Reklama

Zasiadłam przed komputerem i włączyłam profil użytkownika Zuzka Super. No i nie zawiodłam się. Znowu wymyśliła coś niesamowitego. Tym razem skok ze spadochronem w tandemie, czyli z instruktorem. Kiedy pomyślałam o ziejącej pod pędzącym samolotem przestrzeni, aż dostałam gęsiej skórki. Nigdy bym się nie odważyła. Ale Zuzka Super niczego się nie bała, chociaż miała już swoje lata. Chyba była trochę starsza ode mnie. Zdjęcia zostały tak zrobione, że nie było wiadomo, gdzie się to wszystko odbywa. Na podstawie kilku starszych wpisów wywnioskowałam, że Zuzka Super mieszka gdzieś w moim mieście. Nawet kiedyś, zanim pojawiły się te niesamowite fotorelacje, zamieściła na portalu swoje zdjęcia, które niedługo potem zniknęły. Ale zapamiętałam jej twarz i sądzę, że rozpoznałabym ją na ulicy. Do tego ten tatuaż… Na tamtych fotografiach widać było starszą kobietę z niesamowitym tatuażem na ręce, coś w rodzaju smoka ziejącego ogniem.

Reklama

Trochę wstyd się przyznać, ale Zuzka Super stała się dla mnie kimś w rodzaju idolki. Robiła to, na co ja byłam już za stara lub zbyt lękliwa. Dlatego czekałam codziennie na jej nowe wpisy, umierając z ciekawości, co tym razem wymyśliła.

Kolejnego dnia robiłam zakupy oraz załatwiałam codzienne sprawunki. Coraz częściej dopadało mnie uczucie melancholii, że w moim życiu nie ma absolutnie nic interesującego. Do tego nie zanosiło się, by jakieś atrakcje miały się w nim pojawić. Zdawkowe „dzień dobry” sąsiada na schodach, wizyta w spożywczaku po pieczywo, mleko, wędlinę, coś na obiad oraz czekoladę na osłodę samotnych wieczorów. Potem sprawunki w aptece. Takim życiem nie ma co się chwalić na portalach społecznościowych…

Zaraz, przecież znam ten tatuaż!

W aptece stała przede mną kobieta. Sprawiała wrażenie bardzo schorowanej. Pochylona, drżące ręce, mówiła cichym głosem, niemal szeptem. Kiedy sięgnęła po lekarstwa i wydaną resztę, zobaczyłam na jej przedramieniu znajomy tatuaż. Smok ziejący ogniem. Aż podskoczyłam z wrażenia. Próbowałam zobaczyć twarz tej klientki, jednak ona już się odwróciła i skierowała do wyjścia. Kupiłam szybko swoje lekarstwa i poszłam za nią. Dogoniłam ją przed kamienicą ulicę dalej.

– To pani jest Zuzka Super? – zapytałam prosto z mostu.

– O co pani chodzi? Nie rozumiem. Proszę dać mi spokój – wyminęła mnie, próbując odejść. Jednak nie mogła poruszać się zbyt szybko. Z łatwością dotrzymywałam jej kroku.

– Kiedyś widziałam pani zdjęcie z tym tatuażem – wskazałam na jej rękę. – Bardzo charakterystyczny. Uwielbiam czytać opisy tych wszystkich przygód. Są niesamowite, takie…

Zreflektowałam się, że głupstwa opowiadam. Przecież ta kobieta nie nadawała się ani do skoków spadochronowych, ani do żadnych innych szalonych przygód opisywanych przez Zuzkę Super!

– Chyba mnie pani z kimś myli – wymamrotała i odeszła.

Stałam skonsternowana. To przecież była ona! Zarazem to nie mogła być ona… Wyglądała tak staro i chorowicie, że nijak nie pasowała do życia pełnego ekstremalnych wyczynów.

Zaczęłam śledztwo. Nie mogłam tego tak zostawić. Ktoś tu robił z kogoś wariata. Nie daruję. Rozpytywałam o kobietę w okolicznych sklepach, w przychodni, u fryzjera. Trzeba przyznać, że ludzie sporo zauważają i jeśli się ich umiejętnie pociągnie za język, potrafią przekazać mnóstwo informacji.

Naprawdę miała na imię Zuzanna i była emerytowaną nauczycielką, do tego wdową. W tym, co mówili o niej ludzie, nie było absolutnie niczego niezwykłego. Po prostu starsza kobieta, jakich wiele.

Kilka dni po pierwszym spotkaniu wracałam ze standardowych osiedlowych zakupów. Ta kobieta stała przed wejściem do mojego domu.

– Dlaczego węszysz? Czego chcesz? – była zdenerwowana, jej cichy głos drżał z oburzenia. Ktoś musiał jej donieść, że się nią interesuję.

– Chciałam się tylko upewnić, czy… – zaczęłam wyjaśnienia.

– Tak, jestem Zuzka Super! I co?

– Ale jak pani może… – urwałam, nie wiedząc, jak dokończyć myśl.

Powoli dochodziło do mnie, że to oszustka, a ja dałam się koncertowo nabrać. Pisze bzdury w internecie, a ludzie tacy jak ja wierzą i podziwiają…

– Tak. Wymyślam te przygody – zrozumiała moje wątpliwości. – Nie skakałam ze spadochronem, nie płynęłam tratwą przez góry, nie byłam w Nowej Gwinei.

– Czyli jest pani zwykłą kłamczuchą! A ja tak zazdrościłam, że ktoś w moim wieku jest sprawny i wiedzie barwne życie!

– No cóż. To tylko internet. Zdjęcia, filmy, szalone pomysły. Po prostu marzenia – wyznała z przepraszającym uśmiechem.

Nie dałam się ugłaskać.

– Po prostu oszukaństwo! – krzyknęłam. – Draństwo! A ja jak idiotka czekałam na każdy kolejny wpis!

Wyminęłam ją. Chyba chciała coś dodać, może się usprawiedliwić, ale moja wściekła mina skutecznie ją odstraszyła.

Właściwie szkoda, że już nie pisze…

Tego dnia żaden nowy post się nie pojawił. Ani następnego. Klikałam co kilka godzin, jednak nic się nie zmieniało. Dostępne były jedynie stare wpisy. Powoli docierało do mnie, że swoją samolubną, dziecinną awanturą zniechęciłam Zuzkę Super do aktywności na portalu. Tymczasem złość i rozczarowanie zdążyły ze mnie wyparować i zrobiło mi się żal, zarówno tej codziennej porcji rozrywki, którą mi zapewniała Zuzka, jak i jej samej. Ta kobieta bez dwóch zdań miała jakiś problem, a ja swoim zachowaniem wcale jej nie pomogłam. Postanowiłam ją przeprosić.

Dwa dni później czekałam przed jej domem, bo już wiedziałam, gdzie mieszka. Pojawiła się. Drobna, przygarbiona, powłócząca nogami. Kiedy mnie zobaczyła, na chwilę przystanęła, potem westchnęła i podeszła.

– Bardzo przepraszam za moje zachowanie – powiedziałam na dzień dobry. – To nie moja sprawa, co inni piszą. W końcu to nie zeznania pod przysięgą. Ważniejsze, że ja bardzo lubię te pani przygody. Prawdziwe czy nie, w zasadzie jest mi to obojętne. Więc proszę nie przestawać.

Powiedziałam, co miałam powiedzieć, i już zamierzałam odejść, ale ona przytrzymała mnie za rękę. Znowu ujrzałam ziejącego ogniem smoka na jej przedramieniu.

– Niech pani wejdzie. Zapraszam na kawę – pociągnęła mnie w kierunku swojej kamienicy.

W mieszkaniu usiadłyśmy nad kawą i herbatnikami. Zuzka zaczęła opowiadać:

– Miałam szczęśliwe, choć nudne życie. Rodzina, praca jako nauczycielka geografii. Gdy przeszłam na emeryturę, postanowiłam, że przez kilka lat będę spełniać swoje marzenia z dawnych lat. A zawsze chciałam podróżować. Nie marzyły mi się takie typowe polskie wakacje, nad Bałtykiem albo w górach, ale wyjazdy gdzieś daleko, w dzikie miejsca. I do tego z przygodami. Niestety, los nie dał mi szansy. Mój mąż umarł, a ja wkrótce dowiedziałam się o swojej chorobie. Nieuleczalnej. Marniałam z dnia na dzień. Samotność, pobyt w szpitalu, leki zamiast planowanych wyjazdów. I wtedy pomyślałam, że jeśli porzucę swoje marzenia, to już po mnie… Dlatego wymyśliłam Zuzkę Super. Początkowo pokazywałam się na tym portalu jako ja: odlotowa starsza pani z tatuażem – uśmiechnęła się. – Kiedy wybrałam sobie ten motyw smoka, szef studia powiedział, że jestem jego najstarszą klientką, do tego najodważniejszą, i zrobił mi go za darmo. Potem zmieniłam styl działania. Prezentowałam w internecie jedynie przygody, o których zawsze marzyłam, nie siebie. Przed każdą relacją dużo czytałam na wybrany temat, ściągałam filmy, zdjęcia i relacje innych. Dzięki temu czułam się tak, jakbym tam była, widziała wszystko na własne oczy, osobiście to przeżywała. Wspaniałe chwile… Potem spotkałam panią. Okazało się, że ktoś to czyta i wierzy, że ja tak naprawdę….

Zapadła chwila ciszy.

– Nie zamierzałam nikogo oszukiwać. Ja po prostu marzę o wspaniałym życiu, a teraz, w mojej sytuacji, właściwie już tylko o życiu.

– Pani Zuzko – chwyciłam ją za rękę – szczerze, to była najlepsza rzecz, jaka mnie spotkała ostatnio. Śledziłam pani dzikie przygody i czułam się niemal tak, jakbym sama w nich uczestniczyła. Niech pani nie przestaje.

– A może… byśmy razem to pociągnęły? – zaproponowała z błyskiem w oku. – Mam już kilka niezłych tematów, a ktoś tak zapalony do ciekawych przeżyć bardzo by mi się przydał. Na Kilimandżaro i wśród Masajów była pani kiedyś?

Parsknęłam śmiechem. Też tylko jeździłam w polskie góry albo nad polskie morze. Nawet w Suwałkach nigdy nie byłam.

– To najwyższy czas się tam wybrać! – niemal zakrzyknęła Zuzka Super.

Reklama

Ze zdumieniem obserwowałam nagłą przemianę i erupcję energii u tej niemłodej, schorowanej kobiety. To niesamowite, ile siły mogą dać marzenia i pogoń za nimi, niezależnie od wieku i stanu zdrowia.

Reklama
Reklama
Reklama