Reklama

„W podróży miej oczy otwarte, ważą się twoje losy, wygrasz na loterii albo spotka cię nieszczęście” – przeczytałam swój horoskop na dziś. Podła namiastka prawdziwej wróżby, pomyślałam, odrzucając gazetę, którą znalazłam na siedzeniu. Pociąg zatrzymał się na stacji, a potem znów, mimo że pospieszny, turkotał leniwie, zataczając się na zwrotnicach. Podróż się zgadzała, ale reszta była wyssana z palca.

Reklama

Dziwna kobieta i wielkie nieporozumienie

Do naszego bezprzedziałowego wagonu weszła kobieta w eleganckim kapeluszu z szerokim rondem, wolnych miejsc było dużo, ale ona usiadła naprzeciw. Kto dziś tak się ubiera, pomyślałam, przyglądając się dyskretnie nieznajomej. Ona nie krępowała się, patrzyła prosto na nas, na mnie i na Tymka, wprost nie odrywała od małego oczu. Temu akurat się nie dziwiłam, po tym jak wczoraj wyskoczył z rozpędzonej huśtawki, wyglądał jak siedem nieszczęść, pod okiem uformował mu się elegancki siniak, łuk brwiowy podtrzymywał plaster, fachowo przylepiony przez doktora. Tymek nie przejmował się tym jak wygląda.

Anita, moja starsza siostra wcisnęła mi synka, kiedy dowiedziała się, że jadę nad morze do narzeczonego i przyszłych teściów. To nie była oficjalna wizyta, bywałam u nich już wcześniej, po prostu miałam trochę wolnego czasu i chciałam spędzić go z Markiem.

– Mały będzie się nudził, to nie sezon, na deptaku nie ma żadnych atrakcji – broniłam się, ale Anita była nieubłagana. Miała urwanie głowy ze zdalnymi lekcjami dwóch starszych pociech, nic dziwnego, że chciała oddać mi pod opiekę chociaż sześciolatka.

Teraz młody grał od godziny, wykańczając baterię w mojej komórce, fuknął niezadowolony, gdy szepnęłam, że chcę się przesiąść. Nieswojo czułam się pod bacznym spojrzeniem kobiety w kapeluszu, zainteresowanie jakie nam okazywała nie było normalne.

Zobacz także

– Nie uciekaj, tutaj jesteś bezpieczna – odezwała się, widząc, że się podnoszę, ciągnąc za sobą wyrywającego się Tymka.

Opadłam na siedzenie jak przyłapana. Spróbowałam wstać jeszcze raz, ona uśmiechnęła się ironicznie, opuszczając jeden kącik ust. Poczułam się głupio i grzecznie usiadłam.

– Pani się myli, nie uciekam i niczego się nie boję – zaprzeczyłam fałszywie.

Skinęła lekko głową i przymknęła oczy.

– Wszystkie tak mówicie, ukrywacie prawdę, boicie się, żeby nie było gorzej. Staracie się przeczekać. Rozzuchwalacie potwora, bierność jest dla niego sygnałem do działania – szepnęła. – Szkodnik działa tylko wtedy, gdy mu na to pozwolisz.

Ciężkie, pokryte makijażem powieki uniosły się i ostre spojrzenie ugodziło we mnie.

– Rozumiesz?

Zaprzeczyłam, a Tymek spytał.

– Jakiego potwora? Kim on jest?

– Nazywam go szkodnikiem, takim jak ten, co ci to zrobił – wycelowała palec w posiniaczoną buzię chłopca.

Tymek, niewinne dziecko, którego nikt w całym jego życiu nie tknął palcem, zrozumiał jej gest po swojemu.

– To dzieło jednego takiego – rzekł nonszalancko, dotykając scalającego łuk brwiowy plastra i mając na myśli doktora. – Już nie boli, to pikuś. Przyzwyczajony jestem, często z czegoś spadam, mama mówi, że jakbym był grzeczny, nie nosiłbym opatrunków.

– O, a więc to twoja wina? – spytała ironicznie kobieta.

Siostrzeniec uczciwie przytaknął. Kobieta pochyliła się do niego i szepnęła.

– A z czego najczęściej mówią, że spadasz, ze schodów?

Szybko zaprzeczyłam, jakoby Tymek padł ofiarą przemocy, rozmowa szła w złym kierunku, kobieta myślała, że mały jest moim synem i wyraźnie podejrzewała, że chłopiec ma ciężkie życie. Na tle spontanicznego zeznania dziecka, moja prawda zabrzmiała jak fałsz i tak też została przez kobietę przyjęta.

– O, a więc nie ze schodów, a z huśtawki. Mam w to uwierzyć? – prychnęła z pogardą kobieta. – Wszystkie tak mówicie, nie walczycie o siebie ani nawet o dzieci. Muszę o was dbać, same tego nie potraficie. Ech, dziewczyno, dlaczego się na to godzisz, nie żal ci dziecka?

– Ona ma mnie w nosie – dostarczył kobiecie nowego żeru mój ukochany siostrzeniec.

Zaprzeczyłam słabo, a wtedy dołożył.

– Nie kłam, niedawno tak powiedziałaś.

