Reklama

Życie w korporacji jest jak niekończący się kołowrotek. Poranna kawa, skrzynka mailowa, kolejne spotkania. Samotność w moim przypadku to nie tylko brak partnera, ale także brak prawdziwego życia poza pracą. Wspomnienia moich nieudanych związków krążą wokół mnie niczym duchy przeszłości, przypominając o rozczarowaniach, które przyjęłam jako nieodłączną część mojego losu.

Reklama

Kiedy dostałam zaproszenie na wesele swoich znajomych, wahałam się. Wiedziałam, że to będzie kolejny wieczór pełen powierzchownych rozmów. Ale dałam się przekonać. Tam spotkałam Piotra. Był czarujący, pewny siebie, z iskrą w oku, której nie mogłam zignorować. Niewinne spojrzenia, lekki flirt, kilka kieliszków wina i skończyliśmy w pokoju hotelowym, dzieląc się chwilą intymności bez oczekiwań i obietnic. To miało być tylko na chwilę, ale życie postanowiło inaczej.

Nie wierzyłam własnym oczom

Dni mijały, a ja wciąż wracałam myślami do tamtej nocy. Może dlatego, że chciałam na chwilę zapomnieć o pracy, o codziennych obowiązkach, o pustce, którą czułam. Pewnego ranka, gdy kalendarz przypominał mi, że czas leci nieubłaganie, zdecydowałam się zrobić test ciążowy. Nie wierzyłam własnym oczom. Dwie kreski na teście. Stałam w łazience z nieruchomą dłonią, z sercem bijącym tak głośno, że zdawało się, że zaraz eksploduje.

Marta, jestem w ciąży – powiedziałam do słuchawki z lekkim drżeniem w głosie, próbując jakoś zmieścić te słowa w codziennym szumie rozmowy. Cisza po drugiej stronie była jak chłodny prysznic.

– Jak to możliwe? To przecież... – zaczęła moja przyjaciółka, ale urwała, wiedząc, że nie to teraz było najważniejsze.

Chciałam się skontaktować z Piotrem. Musiałam mu powiedzieć. Ale kiedy w końcu udało mi się zdobyć jego numer, dowiedziałam się od wspólnych znajomych, że niedawno się zaręczył. Usiadłam na łóżku, czując, jak samotność osacza mnie z każdej strony. W tym momencie byłam zbyt zagubiona, by myśleć o tym, co dalej.

Marta przyszła do mnie, usiadła naprzeciwko i bez słowa wzięła moją dłoń.

– Musisz z nim porozmawiać, Sandra. To też jego sprawa – powiedziała z przekonaniem w głosie.

– A jeśli on nie chce niczego wiedzieć? Co, jeśli to wszystko się skomplikuje? – moje słowa były pełne wątpliwości.

Patrzyła na mnie, nie przestając ściskać mojej dłoni. W jej oczach była troska, ale i determinacja. Wiedziałam, że mam przyjaciółkę, która nie pozwoli mi upaść. Ale czy to wystarczy, by podjąć decyzję, która mogłaby zmienić całe moje życie?

Zostałam z tym sama

W końcu zebrałam się na odwagę i umówiłam na spotkanie z Piotrem. Było to jedno z tych miejsc, gdzie można usiąść w spokoju i porozmawiać, będąc otoczonym przyjemnym gwarem rozmów. Siedział naprzeciwko mnie, a ja przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie słowa, czując, jak dłonie drżą mi pod stołem.

– Dziękuję, że przyszedłeś. Wolałam ci to powiedzieć w cztery oczy – zaczęłam, próbując brzmieć stanowczo.

– Coś się stało? – zapytał, uśmiechając się tak, jakbyśmy spotkali się przypadkiem, a nie w ważnej sprawie.

Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam mu prawdę. Na początku myślał, że to żart. Widząc jednak powagę w moich oczach, zrozumiał. Jego wyraz twarzy zmienił się dramatycznie, a uśmiech zniknął tak szybko, jak się pojawił.

– Sandra, nie mogę... Nie mogę tego zrobić Agnieszce – powiedział, chociaż bardziej do siebie niż do mnie.

– A co z nami? Co z dzieckiem? – próbowałam się nie unosić, ale czułam, jak rośnie we mnie frustracja.

– Musisz zrozumieć, jestem zaręczony. To... to nie miało prawa się zdarzyć – jego głos drżał, a wzrok uciekał gdzieś na bok, jakby szukał wyjścia z sytuacji.

– A co ja mam teraz zrobić, Piotr? – zapytałam, czując, jak wzbierają we mnie łzy.

Nie odpowiedział. Nie miał odpowiedzi, której szukałam. Czułam, że zostałam sama z tym ciężarem, z czymś, co na zawsze zmieni moje życie. Piotr wstał, mówiąc, że nie może zniszczyć życia Agnieszki. I odszedł, zostawiając mnie z uczuciem jeszcze większej pustki niż wcześniej.

Musiałam podjąć decyzję

Po spotkaniu z Piotrem czułam się jak w transie. Nie mogłam przestać myśleć o tym, co powiedział, o jego panice i o mojej bezradności. W końcu postanowiłam spotkać się z Tomkiem, moim bratem. Zawsze wiedział, jak mnie uspokoić, chociaż nie miałam zamiaru mówić mu o ciąży.

Usiedliśmy w małej kawiarni, gdzie zawsze piliśmy kawę, kiedy odwiedzał mnie w mieście. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, ale zauważył, że coś mnie gryzie.

– Sandra, coś się dzieje? – zapytał, przerywając rozmowę o nowym filmie, który miałem obejrzeć.

– Nie, wszystko w porządku – skłamałam, ale jego spojrzenie mówiło, że mi nie wierzy.

– Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć, prawda? – dodał, a ja poczułam, że łzy napływają mi do oczu.

– Wiem, Tomek – odpowiedziałam, zmuszając się do uśmiechu.

Tego dnia nie powiedziałam mu nic więcej, ale jego słowa dodały mi siły. Kilka dni później przypadkiem usłyszałam rozmowę Piotra i Agnieszki w jednej z kawiarni. Rozmawiali o ślubie, snuli plany na przyszłość. Piotr wspomniał, że nie jest gotowy na dzieci, że chce jeszcze poczekać. Jego słowa były dla mnie jak cios.

Wtedy zrozumiałam, że nie mogę na niego liczyć, ani teraz, ani nigdy. To przesądziło o mojej decyzji. Postanowiłam, że nie powiem mu więcej ani słowa o dziecku. Zrozumiałam, że muszę skupić się na sobie i na tym, co jest przed nami.

Nie dam się złamać

Przeżywałam emocje niczym sztorm, który raz po raz uderzał w mnie z nieprzewidywalną siłą. Były dni, kiedy byłam zła na Piotra, na siebie, na cały świat. Były też chwile, gdy czułam jedynie żal i głęboką samotność. Jednak w miarę upływu czasu zrozumiałam, że nie mogę wiecznie tkwić w tym stanie. Musiałam się pogodzić z myślą, że wychowam dziecko sama.

Spotkałam się ponownie z Martą, wciąż starając się zrozumieć, co tak naprawdę czułam.

– Powiedziałam mu. Nic z tego nie wyszło – wyznałam, kiedy siedziałyśmy na ławce w parku.

– I co teraz zamierzasz? – zapytała z troską w głosie.

– Wychowam to dziecko sama. Nie powiem Piotrowi więcej ani słowa. Koniec z nim – odpowiedziałam, patrząc na przechodzących ludzi.

– A co z alimentami? – dopytywała Marta, próbując znaleźć jakąś praktyczną stronę w tej sytuacji.

– Nie chcę, by to dziecko było dla niego tylko obowiązkiem. Poza tym nie chcę się z nim więcej kontaktować. To byłby tylko kolejny ciężar – tłumaczyłam, próbując przekonać siebie, że to słuszna decyzja.

