Angielki mają swój „dzień brzydkich włosów”, a ja miewam „dni złego parkowania”. Ustawiam się wtedy i ustawiam, jakbym miała prawo jazdy zaledwie od tygodnia. Potem i tak się okazuje, że stanęłam krzywo, albo za nic nie mogę wyjechać! W tamten wtorek także szarpałam jak szalona drążek zmiany biegów, usiłując wykręcić tak, by nie zadrapać sąsiedniego samochodu. Blokowałam przy tym wjazd na parking facetowi w oplu.

Widziałam wyraźnie, że obserwuje mnie, kręcąc z niedowierzaniem głową

Okropnie mnie denerwował! Gdy wreszcie udało mi się bezpiecznie wyjechać spomiędzy zaparkowanych aut, dałam upust stresowi, pokazując facetowi język! Na ten widok kierowca wybuchnął śmiechem.

– To hormony – stwierdziła moja przyjaciółka, gdy jej opowiedziałam całą historię. – Podobno w pewnym momencie cyklu miesiączkowego wiele kobitek ma takie problemy z powodu zaburzeń błędnika.

– Poważnie? – spytałam Kaję z powątpiewaniem. – Gdzie to czytałaś?

– Nigdzie, głupia! – roześmiała się. – Tak uważają przemądrzali faceci.

No jasne! Znowu mnie nabrała! Kaja jest rajdowcem i ściga się od wielu lat. Czasami jeździ sama, czasami jako pilotka ze swoim mężem. Zdobyła wicemistrzostwo w Pucharze Kobiet i naprawdę wie, co robi za kierownicą swojego pięknego subaru. W dodatku uważa, że swoją wiedzą powinna dzielić się z przyjaciółkami, więc regularnie robi nam kursy doszkalające.

Zabiera nas w weekend na jakiś większy, opustoszały plac i uczy, jak na przykład wychodzić z poślizgu, który może się przecież zdarzyć nawet latem, przy deszczowej pogodzie. To dzięki niej mam perfekcyjnie wyćwiczone wszelkie manewry, więc doskonale zdaję sobie sprawę, że moje chwilowe kłopoty z parkowaniem to taki sam wypadek jak ten, gdy doświadczona modelka potknie się na wysokich obcasach.

Zobacz także:

No i wiem, że za kierownicą jestem naprawdę bezpieczna!

– A propos rajdów, czy już wiesz, że Kostek zaprasza wszystkich w swoje urodziny na jazdę gokartami? – zapytała Kajka. 

– Wynajął na kilka godzin tor, zabawimy się.

– To fajnie! – ucieszyłam się. 

Konstanty, jej mąż, to przemiły facet. Oprócz swojej żony kocha dobrą whisky, dlatego określonego dnia zjawiłam się na torze kartingowym uzbrojona w markową butelkę Jasia Wędrowniczka…

Już od rana czułam podniecenie – poziom adrenaliny w moim organizmie sięgał zenitu. Kaja dawno mówiła mi, że powinnam kiedyś wziąć udział w zawodach, bo jej zdaniem świetnie się do tego nadaję.

Uwielbiasz walczyć i nie boisz się ryzyka – mówiła. – Widzę przecież, jak realizujesz różne zadania w pracy. Jakbyś prowadziła bolid – precyzyjnie, w skupieniu, błyskawicznie reagujesz na pojawiające się przeciwności, nigdy nie tracąc zimnej krwi.

– Przeceniasz mnie! – śmiałam się z niej wtedy, ale dzisiaj naprawdę miałam ogromną ochotę na rywalizację… 
Pierwszą osobą, na którą się natknęłam na torze kartingowym, był ten facet z parkingu, który się ze mnie śmiał!

– To jest właśnie ten nowy szef Kostka… – szepnęła mi Kajka do ucha.

– To ten pajac z parkingu! – odszepnęłam.

– Coś ty? Niemożliwe! – odkrzyknęła na cały głos, nie mogąc się opanować, przez co ściągnęła na nas wzrok pajaca. Oczywiście, natychmiast do nas podszedł.

– My się jeszcze nie znamy, mam na imię Janusz – powiedział z uśmiechem.

– Iwona – podałam mu rękę.

– Pani także będzie się ścigać? – drążył z udawaną kurtuazją.

– Oczywiście. I mam zamiar pana pokonać! – rzuciłam mu wyzwanie.

– A co będzie, jeśli pani przegra? Pokaże mi pani język? – roześmiał się.

Spojrzałam na niego wyniośle, nie mając zamiaru odpowiadać. Niech sobie nie myśli, że poczułam się upokorzona.

– Słuchajcie, kochani, jedziemy na czas! – zarządził tymczasem Konstanty. 

Wszyscy rzucili się do gokartów, tymczasem ja spokojnie weszłam na tor

Chciałam najpierw dobrze go obejrzeć. Wiedziałam już od Kajki, jakie to ważne poznać wszystkie proste i zakręty, by wiedzieć, gdzie się można rozpędzić, a w którym miejscu wcisnąć hamulec. Mam fotograficzną pamięć, więc za chwilę wyświetlił mi się w głowie cały plan toru.

– Widzę, że postępujesz jak profesjonalistka! – szepnął mi do ucha Janusz.

„Śmiej się, śmiej! Zobaczymy, kto się zaśmieje ostatni!” – pomyślałam.

Dwa okrążenia później mina mu wyraźnie zrzedła. Wprawdzie był najlepszy ze wszystkich facetów, lecz ciągle wyprzedzały go dwie dziewczyny – Kajka i ja!

– Kostek mu zwyczajnie daje wygrać, to w końcu jego szef – stwierdziła wyrozumiale Kaja, kiedy poszłyśmy coś przekąsić do ustawionego w rogu stołu ze smakołykami. 

– Ja sobie chyba też odpuszczę, bo chcę zobaczyć jego minę, gdy przegra tylko z tobą.

– Myślisz, że mi się uda? – spytałam z nadzieją, ale i z powątpiewaniem.

– No pewnie, wierzę w ciebie! W końcu sama cię wyszkoliłam! – wykrzyknęła.

Podbudowana przez przyjaciółkę odważnie stanęłam do ostatecznego wyścigu. I – wygrałam! Byłam lepsza od Janusza o całe dwie sekundy!

– Nasza mistrzyni! – wykrzyknął Kostek, podając mi butelkę szampana.

– Tylko nas nie pooblewaj, raczej daj się napić! – rozległy się zewsząd ubawione głosy.

Obok pojawił się Janusz

– Gratuluję! – wyciągnął do mnie rękę.

– Jestem od ciebie sporo lżejsza, dlatego wygrałam. W zasadzie to pierwsze miejsce należy się nam obojgu! – stwierdziłam wtedy wspaniałomyślnie.

– To mi się podoba! – podchwycił Konstanty, widząc w tym szansę na przypodobanie się szefowi. – Wygraliście oboje, jedno kategorii Pucharu Pań, drugie w kategorii Pucharu Mężczyzn!

Od razu wiedziałam, że się macie ku sobie – powiedziała moja przyjaciółka, gdy po wyścigu zwierzyłam się jej, że Janusz zaprosił mnie na wieczór do kina. – To podobno naprawdę świetny facet. Przynajmniej Kostek tak mówi, a on do tej pory jeszcze nie chwalił żadnego ze swoich szefów.

Uśmiechnęłam się. Rzeczywiście Janusz to świetny facet, na dodatek jest bardzo przystojny, no  i umie przyznać się do błędu.

– Przepraszam, że cię nie doceniłem. Od dzisiaj już wiem, że trzeba uważać na śliczne blondynki w niedużych samochodach. I to wcale nie dlatego, że nie potrafią jeździć, ale że jeżdżą nadspodziewanie dobrze…

Kilka randek później, gdy siedzieliśmy przytuleni na kanapie u mnie w domu, zapytałam Janusza, czy ufa mi jako kierowcy.

– Ufam – stwierdził poważnie.

– W takim razie weźmiesz ze mną udział w rajdzie? Do tej pory nie miałam partnera… 

– Pod warunkiem że to ja będę prowadził! – odparł bez zastanowienia, po czym zamilkł i spojrzał na mnie spłoszony.

– Uważam, że to dobry pomysł – odparłam jednak. – Kobiety najczęściej zostają pilotami. A to dlatego, że nikt tak dobrze nie prowadzi mężczyzny jak my!

Janusz roześmiał się serdecznie. A potem, gdy przytulił mnie i pocałował  namiętnie, zamknęłam oczy i powoli prowadziłam jego dłonie po swoim ciele tak, aby sprawiały mi rozkosz. Janusz poddawał się posłusznie moim dyskretnym nakazom. W ostatnim przebłysku świadomości stwierdziłam, że rzeczywiście mogę zostać jego pilotem. Pomyślałam, że razem wygramy każdy wyścig… A potem pozwoliłam mu się wciągnąć w zmysłową otchłań bez dna.