie.

– Nie ma szans, żebyście to poskładali – oznajmiła. – Skończone, ale tak naprawdę wyszło pani na dobre, że sprawy przybrały taki obrót. On nie był pani pisany, nie potrafiliście się dogadać, bo jesteście jak z różnych sfer. I tak by się posypało, jeśli nie w tym momencie, to niedługo!

– Ale mimo to żyliśmy w szczęściu… – odparłam. – Nasze relacje nie były takie złe. Może to tylko przejściowe trudności?

– Nic z tych rzeczy! – stanowczo zaprzeczyła. – Powtarzam, że to już finał! Jeśli pani będzie się upierać i za wszelką cenę starać się go zatrzymać, to pani tego pożałuje. Karty mi to pokazują.

– Ale z jakiego powodu? Co może mi się przydarzyć?

– Wszystko, co najgorsze! Nad panią gromadzą się ciemne chmury, ja jedynie uprzedzam, a pani i tak postąpi po swojemu. Ten facet jest chwiejny emocjonalnie, niezbyt odpowiedzialny, niestabilny, lubi flirtować na prawo i lewo. Prędzej czy później zdradzi panią. Ostrożności nigdy za wiele!

– Proszę raz jeszcze potasować karty – zasugerowałam. – Być może uda się pani coś jeszcze dostrzec? Dopłacę do tej wróżby…

To był argument

Przesiedziałam u wróżki prawie dwie godziny, ale bez względu na to, czy chodziło o karty tarota, cygańskie czy anielskie, ciągle pojawiała się ta sama wiadomość: powinnam jak najszybciej zerwać z Michałem, bo jeśli tego nie zrobię, to spotka mnie dramat w każdej dziedzinie życia. Pod koniec spotkania wyciągnęła asa z rękawa…

– Czy to prawda, że ma pani córkę?

– No tak – zbladłam jak ściana.

– Według kart istnieje ryzyko, że córka może się w nim zakochać, i to z wzajemnością! Chciałaby pani przeżywać taki dramat?

– Jest pani tego pewna?

– Ja nic nie twierdzę, tylko mówię, co widzę. Jak pani chce, to może w to wierzyć, ja nie biorę za to odpowiedzialności. Pani do mnie przyszła i pyta, ja mówię co wiem. Co pani z tym zrobi, to już pani sprawa!

Płakałam całą noc

Rankiem miałam już pewność, że nie chcę mieć nic wspólnego z Michałem. Nie zrobił niczego z tego, co mówiła wróżka, ale w mojej głowie utrwalił się obraz faceta, który jest oszustem, kłamcą, zdrajcą i uwodzi młode dziewczyny! Ta wróżka wywróciła moje uczucia do góry nogami – zamiast miłości i żalu za to, co zrobiłam, czułam teraz obrzydzenie i lęk. Dlatego zadzwoniłam do niego i powiedziałam, żeby przyszedł zabrać resztę swoich rzeczy.

Gdybym była wtedy w domu, to może byśmy porozmawiali, wyjaśnili sobie parę spraw, ale wyszłam z mieszkania. Tak mi kazała zrobić ta wróżka: „Niech pani już go więcej nie widuje na oczy i nie słucha żadnych jego wyjaśnień. To przebiegły wąż, owinie panią sobie wokół palca i połknie w całości”.

W myślach przywoływałam same pozytywne wspomnienia związane z Michałem, analizowałam różne wydarzenia z naszej wspólnej przeszłości i uświadomiłam sobie, że wciąż darzyłam go uczuciem!

„Co mnie napadło, żeby dać wiarę jakiejś wróżce?” – dumałam. „Zachowałam się jak skończona kretynka. Pojadę do niego, przeproszę i obiecam, że koniec z kłótniami o byle co. Na pewno mi wybaczy”. Niestety, kiedy dotarłam do mieszkania jego kumpla, Michała tam nie było.

Dałam się nabrać jak dziecko

– Wyprowadził się stąd – oznajmił.

– Wiesz dokąd? Masz może jego aktualny adres? To ważne, muszę się z nim skontaktować jak najszybciej!

Kumpel zrobił zaskoczoną minę, ale w końcu z trudem wyznał:

– Teraz spotyka się z inną.

Poczułam, jak wszystko wiruje mi przed oczami.

– O jakiej kobiecie mówisz? Co ty pleciesz?!

– Nazywa się Karina. Ponoć to twoja koleżanka? Dorwała Michała tuż po tym, jak ze sobą zerwaliście. Strasznie go to dobiło, więc był dla niej łatwym celem, a ona sprawia wrażenie niezłej harpii!

– Bo jest harpią – odparłam. – A ja jestem zwykłą idiotką…

Sama wpakowałam się w tę pułapkę. Karina to wszystko ukartowała, dała w łapę tej szarlatance, a może to w ogóle nie była żadna wróżka, tylko jakaś jej znajoma? I jak ja mam to teraz udowodnić? Nawet nie pamiętam adresu, ona mnie tam zaprowadziła, a przy tym non stop trajkotała.

Upłynęło kilka miesięcy, a ja wciąż jestem samotna. Podobno Michał z Kariną planują ślub. Wcześniej wypowiadałam nieprzyjemne słowa, ale w głębi duszy żywiłam dobre myśli i nadzieje.

Teraz natomiast zarówno moje myśli, jak i słowa, przepełnione są goryczą, choć głównie kieruję je pod własnym adresem. Straciłam szacunek do samej siebie.

Reklama

Zofia, 48 lat

Reklama
Reklama
Reklama