Reklama

Nazywam się Marysia i mam 29 lat. Z Michałem jestem od pięciu lat. To nie był związek z bajki, ale też nigdy nie myślałam, że aż tak się pomylę co do człowieka, z którym chciałam dzielić życie. Poznaliśmy się w pracy, zaiskrzyło szybko – taki typowy, biurowy flirt, który niespodziewanie przerodził się w coś więcej. Michał był czarujący, zabawny, potrafił mnie rozśmieszyć, ale też zaskoczyć – wycieczką w góry, śniadaniem do łóżka. Długo wierzyłam, że jestem dla niego najważniejsza.

Reklama

Mieszkaliśmy razem, planowaliśmy kupno mieszkania, nawet oglądaliśmy działki pod dom. Ja pracuję w dziale marketingu, Michał w branży IT – zarabialiśmy dobrze, stabilnie, bez szaleństw, ale i bez lęków o rachunki.

Aż któregoś dnia coś zaczęło się psuć. Michał coraz częściej powtarzał: „Nie mam teraz kasy”, „Nie mogę się teraz wykosztować”, „Może innym razem”. Zaczęło się od weekendu nad morzem, na który nie pojechaliśmy, bo „musiał opłacić składki i miał duże wydatki”. Potem nie było prezentu na moje urodziny. „Kochanie, o co ci chodzi? Przecież sama mówiłaś, że niczego nie potrzebujesz!” – mówił z uśmiechem, a ja się śmiałam, choć w środku pękałam.

Z czasem unikał nawet zwykłych zakupów – ja płaciłam za jedzenie, za kino, za wino, za rachunki. I za każdym razem powtarzał: „Oddam ci, jak tylko się odbiję.” Ale nigdy się nie odbił.

Coraz częściej czułam się przezroczysta. Kiedyś opowiadaliśmy sobie wszystko – co nas cieszy, co boli, co planujemy. Ostatnio miałam wrażenie, że każde moje pytanie go irytuje. A rozmowy o wspólnej przyszłości? Nie było żadnych. Kiedy próbowałam zapytać, kiedy wrócimy do tematu działki, ucinał: „Zobaczymy, to nie jest teraz priorytet.”

Zaczęłam podejrzewać, że coś przede mną ukrywa. Ale nie wiedziałam jeszcze co. Ani że prawda mnie aż tak zaboli...

Miałam dość płacenia za niego

– Michał, serio? Znowu? – rzuciłam, trzaskając drzwiami lodówki. – Chciałam zrobić obiad, ale mleka nie ma, jajek nie ma, nawet makaronu. Miałeś zrobić zakupy.

– Miałem mnóstwo rzeczy na głowie. Poza tym... nie mam teraz na głupoty – odpowiedział z kanapy, nie odrywając wzroku od ekranu.

– Głupoty? Michał, jedzenie to nie są głupoty! – poczułam, że się gotuję. – Wszystko jest teraz na mojej głowie. Rachunki, jedzenie, nawet twoje piwo!

– Przestań robić sceny – jęknął, jakby był zmęczony całym światem, tylko nie sobą.

– Nie robię scen. Po prostu mam dość. Nie jesteśmy już partnerami, Michał. Jesteś gościem, który wynajmuje u mnie pokój i żre za moje.

Michał aż się poderwał ze złości.

– No bez przesady! Przecież ci oddaję, tylko czasem mam obsuwę. Z czego mam brać, jak wszystko idzie w cholerę?

Wzięłam głęboki oddech.

– Ale na co idzie, Michał? Skoro oboje zarabiamy dobrze, to gdzie są twoje pieniądze?

Zamilkł. Przez chwilę patrzył na mnie tym swoim zimnym spojrzeniem, które pojawiało się coraz częściej. I wtedy wyrzuciłam to z siebie:

– Może masz jakąś utrzymankę?! – krzyknęłam, nie mogąć się powstrzymać od złośliwości.

Jego twarz w jednej sekundzie straciła kolor. Zamarł. Takiej reakcji się nie spodziewałam.

– Co…? – wydukał.

– Dobrze słyszałeś. Może przelewasz wszystko jakiejś dziuni? – mój głos się załamał. – Czasem mam wrażenie, że ja tu tylko sprzątam, gotuję i płacę rachunki.

Michał zaczął coś mamrotać pod nosem.

– Daj spokój, proszę... Nie teraz.

Zacisnęłam pięści. „Nie teraz”? Nie teraz prawda? Nie teraz konfrontacja?

Wtedy pierwszy raz poczułam w sercu lęk. Co, jeśli to wszystko, co czułam... było prawdą?

Niestety miałam rację

– I co ty na to? – zapytałam, zerkając na Anię przez parę łez, które nagle napłynęły mi do oczu. – On kompletnie zbladł, jak rzuciłam o tej utrzymance. Jakby go matka przyłapała na czymś złym.

– Kurczę... Marysia – Ania odstawiła kubek kawy i spojrzała na mnie z mieszaniną niedowierzania i współczucia. – Ty wiesz, że to coś znaczy, prawda? Mężczyzna nie robi takiej miny, jeśli nie ma czego ukrywać.

Siedziałyśmy w naszej ulubionej kawiarni, tej na rogu, z różowym neonem i krzywymi stolikami. Ale tego dnia wszystko smakowało nijako. Nawet ulubiona latte z syropem waniliowym.

– Ja już sama nie wiem, Anka – jęknęłam. – Może to przypadek. Może się wstydzi, że nie ogarnia finansowo? Może...

– Nie. Przestań go usprawiedliwiać. Albo jest z tobą szczery, albo nie jest. – Wzięła mnie za rękę. – Słuchaj, a może… może po prostu to sprawdzisz?

– Co mam sprawdzić?

– Jego konto.

Zamarłam.

– Oszalałaś?

– Marysia, ty już za niego płacisz. On mieszka z tobą. Planowaliście dom, kredyt. Masz prawo wiedzieć, co się dzieje z jego pieniędzmi.

– Ale… to przecież grzebanie komuś w prywatnych rzeczach.

– A ukrywanie wydatków to nie jest grzebanie w związku?

Zamilkłam. W głowie miałam mętlik. Wiem, że to, co proponowała Ania, nie było czyste. Ale serce biło jak szalone, a jakaś część mnie… już podjęła decyzję.

Tego samego wieczoru, gdy Michał wyszedł z domu, siadłam przy jego komputerze. Hasło znałam – używał tego samego od lat. Wpisałam je z drżącymi palcami. Strona banku ładowała się powoli, jakby celowo przeciągała moment prawdy.

Wreszcie otworzyłam saldo i historię konta. I wtedy to zobaczyłam. Magdalena K. – stały przelew. Co miesiąc. Od roku.

Kwota nie była mała.

Zakręciło mi się w głowie.

– Anka, on ją utrzymuje – wyszeptałam w słuchawkę.

A ja... nawet nie wiem, dlaczego.

Nie mogłam tego pojąć

Długo siedziałam wpatrzona w ekran. Im dłużej patrzyłam na historię przelewów, tym bardziej bolało. Każde „przelew stały – Magdalena K.” wbijało się we mnie jak szpilka. Tysiąc pięćset. Co miesiąc. Od roku.

Nie umiałam tego pojąć. Przecież Michał nie miał dzieci. To była jego dziewczyna, nie żona. Dlaczego więc…?

Nie wyłączyłam komputera. Nie zdążyłam tego przemyśleć, bo usłyszałam klucz w drzwiach. Michał wracał.

– Cześć – rzucił, zdejmując buty. – Coś do jedzenia?

Nie odpowiedziałam.

– Kochanie? – Zajrzał do salonu i znieruchomiał.

Wciąż siedziałam przy jego komputerze. Strona banku była otwarta.

– Co ty robisz? – spytał po chwili.

– To chyba oczywiste – powiedziałam chłodno. – Patrzę, komu oddajesz nasze wakacje, moje prezenty, moje zakupy.

– Wyłączyłaś komputer bez mojego pozwolenia?

– Michał, serio? Naprawdę chcesz rozmawiać o moim zachowaniu, kiedy ty od roku wysyłasz kasę swojej byłej?! Co to ma znaczyć?

Zaczął coś mówić, jąkać się, szukać słów.

– Milcz. – Wstałam. – Masz jedną szansę. Wyjaśnij mi to. Teraz.

Widziałam, jak blednie. Jak cała jego fasada zaczyna się sypać. I wtedy pierwszy raz poczułam... że nie jestem już tą samą Marysią, która się kiedyś w nim zakochała.

Byłam kobietą, którą oszukał ktoś, komu zaufała najbardziej.

Poznałam całą prawdę

– Marysia, słuchaj... – zaczął Michał z ciężkim oddechem, unikając mojego wzroku.

– Mów – przerwałam mu. – I nie próbuj się wymigać.

– To nie jest tak, jak myślisz. Magda ma problemy. Finansowe. Naprawdę poważne. Choroba ojca, rachunki, kredyty. Ja... ciągle czułem, że jestem jej to w jakiś sposób winny.

– W jaki sposób? – zadrżał mi głos. – Przecież nie jesteście razem od lat!

– To nie tylko kasa – przyznał. – Czułem się za nią odpowiedzialny. Pomagałem jej, bo kiedyś się kochaliśmy, a ona nie miała nikogo. Bałem się powiedzieć ci o tym, bo myślałem, że zareagujesz źle.

– Aha, to tak? Bałeś się? – wyrwałam się. – A ja miałam to wszystko łykać i udawać, że nic się nie dzieje? Czuć, że nie mamy wspólnej przyszłości, bo ty prowadzisz jakieś podwójne życie!

Jego milczenie było głośniejsze niż słowa.

– Nie chodzi o pieniądze, Michał – powiedziałam cicho, ale zdecydowanie. – Chodzi o zaufanie. O to, że ukrywałeś to przede mną. Zamiast mówić szczerze, wolałeś kłamać.

Złapałam kurtkę i wyszłam z mieszkania, zostawiając go w ciszy.

Szłam ulicami miasta, a w głowie tłukły się pytania: Czy on naprawdę mnie kochał? Czy kiedykolwiek planował zbudować ze mną coś trwałego? Czemu przez tyle miesięcy pozwolił, bym się oszukiwała?

Nie umiałam powstrzymać łez. Byłam zdradzona, ale nie przez pieniądze. Przez brak odwagi, brak szczerości. Przez tę pustkę, którą zostawił po sobie.

Usiadłam na ławce pod drzewem i zaczęłam myśleć o tym, co dalej. Czy ich historia miała w ogóle jeszcze sens?

Czułam się zdradzona

Ustaliłyśmy spotkanie w małej kawiarni, gdzie ani Michał, ani ja nie bywaliśmy. Magda przyszła pierwsza, ubrana skromnie, z twarzą, która zdawała się nosić ciężar lat, choć była młodsza ode mnie.

– Marysia? – powiedziała cicho, wyciągając rękę.

– Cześć – odpowiedziałam, usiadając naprzeciw niej.

Przez chwilę panowała cisza, aż w końcu zaczęłam:

– Michał przelewał ci pieniądze przez rok. Czemu? Ty o to prosiłaś?

Magda spojrzała na mnie smutno.

– Nie prosiłam. On sam zaproponował. Byłam wtedy w trudnej sytuacji, straciłam pracę, miałam długi. Ale to nie o to chodzi. Michał nigdy się nie odciął ode mnie emocjonalnie. Zawsze byłam dla niego ważna.

– Ważna? – powtórzyłam, czując, jak rośnie we mnie gniew. – A ja? Byłam tylko planem B?

– Nie wiem, jak to wygląda z twojej perspektywy – odparła szczerze. – Ale dla niego nie byłam tylko „byłą”. Byłam kimś więcej, nawet jeśli nigdy nie wróciliśmy do siebie.

Zamknęłam oczy. To bolało. Rozumiałam, dlaczego Michał ukrywał przelewy, ale czułam się oszukana i… zastąpiona.

– Dziękuję, że przyszłaś – powiedziałam cicho. – Chciałam poznać prawdę.

Magda skinęła głową i się uśmiechnęła, ale w jej oczach było widać smutek.

Wyszłam z kawiarni cięższa o odpowiedzi, które nie przyniosły ulgi. W głowie miałam tylko jedno pytanie: czy naprawdę da się odbudować związek, który zbudowano na tylu sekretach?

Pozbyłam się złudzeń

Wracałam do domu jak we śnie, z sercem pełnym ciężaru. Michał próbował coś mówić, tłumaczyć się, ale ja już nie słuchałam. Czułam się upokorzona, wykorzystana i... przede wszystkim samotna, choć przecież nie byłam sama.

Wedziałam, że nasz związek nie ma już sensu. Nie chciałam tkwić w kłamstwie. Wolałam poznać bolesną prawdę, nawet jeśli byla nieprzyjemna, niż żyć w wygodnej iluzji.

Spojrzałam na jego twarz, szukając w niej choćby odrobiny tego, co kiedyś mnie przyciągnęło. Ale tam nie było nic.

Zamknęłam drzwi i poczułam, że to nie koniec, lecz początek nowej drogi — drogi, którą muszę przejść sama.

Maria, 29 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama