Moja komórka wibrowała i dzwoniła jak oszalała, gdy w końcu udało mi się ją wyszperać na samym dnie torebki. Chcąc mnie ukarać za opieszałość, na wyświetlaczu pojawił się nieznajomy numer. Z reguły nie odbieram od obcych, ale tym razem coś mnie podkusiło.

– Słucham? – odezwałam się ostrożnie.

Naprawdę za nią tęskniłam

– Justyna? No w końcu, ile można czekać. Usiłuję się do ciebie dodzwonić od przynajmniej piętnastu minut.

– Ala? Skąd maszmój numer? – zapytałam rozbawiona.

No tak, już od piętnastu minut trajkocze mi do ucha. Minęło grubo ponad dekadę, odkąd ostatni raz ją widziałam. Nasze drogi się rozeszły tuż po skończeniu uniwerku. Doszły mnie słuchy, że przeprowadziła się do Szwajcarii i robi tam karierę po różnych instytutach. Od zawsze kochała siedzieć nad mikroskopem i mieszać w probówkach.

– Przyjechałam odetchnąć i nacieszyć się wiosną – w jej głosie dało się wyczuć zniecierpliwienie. – Zamierzam się z wami zobaczyć i to postanowione, bez możliwości zmiany planów. Jutro po południu u mnie, mieszkam tam, gdzie kiedyś. Nawet nie pytam, czy wpadniesz, bo i tak będziesz musiała. Wszystko jasne?

Rany, jak mi jej brakowało, tego jej rządzenia i żartów. No i tego wiecznego nieładu. Za chwilę pewnie usłyszę, że jej komórka zaraz padnie, a ona szuka ładowarki po całym mieszkaniu. A może zostawiła ją gdzieś w Alpach?

– Muszę już kończyć. Padła mi bateria w telefonie i…

Normalnie zwinęłam się wpół ze śmiechu, prawie się zakrztusiłam. No po prostu Ala w stu procentach.

– Szajbuska – stwierdziła pieszczotliwie i zakończyła połączenie.

Zaraz, zaraz, co ja usłyszałam? Że ma ochotę nas zobaczyć? Nie chodziło jej chyba o starą paczkę? W czasie studiów trzymaliśmy się razem, ale później wszystko legło w gruzach, zupełnie jakby moje rozstanie z Mateuszem położyło się cieniem na naszych relacjach.

Rozwód po roku małżeństwa

Rozpad relacji? To zbyt delikatne określenie, nasze małżeństwo zakończyło się z wielkim hukiem już po roku. Mój mąż, Mateusz, zdradził mnie z kobietą, którą traktowałam jak bliską koleżankę. To oklepany schemat, ale uwierzcie mi, że za każdym razem rani tak samo mocno, jakby był zupełnie nowy. Zwłaszcza, że w tej historii byłam totalnie zieloną, łatwowierną idiotką.

Poprosiłam Ankę, aby zamieszkała razem z nami — w lokalu, który dzieliliśmy z Madoksem i Kefirem, przesympatycznymi świrami, którzy poza normalnymi zajęciami studiowali informatykę. Ala bywała u nas regularnie i czasami zostawała na parę dni, więc w niektórych okresach nasza piątka gnieździła się w jednym mieszkaniu. Mieliśmy niezły ubaw. Byłam pewna, że chłopcy nie wywalą na ulicę koleżanki, która nie ma dachu nad głową i kasy na wynajem.

Ach, cóż to była za urocza epoka! Chętnie bym ją wspominała z nostalgią, ale niestety sielanka z moimi kumplami skończyła się dość gwałtownie. Tamtego dnia zjawiłam się w domu przed czasem. Otwieram drzwi swoim kluczykiem, o tej godzinie zwykle jest pusto. Madox i Kefir łaskawie zaszczycili swoją obecnością uniwerek, Mati był w robocie, a Ania pojechała do rodziny.

Po zdjęciu butów w przedpokoju, na paluszkach przemknęłam do kuchni, żeby nastawić wodę na herbatę. Starałam się nie wydawać żadnych odgłosów, przemieszczając w samych skarpetkach, ale oni i tak byli zbyt pochłonięci sobą, by mnie usłyszeć. Za to ja doskonale słyszałam ich.

