„W majówkę poznałam mężczyznę, który mnie zauroczył. Było miło, aż jednym zdaniem zniszczył moje życie”
„Adam wiedział rzeczy, których nie powinnam mu mówić. Że miałam kiedyś kota o imieniu Pasztet. Że zawsze bałam się burzy. Że w podstawówce płakałam, bo ktoś wyśmiał mój zeszyt w niebieską kratkę. Siedziałam jak zahipnotyzowana, nie mogąc się nadziwić, skąd on to wszystko wie”.

- Redakcja
Moje życie... jest zwyczajne. Pracuję w agencji reklamowej – codziennie mijam tłumy ludzi, których twarzy nie zapamiętuję, a oni pewnie nie zapamiętują mojej. Czasem myślę, że jestem jedną z tych dziewczyn, które znikają w tłumie. Ani przesadnie piękna, ani jakoś wybitnie błyskotliwa – po prostu „w porządku”.
Nie znałam ojca
Wychowała mnie mama, która przez całe życie pracowała jako pielęgniarka. Mama – Anna – to typ kobiety, która nigdy się nie skarży. Wszystko trzyma w sobie. Cicha, zorganizowana, chłodna... Gdy miałam osiem lat, zapytałam ją, dlaczego inne dzieci mają tatę, a ja nie. Spojrzała wtedy na mnie bardzo poważnie i powiedziała tylko jedno zdanie:
– Twój ojciec był błędem, którego nie warto wspominać.
Nigdy więcej nie wróciłyśmy do tego tematu. Ale ja... ja miałam w sobie tę pustkę. Tę lukę. Czasem, kiedy patrzyłam w lustro, zastanawiałam się, czy moje oczy są jego oczami. Czy mam po nim uśmiech? Czy był śmieszny? Czy mnie kochał? Nie wiem. I choć nigdy nie miałam odwagi, by drążyć temat, w środku czułam – brak ojca był jak cichy pokój w domu, do którego nikt nie zagląda.
Mam kota. Nazywa się Pasztet. Znalazłam go na przystanku tramwajowym, zziębniętego i wystraszonego. Może to dlatego go przygarnęłam – tak jak ja, też był trochę nie na miejscu, niechciany.
Od kilku miesięcy męczyło mnie wrażenie, że stoję w miejscu. Zaczęłam łapać się na tym, że wieczorami przeglądam zdjęcia obcych ludzi w podróży, śmiejących się przy ogniskach, obejmujących się z bliskimi... Ja tak nie miałam. Nie potrafię się śmiać na całego. Może to przez brak korzeni? Przez to, że nigdy nie wiedziałam, skąd naprawdę pochodzę?
I właśnie wtedy Basia zaproponowała majówkę na Mazurach.
– Potrzebujesz resetu – powiedziała. – Odetnij się od tej swojej Warszawki. No chodź, będzie dobrze.
Zgodziłam się. Choć nie sądziłam, że ta majówka odmieni wszystko. Że dowiem się, kim naprawdę jestem.
Pojechałam na Mazury
– Julia, zobacz, jaki klimat! – Basia aż klasnęła w dłonie, kiedy tylko wysiadłyśmy z auta.
Mazurska agroturystyka pachniała świeżo skoszoną trawą i dymem z ogniska. Gdzieś w oddali szczekał pies, a wiatr przynosił zapach pieczonych kiełbasek. Drewniane domki, stary sad i staw, który w blasku zachodzącego słońca wyglądał jak tafla złota. Jakby ktoś wymalował to miejsce specjalnie pod instagramowe zdjęcia.
Usiadłyśmy na ławkach przy wspólnym ognisku. Basia od razu wdała się w rozmowę z grupką wesołych turystów. Ja, jak zwykle, przyglądałam się z boku, popijając gorącą herbatę z kubka termicznego. I wtedy go zauważyłam. Siedział nieco na uboczu, w skórzanej kurtce, z papierosem w dłoni. Starszy o jakieś 30 lat. Twarz miał szlachetną, z melancholijnymi oczami. Wyglądał jak ktoś, kto pamięta za dużo.
Przyłapałam go na tym, że mnie obserwował. Uśmiechnął się lekko i skinął głową. Odwzajemniłam uśmiech, nieco zmieszana.
– Pierwszy raz tu? – zapytał, gdy przesiadł się bliżej mnie.
– Tak... – odchrząknęłam. – Koleżanka mnie wyciągnęła.
– To dobrze. Czasem trzeba odpocząć – powiedział cicho.
