„Uwierzyłam w bajeczki o wielkim biznesie, a po ślubie obudziłam się z ręką w nocniku. Adam cały czas kłamał jak z nut”
„Myśli krążyły w mojej głowie jak oszalałe. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że przez cały ten czas byłam oszukiwana. Byłam tak pochłonięta swoimi rozterkami, że nie zauważyłam, kiedy przyszła mama”.

- Redakcja
Opowiem wam moją historię, która zaczęła się dość niewinnie, a skończyła... no cóż, zupełnie inaczej niż się spodziewałam. Na studiach poznałam Adama. Był czarujący, elokwentny, a przede wszystkim pełen marzeń o wielkim sukcesie. Mówił o swoim start-upie, o wizji, która miała odmienić nasze życie. Byłam zachwycona, a może nawet oszołomiona. Żyłam jego obietnicami, które brzmiały tak pięknie. Przez pewien czas nasze życie toczyło się w miarę spokojnie. Pracowałam na pełen etat, opłacałam rachunki, a Adam... cóż, on ciągle mówił, że "już niedługo" wszystko się zmieni. Mama miała wątpliwości od samego początku, ale ja wierzyłam, że Adam naprawdę nas wyprowadzi na prostą.
Miałam pewne wątpliwości
– Jak postępy w pracy? – zapytałam pewnego wieczoru, kiedy znów zastałam go z pilotem w ręku i serialem na ekranie. – Chodzi o twoją firmę. Wiesz, już jakiś czas temu mówiłeś, że niedługo ruszycie z projektem, ale jakoś nie widzę postępów. Czy wszystko w porządku?
Adam zmarszczył brwi, nie odrywając wzroku od telewizora.
– Mówiłem ci już, że to skomplikowany proces. Mam teraz kilka świetnych pomysłów, muszę je tylko dopracować.
– Ale jakie pomysły? Może mogłabym ci jakoś pomóc? – próbowałam drążyć temat, choć w jego głosie zaczynałam wyczuwać irytację.
– Nie martw się o to. Dam sobie radę, tylko potrzebuję trochę czasu – odparł, wracając do oglądania.
Poczułam, jak złość miesza się z niepewnością. W mojej głowie pojawiły się wątpliwości. Czy to możliwe, że Adam naprawdę nie ma żadnego planu? Może za bardzo go naciskam? Może naprawdę potrzebuje więcej czasu... A może... może coś przede mną ukrywa?
Czułam, jak coś się we mnie kruszy
– Jak tam biznes Adama? – zapytała mnie mama, kiedy odwiedziłam ją w weekend.
Wiedziałam, że prędzej czy później dojdziemy do tego tematu.
– Och, wszystko w porządku, mamo – odpowiedziałam, próbując zabrzmieć beztrosko, choć w środku czułam się coraz bardziej spięta.
– Ale powiedz mi, dziecko, jak wy sobie dajecie radę z finansami? Wiem, że Adam pracuje nad swoim projektem, ale to już trwa dość długo...
Zamilkłam na chwilę, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Moje milczenie było dla niej wystarczającym sygnałem.
– Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. I... nie chcę, żebyś się oszukiwała – powiedziała mama, patrząc mi w oczy.
– Mamo, ja... naprawdę wierzę, że Adamowi się uda. On ma tyle świetnych pomysłów... – próbowałam się bronić, choć czułam, jak mój głos zaczyna drżeć.
– Dobrze, kochanie, ja tylko chcę, żebyś była szczęśliwa – powiedziała mama, przytulając mnie mocno.
Z jej słów biła troska, ale ja czułam, jak coś się we mnie kruszy. Wstydu, niepewność i złości zaczynały mnie przytłaczać. Jak długo jeszcze mogę ignorować rosnące wątpliwości?
Musiałam poznać prawdę
Pewnego popołudnia wcześniej wróciłam do domu. Z kuchni mamy dobiegały znajome głosy. Stanęłam w drzwiach, chcąc się przywitać, ale usłyszałam, jak teściowa mówi:
– Naprawdę, zastanawiam się, za co oni właściwie żyją? Adam cały czas mówi o tej firmie, ale nie widać, żeby coś się zmieniało.
Mama westchnęła ciężko.
– Martwię się o Kasię. Ona na wszystko pracuje sama...
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo nagle drzwi z naszego od salonu trzasnęły. Adam wyszedł z miną pełną złości, nie odzywając się do nikogo. Stałam w kuchni, przytrzymując się framugi, próbując zrozumieć, co właśnie się stało. Czekałam, aż mąż wróci, by z nim porozmawiać, ale minuty zmieniały się w godziny, a on nie wracał. Czułam, że to jest moment, w którym muszę skonfrontować się z rzeczywistością. To wszystko musiało coś znaczyć – ale co?
Nie zamierzałam odpuścić
Kiedy Adam w końcu wrócił, wyglądał na zmęczonego i zdenerwowanego. Nie zamierzałam dłużej czekać.
– Musimy w końcu porozmawiać – powiedziałam, kiedy tylko zamknął drzwi za sobą.
– Czy możemy to zostawić na później? Jestem wykończony – próbował mnie zbyć, ale tym razem nie zamierzałam odpuścić.
– Nie, porozmawiajmy teraz. Chcę wiedzieć, co się naprawdę dzieje z twoim biznesem. I dlaczego mam wrażenie, że coś przede mną ukrywasz?
Westchnął ciężko i spojrzał na mnie z czymś, co wyglądało jak rezygnacja.
– Ja... Ja nigdy nie miałem żadnego pomysłu na start-up. Wszystko, co mówiłem, to były... to były kłamstwa.
Poczułam, jak nogi uginają się pode mną.
– Jak to? Przez cały ten czas...?
– Przepraszam – powiedział cicho, nie patrząc mi w oczy. – Czułem presję, wszyscy oczekiwali ode mnie sukcesu. Chciałem być dla ciebie kimś, kim... kim nigdy nie byłem.
W moim sercu zapanował chaos. Zdrada, złość, smutek – wszystkie te uczucia uderzyły we mnie jednocześnie.
– Jak mogłeś?! – wykrztusiłam, próbując powstrzymać łzy.
Adam próbował mnie dotknąć, ale się odsunęłam.
– To koniec. Nie mogę żyć w iluzji, którą stworzyłeś. Potrzebuję prawdy, a nie kłamstw.
Poczułam ulgę
Następnego dnia siedziałam przy stole w kuchni, wpatrując się w filiżankę zimnej już kawy. Myśli krążyły w mojej głowie jak oszalałe. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że przez cały ten czas byłam oszukiwana. Byłam tak pochłonięta swoimi rozterkami, że nie zauważyłam, kiedy przyszła mama.
– Co się stało? Wyglądasz, jakbyś nie spała całą noc – powiedziała, siadając obok mnie.
Spojrzałam na nią i poczułam, jak łzy napływają mi do oczu.
– Mamo, wszystko, co mówił Adam, to było jedno wielkie kłamstwo – wyrzuciłam z siebie, łamiącym się głosem.
Mama przytuliła mnie mocno.
– Och, kochanie, tak mi przykro. Ale wiesz, czasem trzeba podjąć trudne decyzje, by móc zacząć od nowa. Nie możesz pozwolić, by ktoś tak cię oszukiwał.
Z każdą chwilą jej słowa stawały się coraz bardziej klarowne. Wzięłam głęboki oddech, próbując zebrać siły.
– Wiem, mamo. Muszę zrobić coś dla siebie. Nie mogę dłużej żyć w tym kłamstwie.
Serce mi się łamało na myśl o zakończeniu czegoś, co kiedyś było dla mnie całym światem. Ale teraz liczyła się prawda. Kilka dni później, kiedy Adam wrócił do domu, czekałam na niego z walizką spakowaną w korytarzu.
– Musisz się wyprowadzić – powiedziałam, starając się zachować spokój.
Patrzył na mnie z niedowierzaniem, ale widziałam, że wiedział, że to jest nieuniknione.
– Daj mi jeszcze jedną szansę. Naprawdę postaram się to wszystko naprawić.
– Nie mogę. Przestałam ci wierzyć. Muszę teraz skupić się na sobie i na tym, co naprawdę jest dla mnie ważne – odpowiedziałam zdecydowanie.
Zawahał się na chwilę, ale w końcu wyszedł z opuszczoną głową. Czułam ulgę, ale jednocześnie smutek i żal za tym, co mogło być.
Rozpoczęłam nowe życie
Po odejściu Adama mieszkanie wydawało się puste. Wciąż widziałam go w każdym kącie. Każde pomieszczenie przypominało mi o iluzji, w której żyłam przez tak długi czas. Wieczorem, kiedy usiadłam na balkonie z kubkiem herbaty, zrozumiałam, że teraz mogę napisać swoją historię na nowo, bez udawania, bez kłamstw. W kolejnych tygodniach próbowałam odnaleźć się na nowo. Spotkałam się z przyjaciółmi, którzy byli dla mnie wsparciem, kiedy potrzebowałam go najbardziej. Moja mama była przy mnie na każdym kroku, przypominając mi, że nigdy nie jestem sama, nawet jeśli czasem tak się czuję. W pracy poświęcałam się projektom, które zawsze mnie pasjonowały, ale nigdy nie miałam na nie dość czasu. Teraz mogłam skupić się na własnym rozwoju, na celach, które odkładałam na później, bo Adam był zawsze na pierwszym miejscu.
Minęło kilka miesięcy i choć czasem wracały wspomnienia, to jednak były już mniej bolesne. Nauczyłam się, że nie wszystkie marzenia muszą się spełniać, byśmy mogli być szczęśliwi. Niekiedy trzeba pozwolić im odejść, by zrobić miejsce na nowe. Pewnego wieczoru usiadłam z mamą przy stole, z kubkiem herbaty w dłoniach. Rozmawiałyśmy o przyszłości, o planach, które chciałabym zrealizować. Czułam się gotowa, by zacząć wszystko od nowa, z nowym spojrzeniem na świat i siebie samą.
– Jestem z ciebie taka dumna – powiedziała mama, ściskając moją dłoń.
Uśmiechnęłam się, czując ciepło jej słów. Przede mną była nowa droga, pełna możliwości. I choć nie wiedziałam, dokąd mnie zaprowadzi, byłam gotowa, by nią podążać. Wiedziałam jedno – nigdy więcej nie pozwolę, by iluzja wzięła górę nad rzeczywistością. Teraz byłam wolna, by marzyć na nowo.
Katarzyna, 29 lat
Czytaj także:
- „Teściowa upokarzała mnie publicznie, więc postanowiłam się zemścić. Szkoda, ze nie wiedziała, z kim ma do czynienia”
- „Na plaży w Rowach młody ratownik szybko złapał mnie w swoją sieć. Ale okazałam się kroplą w morzu jego zdobyczy”
- „Gdy na weselu pojawiła się była mojego męża, przeczuwałam kłopoty. Ale nie podejrzewałam, że tak się to skończy”