Zaintrygowana dziwnymi dźwiękami, wkroczyłam do pokoju, będąc przekonana, że moi współlokatorzy-informatycy mimo wszystko siedzą w domu i oglądają jakieś nieprzyzwoite filmy dla dorosłych. Nic innego nie przyszło mi do głowy, bo skąd mogłam przypuszczać, że źródłem tych odgłosów są mój świeżo upieczony małżonek i przyjaciółka, której zapewniłam schronienie?

Stałam w drzwiach przez chwilę niezauważona, przyglądając się im uważnie. Zobaczyłam wszystko, co tylko mogłam. Nie jestem pewna, o czym myślałam w tamtym momencie. Byłam kompletnie oszołomiona, skupiając się głównie na tym, by złapać oddech, a mimo to czułam, że ziemia usuwa mi się spod stóp. Oparłam się o framugę drzwi, a ten ruch zwrócił uwagę Mateusza.

– Justyna – odezwał się tonem pełnym zaskoczenia i niemal wyrzutu, bez cienia poczucia winy. W końcu zrobiłam mu numer, psując tę miłą chwilę. Przecież miało mnie tu nie być.

Ale ze mnie idiotka…

Nakryłam ich podczas stosunku. Anka czmychnęła do ubikacji, łapiąc w pośpiechu pierwszą lepszą koszulkę, żeby się zakryć. Mateusz początkowo chciał sięgnąć po narzutę, ale po sekundzie zastanowienia dał sobie z tym spokój. W końcu to ja byłam jego małżonką. Ciągle się zastanawiam, czemu go nie zabiłam tamtego dnia. Nie zareagowałam wystarczająco szybko, bo kiedy Mateusz zorientował się, co się dzieje, czmychnął do pokoju Madoksa i Kefira.

Drzwi były zamknięte na klucz, więc nie miałam żadnych szans, ale i tak się starałam. Szarpałam za klamkę, dopóki nie wrócili chłopaki. Rozpłakałam się i opowiedziałam im, jak mnie skrzywdzono. Usiedliśmy na podłodze, bo bolały mnie nogi od tego pilnowania drzwi, a Kefir zalał wrzątkiem herbatę. Cała sytuacja była po prostu absurdalna. Anka chowała się przede mną w łazience, a nielojalny Mateusz siedział w pokoju informatyków.

– Gdybym był tobą, odpuściłbym sobie te gadki o zapewnieniach bezpieczeństwa – Madox dosadnie dał do zrozumienia Mateuszowi, jak sprawy stoją. – Wyłaź stamtąd, pajacu, musimy coś obgadać. No i to nasz pokój, chętnie bym się przebrał w jakieś wygodniejsze ciuchy.

– Ja z kolei mam robotę do ogarnięcia. Czas odpalić komputer, soft sam się nie stworzy – rzucił Kefir.

Programiści rwali się do pokoju, Mateusz nie mógł w nim przebywać w nieskończoność. Po dłuższej chwili w końcu się ulotnił, ale nie udało mi się z nim pogadać tak, jak planowałam. Gdy wreszcie przekroczył próg, moja waleczność znacząco zmalała — zamiast roztrzaskać doniczkę na jego głowie, jak zamierzałam, pozwoliłam mu odejść. Nie słuchałam przeprosin ani tłumaczeń. Mateusz zachowywał się arogancko, lecz Anka roniła łzy. Nie wiedziałam, czy bardziej ubolewała nad wyjściem prawdy na jaw i utratą lokum, czy naprawdę dotarło do niej, jak mnie zraniła. Stawiałam na pierwszą opcję, więc kazałam jej się wynosić w ubraniach, w których przede mną stała.

Mój związek małżeński z Mateuszem dobiegł końca i od tamtej pory nie spotkałam nikogo z tej ekipy. Ale teraz Ala wyszła z inicjatywą, żeby zorganizować zlot po latach. Miałam nadzieję, że nie zaprosiła całej naszej dawnej paczki… Choć w sumie sama nie wiem. Fajnie byłoby dowiedzieć się, co u nich słychać. Jakoś pozbierałam się po rozstaniu z pierwszym mężem i niedługo później poznałam faceta, z którym teraz wiodę szczęśliwe życie. Więc czemu by nie pojawić się na takim spotkaniu? Ostatecznie wszystko ułożyło się pomyślnie.

Mój były to był drań jakich mało

Kiedy przekroczyłam próg mieszkania Ali, pierwszą osobą, na którą trafiłam, okazała się moja była przyjaciółka, Anka. Zaskoczona, zamarła na mój widok, trzymając w dłoni kieliszek wina.

– Justyna.

– Anka.

To były jedyne słowa, które padły między nami, ale nie wyczuwało się wrogości. Wyparowała przez te wszystkie lata, zostawiając jedynie cienką warstwę na dobrych wspomnieniach. Od razu przypomniałam sobie, jakie fajne rozmowy odbywałyśmy z Anką, jak często rozumiałyśmy się bez słów i jak podobne miewałyśmy poczucie humoru. Nic nie jest w stanie zastąpić kumpli z dzieciństwa i czasów młodości, przy nich nie musimy udawać, że jesteśmy jacyś lepsi niż w rzeczywistości. I tak nas przecież przejrzą, bo znają nas jak nikt inny.

– Powiedz, jak ci się ułożyło w życiu? – Anka zapytała przyciszonym głosem, będąc w gotowości, by ponownie okazać skruchę i prosić o wybaczenie.

– O wiele lepiej, niż sądziłam. Mam wspaniałego męża i chyba jest on twoją zasługą – parsknęłam śmiechem bez cienia troski. – Gdybyś wówczas z Mateuszem nie...

– Nie mów już nic więcej! – Anka wydała z siebie bolesny jęk.

– Wyświadczyłaś mi przysługę, uwalniając od tego nieudacznika – stwierdziłam, biorąc łyk wina.

– A wiesz, co u niego teraz? – Anka przymrużyła powiekę.

– No gadaj wreszcie – momentalnie zaciekawiłam się tematem.

– Lepiej poczekaj i przekonaj się na własne oczy – Anka uśmiechnęła się z radością.

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, gdy go zobaczyłam. Mój były wkroczył na imprezę w towarzystwie nieziemsko pięknej, ale zdecydowanie zbyt młodej dziewczyny. Tak młodej, że przez chwilę zastanawiałam się, czy nie zadzwonić na policję. Paradował dumnie, prezentując ją każdemu napotkanemu koledze i prężąc się niczym paw. Rany, a przecież kiedyś był porządnym facetem.

– Jak myślisz, odpuściłby sobie te romanse z nastolatkami, gdybyśmy nadal byli małżeństwem? – wyszeptałam do Anki. – Chyba ocaliłaś mnie przed byciem pośmiewiskiem, może powinnam ci za to podziękować?

Anka energicznie pokiwała głową, ale po chwili zerknęła na mnie z powątpiewaniem.

– Mówię poważnie – zaznaczyłam. – Mateusz to skończony dupek, dobrze się stało, że wcześniej zdałam sobie z tego sprawę i nie zmarnowałam przy nim wielu lat.

Anka westchnęła, czując wyraźnie, jak spada jej kamień z serca.

– Ogromnie żałowałam tego, jak cię potraktowałam. Gdybym tylko mogła cofnąć czas… Nasza przyjaźń była dla mnie ważna.

– To może dajmy jej jeszcze jedną szansę? – zasugerowałam bez chwili zastanowienia.

Szczerze mówiąc, bardzo chciałam znów traktować Ankę jak swoją przyjaciółkę. Tęskniłam za nią. Większość dawnych znajomych wyjechała za granicę, szukając lepszych perspektyw i bardziej ekscytującej roboty. Ala wybrała Szwajcarię, a Madox – Stany. Zostaliśmy w kraju tylko w trójkę: Kefir, Anka i ja. No i jeszcze Mateusz, ale jakoś nie byłam w stanie mu darować. Gdyby przynajmniej nie paradował wszędzie z tą lalunią, bo przy niej prezentował się jak ostatni przygłup…

– No to jak? Kumpele? – wystawiłam dłoń w kierunku Ani.

– Kumpele! – złapała mnie mocno.

Od tego czasu regularnie się widujemy. Mamy wspólny język i przednio spędzamy czas. Wymazałam z pamięci przewinienia Ani, ale po tym, czego się nauczyłam, jest coś, czego na sto procent nie zrobię. Za żadne skarby nie poznam jej z moim facetem!

Justyna, 35 lat