Reklama

Nazywam się Marta i prowadzę całkiem zwyczajne życie. Pracuję jako księgowa w małej firmie, co czasami bywa stresujące, zwłaszcza gdy zbliża się termin rozliczeń podatkowych. Mój narzeczony, Michał, jest kochanym człowiekiem. Planujemy wspólną przyszłość, choć muszę przyznać, że nasz związek wpadł w rutynę. Codzienne obowiązki, praca i dom wkradły się w nasze życie, przytłaczając nas monotonią. Czasami zastanawiam się, czy to wszystko, co życie ma mi do zaoferowania. Pozornie przypadkowe spotkania i rozmowy z ludźmi w różnych sytuacjach mogą nagle przewrócić wszystko do góry nogami. Tak właśnie stało się w dniu, kiedy poznałam Krzysztofa.

Reklama

Coś mnie do niego przyciągało

Spotkanie z Krzysztofem w urzędzie skarbowym było zupełnie przypadkowe. Stałam w kolejce, niecierpliwie przestępując z nogi na nogę, gdy on się do mnie odezwał.

– Przepraszam, jaki ma pani numer? – zapytał, wskazując na numerek, który trzymałam w ręku.

– Trzydzieści osiem, to mój – odpowiedziałam, uśmiechając się lekko. – Mam nadzieję, że nie będzie długo trwało.

Krzysztof spojrzał na mnie uważnie, a ja poczułam dziwne ciepło na policzkach. Rozmowa, która miała być tylko uprzejmą wymianą zdań, zaczęła przybierać bardziej osobisty ton.

– Zawsze jest tu tłoczno w kwietniu – powiedział, dodając z uśmiechem. – Jestem Krzysztof, a pani?

– Marta. Miło mi. – Przedstawiłam się, nieco zaskoczona tym, jak szybko rozmowa zaczęła się rozwijać.

Zamiast dyskutować o podatkach, rozmawialiśmy o życiu, pracy i tym, co nas stresuje. W jego oczach zobaczyłam coś więcej niż tylko grzeczność. Było tam zainteresowanie, które przykuło moją uwagę. Czułam, że coś mnie do niego ciągnie.

Gdy wyszliśmy z urzędu, wymieniliśmy się numerami telefonów. Obiecał mi pomóc z moimi rozliczeniami, a ja poczułam, że może to być początek czegoś nowego. Idąc do domu, myślałam o tym, co by się stało, gdyby moje życie potoczyło się inną drogą. Czy naprawdę chcę być z Michałem, skoro tak bardzo fascynuje mnie ktoś inny?

Zbliżyliśmy się do siebie

Nasze spotkania z Krzysztofem stały się regularne, choć oficjalnym pretekstem były podatki. Umawialiśmy się w kawiarniach, a rozmowy, które miały dotyczyć tylko finansów, szybko przeradzały się w coś znacznie bardziej osobistego.

– Więc, jak to się stało, że zostałaś księgową? – zapytał Krzysztof, przyglądając mi się z zainteresowaniem.

– Cóż, to trochę przypadek – odpowiedziałam, próbując nie zdradzić, jak bardzo ceniłam sobie te rozmowy. – Zawsze lubiłam liczby, ale szczerze mówiąc, czasem czuję się, jakbym ugrzęzła w tej pracy.

– Rozumiem. Sam czasem czuję, że życie toczy się jakby obok mnie – powiedział, jego oczy błyszczały jakąś ukrytą myślą. – Moja żona zawsze mówi, że brakuje mi spontaniczności.

Zatrzymałam się na chwilę, analizując jego słowa. Mówił o swojej żonie z pewnym dystansem, jakby chciał, bym zrozumiała, że w jego związku coś jest nie tak. Każda nasza rozmowa sprawiała, że czułam się bardziej związana z Krzysztofem, jakby istniało między nami niewidzialne porozumienie.

– A jak jest u ciebie? – zapytał niespodziewanie, przerywając moje myśli. – Masz kogoś bliskiego?

Mam narzeczonego – przyznałam nieco z wahaniem. – I poukładane życie. Ale czasami zastanawiam się, czy to jest to, czego naprawdę chcę.

Jego milczenie mówiło więcej niż słowa. Nasze spotkania przestały być tylko formalnością. Pojawiło się między nami coś, co trudno było zignorować. Zaczęłam się zastanawiać, dokąd to wszystko zmierza i co to oznacza dla mojego życia z Michałem.

Wylądowaliśmy w hotelu

Na jednym z naszych kolejnych spotkań coś się zmieniło. Siedzieliśmy w cichej kawiarni, przyciemnione światło i ciepła atmosfera sprawiły, że napięcie między nami było niemal namacalne. Krzysztof delikatnie dotknął mojej dłoni.

– Czasem nie mogę uwierzyć, że podatki doprowadziły mnie do tego miejsca. Do ciebie – wyznał, patrząc mi prosto w oczy.

Wstrzymałam oddech. Wszystko, co chciałam powiedzieć, ugrzęzło mi w gardle. Odpowiedziałam mu tylko spojrzeniem pełnym emocji. Oboje wiedzieliśmy, co się dzieje, choć żadne z nas nie miało odwagi tego nazwać.

Gdy opuściliśmy kawiarnię, deszcz zaczął delikatnie padać. Krzysztof zaproponował, że mnie odprowadzi. Spacerowaliśmy w milczeniu, ciesząc się swoją obecnością. W pewnym momencie zatrzymał się i spojrzał na mnie z intensywnością, która przyprawiła mnie o dreszcze.

– Marta... – zaczął, ale musiał mówić więcej. Pocałował mnie.

Potem bez słów, w nieco chaotycznym ruchu, wylądowaliśmy w pobliskim hotelu. Chwila, którą spędziliśmy razem, była jak wir emocji, który pochłonął wszystko inne. Świat zewnętrzny przestał istnieć, a jedyne, co miało znaczenie, to my.

Po wszystkim, leżąc w ciszy, czułam, jak poczucie winy ściska mi serce. Krzysztof, leżąc obok, wyglądał na równie zagubionego. Nie rozmawialiśmy o swoich partnerach, jakbyśmy obawiali się, że słowa mogłyby zburzyć kruchą bańkę, w której się znaleźliśmy.

Zastanawiałam się, jak długo mogę żyć w zawieszeniu między dwiema rzeczywistościami. Wiedziałam jednak, że to nie może trwać wiecznie.

Dręczyły mnie wyrzuty sumienia

Romans z Krzysztofem zaczął nabierać intensywności, której się nie spodziewałam. Spotykaliśmy się coraz częściej, a każda rozmowa była przepełniona niewypowiedzianymi obawami i nadzieją. Staliśmy się dla siebie kimś więcej niż tylko znajomymi od podatków.

– Myślisz czasem, co będzie dalej? – zapytałam pewnego dnia, gdy siedzieliśmy w jego samochodzie, patrząc na zachód słońca.

– Cały czas – odpowiedział, jego głos był pełen emocji. – To wszystko... nie wiem, jak długo tak możemy.

Milczeliśmy przez chwilę, oboje pogrążeni we własnych myślach. Wiedziałam, że nasze spotkania będą musiały się skończyć, ale nie potrafiłam sobie tego wyobrazić.

A co z twoją żoną? – odważyłam się zapytać, choć wiedziałam, że dotykam delikatnego tematu.

Krzysztof westchnął głęboko.

– Nasz związek od dawna nie jest taki, jak powinien. Ale to nie jest takie proste. A jak u ciebie?

Pokręciłam głową.

– Michał myśli, że to tylko praca. Ale ja nie potrafię go oszukiwać. Nie wiem, co zrobić.

Każde nasze spotkanie stawało się emocjonalnym rollercoasterem. Było w tym coś pięknego, ale zarazem niebezpiecznego. Wiedziałam, że muszę podjąć decyzję, ale bałam się konsekwencji. Czułam się jak w potrzasku, a myśli o przyszłości przytłaczały mnie coraz bardziej.

Pojawiły się problemy

Kulminacja naszego romansu nadeszła niespodziewanie. Zbliżał się termin rozliczeń podatkowych, a my tak bardzo skupiliśmy się na sobie, że zapomnieliśmy o rzeczywistości. Pewnego dnia, gdy siedzieliśmy w biurze Krzysztofa, zorientowaliśmy się, że nie złożyliśmy na czas deklaracji.

– Marta, mamy problem – zaczął Krzysztof, patrząc na stertę papierów na biurku.

– Nie zdążyliśmy? – zapytałam, czując, jak zimny pot pojawia się na moim czole.

– Obawiam się, że nie. Jak mogliśmy to przegapić? – jego głos brzmiał zrezygnowany.

Zapanowała napięta cisza, w której każde z nas próbowało zrzucić winę na drugiego. W końcu nie wytrzymałam.

– Krzysiek, to chyba nasza wspólna wina. Byliśmy zbyt zajęci sobą – powiedziałam, próbując złagodzić sytuację.

– Może masz rację, ale teraz co? – zapytał, jego frustracja była niemal namacalna.

Ta sytuacja była brutalnym przypomnieniem, że nasze emocje i decyzje mają rzeczywiste konsekwencje. Po raz pierwszy zobaczyliśmy, jak nasz romans wpływa na nasze życie zawodowe. Było to jak zimny prysznic, który zmusił nas do zastanowienia się nad tym, co robimy.

Zamiast kolejnych ukradkowych spotkań, musieliśmy zmierzyć się z rzeczywistością. Zrozumieliśmy, że musimy zdecydować, co jest dla nas najważniejsze i czy jesteśmy gotowi ponieść konsekwencje naszych działań.

To nie mogło dłużej trwać

Nadszedł czas, by zmierzyć się z emocjonalnym chaosem, który stworzyłam. Wiedziałam, że moje decyzje prędzej czy później przyniosą konsekwencje, ale nie spodziewałam się, że będą tak przytłaczające. Z każdym dniem czułam się coraz bardziej rozdarta między miłością do Krzysztofa a lojalnością wobec Michała.

Rozmowa z Michałem była nieunikniona. Pewnego wieczoru, kiedy wróciłam do domu, spojrzałam mu w oczy i poczułam, jak ciężar winy przygniata mnie jeszcze bardziej.

– Wszystko w porządku? Ostatnio jesteś jakaś inna – zapytał, patrząc na mnie z troską.

Próbowałam wymusić uśmiech, ale nie mogłam już dłużej kłamać.

– Michał, ja już dłużej tak nie mogę – zaczęłam, głos mi się łamał.

Rozmowa była bolesna, pełna łez i wzajemnych wyrzutów. Michał był zdruzgotany, a ja nie mogłam sobie wybaczyć, że doprowadziłam do tej sytuacji. Zawiodłam najbliższą mi osobę.

Musiałam coś postanowić w sprawie Krzysztofa. Nasze ostatnie spotkanie było inne, pełne milczenia i refleksji, że to, co mieliśmy, nie może trwać wiecznie.

– Marta, to nie ma sensu – powiedział Krzysztof, a ja wiedziałam, że ma rację.

Ostatecznie zdecydowałam się zakończyć romans z Krzysztofem i próbować naprawić związek z Michałem. Wybór nie był łatwy i wciąż nie byłam pewna, czy potrafię żyć z jego konsekwencjami.

Pozostałam z poczuciem winy i żalu, nie wiedząc, co przyniesie przyszłość. Moje serce było rozdarte. Czy miłość wystarczy, by przezwyciężyć przeszkody, które sama stworzyłam? Tego jeszcze nie wiedziałam.

Marta, 32 lata


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama