Reklama

Usłyszałam, jak Arek wychodził do pracy. Zapamiętałam nawet, że mnie pocałował, ale tuż potem zasnęłam jak kamień. Z łąki pełnej stokrotek obudził mnie nachalny dzwonek telefonu. Skuliłam się ze strachu, a mój mózg zaczął sobie myśleć: może Arek miał wypadek, a ty tu sobie śpisz... Ruszaj się!

Reklama

Nie lubiłam rozmawiać z teściową

– Halo? – wydusiłam z siebie, kiedy w końcu udało mi się odnaleźć telefon, przy czym omal nie nadepnęłam na kota.

– Ewcia, to ty? – świergotanie mojej teściowej w końcu mnie obudziło.

Co za głupie pytanie!

– Słyszałam w telewizji, że u was bardzo wieje, kochana. Tak się martwię!

Zobacz także

Spojrzałam na zegar na ścianie, wskazywał ósmą. Zastanawiałam się, o której ona włącza telewizor, skoro już zdążyła tak spanikować? No bo naprawdę jest o co się martwić: drzewo mogło upaść na samochód Arka, kiedy jechał do pracy, mogło nam wybić wszystkie szyby, zerwać dach z domu, a my mieszkamy na najwyższym piętrze... Opcji jest mnóstwo. Panikowała jak szalona.

– Szkoda, że tak daleko od nas się przeprowadziliście – wykrztusiła na koniec.

– A u was nigdy nie wieje? – zapytałam złośliwie.

Szybko zmieniła temat. Przeszłyśmy do standardowego plotkowania – kto z kim się pokłócił, kto z kim się ożenił, kto gdzie odszedł. Biorąc pod uwagę, że nie znałam żadnej z osób, o których mówiła moja teściowa, to było totalnie bez sensu. Dlaczego mi o tym mówi?

Znów coś nam wysłała

– Tak przy okazji, Ewcia, chciałam cię zapytać, czy dotarła do ciebie paczka, którą wysłałam? Włożyłam tam trochę pyszności – obudziła mnie z zamyślenia. – Arkadiusz bardzo ceni domowe potrawy.

Arkadiusz mógłby mieszkać w KFC... – pomyślałam. On po prostu uwielbia fast-foody! Często żartuję sobie z teściowej, ale tak naprawdę jest mi jej trochę żal – jak można tak na całego angażować się we wszystko? Zapytałam ją o to bezpośrednio.

– Kiedy będziesz miała swoje dzieci, to zrozumiesz – odpowiedziała. – Przepraszam, ale nie mam teraz czasu na pogawędki, do widzenia!

Cudowna kobieta, prawda? Budzi człowieka o świcie, a potem zachowuje się, jakbym to ja obudziła ją.

Przygotowałam sobie skromne śniadanie, zatroszczyłam się o kota i przystąpiłam do pracy. Wbrew temu, co sądzi moja teściowa, mam jej sporo – byłam dopiero w połowie tłumaczenia, a terminy goniły. Zrobiłam sobie przerwę, żeby przygotować obiad, kiedy zadzwonił Arek. Prosi o przysługę: otrzymał telefon z poczty, że musi odebrać przesyłkę, ponieważ została uszkodzona i listonosz nie mógł jej wrzucić do samochodu.

Niszczą paczki i zero poczucia winy! – denerwował się.

No i czy dałabym radę tam pojechać, bo on ma spotkanie i nie ma szans, żeby zdążył przed zamknięciem. A to paczuszka od mamy! Byłaby strasznie smutna, gdybyśmy ją zignorowali. Zgodziłam się, miałam jakiekolwiek wyjście? Później byłam wdzięczna Bogu, że akurat padało i zdecydowałam się pojechać autem, bo gdybym poszła na piechotę, to bym naprawdę miała kłopoty!

Było mi wstyd

Na poczcie na początku sprawiali kłopoty, twierdząc, że to mój mąż jest odbiorcą, ale pani z tyłu rzuciła okiem na nazwisko i łaskawie zdecydowała, że mogę odebrać. Zapytała dodatkowo, czy mam ze sobą duży worek, bo jeżeli nie, to mogę go u nich kupić. Pomyślałam, że to jakiś żart, szczególnie że wszyscy wydawali się niezmiernie rozbawieni. Gdy jednak pokazano mi paczkę, zrozumiałam, o co chodzi – pudełko było całkowicie przemoczone i dosłownie rozpadało się w dłoniach, a z dziur wylatywała... kiszona kapusta! Nie muszę dodawać, jaki zapach unosił się w powietrzu.

Nikt nie był skłonny mi pomóc, bo jak podkreślili, już mieli dość sprzątania po tym. Przypadkowo mijający mnie listonosz, trochę sarkastycznie, poradził mi, aby jednak zamawiać kiszonki w beczkach. Byłam cała ubrudzona i czułam się strasznie zażenowana! Chciałam to wszystko wyrzucić, ale pomyślałam, że Arek mi nie uwierzy. Wsadziłam ten wór do bagażnika i pojechałam do domu, cała przejęta. Czy ta moja teściowa naprawdę myśli, że jej syn tutaj umiera z głodu?

Mąż kazał jej podziękować

Gdy Arek wrócił z pracy, poprosiłam go, żeby przyniósł paczkę i od razu wyczyścił bagażnik. Niech się cieszy prezentami od mamuni!

– Powiedz jej, żeby przestała – zażądałam, kiedy na stole wylądowała kapusta i jakaś brązowa breja o zapachu zgniłych jabłek. – To jest marnowanie kasy i jeszcze kupa wstydu.

– Chyba ci odbiło! – zdenerwował się mąż. – Będzie jej na pewno przykro!

– Mnie też było, kiedy wszyscy się śmiali na poczcie – przypomniałam. – Czy czegoś nam brakuje? Czy jako żona nie troszczę się o ciebie i chodzisz głodny?

– Mama się pogniewa! Masz udawać, że było pyszne i podziękować.

– Mam kłamać? – nie mogłam uwierzyć.

– Okaż trochę empatii – nakazał. – Zawsze myślisz tylko o sobie!

– Ja? – aż mną wstrząsnęło. – To ty chcesz mieć święty spokój za wszelką cenę i czyste sumienie! Wiesz co? Może powinieneś jej wysłać swoje skarpetki do prania, poczuje się ważna! Maminsynek!

Reklama

Chce robić farsę, niech robi... Ale nie ze mną! Po prostu nie będę odbierać telefonów od teściowej, żaden problem! Tylko mi to na zdrowie wyjdzie.

Reklama
Reklama
Reklama