Reklama

Górnictwo to u nas rodzinna tradycja – i mój dziadek, i tata, pracowali w kopalni. Ja też spędziłem pod ziemią sporo czasu. Tego się nie da ot tak porzucić, zupełnie jak nie da się opuścić domu, gdzie role i pozycje kobiet oraz mężczyzn są od pokoleń dokładnie określone. Teraz to rozumiem, ale za młodu człowiek sądzi, że jak się uprze, to wszystko może! Musiałem nieźle oberwać od życia, żeby w końcu zrozumieć, jak bardzo się myliłem.

Reklama

Od razu zrobiła na mnie wrażenie

Gosia była kuzynką świadka mojego krewnego, dlatego siedziała po stronie pana młodego. Już na pierwszy rzut oka zrobiła na mnie wrażenie. Jej włosy były bardzo jasne, oczy zachwycały odcieniami zieleni i szarości, a uśmiech wprost mnie oczarował. Gdy zatańczyliśmy razem pierwszy kawałek, zdałem sobie sprawę, że mało mnie obchodzi moja dotychczasowa partnerka, którą przyprowadziłem na tę uroczystość. Bez względu na wszystko, nawet gdyby niebo miało runąć na ziemię, wiedziałem, że muszę zdobyć serce Gosi!

Mój ojciec zrobił mi straszną awanturę z powodu Anety, z którą przyszedłem na wesele. Stwierdził, że zachowałem się nie w porządku, zapraszając dziewczynę, a potem zostawiając ją samą i lecąc do innej. Ale nawet go nie słuchałem, bo Małgosia zawróciła mi w głowie jak jeszcze żadna dziewczyna do tej pory. Jedyne, o czym wtedy myślałem, to żeby nikt mi jej nie odbił.

Niestety, mieszkała daleko ode mnie, co wykluczało możliwość regularnych spotkań. Z utęsknieniem wyczekiwałem więc dźwięku telefonu. Dwukrotnie udało mi się do niej pojechać, ale te chwile były zaledwie jak znikomy ułamek moich najgorętszych pragnień. Straciłem dla niej głowę i pragnąłem nieustannie być u jej boku, dlatego zdecydowałem się poprosić ją o rękę.

Rodzice byli przeciwni

Już wtedy pracowałem w kopalni. Zarobki były całkiem niezłe, więc pomyślałem, że to idealny moment, by się ustatkować i mieć dzieci. Poza tym czułem, że Gosia to ta jedyna, z którą chcę spędzić resztę życia.

Moi rodzice posiadali niewielki domek z małym ogródkiem, a ja zajmowałem cały strych. Musiałem tylko lekko go wyremontować i mogłem sprowadzić narzeczoną… Moim zdaniem była to pestka. Tylko że ojciec się nie zgodził. Mama podzielała jego zdanie, ale nie dlatego, że zwykle to, co on powiedział, było świętością. Po prostu myślała podobnie.

– Ty nie pasujesz do niej, a ona do ciebie, synku – rzekła. – Zaufaj matczynemu sercu i nie zmarnuj sobie życia!

Zacząłem grzecznie dopytywać, o co im chodzi. Stwierdzili, że Gosia za dużo gada i nie ma pojęcia o prowadzeniu domu. Podobno kiepsko gotuje, szasta pieniędzmi na prawo i lewo, a do tego ciągle się mądrzy i wciska swoje trzy grosze. Plotkowano, że dorastała bez taty, że to „córka panny”, a jej mama za młodu nieraz zmieniała facetów, więc diabli wiedzą, czy córka nie pójdzie w jej ślady.

Zbyt ładna na żonę – dorzucał stary, kompletnie ignorując obecność mamy, lecz ona, zamiast się wkurzyć, jedynie potakiwała, przyznając mu słuszność.

W ogóle mnie nie słuchali

Próbowali mi wbić do głowy, że najlepiej będzie, jak znajdę sobie dziewczynę, która nie jest jakąś miss świata, za to potrafi ugotować dobry obiad, jest oszczędna i nie nawija jak najęta. Twierdzili, że tylko z taką babką mogę być naprawdę zadowolony z życia. Ale ja miałem na ten temat zupełnie inne zdanie. Po ostatniej awanturze spakowałem manatki, wyniosłem się z domu, a potem pojechałem w okolice Grójca i zamieszkałem z Gosią i jej matką.

Po jakimś czasie stwierdziliśmy, że pora zmienić swój status i zostać mężem i żoną. Gosia zaszła w ciążę i jej brzuszek był już widoczny. Próbowała wcisnąć się w swoją wymarzoną kreację ślubną, ale ciężko było dopiąć wszystkie guziki. Jeszcze na dokładkę jej mama naciskała, żeby koniecznie założyła welon. Muszę przyznać, że w Małgosia wyglądała dość nietypowo w tym stroju.

Niestety, nikt z mojej rodziny tego nie oglądał, bo żadne z rodziców nie pojawiło się na naszej ceremonii. Pogniewali się na mnie i zerwali kontakty. Dopiero wtedy przyszło mi do głowy, że chyba mają rację w paru kwestiach, ale było już za późno..

Wciąż byłem zakochany w Gosi, mimo że ona i jej matka nieźle dały mi w kość. Nigdy wcześniej nie trafiłem na takie kobiety. Gdy ja coś mówiłem, to one miały trzy razy więcej do powiedzenia i wykrzykiwały to.

Ciągle plotkowały

W mieszkaniu, gdzie salon był przejściowy, nieustannie kręcili się jacyś goście – czy to sąsiadki z bloku, czy znajomi jej mamy, czy po prostu ludzie, którzy akurat mieli wolne. Przesiadywali godzinami, obgadując innych, racząc się kawą i winem, marnując czas, choć roboty wokół było tyle, że można by zająć ręce po łokcie.

Moja mama stale była zajęta różnymi domowymi obowiązkami. Wycierała kurze, pastowała podłogi, robiła pranie, piekła szarlotki, przygotowywała posiłki czy naprawiała ubrania na starej maszynie. Nigdy nie przyłapałem jej na leniuchowaniu czy marnowaniu cennych chwil na bzdury. Nawet gdy zasiadała przed telewizorem, to w jej rękach zawsze migały druty lub szydełko.

Czułem się sfrustrowany babami, które całymi dniami plotkowały o byle czym, ale musiałem trzymać język za zębami. W końcu to ja u nich gościłem, a nie odwrotnie. W dodatku wylądowałem na kiepskiej posadzie u faceta z prywatną działalnością i musiałem przełknąć tę gorzką pigułkę, bo w tym miejscu mój zawód i dyplom z górniczej zawodówki były warte tyle, co nic.

Konflikty z matką mojej żony zaczęły narastać. Ciągle miała do mnie pretensje o drobiazgi i twierdziła, że gdybym nie zmusił Gosi do ślubu ze względu na ciążę, to mogłaby trafić na o wiele lepszego kandydata i przy okazji zapewnić matce dostatnie życie. Nazywała mnie nędzarzem. Podburzała moją małżonkę przeciwko mnie, a co gorsza, kpiła z mojego sposobu mówienia i przyzwyczajeń.

Nigdy nie powiedziała nic miłego

U nas w domu obowiązywała zasada, że nikt nie dotykał jedzenia, póki ojciec nie zajął miejsca przy stole. A w tym domu zdarzało się, że posiłku w ogóle nie serwowano, a jeśli już, to każdy jadł tam, gdzie mu pasowało – przed telewizorem, na sofie, a czasem nawet w sypialni lub kuchni.

Migiem zrozumiałem, że raczej nie znajdziemy wspólnego języka. Próbowałem przekonać Gośkę, żebyśmy przenieśli się do mnie, zapewniałem, że jakoś ułagodzę bliskich, ale nie chciała nawet o tym słyszeć.

Prawdziwe piekło rozpętało się, gdy na świat przyszła nasza pociecha. Ani jej mama, ani Małgosia nie pozwalały mi nawet zbliżyć się do malucha. Jedyne, co mi pozostawało, to podziwianie go z oddali. Wciąż powtarzały mi, że jestem zbyt niezgrabny, by powierzyć mi dziecko. W mieszkaniu panował jeszcze większy rozgardiasz niż zazwyczaj. Małgosia non stop paradowała w podomce, nieuczesana, zaspana i z podkrążonymi oczami, ciągle ziewając i płacząc.

Męczyłem się w tej gehennie rok. Przez ten okres ja i Małgosia staliśmy się sobie całkowicie obcy, jakbyśmy nigdy wcześniej się nie znali. Moim miejscem do spania była kuchenna wersalka, ale nawet gdyby pozwoliła mi się położyć obok niej na tapczanie, nie byłbym w stanie jej tknąć. W moim sercu nie było już wobec niej żadnych ciepłych uczuć, a jedynie rozgoryczenie i niesmak.

Spakowałem manatki

Jeszcze nie tak dawno była dla mnie całym światem, a teraz oddałbym wiele, żeby móc o niej zapomnieć. Gdy ostatnio znowu się posprzeczaliśmy, oznajmiłem jej, że się wynoszę. W odpowiedzi usłyszałem, że ona składa papiery rozwodowe oraz wniosek o alimenty. Kazała mi się więcej nie pokazywać na oczy, bo ma mnie kompletnie dosyć i czuje do mnie obrzydzenie. Stwierdziła też, że zmarnowałem jej najlepsze lata…

Wróciłem na Śląsk. Tuż po przekroczeniu progu dworcowych drzwi moim oczom ukazała się znajoma twarz – Aneta, ta sama, z którą kiedyś umówiłem się na wesele kuzyna, a potem ją olałem. Na mój widok aż jęknęła ze zdumienia, podobno tak bardzo się zmieniłem.

Zjedliśmy lunch w knajpie, a następnie skoczyliśmy na kawę. Później zaproponowała, żebym wpadł do niej do domu. Mieszkała w słonecznej, schludnej i przytulnej kawalerce, którą odziedziczyła po babci. Pomieszczenie pachniało świeżością. Nie czułem do niej nic szczególnego, ale pomyślałem, że spróbuję. Skoro nie wyszło z tą, w której się tak zakochałem, to może uda się z kimś, kto jest dla mnie po prostu dobry.

Po ochłonięciu z wściekłości na byłą małżonkę dopadła mnie tęsknota, spotęgowana faktem, że opuściłem nie tylko ją, ale i naszą córeczkę. Doprowadziło to do jeszcze silniejszych wyrzutów sumienia. Próbowałem je odwiedzać, ale Gosia związała się już z kimś innym.

Batalia o rozwód i prawo do opieki nad córeczką ciągnęła się przeszło dwa lata, a ja wyszedłem z niej jeszcze bardziej poobijany niż wcześniej. Mała Joasia została z mamą. Niby miałem możliwość widywania jej bez ograniczeń, ale co z tego, skoro ona mówiła „tata” do nowego faceta jej mamy. Poczułem się urażony i odpuściłem starania o kontakt z nią. Teraz tego żałuję.

Drugi raz się nie ożenię

Relacje z rodzicami udało się wyprostować. Nie potrafią mi darować mojego postępowania, a ja czuję rozgoryczenie, bo przez ich sprzeciw musiałem opuścić dom i doświadczyć różnych rzeczy. Są w podeszłym wieku, a swoją wnuczkę oglądali jedynie na zdjęciach.

Rodzice przełożyli swój negatywny stosunek wobec Małgosi na nasze dziecko. Prawdopodobnie to jest powodem, dla którego nie interesują się wnuczką i nie starają się utrzymywać z nią więzi. Moja matka pragnęłaby bliższej relacji z Joasią, jednak gdy kiedyś o niej napomknęła w obecności taty, ten rzucił jej takie spojrzenie, że natychmiast zrezygnowała z tematu i umilkła.

Minęło kilka lat, a Joasia wyrosła na piękną i inteligentną nastolatkę. Bardzo chciałbym się z nią kiedyś zobaczyć, ale ona nie ma na to ochoty. Matka naopowiadała jej takich rzeczy o mnie, że dziewczyna uważa mnie za jakiegoś potwora.

Od wielu lat jestem w związku z Anetą, ale nie zdecydowaliśmy się na ślub. Wiem, że to jej marzenie, ale nie chcę ryzykować. To wspaniała kobieta, która wsparła mnie w trudnym okresie życia. Dzięki niej odzyskałem spokój ducha i wróciłem na właściwe tory. Nie mamy potomstwa i, szczerze mówiąc, odpowiada mi ten stan rzeczy.

Reklama

Krzysztof, 40 lat

Reklama
Reklama
Reklama