– Wiesz, że zawsze ci pomogę, prawda? – Marta położyła rękę na moim ramieniu, a ja poczułam, jak bardzo jej wsparcie było mi potrzebne.

W tamtym momencie poczułam, że w końcu znalazłam w sobie siłę. Zaczynałam wierzyć, że dam radę, że mogę być dobrą matką. Choć wiedziałam, że nic już nie będzie takie samo, to postanowiłam, że nie dam się złamać.

Musiałam być silna

Czas mijał, a ja powoli zaczynałam układać swoje życie na nowo. Postanowiłam, że muszę zadbać o siebie i o dziecko, które nosiłam pod sercem. Każdego dnia starałam się patrzeć w przyszłość z nadzieją, zamiast rozpamiętywać przeszłość. Choć czasami czułam się zagubiona, znalazłam w sobie wewnętrzną siłę, o której wcześniej nie miałam pojęcia.

Zdecydowałam się na krótki wypad nad morze, potrzebowałam chwili wytchnienia i spokoju. Siedząc na plaży, wpatrywałam się w nieskończoność fal, które przetaczały się po piasku. Czułam, jak moje serce zaczyna się uspokajać, a myśli płynęły wolniej, łagodniej.

To będzie lepszy świat dla ciebie, maluszku – powiedziałam cicho, głaszcząc się po brzuchu. Mówiłam do nienarodzonego dziecka, obiecując mu przyszłość bez kłamstw i zdrad, które mnie spotkały.

W pociągu powrotnym do domu usiadłam obok starszej kobiety. Patrzyła na mnie z ciepłym uśmiechem.

– Czasem taka „chwila” zmienia wszystko, prawda? – powiedziała, jakby czytała moje myśli.

– Tak, czasem zmienia wszystko – odpowiedziałam, a jej słowa dodały mi otuchy. Może nie wiedziała, co dokładnie miałam na myśli, ale jej obecność była niczym przypomnienie, że nie jestem sama w tej podróży.

Czułam, że to, co wydarzyło się w moim życiu, było trudne i bolesne, ale też pełne nauk i nowych perspektyw. Postanowiłam, że będę silna i że zrobię wszystko, aby stworzyć dla siebie i dziecka nowy, lepszy początek.

Życie toczy się dalej

Zakończenie tej historii nie było bajką, ale czułam, że to początek nowego rozdziału w moim życiu. Piotr nigdy więcej się nie odezwał. Nie wiem, czy ślub z Agnieszką się odbył, ani czy kiedykolwiek przypomniał sobie o tamtej nocy, która tak bardzo zmieniła moją rzeczywistość. W moim sercu wciąż była odrobina żalu, ale z każdym dniem było go coraz mniej. Skupiłam się na tym, co naprawdę ważne – na przyszłości, która mnie czekała.

Moje dziecko stało się centrum mojego wszechświata. Każdego dnia myślałam o tym, jakie będzie. Czy będzie miało moje oczy, czy może odziedziczyło uśmiech po ojcu, którego nigdy nie pozna? Te pytania czasem bolały, ale również dawały mi siłę do dalszej walki.

Zdecydowałam się nie mówić dziecku, kim był jego ojciec. Może kiedyś, jeśli będzie tego chciało, opowiem mu swoją historię. Na razie było tylko ono i ja – nasz mały świat pełen nadziei i miłości.

Były chwile, gdy czułam się przytłoczona samotnością, ale nauczyłam się ją akceptować i znaleźć w niej spokój. Przyjaciele i rodzina byli moim wsparciem, a ja starałam się budować nowe życie krok po kroku.

Patrząc w lustro, widziałam kobietę, która przeszła przez wiele, ale wyszła z tego silniejsza. Wiedziałam, że życie toczy się dalej, pełne wyzwań i niespodzianek, ale teraz miałam cel, który nadawał mu sens.

Nie potrzebowałam już potwierdzenia od innych. To ja decydowałam o swoim losie, a przede mną była przyszłość, której mogłam zaufać.

Sandra, 27 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama