Dziwiło mnie jego zainteresowanie

Kiedy Dominik zaproponował mi randkę, zaniemówiłam. Byłam szarą myszką walczącą z kilogramami i odrostami, a jego była dziewczyna, piękna, smukła i utalentowana odnosiła sukcesy na każdym polu. Nie miałam pojęcia, co on takiego we mnie dostrzegł. Wbrew fatalnej opinii, jaką Dominik cieszył się w firmie, wcale nie okazał się ani narcystyczny, ani egocentryczny.

Owszem, jego uroda i świetny styl robiły na większości kobiet piorunujące wrażenie, ale mój nowy chłopak nie szczycił się jakoś specjalnie z tego powodu, że wygląda lepiej niż większość mężczyzn. Odkryłam, że ma do siebie dystans i potrafi też skupić się na drugiej osobie.

– Masz takie piękne włosy – powiedział mi na pierwszej randce, odgarniając mi kosmyk z ramienia.

Ja mam piękne włosy? – zdziwiłam się w duchu. – Przecież Natalia jest szałową blondynką z puklami sięgającymi połowy pleców! Co on plecie?

Kiedy już byliśmy parą, wciąż chwalił mnie za różne rzeczy. Na przykład bardzo podobał mu się mój styl.

– Fajnie wyglądasz w tej kamizelce. Sexy! – mrużył oczy na mój widok, a ja zastanawiałam się, jak zwykła biała koszula i czarny bezrękawnik mogą konkurować z seksownymi sukienkami Natalii od najlepszych projektantów.

Właściwie im dłużej byliśmy ze sobą, tym częściej myślałam o jego byłej dziewczynie, chociaż przecież powinno być odwrotnie. Nie miałam powodów, by sądzić, że Dominik wciąż coś do niej czuje, ale nie mogłam przestać się do niej porównywać.

– To wciąż ją widujesz? – zapytała moja przyjaciółka Ewelina po moim kolejnym telefonie na temat tego, jak olśniewająco wyglądała eks mojego faceta, kiedy ją ostatnio widziałam.

Wyjaśniłam jej, że Natalia to przedstawicielka kluczowego klienta naszej firmy i bywa u nas w centrali, gdzie pracowałam, przynajmniej kilka razy w miesiącu, a czasami nawet częściej.

– Ale Dominik nie pracuje z tobą w biurze? – Ewelina próbowała poskładać fakty do kupy. – Czyli on się z nią nie widuje, tak? No to o co ci chodzi?

Ech, sama nie wiedziałam. Po prostu kiedy myślałam o tej szczupłej, eleganckiej, świetnie ubranej i uczesanej kobiecie, czułam się jak zaniedbana grubaska w niemodnym swetrze i brzydkich butach. I nie chodziło o to, że moje ubrania naprawdę były brzydkie. Nie, kiedy je kupowałam, zawsze byłam zadowolona. Dopiero kiedy po raz kolejny spotykałam Natalię, nagle chwytała mnie pogarda dla samej siebie i wszystkiego, co na sobie miałam.

Chyba miałam obsesję na jej punkcie

Chociaż Dominik nigdy nawet słowem nie napomknął, że ważę za dużo, stwierdziłam, że będę się odchudzać, żeby moja sylwetka choć trochę zaczęła przypominać wspaniałą figurę Natalii. Po trzech tygodniach katowania się dietą, mój chłopak poprosił, żebym trochę odpuściła, ponieważ stałam się nerwowa i wybuchałam o byle co.

– Po prostu chcę schudnąć! – warknęłam. – Powinno ci zależeć na tym, żebym lepiej wyglądała. Dlaczego ty w ogóle mnie nie wspierasz?! – ryknęłam na niego, po czym nieoczekiwanie dla mnie samej rozpłakałam się z tego całego napięcia i chyba też z głodu.

– Ale ty już wyglądasz dobrze – powiedział, otwierając szeroko oczy na widok mojej niekontrolowanej histerii. – Chodź, pójdziemy na pizzę, to ci poprawi humor…

W odpowiedzi nakrzyczałam na niego, że mnie nie słucha i moje cele nie są dla niego ważne. Ale masakra! W końcu Dominik nie wytrzymał i na pizzę poszedł sam, a ja zostałam, zalewając się łzami i myśląc, jakie to życie jest niesprawiedliwe, bo Natalia na pewno nie musi się tak katować, żeby wchodzić w te sukienki w moim wymarzonym rozmiarze trzydzieści sześć…

Moją kolejną bolączką były jej pasje i talenty. Kobieta, którą uważałam za swoją rywalkę, co i rusz zamieszczała na Facebooku zdjęcia, na których jeździła konno czy tańczyła flamenco. A jak nie to, to fotografie upieczonego przez siebie idealnego tortu, jak z najlepszej cukierni w mieście.

Wstydziłam się tego, że ją szpiegowałam w internecie, ale najzwyczajniej nie mogłam się powstrzymać. Oglądałam te zdjęcia, zastanawiając się, czym ja mogłabym zaimponować znajomym i niestety nic takiego nie przychodziło mi do głowy. Jedynym sportem, jaki kiedykolwiek uprawiałam, było bieganie, i to wyłącznie rekreacyjne, a szczytem moich możliwości kulinarnych był bigos, który na zdjęciach prezentował się raczej nieszczególnie.

– Zdecydowanie za dużo o niej myślisz – podsumowała Ewelina, kiedy któregoś razu poskarżyłam się jej, że słyszałam, jak Natalia rozmawia przez telefon po włosku. – Dominik się z nią rozstał, a teraz jest z tobą. To tobie mówi, że jesteś cudowna, a nie jej. Nie możesz po prostu się tym cieszyć? – zapytała lekko zniecierpliwiona.

Bóg mi świadkiem, próbowałam. Ale prawda była taka, że przed Dominikiem nie byłam w żadnym poważnym związku. Dobijałam trzydziestki, a miałam na koncie ledwie dwie powierzchowne i krótkie relacje z mężczyznami. Do tego miałam wrażenie, że nic nie osiągnęłam na niwie zawodowej. Od początku pracowałam w dziale logistyki i nie miałam szans być kimś takim jak Natalia – osobą odpowiedzialną za wielomilionowe zamówienia, która lata na negocjacje do Londynu czy Mediolanu. Była dziewczyna Dominika miała wszystko, o czym ja od zawsze marzyłam, i z jakiegoś powodu coraz trudniej mi było się z tym pogodzić.

On nie chciał o niej mówić

Na dodatek z Dominikiem w ogóle nie dało się rozmawiać o Natalii i ich związku. Tylko raz mi powiedział, że rozstanie było obustronną decyzją i że to zamknięty rozdział w jego życiu. Wiem, że wtedy powinnam była odpuścić i przyjąć, że skoro się rozstali, to był ku temu jakiś ważny powód. Ale patrząc na Natalię, na jej zdjęcia na Facebooku i Instagramie, po prostu nie mieściło mi się w głowie, że on mógłby nie myśleć o powrocie do niej.

– Pasowali do siebie – mówiłam do Eweliny. – Oboje bardzo atrakcyjni, ona bizneswoman, a on dyrektor do spraw public relations. Nie widzisz, że ona pasowała do niego dużo bardziej niż ja? Przecież on musi sobie zdawać z tego sprawę!

Po minie przyjaciółki widziałam, że moja obsesja zaczyna ją już niepokoić. W końcu zaproponowała, żebym… zapisała się na terapię.

– Nie jestem psychologiem – stwierdziła – ale na moje oko masz jakiś problem z samooceną. Pogadaj z kimś mądrzejszym niż ja, zanim zniszczysz swój związek.

Może dobry terapeuta pomógłby mi odpowiedzieć na pytanie, co ja właściwie wyprawiam, ale ostatecznie nie zdążyłam się nawet do niego wybrać. Raz do roku zarząd spółki wyprawiał przyjęcie urodzinowe w rocznicę startu działalności firmy. Zaproszeni byli wszyscy pracownicy oraz kluczowi klienci i partnerzy biznesowi.

Wszyscy co roku czekali na tę galę. To była okazja, żeby pięknie się ubrać, napić szampana i zjeść koktajl ze świeżych krewetek w marmurowej sali jakiegoś astronomicznie drogiego hotelu. Podskórnie czułam, że dla mnie w tym roku będzie to koszmarne przeżycie. Wiele osób w firmie wiedziało, że jestem z Dominikiem, a pewnie jeszcze więcej o jego poprzednim związku z Natalią.

Byłam przekonana, że ludzie nie oprą się pokusie plotkowania. Wyobrażałam sobie, jak na głos się zastanawiają, czy przystojny szef działu public relations całkiem upadł na głowę, zamieniając kobietę idealną na jakiegoś pucołowatego krasnoluda, jakim się czułam.
Byłam blisko, by zrezygnować z wyjścia, ale za bardzo przerażała mnie wizja Dominika, który przypadkiem zostanie posadzony obok Natalii ubranej w małą czarną i przystrojoną w diamenty. Kupiłam więc sobie obcisłą sukienkę i wysokie szpilki, przed galą odwiedziłam fryzjera i założyłam opale mojej mamy, ale kiedy wchodziłam do holu pełnego podekscytowanych ludzi, czułam się, jakbym miała na sobie podomkę i pepegi.

Ale to był wstyd!

Przez całe przyjęcie siedziałam spięta i tylko obserwowałam czujnie swojego faceta, czy nie patrzy w stronę, gdzie siedziała brylująca w towarzystwie Natalia. Nawet z drugiego końca sali słyszałam jej perlisty śmiech. Nie mogłam wytrzymać napięcia i żeby jakoś się zrelaksować wychylałam jeden kieliszek wina za drugim. Nawet nie wiem, po której lampce zrobiło mi się koszmarnie niedobrze, a że Dominik właśnie był zajęty obtańcowywaniem jakieś pani dyrektor naszej partnerskiej firmy, wstałam od stolika, żeby iść do toalety.

Ale tam nie doszłam… Już po pierwszych kilku metrach nogi zaczęły mi się plątać, a ściany na siebie nasuwać. Miałam wrażenie, że podłoga robi się pochyła i zatoczyłam się, próbując się czegoś złapać. Dominik mnie nie widział, inni goście byli zajęci tańcem albo rozmowami, a ja właśnie przewracałam się na sali pełnej moich współpracowników, czując, że zaraz zwrócę całe wino, które wypiłam razem z sałatką krabową i tym przepysznym sznyclem po wiedeńsku…

– Hej – usłyszałam nad uchem damski głos. – Złap się mnie. Chodźmy stąd.

Ktoś mocno złapał mnie wpół i właściwie wyciągnął z sali. To była Natalia. Zauważyła, co się ze mną dzieje, i złapała mnie, zanim skompromitowałam się na oczach przełożonego i ze dwóch setek ludzi.

– Niedobrze mi… – wymamrotałam, zataczając się. – Muszę do łazienki…

Znalazła łazienkę i przez kolejnych kilkanaście minut trzymała mi włosy, kiedy wymiotowałam do muszli klozetowej. Na koniec dała mi gumę do żucia i popsikała perfumami wyjętymi z maleńkiej skórzanej torebki na łańcuszku.

– Dlaczego to robisz? – zapytałam słabo. Kiepsko się czułam, ale nie byłam kompletnie pijana. – Wiesz, kim jestem, no nie? Dziewczyną Dominika…

– Jasne, że wiem – przytaknęła. – Ciężko byłoby nie wiedzieć. To strasznie plotkarskie środowisko… – skwitowała.

I nie przeszkadza ci to? – zadałam pytanie, które nurtowało mnie od dawna. – Dlaczego nie pozwoliłaś mi tam upaść i narzygać na buty naszemu prezesowi?

Uśmiechnęła się do mnie i poprawiła mi palcami fryzurę.

– Tak jak powiedziałaś, jesteś dziewczyną Dominika. Gdybym cię nie wyprowadziła, skompromitowałabyś siebie i jego. A ja zawsze będę o niego dbała. Nie wiem, co ci o mnie powiedział, ale byłam dla niego złą dziewczyną… Próbował mi pomóc, zajmował się mną i moją córką, ale…

– Zaraz, moment! – już byłam całkiem trzeźwa. – To ty masz córkę?

Znowu coś mi poprawiła i zaproponowała, żebyśmy wyszły się przewietrzyć. Posłusznie podreptałam za nią na oszklony taras i usiadłyśmy w wiklinowych fotelach.

Wszystko mi o sobie powiedziała

Natalia też chyba trochę wypiła, bo nie umiem sobie inaczej wytłumaczyć, dlaczego zebrało jej się na zwierzenia. Opowiedziała mi o wszystkim. O tym, jak zaczęła pracę w międzynarodowej korporacji i zdobywała kolejne szczeble kariery. O potwornej presji i stresie, w jakim żyła, spaniu trzy godziny na dobę i pracowaniu dwa razy tyle, co inni, żeby się przebić. W którymś momencie, żeby sobie dodać energii, zaczęła przyjmować dziwne substancje.

Słuchałam tego niczym streszczenia jakiegoś hollywoodzkiego scenariusza, ale to było prawdziwe. Życie tej kobiety tak wyglądało. Praca po szesnaście godzin na dobę, zdobywanie kontraktów za wszelką cenę, nawet przez łóżko.

– Mam córkę z jednym z najbogatszych ludzi w Polsce – zwierzyła mi się. – Ale on nie chce utrzymywać z nami kontaktów. Ma żonę i dzieci. Płaci mi wysokie alimenty, ale mam trzymać gębę na kłódkę

Dotarło do mnie, że Natalia nie ma idealnego życia. To, co prezentowała światu, to wykreowany wizerunek. Wyznała mi, że Dominik miał być lekiem na całe zło.

– Jest świetnym facetem. Zajmował się Idą, kiedy nie byłam w stanie… Zawiózł mnie na odwyk, pilnował, żeby potem była czysta… Spieprzyłam to. Zdradziłam go i to kiedy on siedział z moim dzieckiem – westchnęła ciężko. – Nigdy nie dało się tego potem posklejać, on miał dość. Ale ja ciągle wiele mu zawdzięczam. Mam faceta, Włocha – dodała już z rozjaśnioną twarzą – ale Dominik zawsze będzie dla mnie kimś szczególnym. Dbaj o niego. On zasługuje na dobrą dziewczynę.

Wzięłam sobie jej słowa do serca. Zadbałam o mojego mężczyznę. Przestałam doszukiwać się fałszu w jego zapewnieniach, że mu się podobam, otworzyłam się przed nim, opowiedziałam o rozmowie z Natalią, a on potwierdził jej słowa.

– Myślałam, że ona ma idealne życie…

– Nie ma. Walczy z całą masą demonów – odpowiedział. – I nie ma łatwej osobowości. Wiem, że jest z tym Włochem, mam nadzieję, że on się nią zaopiekuje. Mnie to przerosło. Marzyłem o kimś normalnym… Takim jak ty – zapewnił.

Tym razem uwierzyłam mu w stu procentach. Dotarło do mnie wreszcie, że nie każdy musi pragnąć tortu doskonałego jak z najlepszej cukierni. Są tacy, którzy marzą o prostym domowym bigosie, który był przecież moją specjalnością! Jedyne, czego żałuję, to to, że zmarnowałam tyle czasu na porównywanie się z eks ukochanego, która zresztą okazała się być nie chodzącym ideałem, tylko normalną osobą ze słabościami i wadami.

Tak naprawdę, nawet ją lubię. Zawsze kiedy się u nas zjawia, witamy się i chwilę rozmawiamy. Już niczego jej nie zazdroszczę. No, może tylko tych zwijających się w fale włosów do połowy pleców. Ostatnio nawet jej o tym powiedziałam.

– Och, daj spokój, też możesz takie mieć – przewróciła oczami. – To doczepki. Naprawdę myślałaś, że są prawdziwe?