Facet dużo o mnie wiedział
Rozmawialiśmy. O Mazurach, o Warszawie, o literaturze, o... mnie. Adam wiedział rzeczy, których nie powinnam mu mówić. Że miałam kiedyś kota o imieniu Pasztet. Że zawsze bałam się burzy. Że w podstawówce płakałam, bo ktoś wyśmiał mój zeszyt w niebieską kratkę. Siedziałam jak zahipnotyzowana, nie mogąc się nadziwić, skąd on to wszystko wie. A potem, zanim odszedł na chwilę do swojego pokoju, powiedział:
– Julia... czasem znamy kogoś, zanim naprawdę go spotkamy.
Patrzyłam za nim, z gęsią skórką na ramionach. I po raz pierwszy od dawna poczułam, że coś się budzi. Coś dziwnego. Coś większego ode mnie.
Następnego dnia obudziło mnie słońce wpadające przez cienką zasłonę. Basia już od rana zorganizowała wycieczkę rowerową, ale ja... ja zostałam. Coś ciągnęło mnie w stronę stawu, gdzie wczoraj widziałam Adama. Jakby jakaś nić, cienka i niepokojąco mocna.
Intrygował mnie
Siedział na pomoście, patrząc na taflę wody, jakby szukał w niej odpowiedzi.
– Cześć – odezwałam się cicho.
– Cześć, Julio – odpowiedział bez zaskoczenia, jakby mnie tu oczekiwał.
Usiadłam obok, zostawiając między nami kilka centymetrów przestrzeni. Milczeliśmy. Ale to milczenie nie było ciężkie. Było... spokojne. Takie, jakiego zawsze szukałam.
– Skąd wiedziałeś o Pasztecie? – zapytałam w końcu, nie wytrzymując.
Adam uśmiechnął się pod nosem.
– Czasami... znamy więcej, niż by się wydawało. – Spojrzał na mnie z ukosa. – Twoja mama miała kiedyś podobnego kota, prawda?
Zmarszczyłam brwi.
– Skąd ty znasz moją mamę?
Nie odpowiedział od razu. Zamiast tego wskazał palcem stary drewniany domek w oddali.
– Kiedyś tam mieszkali ludzie, którzy wierzyli w przeznaczenie. Może ty też powinnaś.
Czułam, jak serce wali mi jak oszalałe. Adam mówił zagadkami, ale jego głos, jego spojrzenie... wszystko we mnie krzyczało: „Słuchaj go!”.
– Kim ty jesteś? – zapytałam, bardziej szeptem niż głosem.
Adam spojrzał na mnie długo, aż w końcu powiedział:
– Jestem częścią twojej historii, Julio.
A ja poczułam, że z każdą sekundą coraz mniej rozumiem. I że coraz bardziej chcę wiedzieć.
Byłam w szoku
Ostatniego dnia majówki Adam poprosił mnie o rozmowę na osobności. Zgodziłam się, choć w żołądku czułam ciężką kulę lęku. Szliśmy cicho przez łąkę, gdzie trawa sięgała nam do kolan, a wieczorne powietrze pachniało rozgrzanym lasem.
Zatrzymał się przy wielkim dębie. Jego twarz była poważna, a dłonie lekko drżały. Zaczęłam coś mówić, ale Adam uniósł rękę, uciszając mnie.
– Julia... muszę ci coś powiedzieć. Coś, co zmieni twoje życie. I... twoje myślenie o mnie.
Patrzyłam na niego, wstrzymując oddech.
– Jestem twoim ojcem – wyszeptał.
Przez chwilę nie mogłam pojąć znaczenia tych słów. Zadrżałam. Zrobiło mi się zimno, choć było ciepłe, wiosenne popołudnie.
– Co...? – wykrztusiłam.
– Przepraszam, że nie byłem przy tobie. Przepraszam za wszystkie lata ciszy. Twoja matka... nie chciała, żebym był częścią twojego życia. – Głos mu się załamał. – Ale zawsze cię kochałem. Cały czas.
Stałam tam, jak sparaliżowana. Czułam, jak oczy zalewają mi łzy, jak cały świat nagle traci kontury. Zrobiłam krok do tyłu. Potem drugi.
– Dlaczego teraz? – wyszeptałam.
– Bo w końcu cię znalazłem. I nie mogłem już dłużej być tylko cieniem w twoim życiu.
Nie wytrzymałam. Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam. Biegłam przez łąkę, przez las, byle dalej, byle nie musieć już słuchać. Łzy ściekały mi po policzkach, a w głowie huczały tylko trzy słowa: Jestem twoim ojcem. Nie wiedziałam, czy go nienawidzę, czy tęsknię za nim od zawsze. Wiedziałam tylko, że nic już nie będzie takie samo.
Chciałam poznać prawdę
Wróciłam do Warszawy późnym wieczorem. Z walizką w jednej ręce i ciężarem w sercu, jakiego jeszcze nigdy nie czułam. Wjeżdżając windą na siódme piętro, myślałam tylko o jednym: **muszę znać prawdę**.
Matka siedziała przy kuchennym stole, z gazetą w ręku, jakby nic się nie stało. Gdy usłyszała, że wróciłam, podniosła wzrok.
– I jak było? – zapytała obojętnym tonem.
Stałam w progu, ściskając palcami pasek torby. Czułam, jak narasta we mnie gniew.
– Spotkałam Adama. Ty też go znasz – powiedziałam powoli.
Jej twarz zbladła. Palce zacisnęły się na gazecie.
– Julia... – zaczęła, ale ja jej nie dałam dojść do słowa.
– Wiedział, jak miał na imię mój kot. Wiedział, że boję się burzy. Wiedział wszystko, co powinnam znać tylko ja i ty – Głos mi drżał. – On jest moim ojcem, prawda?
Milczała. Przez długą, duszącą chwilę wpatrywałyśmy się w siebie.
– Dlaczego? – szepnęłam. – Dlaczego mi o nim nie powiedziałaś?
Matka odłożyła gazetę, jakby nagle ważyła tonę.
– Bo był żonaty. Miał rodzinę, życie. Ja byłam... pomyłką w jego planie.
Zrobiło mi się niedobrze. Świat chwiał się w posadach.
– A ja? – wysyczałam. – Ja też byłam pomyłką?
– Nie! – zawołała gwałtownie. – Nigdy nie chciałam cię skrzywdzić. Bałam się. Bałam się, że jak się dowiesz, znienawidzisz mnie. Bałam się, że jak go poznasz... odejdziesz.
Patrzyłam na nią długo. I widziałam coś, czego nigdy wcześniej nie dostrzegałam: strach.
Ale w tamtej chwili nie potrafiłam jej wybaczyć. Wstałam powoli, czując, jak pęka we mnie coś ważnego.
– Za późno, mamo – powiedziałam cicho.
I wyszłam z kuchni, zostawiając ją samą z jej winą.
Muszę go poznać
Minęło kilka dni. Chodziłam po mieście jak duch, z telefonem w dłoni, patrząc na wyświetlony numer Adama. W końcu zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam.
– Spotkajmy się – powiedziałam.
Umówiliśmy się w małej kawiarni na Powiślu. Wyszłam z metra godzinę za wcześnie. Przesiedziałam ten czas na ławce, licząc każdą minutę, każdą sekundę. Kiedy wszedł, serce ścisnęło mi się z emocji. Wyglądał tak samo – trochę zmęczony, trochę zamyślony. Ale w jego oczach było coś jeszcze: nieśmiałość. Jakby bał się mnie bardziej niż ja jego.
Usiadł naprzeciwko. Przez chwilę tylko patrzyliśmy na siebie.
– Dziękuję, że przyszłaś – powiedział w końcu.
– Chciałam wiedzieć – odpowiedziałam. – Wszystko.
Westchnął, przetarł dłonią twarz.
– Obserwowałem cię, Julia. Nie jak maniak. Nie jak ktoś, kto chce wtargnąć do twojego życia na siłę. Byłem na twoim koncercie w liceum. Siedziałem w ostatnim rzędzie i płakałem, kiedy śpiewałaś. Byłem na twojej pierwszej wystawie zdjęć. Widziałem cię, jak rozdajesz ulotki, jak biegniesz na tramwaj. Znałem twoje życie z daleka, bo tylko na to pozwalała mi twoja matka.
Łzy stanęły mi w oczach.
– Dlaczego nie przyszedłeś? Dlaczego nie powiedziałeś mi prawdy?
Adam spojrzał na mnie z bólem.
– Bo byłem tchórzem. Bo nie miałem prawa. Bo... twoja mama zagroziła, że jeśli choć raz się zbliżę, zabierze cię jak najdalej.
Milczałam, zaciskając dłonie na filiżance.
– Przepraszam – wyszeptał. – Nie oczekuję, że mi wybaczysz. Chciałem tylko, żebyś wiedziała, że cię kocham. Zawsze cię kochałem.
Spojrzałam na niego przez łzy. Nie wiedziałam, czy jestem gotowa mu wybaczyć. Ale pierwszy raz poczułam, że nie jestem już sama. I że ta historia – nasza historia – dopiero się zaczyna.
Julia, 27 lat
Czytaj także:
- „Majówka sam na sam z teściową miała być koszmarem. I była, ale tylko dlatego, że musiałem trzymać ręce przy sobie”
- „To miała być rodzinna majówka, ale teściowa cały czas łgała w żywe oczy. Urządziła mi sprawdzian z bycia dobrą żoną”
- „Gdy on liczył moje PIT-y, ja liczyłam na coś więcej. Mąż nie zasługiwał na to, co zrobiłam, ale serce nie sługa”