Reklama

Kamil, mój chłopak, jest zapalonym narciarzem. Mówił mi kiedyś, że gdy był mały, rodzice zastanawiali się nawet, czy nie przenieść się na południe Polski, żeby mógł częściej trenować – miał talent. On sam chciał skakać, ale jego mama się bała i upierała się przy zjazdach. W efekcie wszystko się jakoś rozmyło, Kamil przerzucił się na tenis ziemny, potem na jazdę konną, ale zamiłowanie do nart pozostało.

Reklama

Ja niestety nie jeżdżę. Co prawda, jak tylko się z Kamilem poznaliśmy, to oczywiście namówił mnie na wyjazd w góry i usiłował nauczyć jazdy na nartach. Ale za bardzo się boję. Poza tym, nie pociąga mnie to. Właściwie, to nie jestem typem sportowca, jeżeli już muszę coś robić, to wybieram pływanie. O – jazda konna, to lubię, do tego Kamil bez problemu mnie namówił. Ale zimowe szaleństwo na stoku, to nie dla mnie.

Zawsze jeździ sam, tak miało być i tym razem

Dlatego właściwie co roku tylko latem jeździmy gdzieś razem. Dwa razy byłam z nim zimą w górach, ale strasznie się nudziłam. Bo w typowo narciarskich miejscowościach nie bardzo jest co robić, jeżeli się nie jeździ. Ile można siedzieć w knajpie czy podziwiać widoki? Więc chociaż Kamil mnie zawsze namawia, ja nie jadę. W tym roku też zapytał, czy się z nim wybiorę, ale gdy odmówiłam, nie naciskał. Z jednej strony było mi trochę przykro, że tak szybko ustąpił, z drugiej podejrzewałam, że on trochę też ma dość, bo ile można prosić? I chyba był na mnie odrobinę zły, bo nawet pokłóciliśmy się przed jego wyjazdem.

To dlatego, gdy okazało się, że w firmie wyrobiliśmy plan przed czasem i mogę wziąć kilka dni urlopu, natychmiast z tego skorzystałam. Pomyślałam, że zrobię Kamilowi niespodziankę i go odwiedzę. Ostatnio nie układało się między nami najlepiej. „Może w górach, w romantycznej scenerii, łatwiej nam będzie pogadać?” – myślałam.

Bawili się w najlepsze

Wiedziałam, gdzie się zatrzymał, bo zawsze wynajmuje pokój w tym samym pensjonacie. Znają go już tam i ma zniżki, jego kumple zresztą też. Spakowałam się więc i wyruszyłam. Obliczyłam, że na miejscu powinnam być koło 21.00. O tej porze na pewno będzie już w pokoju.

Zobacz także

Pociąg miał lekkie opóźnienie, w związku z tym spóźniłam się na autobus i w efekcie na miejsce przyjechałam grubo po 22.00. Miałam nadzieję, że Kamil jeszcze nie śpi, zresztą, w razie czego, na pewno przekonałabym właściciela, żeby pozwolił mi do niego pójść. Weszłam do knajpy, która mieści się na dole, pod pokojami – i stanęłam jak wryta.

Kamil i jego koledzy siedzieli przy stoliku i bawili się w najlepsze. Co gorsza – nie sami, lecz w towarzystwie dziewczyn! Jedna ewidentnie była bardziej – hm – zaprzyjaźniona z Kamilem. Siedziała obok niego, trzymała go za rękę i coś mu opowiadała. Nie widział mnie – to ona była zwrócona twarzą do mnie. Mogłam więc przez dłuższy czas ich obserwować. Ewidentnie nie było to ich pierwsze spotkanie i raczej nie pytała go o drogę. W towarzystwie siedziały jeszcze dwie inne dziewczyny, ale one rozmawiały z pozostałymi chłopakami. Kamil i ta jedna wyraźnie odstawali, zajęci byli sobą.

Stałam dłuższą chwilę w drzwiach, bo mnie zamurowało. Podeszła do mnie kelnerka, pytając, w czym może mi pomóc.

– Jeżeli szuka pani pokoju, to niestety, wszystko jest zajęte – powiedziała, patrząc na moją torbę. – O tej porze w ogóle może być kłopot ze znalezieniem czegoś.

– Nie, ja przyjechałam… do kogoś – wyjąkałam.

Niespodzianka, kochanie!

Dotarło do mnie, że właściwie nie wiem, co mam teraz zrobić? Ale w tej samej chwili Kamil odwrócił się i mnie zobaczył.

Jego wyraz twarzy mówił sam za siebie. Bynajmniej nie był to rozradowany uśmiech stęsknionego narzeczonego! Minęło chyba z pół minuty, zanim wstał i podszedł do mnie.

– Co tu robisz? – powiedział w ramach przywitania.

– Cześć, kochanie, chciałam ci zrobić niespodziankę – powiedziałam sarkastycznie. Kelnerka widząc, co się święci, dyskretnie się wycofała. – Ale chyba ty mi zrobiłeś większą – dodałam i wskazałam brodą na dziewczynę przy stoliku.

Patrzyła na nas.

– Słuchaj, to nic… To nie tak, jak myślisz – powiedział.

– A co ja myślę? – zapytałam słodko.

Patrzył na mnie bez słowa, a ja podniosłam torbę i wyszłam. Wybiegł za mną, oczywiście.

– Dokąd idziesz? Nie wygłupiaj się, chodź – złapał moją rękę.

– Nie będę ci przeszkadzać.

– Daj spokój, przecież to nic…

– To ty daj spokój – szarpnęłam się.

– I nie martw się o mnie. Już nigdy.

Reklama

Poszłam do najdroższego hotelu w mieście, wiedziałam, że tu miejsce znajdę. Na jedną noc było mnie stać. A z samego rana wróciłam do domu. Kamil dzwonił do mnie, ale nie odbierałam komórki. Po co? Chyba wszystko jest już jasne…

Reklama
Reklama
Reklama