„Mąż zostawił mnie 4 lata temu dla małolaty, a teraz mówi, że mnie kocha. Liczy, że znowu powitam go w domu i w łóżku”
„On chyba sądzi, że rzucenie mi kilku słodkich słówek o miłości załatwi sprawę. Że stwierdzę, że nic się nie stało. Czy myślał o mnie i naszym dziecku, kiedy zwinął manatki i poleciał w ramiona jakiejś młodej panienki?”.
- listy do redakcji
Niczego sobie nie obiecywałam
Słońce powoli chowało się za horyzontem, kiedy dotarliśmy na miejsce.
– Przyjemnie tu, nieprawdaż? – rzuciłam, podziwiając otoczenie. Zachodzące słońce oświetlało delikatnym blaskiem pastelowe ściany zabudowań. W powietrzu unosiła się kojąca cisza.
– Nie zabrałbym cię w nieciekawe miejsce. Zobaczysz, za chwilę poczujesz się jak w niebie i nabierzesz sił. Mam dla nas kilka niespodzianek w postaci zabiegów… – Konrad puścił do mnie oczko i uśmiechnął się z satysfakcją.
Wyjął z bagażnika walizki i powędrował w stronę obiektu, na którym widniał napis „Recepcja”.
– Zarezerwowałem dla nas sąsiadujące ze sobą pokoje.
Chyba dostrzegł zdziwienie malujące się na mojej twarzy, bo po chwili dorzucił:
– Tak na wszelki wypadek, jakbyś nagle czegoś ode mnie chciała – posłał mi uśmiech, a ja poczułam, jak wzbiera we mnie pragnienie, by znaleźć się w jego ramionach i poczuć smak jego ust.
Nasze pokoje znajdowały się na piętrze, dokładnie nad knajpą. Kiedy tylko przekroczyłam próg, pierwsze, co zrobiłam, to rozsunęłam drzwi balkonowe na oścież. Pode mną, tuż za progiem, swoim szumem witał mnie strumyk, a gdzieś w oddali majaczyły kontury sporego wzgórza. Z przyjemnością zaczerpnęłam świeżego, dobrze mi znanego, górskiego powietrza. Obróciłam się i obrzuciłam wzrokiem pomieszczenie. Przestronne, gustownie umeblowane, wygodne. Nie pisnęłam ani słówka do Julki. Po co miałabym wzniecać w niej płonne nadzieje?
Co on sobie myślał?
Wszystko zaczęło się od niespodziewanego telefonu od mojego byłego męża, który odebrałam, będąc w pracy. Minęły już 4 lata, odkąd nasze drogi się rozeszły, a tu nagle Konrad dzwoni z zaproszeniem na spotkanie tylko we dwoje. Nie zamierzał zdradzać swoich planów przez słuchawkę, tłumacząc, że woli porozmawiać bez świadków, a zwłaszcza z dala od uszu naszej córeczki. Gdyby coś poszło nie tak, nie chciał narażać Julki na kolejne cierpienie.
Kilka dni później znaleźliśmy się razem w miejscowości Świeradów, o istnieniu której nie miałam wcześniej pojęcia. Kto by przypuszczał, że w tym nieznanym mi ośrodku odnajdę na nowo utracone szczęście, które już dawno spisałam na straty? Los bywa przewrotny... W pewnym momencie pomyślałam, że Konrad ma ochotę do mnie wrócić. Przypomniało mi się, jak pewnego razu moja pociecha, gdy wróciła z wizyty u taty, powiedziała:
– Słuchaj, mamo, tata jest samotny już od roku. Dopiero teraz to wyszło na jaw. Podejrzewam, że ta Elwira nie była dla niego odpowiednią osobą. Nie darzyła go chyba prawdziwym uczuciem… W jej głosie wyczułam szczerą troskę.
Ta sytuacja miała miejsce parę miesięcy temu, a dzisiaj niespodziewanie zadzwonił i poprosił o spotkanie. Musiałam przyznać przed samą sobą, że moje uczucie do Konrada nigdy tak naprawdę nie wygasło. Kiedy zostałyśmy z Julią we dwie, próbowałam sobie wmówić, że tak jest lepiej i że poradzę sobie ze wszystkim. Jednak każdej nocy, leżąc samotnie w pustym łóżku, wyobrażałam sobie, jakby to było, gdyby on znowu był obok…
Mogłam żyć bez niego
Gdy zjawiał się, żeby zabrać Julię do kina, restauracji albo na basen, zawsze udawałam, że w ogóle mnie to nie obchodzi. Jednak wewnątrz cała drżałam z tęsknoty za nim. Czasami zastanawiałam się nad tym, co bym zrobiła, gdyby chciał do mnie wrócić, chociaż zdawałam sobie sprawę, że to się nigdy nie wydarzy. Przecież Konrad mnie nie kochał, teraz był z inną i mieli w planach ślub... Mimo to zgodziłam się spotkać i porozmawiać.
Umówiliśmy się w knajpce w samym sercu miasta. Dzień wcześniej odwiedziłam fryzjera. Sama siebie okłamywałam, że wcale nie robię tego dla Konrada, tylko dlatego, że moje włosy tego potrzebują. W dniu spotkania trzęsły mi się dłonie i byłam strasznie roztargniona, zupełnie jakbym wybierała się na randkę w ciemno z nieznajomym. Założyłam na siebie zupełnie nowe ubrania i bardzo się przy tym postarałam, żeby dobrze wyglądać. Gdy wychodziłam z domu, moja córka rzuciła na mnie okiem i kiwnęła głową.
– Ależ ty super wyglądasz, mamo! – parsknęła śmiechem. – Idziesz na jakąś imprezę z pracy czy coś? – rzuciła pytanie, a ja odpowiedziałam westchnieniem, przewracając oczami do góry.
Chciałam, żeby myślała, że to spotkanie mi totalnie nie pasuje i wołałabym zostać w domu, żeby razem z nią obejrzeć kolejny odcinek „House of Cards”. Julia nie mogła wiedzieć, że idę zobaczyć się z jej ojcem, bo by zrobiła sobie tylko niepotrzebnie nadzieje. W tamtej chwili nie miałam jeszcze pojęcia, o co mu chodzi.
Zaskoczyło mnie jego wyznanie
Siedział w najciemniejszym zakamarku pomieszczenia, sprawiając wrażenie podenerwowanego. Na mój widok zerwał się z miejsca, ucałował dłoń i wręczył niewielki bukiet czerwonych róż. Wyjaśniał, że dokładnie to wszystko przemyślał. Od przeszło roku jest samotny, nie wstąpił w związek małżeński i już nigdy nie planuje się z nikim wiązać. Chyba że zgodzę się go ponownie przyjąć.
– Słuchaj, Martuś... Wiem, że sknociłem sprawę, ale może uda się to odkręcić... Moje uczucia do ciebie są tak samo silne jak na początku – powiedział, wpatrując się we mnie błagalnie.
– Nie wiem, czy to możliwe. Nie interesujesz się, czy w moim życiu jest dla ciebie miejsce. A co, jeśli jestem z kimś w związku? – zapytałam.
– Nie jesteś. Dowiedziałem się od Julki... Gdyby było inaczej, nie ośmieliłbym się prosić cię o kolejną szansę – zapewnił.
– Potrzebuję czasu... Muszę to przemyśleć.
Konrad podwiózł mnie niemal pod samą klatkę. Bukiecik wylądował w śmietniku przy wejściu. Wolałam, żeby Julia go nie zobaczyła. Cały tydzień i kolejny zajęło mi rozmyślanie nad tym, co zaproponował mi Konrad. Poprosiłam mamę o radę, ale nie potrafiła mi jej udzielić.
– Wiesz, jak to było z twoim tatą? Dwukrotnie do nas wracał i ponownie odchodził, a gdy przyszedł po raz trzeci, już go do domu nie wpuściłam.
Potem obejrzałyśmy w telewizji jakiś głupi film. Julka oglądała go, siedząc w fotelu, gdy nagle, w trakcie tego nudnego wieczoru, zerwała się jak poparzona, poszła do swojego pokoju i trzasnęła drzwiami.
– Hej, Julka, wszystko gra? – zawołałam.
– Wszyyyystko okeeeej! – wymamrotała.
Ten krótki okrzyk był przepełniony żalem i smutkiem. Zapukałam delikatnie, a następnie, nie czekając na przyzwolenie, przekroczyłam próg pokoju. Julka wtulała twarz w poduszkę, szlochając rozpaczliwie niczym małe dziecko.
– Julka, powiedz, co się dzieje? – zapytałam łagodnie.
– Co się dzieje, co się dzieje... – małpowała moje słowa. – Chodzi o to, że tata nie mieszka razem z nami. Mieszka w sam, a ty go odrzucasz. W tamtym filmie facet wrócił do swojej żony i mu przebaczyła. Ty też mogłabyś to zrobić... – chlipała.
– Kochanie, nie denerwuj się tak. Prawdziwe życie to nie to samo co film – odparłam, wzdychając, i pogładziłam córeczkę po czuprynie. – Chociaż wiesz, w sumie wszystko jest możliwe... – mruknęłam po chwili cichutko. Julia momentalnie wyprostowała się jak struna, otarła podpuchnięte od płaczu policzki rękawem bluzy i wlepiła we mnie zdziwione, przekrwione oczka.
– Mamo, to prawda, co powiedziałaś? – zapytała Julka.
– Nie, kochanie – zaprzeczyłam, kręcąc energicznie głową. – To takie powiedzenie, samo mi się wyrwało…
Czułam, że jestem w kropce
Natychmiast zmieniłam temat, nie chcąc ciągnąć tej dyskusji. Pożałowałam, że nie ugryzłam się w język i dałam Julce choćby cień nadziei, że między mną a Konradem może się coś zmienić. To tylko niepotrzebnie skomplikuje nam życie. Ogarnęła mnie panika. Nie sądziłam, że Julia wciąż może mieć nadzieję na to, że tata wróci do domu. Skończyła osiemnaście lat i myślałam, że jest już dorosłą osobą, która na niektóre kwestie spogląda z dojrzałej perspektywy.
Okazało się jednak, że tęskniła za ojcem niczym mała dziewczynka i teraz z pewnością nie da mi spokoju, sądząc, że coś kombinuję. Zrobiło mi się naprawdę przykro, gdy na nią spojrzałam. Przyglądała mi się niczym skarcony szczeniak, identycznie jak cztery lata temu, kiedy byłam zmuszona zakomunikować jej, że tatuś nas opuścił i zamierzamy zakończyć nasze małżeństwo.
Miałam szansę sięgnąć po komórkę i oznajmić Konradowi, że się zgadzam, ale czy nie byłoby to zbyt łatwe? Owszem, marzyłam o tym, jednak on złamał mi serce, porzucił mnie, zostawił samą z bólem... Nie potrafiłam ot tak pozwolić mu wrócić.
– Marta, proszę cię, daj mi jakąś wskazówkę, czy jest dla mnie jakaś szansa – jego cichy głos w telefonie brzmiał błagalnie.
Westchnęłam cicho.
– Potrzebuję jeszcze trochę czasu do namysłu.
– Mam lepszy pomysł. Co powiesz na wspólny wypad za miasto w najbliższy weekend? Powiedz Julii, że firma wysyła cię na jakieś szkolenie. Spędzimy trochę czasu razem, obiecuję, że nie będę na nic naciskać. Po prostu chcę, żebyś sama zobaczyła, że moje uczucia do ciebie wciąż są żywe, Malutka…
Zadzwonił do mnie znowu po dwóch dniach
Minęło sporo czasu, odkąd ostatnio usłyszałam z jego ust te słowa. Zwracał się tak do mnie, odkąd zdecydowaliśmy, że chcemy wspólnie kroczyć przez życie. Od niezapomnianych wczasów w Świeradowie, kiedy poprosił mnie o rękę.
– Gdzie planujesz mnie zabrać? – zapytałam, aby zyskać choć odrobinę czasu. Wciąż nie miałam pewności, czy powinnam zgodzić się na prośby ex.
– Jak to gdzie? Do Świeradowa oczywiście! – wykrzyknął podekscytowany, a ja oniemiałam. Przez moment panowała głucha cisza.
– W porządku – odparłam w końcu.
Wyruszyliśmy w drogę.
– No i jak wrażenia? – zagadnął Konrad, kiedy opuściłam spa po odprężającym masażu.
– Było fantastycznie. A czym ty się zajmowałeś?
– Pływałem w basenie, woda jest obłędna. Jeśli masz ochotę, możemy się razem wykąpać...
– Może później – odmówiłam. – Chodź coś zjeść, jestem strasznie głodna.
Ciężko stwierdzić, co dokładnie spowodowało taki obrót spraw – być może smakowita kolacja, wino albo ten magiczny wiosenny wieczór. Faktem jest, że kiedy po przechadzce wracaliśmy już do domu, na oścież otworyrzyłam drzwi do swojego pokoju, zapraszając Konrada do środka.
Rankiem obudziły mnie odgłosy potoku, dobiegające przez lekko uchylone okno. Zerknęłam na mojego ex, śpiącego tuż obok. Na jego pogodnym, niemalże uśmiechniętym obliczu malował się ogromny spokój. „Mogłabym tak zaczynać każdy dzień, patrząc na tę twarz. To zależy tylko ode mnie” – przeszło mi przez myśl i postanowiłam zaryzykować. Z perspektywy czasu wiem, że było warto podjąć to ryzyko.
Marta, 43 lata