Gdy przechodziłam obok pokoju nauczyciela, wicedyrektorka posłała mi uśmiech i rzuciła ironicznie:

– Cóż, w takim razie winszuję, pani Małgosiu!

– Dzięki, pani wicedyrektor! – mruknęłam bez entuzjazmu.

Szczerze mówiąc, kompletnie nie wiedziałam, o czym ona gada, ale jakoś nie miałam ochoty ciągnąć z nią tej gadki. Nigdy za bardzo się nie lubiłyśmy, więc pomyślałam sobie, że pewnie chce mnie wkurzyć albo wie o czymś, o czym ja nie mam pojęcia i niedługo szef wezwie mnie na dywanik. Ale mijały godziny i nic takiego się nie wydarzyło, więc w końcu wyrzuciłam to z głowy.

Miałam dobre relacje z innymi

Po zakończeniu zajęć spakowałam prace uczniów, aby ocenić je w zaciszu domowym. Wychodząc, uśmiechnęłam się promiennie do sympatycznej woźnej, pani Krystyny.

– W poniedziałek znów się zobaczymy! – powiedziałam wesoło.

Nie mogę się doczekać, pani Małgosiu! – odpowiedziała mi donośnym głosem.

– Ja również! – odrzekłam, chociaż szczerze mówiąc, nie byłam pewna, dlaczego wizja ponownego spotkania po weekendzie aż tak ją raduje.

No cóż, od zawsze darzyła mnie sympatią, a i ja ją bardzo ceniłam

Przez kilka lat pracy w oświacie zrozumiałam, że sprzątaczka to w placówce edukacyjnej "kluczowe kierownictwo" i warto utrzymywać z nią przyjazne relacje, ponieważ potrafi wesprzeć w rozmaitych kwestiach, szczególnie tych związanych z porządkiem czy techniką. Dlatego dbałam o dobre kontakty z panią Krychą, dzięki czemu wszelakie naprawy w mojej klasie były realizowane przez szkolnego złotą rączkę bez zbędnej zwłoki.

Nic z tego nie rozumiałam

W weekend miałam okazję się zregenerować, choć w sobotę trochę czasu spędziłam, sprawdzając prace uczniów. W poniedziałek z nową energią stawiłam się w szkole. Czas leciał szybko. Podczas okienka w planie udałam się do sekretariatu, żeby przybić pieczątkę na legitymacji ubezpieczeniowej. Pani z kadr wzięła ode mnie papier i akurat wtedy do pomieszczenia wkroczył dyrektor, zwracając się do mnie z uśmiechem:

– To na kiedy mam pani wpisać ten urlop? Na początek czy koniec lipca?

– Urlop? Jaki urlop? – zdumiałam się.

– No jak to jaki? Z okazji radosnego wydarzenia! – zaśmiał się mój szef.

– Wydarzenie? A cóż to za okazja? – moje zdumienie tylko rosło.

Myśleli, że kłamię

Szef spojrzał na mnie, grożąc mi żartobliwie palcem.

– Oj, Małgosiu! Daj spokój, nie udawaj, że nie masz pojęcia, o czym mowa! Przecież to już żadna tajemnica!

– Ale o czym pan mówi?! – zaczęłam się irytować.

Pani z kadr nie mogła się powstrzymać i dołączyła do konwersacji:

– No jak to? Chodzi oczywiście o pani ślub!

– Słucham?! – zbaraniałam totalnie. – Ale ja wcale nie planuję ślubu!

Skupiona na swoich obowiązkach zawodowych, nie potrafiłam wygospodarować nawet chwili, aby poznać wartościowego faceta. Żyłam w pojedynkę, a teraz ci dwoje wyskakują z czymś podobnym!

– Pani Małgosiu! – tym razem to dyrektor stracił cierpliwość. – Nabija się pani ze mnie?! Cała szkoła huczy od plotek, że w lipcu stanie pani na ślubnym kobiercu!

– To jakieś totalne brednie!

– Brednie? Jak to? Podobno opowiadała pani o tym koleżankom z pracy!

Nigdy nikomu nie wspominałam o niczym takim! – stanowczo zaprzeczyłam, ale po chwili chwyciłam się za głowę.

Do głowy przyszła mi bowiem sytuacja sprzed paru tygodni, która mogła dać początek pogłoskom o moim zamążpójściu. Domyślałam się również, kto mógł rozpowszechniać tę plotkę.

Musiałam to sprostować

– Szefie! – oznajmiłam zdecydowanym tonem. – To tylko bezpodstawna gadka, w której nie ma nawet ziarna prawdy! Nie chciałabym rzucać oskarżeń, ale muszę pana poinformować, że jedna z naszych pracownic wprost uwielbia pikantne nowinki. Już niejednokrotnie puszczała w obieg niesprawdzone historie, które mocno mijały się z faktami. Wystarczy, że usłyszy jakiś urywek rozmowy, resztę dopowie sobie sama i już mamy gotową sensację! A potem roznosi ją po całej szkole. Pamięta pan tę historię o trojaczkach, które podobno miał mieć Zbyszek? Albo tę o śmiertelnej chorobie Ali, która na całe szczęście okazała się wyssana z palca?

– Faktycznie, te informacje były kompletnie zmyślone! – potwierdził dyrektor.

– No właśnie! Z tą moją rzekomą ceremonią ślubną jest identycznie! Ktoś coś przeinaczył, dodał parę wymyślonych szczegółów i puścił w obieg jako stuprocentową prawdę.

– Wszystko jasne! – przytaknął dyrektor. – Niemniej jednak, wielka szkoda, że to tylko plotki, bo już się ucieszyłem, że wreszcie pani znajdzie swoją drugą połówkę…

Opuściłam sekretariat, głowiąc się, co począć z tą absurdalną sytuacją. Doskonale wiedziałam, kto stoi za całą tą aferą!

Miałam nieprzyjemną sytuację

Mam profil na popularnym serwisie społecznościowym, ponieważ umożliwia mi to pozostawanie w kontakcie z uczniami. Ostatnio jednak zaczęły spływać do mnie wiadomości od tajemniczego faceta, który twierdził, że spotkaliśmy się podczas nocy sylwestrowej w centrum miasta i złożyłam mu obietnicę spotkania we dwoje.

Nowy Rok przywitałam w gronie najbliższych, w rodzinnym zaciszu. Co ciekawe, pewien natarczywy osobnik, który zaczął do mnie pisać, nosił to samo nazwisko co dziewczyna z klasy II c, której wystawiłam niesatysfakcjonującą ocenę semestralną. Przeczuwałam, że to zwykłe złośliwości, ale ilość przychodzących wiadomości rosła, wprawiając mnie w coraz większą irytację. Nie zamierzałam kasować profilu, jednak nie miałam też pojęcia, jak poradzić sobie z upierdliwym typkiem.

Opowiedziałam o całej sytuacji mojej kumpeli, Agacie, która uczy angielskiego. Podczas kilku dłuższych przerw między lekcjami zastanawiałyśmy się wspólnie, jak skutecznie pozbyć się nachalnego żartownisia. W końcu Agacie przyszedł do głowy pewien pomysł – zaproponowała, abym wysłała mu wiadomość z ostrzeżeniem. Miałam mu napisać, że jeśli nie da mi świętego spokoju, to wszystko powiem mojemu (nieistniejącemu) narzeczonemu, a ten go wytropi i porządnie się z nim rozprawi...

I wiecie co? To zadziałało! Wiadomości od namolnego faceta wreszcie przestały do mnie przychodzić. W końcu mogłam odetchnąć z ulgą i jak najszybciej chciałam przekazać tę nowinę Agacie, aby również mogła cieszyć się z tego, że jej wskazówka okazała się strzałem w dziesiątkę. Gdy tylko nadarzyła się sposobność, zagadałam do niej.

Koleżanka mnie podsłuchała

Nieopodal znajdowała się Renata, nauczycielka niemieckiego, która przepadała za plotkami i lubiła wypytywać innych o ich prywatne kwestie. Jej ciekawość nie znała granic, czasami nawet podsłuchiwała konwersacje innych osób. Moi podopieczni, którzy chodzili do niej na lekcje, żalili się, że próbowała od nich wyciągać wiadomości dotyczące ich bliskich czy sympatii.

Kiedy tylko zdołała dosłyszeć coś, co w jej mniemaniu nadawało się do puszczenia w obieg, nie dawała za wygraną, aż plotka nie rozniosła się po całej szkole. Teraz również byłam pewna, że nadstawia uszy w naszym kierunku, mimo że z pozoru sprawdzała kartkówki.

– Agatko, wiesz co? Podziałało! – podzieliłam się dobrą wiadomością z kumpelą. – Postraszyłam natrętnego faceta narzeczonym i mam święty spokój!

– Ekstra! Dobrze ci doradziłam, co nie? – Agata parsknęła śmiechem. – Narzeczony to niezawodny straszak! To kiedy idziecie do ołtarza? – zażartowała.

Gdyby nie plotka o moim zamążpójściu, która zaczęła krążyć za sprawą Renaty, pewnie więcej bym o całej sytuacji nie myślała i po prostu puściłabym ją w niepamięć. Bo kto inny potrafiłby z jednego, przypadkiem usłyszanego zdania o narzeczonym, które w dodatku zostało wyrwane z kontekstu, sklecić kompletną opowieść o ceremonii ślubnej, włącznie z konkretną datą?! Również teraz, po powrocie z sekretariatu do pokoju dla nauczycieli, Renata momentalnie znalazła się tuż obok mnie, zerkając na mnie z wyraźnym zainteresowaniem.

Plotka ukróciła plotkę

– Hej Małgoś, jak leci? Jak tam przygotowania ślubne idą? – zapytała, jakby nigdy nic, ale widziałam, że aż ją nosi z ciekawości.

I nagle olśniło mnie, jak w łatwy sposób zdementować pogłoskę o tym, że niby mam zamiar brać ślub… Zrobiłam smętną minę i westchnęłam:

– Oj, wiesz co… Nie mam pojęcia, jak to wszystko się potoczy… Na ten moment odwołaliśmy ceremonię… Musimy to jeszcze porządnie przemyśleć i zastanowić się nad decyzją… No cóż, zobaczymy, jak będzie…

Gdy tylko zobaczyłam zaskoczoną minę Renaty, która od razu chwyciła moją przynętę, momentalnie ruszyłam w kierunku aneksu kuchennego, żeby nie parsknąć śmiechem. Kątem oka dostrzegłam, jak nachyla się do nauczycielki historii i coś jej szepcze, jednocześnie spoglądając w moją stronę niby przypadkiem… „Za chwilę zapewne usłyszę plotkę, że pokłóciłam się ze swoim przyszłym mężem i ślub został odwołany!" – przemknęło mi przez myśl i z satysfakcją zatarłam ręce.

Nie widzę potrzeby, żeby komukolwiek coś tłumaczyć. Renata na pewno puści w obieg kolejną sensacyjną wiadomość i w ten sposób zrobi to za mnie.

Małgorzata, 32 lata