„Wygrałam milion w totolotka. W myślach już wydałam całą kasę, ale mój entuzjazm szybko zmienił się w rozczarowanieg08”
„Na zewnątrz przywitało mnie szare, ponure niebo. Łzy zaczęły płynąć po moich policzkach, a ja nie mogłam powstrzymać szlochu. Wszystkie marzenia, które wydawały się być tak blisko, nagle zniknęły, rozwiane jak dym”.
- Redakcja
Nie jest łatwo zdefiniować, czym dokładnie jest szczęście. Dla mnie szczęście to nie tylko pełne konto bankowe czy luksusowe wakacje. To momenty spędzone z bliskimi, małe radości dnia codziennego, które wypełniają moje serce ciepłem. Jednak, jak każda młoda kobieta po trzydziestce, czasem marzę o czymś więcej, o czymś, co wyrwie mnie z rutyny. Może o podróży dookoła świata, o domu nad morzem, czy też… wygranej na loterii?
Uwielbiałam grać w totka
Granie w totolotka to jeden z moich małych rytuałów. Kupuję losy przy okazji robienia zakupów i często zapominam o nich niemal natychmiast po schowaniu ich do portfela. Mimo to każdy zakup losu to chwila nadziei, że może tym razem się uda, że to będzie ten jedyny raz, gdy los uśmiechnie się do mnie i spełni moje najskrytsze marzenia. Czasem wyobrażam sobie, jak wyglądałoby moje życie po takiej wygranej. Co bym zrobiła? Jak zmieniłoby się moje życie?
Ostatnio, przeglądając portfel, znalazłam stary, zapomniany kupon totka. Nie czekałam długo, by sprawdzić wyniki. Chwila niepewności, nerwowe klikanie w telefonie i… euforia. Okazało się, że wygrałam milion! W jednej chwili moje marzenia zdawały się być na wyciągnięcie ręki.
– Janusz, zgadnij, co znalazłam w portfelu! – Wpadłam do salonu, trzymając w ręku zmięty bilet loteryjny.
Mój partner spojrzał na mnie znad książki, którą czytał, i uniósł brwi. Był to jego klasyczny wyraz sceptycyzmu, który doskonale znałam.
Zobacz także
– Co takiego? – zapytał spokojnie, kładąc zakładkę między kartki.
– Kupon totolotka! I nie uwierzysz, ale wygrałam – powiedziałam, a w moim głosie słychać było mieszankę ekscytacji i niedowierzania.
Janusz westchnął i odłożył książkę na stolik. Przysunął się do mnie, jakby chciał dokładniej obejrzeć kupon.
– Ile razy mam ci mówić, żebyś nie robiła sobie nadziei? – powiedział z uśmiechem, ale w jego głosie pobrzmiewała troska. – To pewnie stary bilet. Nie licz na to, że naprawdę wygrałaś.
Zawsze był sceptyczny
– Ale sprawdziłam datę! Wyniki też! – upierałam się, pokazując mu telefon z wynikami losowania. – Janusz, ja naprawdę wygrałam!
Wziął telefon i kupon, przyglądając mu się dokładnie. Jego twarz wyrażała mieszankę zdumienia i powątpiewania.
– To jest kupon sprzed kilku tygodni – powiedział w końcu. – Może termin na odbiór nagrody już minął?
Jego racjonalne podejście często bywało irytujące, ale tym razem coś w jego tonie sprawiło, że zaczęłam się niepokoić. Próbowałam odpędzić te myśli, koncentrując się na ekscytacji.
– Jutro pójdę do biura loterii i wszystko się wyjaśni – powiedziałam z determinacją. – Wyobrażasz sobie, co moglibyśmy zrobić z tymi pieniędzmi? Podróże, nowy dom, spełnienie wszystkich marzeń!
Janusz uśmiechnął się lekko, widząc moją ekscytację.
– Jeśli faktycznie wygrałaś, to cieszę się z tobą, kochanie – powiedział, głaszcząc mnie po ramieniu. – Ale pamiętaj, żeby podejść do tego z rezerwą. Nie chcę, żebyś była rozczarowana.
Przytuliłam się do niego, starając się ukryć swoje obawy. W głowie kłębiły się myśli pełne nadziei, ale i lęku.
Skakałam ze szczęścia
Kiedy Janusz wrócił do czytania, usiadłam na kanapie, patrząc na zwycięski los. Wyobrażałam sobie, jak zmieni się nasze życie. „Co jeśli naprawdę wygrałam?” – myślałam. „Może to jest ten moment, na który czekałam całe życie. Może los w końcu się do mnie uśmiechnął.”
Zadzwoniłam do przyjaciółki, podzielić się z nią radosną nowiną.
– Sylwia! – wykrzyknęłam do telefonu. – Musimy się szybko spotkać!
Umówiłyśmy się w naszej ulubionej kawiarni, gdzie zawsze mogłyśmy swobodnie porozmawiać. Czekałam na nią z niecierpliwością, zerkając na kupon loteryjny, który trzymałam w portfelu. Kiedy Sylwia w końcu przyszła, od razu zauważyła mój podekscytowany wyraz twarzy.
– Co się stało? – zapytała z szerokim uśmiechem. – Wyglądasz, jakbyś wygrała w totolotka!
– Bo tak się właśnie stało! – wykrzyknęłam, wyciągając bilet z portfela. – Sprawdziłam wyniki online i okazało się, że wygrałam milion!
Sylwia popatrzyła na mnie z niedowierzaniem, a potem wybuchnęła radością, przytulając mnie mocno.
– To niesamowite! – krzyknęła. – Co teraz zamierzasz zrobić?
– Mam tyle pomysłów na to, co zrobić z tymi pieniędzmi! – zaczęłam. – Myślałam o podróżach, nowym domu, a może nawet o inwestycji w jakiś biznes.
Słuchała mnie z zachwytem, podzielając moją ekscytację.
– O tak, możemy w końcu zrobić te wszystkie rzeczy, o których marzyłyśmy – powiedziała. – Wyobraź sobie, jakie to będzie cudowne!
Miałam tyle planów!
Rozmawiałyśmy o naszych marzeniach i planach, snując wizje przyszłości, która teraz wydawała się być na wyciągnięcie ręki. Przez chwilę czułam się, jakby wszystko było możliwe, jakby świat stał przede mną otworem.
– Musisz udać się do biura loterii – powiedziała Sylwia, nie kryjąc podekscytowania. – Sprawdź, czy naprawdę wygrałaś i odbierz swoje pieniądze!
– Tak, masz rację – odpowiedziałam, zerkając na zegarek. – Muszę to zrobić jak najszybciej.
Wstałyśmy od stolika, a Sylwia uściskała mnie jeszcze raz na pożegnanie.
– Trzymam za ciebie kciuki – powiedziała. – Jestem pewna, że wszystko pójdzie dobrze.
Zdeterminowana i pełna nadziei, ruszyłam w stronę biura loterii. W głowie wciąż snuły się obrazy przyszłości pełnej spełnionych marzeń. Weszłam do środka, starając się zachować spokój, choć nogi miałam jak z waty.
– Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – zapytała sympatyczna kobieta w recepcji.
– Dzień dobry – odpowiedziałam, próbując ukryć nerwy. – Chciałabym zrealizować wygraną z tego kuponu.
Podałam jej papierek, a ona uśmiechnęła się, biorąc go do rąk.
– Proszę chwilę poczekać – powiedziała i zniknęła w bocznym pokoju.
Czułam, jak minuty ciągną się w nieskończoność. W głowie miałam tysiące myśli. Czy to naprawdę się dzieje? Czy za chwilę moje życie się odmieni?
Po kilku minutach kobieta wróciła, ale jej twarz była teraz poważna.
– Proszę za mną – powiedziała.
Co mogło się stać?
Przeszłam za nią do małego biura, gdzie czekał już mężczyzna w średnim wieku, w garniturze, z wyrazem powagi na twarzy. Usiadłam na krześle naprzeciwko niego.
– Dzień dobry. Mam niestety złą wiadomość.
Serce podskoczyło mi do gardła.
– Co się stało? – zapytałam, ledwo powstrzymując drżenie głosu.
– Pani kupon faktycznie jest zwycięski, ale niestety, termin odbioru nagrody minął wczoraj – powiedział spokojnie, ale stanowczo.
Poczułam, jakby ziemia osunęła mi się spod nóg. Całe powietrze zniknęło z płuc, a w głowie zaczęło się kręcić.
– Nie… to niemożliwe – wyszeptałam. – To tylko jeden dzień…
Pracownik westchnął, jakby zrozumiał moją rozpacz.
– Przepisy są bardzo jasne i surowe – powiedział. – Termin odbioru nagrody jest nieprzekraczalny. Przykro mi, naprawdę.
Łzy napłynęły mi do oczu. Cała euforia, radość i nadzieja zamieniły się w jedno wielkie rozczarowanie. Przez chwilę siedziałam w milczeniu, próbując zebrać myśli.
– Czy naprawdę nie da się nic zrobić? – zapytałam, chociaż wiedziałam, że odpowiedź będzie negatywna.
– Przykro mi – odpowiedział. – Przepisy są jednoznaczne. Nagroda przepadła.
Zrobiłam z siebie kretynkę
Podniosłam się z trudem, czując, jak cała energia odpływa z mojego ciała. Chciałam wyjść stamtąd jak najszybciej, z dala od tej okrutnej rzeczywistości.
Na zewnątrz przywitało mnie szare, ponure niebo. Łzy zaczęły płynąć po moich policzkach, a ja nie mogłam powstrzymać szlochu. Wszystkie marzenia, które wydawały się być tak blisko, nagle zniknęły, rozwiane jak dym.
Ruszyłam w stronę domu, zastanawiając się, jak przekazać tę wiadomość Januszowi i Sylwii. Wiedziałam, że będzie to trudne. Jak mogłam tak głupio zapomnieć o terminie? Czułam się jak największa idiotka na świecie.
Janusz siedział w salonie, przeglądając jakieś dokumenty. Na mój widok podniósł wzrok i od razu zauważył moje zapłakane oczy.
– Co się stało? – zapytał, podchodząc do mnie szybko.
Nie mogłam powstrzymać łez. Wpadłam w jego ramiona, czując, jak ogarnia mnie smutek i rozczarowanie.
– Termin odbioru nagrody minął wczoraj – wyszeptałam. – Straciłam wszystko. Wszystko przepadło.
Janusz przytulił mnie mocniej, głaszcząc mnie po włosach.
– Tak mi przykro – powiedział cicho. – Ale to nie koniec świata.
Byłam strasznie rozczarowana
Siedzieliśmy razem na kanapie, a ja opowiedziałam mu o wszystkim, co wydarzyło się w biurze loterii. Janusz słuchał uważnie, nie przerywając ani na moment. Jego spokój i ciepło były jak balsam na moją zranioną duszę.
Wkrótce potem przyszła Sylwia. Byłam wdzięczna, że mogła do mnie przyjechać tak szybko. Opowiedziałam jej o wszystkim, a ona, choć początkowo była wstrząśnięta, starała się mnie pocieszyć.
– Pamiętaj, że pieniądze to nie wszystko – powiedziała, trzymając mnie za rękę. – Masz nas.
Przez następne dni starałam się pogodzić z tym, co się stało. Dlaczego los bywa taki niesprawiedliwy? Jednak powoli, z pomocą Janusza i Sylwii, zaczęłam dostrzegać, że życie toczy się dalej. Mimo ogromnego rozczarowania, miałam w sobie siłę, by iść naprzód.
Janusz, jak zwykle pragmatyczny, pomógł mi zobaczyć tę sytuację z innej perspektywy.
– Może to miało się tak skończyć – powiedział pewnego wieczoru. – Może ta wygrana przyniosłaby więcej problemów niż radości. Pieniądze zmieniają ludzi, często na gorsze. Może teraz bardziej docenisz to, co masz.
Nauczyłam się cenić to, co mam
Z czasem, zamiast skupiać się na straconej szansie, zaczęłam planować nowe marzenia i cele. Chciałam w końcu podróżować, ale teraz postanowiłam, że zacznę od małych wyjazdów. Wspólnie z Januszem i Sylwią zaplanowaliśmy krótkie wycieczki, które miały przynieść nam radość i wspólne wspomnienia.
Kiedy patrzyłam na mojego partnera i przyjaciółkę, widziałam, jak wiele dla mnie znaczą. Ich obecność, wsparcie i miłość były bezcenne. Zrozumiałam, że szczęście nie zależy od wygranej na loterii, ale od ludzi, którzy są wokół mnie, od małych chwil, które tworzą nasze życie.
W końcu nauczyłam się doceniać to, co mam, i znaleźć szczęście w codziennych drobiazgach. Przestałam marzyć o nagłym bogactwie i zaczęłam budować swoje szczęście na solidnych fundamentach, krok po kroku.
Bo przecież prawdziwe szczęście nie polega na tym, co mamy, ale na tym, jak potrafimy cieszyć się życiem, niezależnie od okoliczności.
Alicja, 29 lat