Tymek miał skłonność do zapamiętywania niewygodnych słów i zdarzeń, ale jak przychodziło do nauki obowiązków, cierpiał na zaniki pamięci. Wypomniałam mu to, a on zaczął się ze mną wykłócać. Nie robiliśmy dobrego wrażenia, to pewne. Kobieta utkwiła we mnie wzrok. W jej szalonych oczach zabłysło światło. Właśnie utwierdziła się w przekonaniu, że ma do czynienie z wyrodną matką pozwalającą, by jej partner krzywdził dziecko. Siedziałam jak pod pręgierzem, niezdolna wstać i uciec, za to Tymek gadał jak najęty. Opowiadał o mnie niejasno, po dziecinnemu, z czego można było wnosić, że mam kilku facetów naraz a teraz jadę do dziwnych ludzi, których Tymek nie zna i nie wie, czy chciałby zawrzeć z nimi znajomość.

Piramidalne nieporozumienie rosło, siostrzeniec grabił sobie coraz bardziej, czując zainteresowanie obcej pani, wspinał się na szczyty elokwencji, ugruntowując w niej podejrzenia. Żeby je wyjaśnić, musiałabym wypowiedzieć je na głos, a tego robić nie chciałam. Poza tym uważałam, że kobieta bezczelnie wtykała nos w nie swoje sprawy i należy jej się nauczka.

Wyjaśniłam krótko, że wszystko jest w porządku, Tymek kłamie jak najęty i zagroziłam smarkaczowi, że doniosę na niego matce. Dopiero wtedy się uspokoił. Kobiety jednak to nie przekonało. Sięgnęła do kapelusza i wyciągnęła z niego długą, ozdobną szpilę, która utrzymywała go na włosach.

– Nie musisz wymyślać bajek. I tak ci pomogę – posłała mi szalony uśmiech i zamachnęła się szpilą.

Odskoczyłam, pociągając za sobą Tymka, nieomal spadliśmy oboje z siedzenia. Teraz mały już nie protestował, pomykał za mną ile sił na drugi koniec wagonu. Kobieta wychyliła się i spojrzała za nami.

– Nie bójcie się, teraz jesteście bezpieczni.

Przez resztę podróży siedziała spokojnie, nie zwracając na nas uwagi, wysiadła na następnej stacji, jakby spełniła swoją misję. Dopiero wtedy poczułam, że jestem oblepiona zimnym potem i trzęsę się jak osika.

Zdarzył się wypadek

Do domu teściów dotarłam ledwo żywa, marząc, by Marek mnie przytulił i ukoił mój strach. Niestety, okazało się, że dom jest pusty, nikt na mnie nie czekał.

– Wiedziałem, że tak będzie – wymądrzył się Tymek. – Mama mówiła, że ten twój Marek to nic dobrego. I że wolałaby, żebyś nie wychodziła za niego – rozgadał się. – Ja też go nie lubię – dodał konfidencjonalnie.

Chciałam go wypytać dokładniej, ale usłyszałam, że w sąsiednim domu otwiera się okno.

– Pani Agata? Poznaję, jest pani narzeczoną Marka – wychyliła się kobieta. – Nic pani nie wie? Wypadek się zdarzył, Marek jest w szpitalu, wszyscy pojechali za nim. Bóle go takie złapały, że aż skręciło chłopaka. Jakby mu kto szpilę w bok wsadził.

W oczach stanęła mi kobieta z pociągu. Nie, to niemożliwe.

– To pomyłka, on jest niewinny, nie zasłużył na karę – wrzasnęłam, ale przecież nie mogła mnie usłyszeć.

Marek długo dochodził do siebie, lekarze nie mogli znaleźć przyczyny bólu. Kiedy wyszedł ze szpitala, znacznie ochłódł w uczuciach, stał się zimny, jakby przestało mu na mnie zależeć. Wkrótce potem zerwaliśmy.

Marek dzięki Bogu przeżył. Może usłyszała mój wrzask?

Nie mogłam zapomnieć o kobiecie w kapeluszu, próbowałam się czegoś dowiedzieć, grzebałam w internecie i w końcu dotarłam do konduktora jeżdżącego na tej linii. Widział tę kobietę i nawet potrafił o niej coś powiedzieć.

– Często ją widuję, nazywam ją damą – napisał mi w mailu. – Jest dziwna, ale do tej pory nie było na nią skarg. Mówią, że otruła swojego męża, po wielu latach uwolniła się od tyrana, ale tak przemyślnie, że nikt nie mógł jej tego udowodnić. Sekcja nie ujawniła trucizny, przypuszczenia opierają się na tym, że małżonek umierał w strasznych bólach, które ni stąd, ni zowąd, go chwyciły.

Kobieta przesiedziała kilka miesięcy w areszcie, ale dowody były za słabe, musieli ją wypuścić. Wydaje się szalona, chodzi po pociągu i zaczepia młode kobiety. Proponuje pomoc, jeśli dostrzeże ślady przemocy.

Reklama

Przeczytałam maila od konduktora i pomyślałam z ulgą, że Marek jednak przeżył. Wycofała się? Usłyszała mnie, kiedy wołałam, że nie zasłużył na karę? A może to był tylko zbieg okoliczności. W moim przypadku dama pomyliła się, ale nie wiem, czy jej interwencji nie zawdzięczam szczęśliwego zakończenia. Rok później poznałam męża i muszę powiedzieć, że to była dobra zamiana. Podróż nad morze rzeczywiście zaważyła na moich losach, horoskop powiedział prawdę.

Reklama
Reklama
Reklama