Reklama

Wujek Adam był jak drugi ojciec. Mój własny zmarł, gdy miałam zaledwie sześć lat i to Adam wtedy powiedział, że nie pozwoli, żebym czuła się sierotą. Był, gdy pierwszy raz dostałam okres i spanikowałam. Był, gdy dostałam się na studia i płakałam z nerwów. Był, gdy wpadłam w toksyczny związek i nie miałam odwagi powiedzieć o tym mamie. Wujek zawsze wiedział. I powtarzał:

Reklama

Kiedyś wszystko, co mam, będzie twoje.

Nie robiłam planów, nie czekałam, ale ta myśl była gdzieś z tyłu głowy. Że jego dom, jego oszczędności – że to wszystko wróci do rodziny. W końcu byłam jego rodziną, jego oczkiem w głowie. Dlatego, kiedy zadzwonił telefon z kancelarii notarialnej, serce zaczęło mi bić szybciej. Wiedziałam, co mnie czeka. Albo tak mi się tylko wydawało.

Proszę przyjść na otwarcie testamentu. Spadkobiercy zostali wezwani na poniedziałek, godzinę dziesiątą – powiedział chłodnym tonem notariusz.

Złapałam za telefon i zadzwoniłam do mamy.

– Mamo, dostałam telefon. Z kancelarii. Testament wujka... – głos mi się łamał.

– Ja też. Będziesz tam? – zapytała tylko.

Przytaknęłam. I wtedy po raz pierwszy poczułam dziwny ścisk w żołądku. Coś było nie tak. Nie wiedziałam jeszcze co, ale przeczucie nie chciało się odczepić. I wtedy przypomniałam sobie o Renacie. Nowej partnerce wujka. Tej, której nawet nie zdążyłam jej poznać.

Zrobiło mi się duszno

Kancelaria notarialna znajdowała się w starym budynku. Weszłam po schodach, wolno. Kolana miałam miękkie jak z waty. W ręce ściskałam chusteczkę. Mama już czekała przed drzwiami, ubrana na czarno. Zawsze była oszczędna w emocjach, ale teraz jej twarz zdradzała napięcie.

Myślisz, że coś kombinował? – spytałam szeptem.

– Adam? Nie. To byłby cios poniżej pasa – odpowiedziała, ale nie brzmiała przekonująco.

Drzwi się otworzyły. Sekretarka wskazała nam salę. W środku już siedziała Renata – w granatowej sukience, z torebką elegancko ułożoną na kolanach. Uśmiechnęła się do mnie z czymś, co miało chyba przypominać życzliwość. Nie odwzajemniłam. Notariusz wstał zza biurka. Przywitał nas i przeszedł do rzeczy. Otworzył kopertę z testamentem i zaczął czytać. A świat, który znałam, zaczął się kurczyć z każdym kolejnym słowem.

– Testament został sporządzony dnia 14 czerwca ubiegłego roku... Spadkodawca Adam Wojciechowski... cały majątek... zapisuje swojej partnerce Renacie...

Poczułam, jak wali mi serce. Zrobiło mi się duszno. Zerknęłam na mamę – miała usta zaciśnięte w cienką linię.

To jakiś żart? – wyszeptałam.

Nie był. Renata odwróciła się do mnie i złożyła ręce.

– On tak chciał. To była jego decyzja.

– Nie... – zaczęłam, ale głos uwiązł mi w gardle.

Miałam tylko jedno pytanie w głowie: dlaczego?

Byłam roztrzęsiona

Wyszłam z kancelarii. Mama została z notariuszem, ja nie chciałam słuchać żadnych „formalności”. Nie miałam na nie siły. W domu długo siedziałam w milczeniu. Dopiero wieczorem, kiedy mama zadzwoniła, rzuciłam tylko:

Pójdę do niej.

– Do Renaty?

– Tak.

– Po co?

Żeby usłyszeć to od niej. Twarzą w twarz.

Renata otworzyła drzwi, jakby się mnie spodziewała. Uśmiechnęła się chłodno.

Czekałam, że się odezwiesz. Wejdź.

Nie zdjęłam nawet kurtki. Usiadłam na brzegu fotela, a ona podała mi herbatę. Nie tknęłam.

– Czemu to zrobiłaś?

– Nie ja, Adam. To był jego wybór.

– Przecież on mi przez całe życie powtarzał, że wszystko zapisze mnie!

Być może kiedyś tak mówił – odparła, poprawiając sukienkę. – Ludzie się zmieniają.

– On się nie zmienił. Ty go przekabaciłaś.

Renata westchnęła.

– Rozumiem, że jesteś w szoku. Ale Adam chciał, żebym była zabezpieczona. Był zakochany, naprawdę. Kochał mnie.

– A ja? Jestem jego rodziną!

Patrzyłyśmy na siebie w ciszy. Ona spokojna, ja cała roztrzęsiona. W końcu powiedziała cicho:

On bardzo długo rozważał ten testament. Nie był pewny, ale pod koniec… tak postanowił.

Nie wierzyłam jej. I wiedziałam, że muszę dowiedzieć się, dlaczego wujek nagle zmienił zdanie.

Dłonie mi drżały

Nie spałam całą noc. Przewracałam się z boku na bok, w głowie mieląc każdą rozmowę, każdy gest wujka z ostatnich miesięcy. Czy coś przegapiłam? Czy były jakieś sygnały? O świcie podjęłam decyzję. Pojadę do jego domu. Znałam w nim każdy zakamarek, każdą rysę na ścianie. I coś mi mówiło, że odpowiedzi wciąż mogą tam być. Klucz wciąż miałam. Wujek nigdy nie kazał mi go oddać. Renata pewnie nawet nie wiedziała, że go mam.

Podjechałam pod dom tuż po ósmej. Brama była zamknięta, ale furtka ustąpiła po lekkim pchnięciu. Otworzyłam drzwi. W środku pachniało kurzem. Weszłam do gabinetu wujka. Wciąż wisiała ta sama zasłona, na stoliku leżała fotografia. Szukałam bez celu. Nagle, otwierając jedną z szuflad jego biurka, natrafiłam na plik kopert. Listy. Jedna była zaadresowana do mnie.

„Amelko, jeśli to czytasz…”.

Usiadłam. Dłonie mi drżały, a serce waliło.

„Wiem, że możesz być zła. Może nawet nienawidzisz mnie teraz. Proszę, przeczytaj do końca. Renata… uratowała mi życie. Dosłownie. Tego nie wiedziałaś. W zeszłym roku zasłabłem, upadłem w ogrodzie. To ona mnie znalazła, wezwała pomoc. I od tamtej pory opiekowała się mną jak nikt. Gdyby nie ona, już by mnie nie było”.

Oczy miałam zamglone.

„Nie zapisałem ci majątku, ale to nie znaczy, że cię nie kocham. Byłaś moim światłem. Musiałem podjąć taką decyzję”.

Mimo wszystko czułam, że niewiele rozumiem, ale jeszcze więcej muszę się dowiedzieć.

Nie myślałam o niczym innym

List wujka leżał przede mną jak relikwia. Każde słowo parzyło mnie od środka. „Uratowała mi życie”. A przecież ja też przy nim byłam. Przez całe życie. Czemu nie zadzwonił? Dlaczego dowiaduję się o tym dopiero teraz? Wstałam i wyszłam na ogród. Zjeżdżałam tu z górki na sankach, zbierałam porzeczki do ciasta, uczyłam się jeździć na rowerze. Wszystko pachniało dzieciństwem. A teraz miał to być jej ogród? Zeszłam po schodkach w dół, do małej szopy, którą wujek zbudował sam. Wiedziałam, że trzymał tam różne rzeczy, które chciał ukryć przed światem. W kącie, za skrzynkami, była metalowa kasetka. Klucz wisiał na gwoździu za drzwiami. Wsunęłam go i przekręciłam. W środku – zdjęcia. Moje rysunki z podstawówki, list od mojego taty, który kiedyś wujek znalazł i nigdy nie pokazał mamie, rachunki, wypisy kliniki kardiologicznej. A potem – jeszcze coś. Pendrive.

Zgarnęłam wszystko i wyszłam z szopy. Czułam, że właśnie trzymam w ręku odpowiedź. Coś, co zmieni obraz wujka, którego znałam. Wracając do domu, nie myślałam o niczym innym. W nocy podłączyłam pendrive do laptopa. Jeden folder. Data sprzed pół roku. Pliki nagrań audio. Kliknęłam pierwszy.

Nie zmuszam cię, ale dobrze wiesz, co będzie, jeśli to nie zostanie zrobione...

Zatrzymałam odtwarzanie. To był głos Renaty.

Dreszcz przeszedł mi po plecach. Wiedziałam, że muszę odsłuchać wszystko – chociaż serce podpowiadało, żeby zamknąć komputer i udawać, że nic nie znalazłam. Nie mogłam. Kliknęłam „play”.

– ...bo jeśli się uprę, znajdę sposób. Nie mówię tego złośliwie. Po prostu... musisz zdecydować, komu zostawiasz ten dom. Masz świadomość, że jesteś chory.

Cisza. A potem jego głos. Taki cichy, łamliwy.

– Obiecałem Amelii...

– Obiecałeś wiele rzeczy. A ja ci codziennie podaję leki, gotuję, przewijam bandaże. Kto był z tobą, kiedy miałeś ten drugi zawał? Kto ci pomagał, kiedy ta twoja „prawie córka” nie odbierała telefonów?

Zatkało mnie. Nie odbierałam? Kiedy? Następne nagrania – kolejne rozmowy. Zmęczony, przygaszony głos wujka i spokojny, zimny ton Renaty. Prowadziła grę. Popychała figury w odpowiednim kierunku, aż król się poddał.

– Ty to podpiszesz z własnej woli. Będziesz dżentelmenem. Tak jak zawsze. – powiedziała w ostatnim nagraniu.

Wyłączyłam komputer. Usiadłam na łóżku i wpatrywałam się w ciemność. To była manipulacja. A jeśli testament został stworzony pod presją… to znaczy, że wciąż mam szansę. To oznaczało jedno: muszę powiedzieć wszystko mamie. I iść do sądu.

Sprawa w sądzie trwała pół roku. Emocje, przesłuchania, biegli. Renata walczyła jak lwica – pewna, że jej gra się nie posypie. Tylko nagrania mówiły same za siebie. Sąd unieważnił ostatni testament. Wygrałam. Renata zniknęła z dnia na dzień. Nie pojawiła się nawet po odbiór rzeczy. A dom wujka znów pachniał kawą i lawendą.

Amelia, 28 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama