Reklama

Maciek zawsze był ostoją w naszym domu. Przez te wszystkie lata wierzyłam, że jest lojalnym mężem i dobrym ojcem. Nigdy nie dawał mi powodów do niepokoju – przynajmniej tak mi się wydawało. Wiedziałam, że życie rodzinne nie zawsze jest proste, ale trwaliśmy razem, zawsze starając się rozwiązywać problemy, które pojawiały się po drodze.

Reklama

W ostatnich miesiącach jednak coś się zmieniło. Zaczął wracać później, coraz częściej dzwonił do kogoś, zawsze wychodząc na balkon. Czułam, że coś jest nie tak, ale nie chciałam tego przyznać. W końcu to Maciek – spokojny, zrównoważony, na którego zawsze mogłam liczyć. Dopiero kiedy przypadkowo znalazłam jego portfel, mój świat zaczął tracić stabilność.

To przecież niemożliwe

Kiedy wróciłam z pracy, w domu panowała cisza. Patryk siedział w swoim pokoju, a Maciek zostawił portfel na kuchennym stole. Zawsze był zorganizowany, rzadko zapominał o takich rzeczach, ale tego ranka najwyraźniej coś musiało go rozproszyć. Podniosłam portfel i odruchowo go otworzyłam. W środku znalazłam kilka banknotów, paragon ze sklepu i... dowód osobisty. Tyle że nazwisko na dowodzie było inne – Maciej Kowalczyk. Zamrugałam kilka razy, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę. Kowalczyk? Przecież nasz mąż nazywał się Maciej Zieliński.

Przejrzałam resztę rzeczy. Natrafiłam na zdjęcie. Kobieta z delikatnym uśmiechem, brunetka o ostrych rysach twarzy, przytulona do Maćka. Kim ona była? Moje serce zaczęło przyspieszać, a w głowie zrodziło się tysiące pytań. Dlaczego on nosi to zdjęcie w swoim portfelu? I co to za dowód? Czułam, jak dłonie zaczynają mi drżeć.

– Mamo, co na obiad? – usłyszałam z pokoju Patryka, co wyrwało mnie z transu.

– Zaraz coś zrobię, kochanie – odpowiedziałam szybko, starając się opanować drżenie w głosie.

Z trudem zamknęłam portfel i odłożyłam go na miejsce. Miałam ochotę natychmiast zadzwonić do Maćka, zapytać, co to wszystko znaczy, ale z jakiegoś powodu bałam się prawdy. Zamiast tego przeszłam do kuchni, starając się zachowywać jakby wszystko było normalnie, ale w głębi duszy czułam, że to początek czegoś, czego się boję.

Nic z tego nie rozumiałam

Następnego dnia Maciek, jak co rano, ubrał się w garnitur, uśmiechnął się do mnie, jak gdyby nigdy nic, i powiedział:

– Mam dziś ważne spotkanie służbowe, wrócę późno.

Jego słowa wywołały we mnie niepokój. Czy to rzeczywiście spotkanie, czy może coś więcej? Kiedy zamknął za sobą drzwi, podjęłam decyzję. Muszę go śledzić. Jeśli się mylę, odetchnę z ulgą, ale jeśli nie… Zabrałam kluczyki do samochodu i ruszyłam za nim.

Jechałam kilka samochodów za Maćkiem, starając się zachować dystans. Po pół godzinie zjechał z głównej drogi, kierując się do sąsiedniego miasta. Miejsce, do którego dotarł, nie miało nic wspólnego z biurem ani spotkaniem służbowym. Zatrzymał się przed domem na przedmieściach. Z bijącym sercem obserwowałam, jak wysiada z samochodu i podchodzi do drzwi. Po chwili otworzyła je ta sama kobieta ze zdjęcia, które znalazłam w jego portfelu. Wysoka brunetka o delikatnym uśmiechu. Podbiegły do niej dwie małe dziewczynki. Maciek pochylił się, pocałował kobietę w policzek, a dziewczynki przytuliły się do niego z radością.

Zamarłam. Moje ręce zaczęły drżeć, a serce waliło jak oszalałe. To przecież niemożliwe... On miał tu rodzinę. Drugie życie. Patrzyłam, jak uśmiecha się do tej kobiety, jak trzyma ją za rękę, a dzieci obejmują go, jakby był ich ojcem.

Stałam tam w ukryciu, nie mogąc się ruszyć. Wiedziałam, że muszę coś zrobić, ale byłam sparaliżowana strachem. Ten, którego kochałam przez tyle lat, okazał się kimś zupełnie innym.

Próbowałam to zrozumieć

Przez następne dni chodziłam jak duch. Każda chwila spędzona z Maćkiem przypominała mi koszmar, z którego nie mogłam się obudzić. Udawałam, że wszystko jest w porządku, chociaż w środku czułam, jak rośnie we mnie wściekłość, żal i... bezradność. Każda rozmowa, każdy uśmiech, każde jego „dobranoc, kochanie” budziło we mnie odrazę. Ale nie mogłam wybuchnąć. Nie jeszcze.

– Wszystko w porządku? – zapytał pewnego wieczoru Maciek, kiedy siedzieliśmy w salonie. – Ostatnio jesteś jakaś... zamyślona.

– Tak, mam po prostu dużo pracy – skłamałam. Miałam ochotę krzyczeć, ale nie mogłam. Patrzyłam, jak siedzi naprzeciwko mnie, jakby nic się nie zmieniło, jakby nic się nie działo. Czułam się, jakbym oszukiwała samą siebie.

Coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że coś we mnie pęka. Wszystko, co ignorowałam przez te lata, teraz wracało ze zdwojoną siłą. Te późne powroty, tajemnicze „spotkania służbowe”, telefony, na które wychodził na balkon. Każdy szczegół, którego wcześniej nie dostrzegałam, teraz wydawał mi się krzykiem prawdy, której nie chciałam zaakceptować.

Raz, kiedy odbierał telefon, usłyszałam, jak mówi cicho:

Nie mogę teraz rozmawiać, jestem w domu.

Wiedziałam, że to ona, druga kobieta. Nie musiał mówić jej imienia, a ja czułam, jak serce mi się rozdziera. Zaczęłam obserwować go coraz bardziej, analizując każde jego słowo, każdy ruch. W nocy, kiedy spał obok mnie, czułam, jak narasta we mnie gniew. Jak mogłam być taka ślepa? Jak mogłam niczego nie zauważyć?

Nie miałam odwagi jeszcze go skonfrontować, ale wiedziałam, że ten moment nadchodzi. Kiedyś musiałam to zrobić. Ale bałam się. Bałam się, że kiedy powiem te słowa, wszystko się rozpadnie, a mój świat rozsypie się na kawałki, których nie zdołam już poskładać.

Wreszcie wybuchnęłam

Nie mogłam już dłużej wytrzymać tej ciszy. Codzienne udawanie i przyklejony uśmiech zaczynały mnie dusić. Nadszedł dzień, kiedy musiałam skonfrontować się z tym, co odkryłam. Maciek wrócił do domu późno, jak zwykle tłumacząc się pracą. Tym razem nie odpuściłam. Siedziałam na kanapie, czekając na niego. Gdy wszedł, nasze spojrzenia się spotkały, a ja poczułam narastający gniew.

– Ilona, co się dzieje? – zapytał, próbując złapać mój wzrok, ale ja nie mogłam tego znieść.

Wstałam, podchodząc do niego bliżej. Czułam, że cała się trzęsę, ale nie ze strachu, tylko z wściekłości. Trzymałam w ręku jego portfel. Ten sam, który przyniósł mi całą prawdę. Wyciągnęłam go przed siebie, niemalże wciskając mu go w ręce.

– To, Maciek, mi się dzieje – wysyczałam przez zaciśnięte zęby.

Jego twarz momentalnie poszarzała. Spojrzał na portfel, a potem na mnie. Wiedział. Oczywiście, że wiedział. Przez kilka długich sekund stał nieruchomo, jakby zastanawiał się, co powiedzieć, jak się wytłumaczyć. Ale ja nie zamierzałam mu dać szansy.

Kim jest Monika? – wybuchłam, nie mogąc już dłużej tłumić gniewu. – Kim są te dzieci, Maciek? Dlaczego masz drugi dowód? Jak długo to trwa?

Każde słowo było jak cios, który zadawałam nie tylko jemu, ale i sobie. Maciek zbladł jeszcze bardziej, ale milczał. Tylko stał, jakby nie wiedział, co powiedzieć. To jego milczenie bolało bardziej niż jakiekolwiek kłamstwo.

– Powiedz coś! – wrzasnęłam, czując, że jeśli nie usłyszę odpowiedzi, to eksploduję.

W końcu odetchnął głęboko i spuścił wzrok.

– Ilona, to nie jest tak, jak myślisz... – zaczął cicho, ale ja już wiedziałam, że to nie ma sensu. W jego oczach nie było skruchy. Było tylko przyznanie się do winy.

Kocham was obie... – dodał, a te słowa wstrząsnęły mną bardziej niż cokolwiek, co wcześniej powiedział.

Nie wytrzymałam. Poczułam, jak grunt osuwa mi się spod nóg, jak cała miłość, jaką miałam do tego człowieka, kruszy się na kawałki.

Chciał mieć nas obie

Siedzieliśmy naprzeciwko siebie w ciszy. Słowa „kocham was obie” wciąż odbijały się echem w mojej głowie. Jak mógł to powiedzieć, jak mógł tak postąpić? Przez lata żyłam w nieświadomości, podczas gdy on dzielił swoje życie na dwie części. Jedna z nich należała do mnie i Patryka, a druga do innej i jej dzieci. Zaciskałam pięści, starając się nie wybuchnąć ponownie.

A co z Patrykiem? – zapytałam cicho, próbując zapanować nad głosem. – Jak masz zamiar mu to wytłumaczyć? Co mu powiesz, kiedy dowie się, że jego ojciec prowadzi podwójne życie?

Maciek spuścił wzrok. Wiedziałam, że nie miał odpowiedzi. Przez lata budował to kłamstwo, nie myśląc o konsekwencjach. Myślał, że może to ciągnąć w nieskończoność, że nigdy się nie dowiem. A teraz stał przede mną, bezradny, bez żadnych wymówek.

– Ilona, ja... – zaczął, ale przerwałam mu.

– Nie – podniosłam rękę, dając mu znak, żeby przestał. – Nie próbuj mnie już przekonywać, że to miało jakikolwiek sens. Zniszczyłeś nasze życie. Myślisz, że da się to naprawić? Co, planowałeś wciąż prowadzić to podwójne życie? Udawać, że jesteś idealnym mężem i ojcem, kiedy w rzeczywistości masz dwie rodziny?

Czułam, jak emocje mnie przygniatają. Nie byłam w stanie powstrzymać łez, które zaczęły płynąć mi po policzkach. Maciek podszedł do mnie, próbując mnie objąć, ale odepchnęłam go.

– Nie dotykaj mnie! – wykrzyczałam, odchodząc na bok. – Nie możesz kochać dwóch kobiet. Tak się nie da!

Maciek przystanął, widząc, że nie ma szans na zbliżenie się do mnie. Znowu milczał. Widziałam w jego oczach strach. Bał się tego, co nadejdzie. Bał się, że właśnie stracił wszystko.

Stałam przez chwilę, walcząc z chaosem w głowie. Maciek spojrzał na mnie błagalnie.

– Ilona, daj mi szansę. Zerwę z Moniką. To był błąd, wiem to. Proszę, daj mi jeszcze jedną szansę... – mówił niemal szeptem.

Ale ja już nie mogłam. Moje serce było zbyt złamane, żeby pozwolić sobie na kolejny cios. Byłam rozdarta między żalem a gniewem, ale w głębi wiedziałam, że nie mogę z nim zostać. Nie po tym, co zrobił.

Nie mogłam mu wybaczyć

Spojrzałam na Maćka po raz ostatni i poczułam, że coś we mnie ostatecznie pękło. Nie było już nadziei na powrót do tego, co mieliśmy. Jego błagania, łzy w oczach – to wszystko już nie miało znaczenia. Nie mogłam z nim być, wiedząc, że przez lata dzielił swoje życie na pół, rozdawał uczucia, które powinny być tylko moje. Coś we mnie umarło.

– Maciek... – zaczęłam cicho, starając się zapanować nad łzami, które zaczęły mi napływać do oczu. – Nie mogę z tobą zostać.

Spojrzał na mnie, jakby nie wierzył w to, co słyszy. W jego oczach pojawiła się panika, jakby nagle zrozumiał, że właśnie stracił wszystko, na co przez lata pracował.

– Ilona, proszę, przemyśl to. Daj mi szansę... Naprawię to, zerwę z Moniką. Kocham cię – jego głos drżał, ale w jego słowach nie było siły.

– Nie wierzę ci – spojrzałam mu prosto w oczy. – Zdradziłeś mnie. Zdradziłeś naszą rodzinę. Nigdy nie będę mogła ci zaufać.

Poczułam, jak moje serce pęka na tysiące kawałków, ale wiedziałam, że to jedyna słuszna decyzja. Nie mogłam żyć w kłamstwie, nie mogłam codziennie budzić się obok człowieka, który potrafił tak długo mnie oszukiwać. Patrzyłam, jak opuszcza ręce, jak jego błagania zamieniają się w bezradność.

– Co powiemy Patrykowi? – zapytał nagle, jakby zrozumiał, że wszystko dobiega końca.

Powiemy mu prawdę – odpowiedziałam z goryczą. – Zasługuje na nią.

Odwróciłam się i ruszyłam do drzwi. Każdy krok wydawał mi się bolesny, ale wiedziałam, że nie ma odwrotu. Wszystko się skończyło. Maciek nie próbował mnie powstrzymać. Może wiedział, że nic już tego nie naprawi. Może w końcu zrozumiał, że miłość, którą niszczył przez lata, nie da się odbudować.

Opuściłam dom, wiedząc, że czeka mnie trudna rozmowa z Patrykiem i jeszcze trudniejsze dni. Ale w głębi duszy czułam, że podjęłam właściwą decyzję. Nawet jeśli bolało, nawet jeśli nie wiedziałam, co dalej, to była jedyna droga. Maciek nie zasługiwał na drugą szansę. A ja nie mogłam dalej żyć w cieniu jego kłamstw.

To była moja ostatnia decyzja jako jego żona.

Reklama

Ilona, 35 lat

Reklama
Reklama
Reklama