Cieszyłam się na powrót do kraju

Nie mogłam się doczekać końca kwietnia. Planowałam wrócić do domu na początku maja. Nie mogłam się doczekać, kiedy znowu zobaczę moje pociechy! Poprosiłam nawet o wypłatę zaliczki i zawsze, kiedy robiłam zakupy dla Grety w najbliższym Aldim, sprawdzałam, czy nie ma jakichś atrakcyjnych promocji dla dzieci. Udało mi się zakupić fantastyczną bluzkę dla Radka, strój do pływania dla mojej najmłodszej – Anitki i komplet śrubokrętów przeznaczonych dla męża. Dostałam nawet wyjątkowo eleganckie ręczniki dla mojej teściowej. W końcu zasługuje na coś w zamian za pomoc w utrzymaniu domu i mojego męża, kiedy mnie tam nie ma.

Musiałam jeszcze kupić prezent na komunię mojego chrześniaka, lecz zdecydowałam, że zajmę się tym po powrocie do kraju. Mój mąż ma kontakty w lombardzie, gdzie zadeklarowali, że przechowają dla nas jakiś tani smartfon lub coś podobnego. Serce boli, kiedy musisz kupić innemu dziecku, coś, czego nie jesteś w stanie dać swoim własnym, ale cóż zrobić? Takie są teraz czasy!

Często ludzie myślą, że jeśli pracujesz w Niemczech, to śpisz na pieniądzach. Ale nikt się nie zastanawia, że muszę spłacać kredyt, i to nie dla własnej satysfakcji spędzam tyle miesięcy daleko od domu, opiekując się nieznajomą starszą panią. Ale nie powinnam narzekać. W końcu udało mi się uniknąć sporego wydatku. Ojciec chrzestny próbował przekonać mnie zimą, abyśmy zrzucili się na komputer. Na moje szczęście, okazało się, że kto inny już zadeklarował swój udział, więc nie musiałam wydawać tysiąca złotych.

Ale siedziałam jak na szpilkach i odliczałam dni do mojego powrotu. Jednocześnie musiałam wysłuchiwać lamentów Grety. Starsza pani była bardzo smutna, że mnie nie będzie przez kilka tygodni. Martwiła się, kto będzie dla niej piec ciasta. Próbowała mnie przekonać, że jestem najlepszą opiekunką, jaką kiedykolwiek miała. To było miłe, ale zbędne. Niestety Greta cierpi na demencję, dlatego wiedziałam, że kiedy wrócę, znów będzie mnie traktować jak obcą i będziemy musiały zaczynać wszystko od początku.

Moje plany runęły

To samo dotyczyło Alicji, która mnie zastępowała. Gdy miałam wyjechać, Greta nie mogła tego przeboleć, a teraz nie miała pojęcia, o kim mówię. Wydawało się jej, że zawsze tu byłam. Jest dobrą kobietą. Mogłabym spędzać z nią dużo czasu, gdybym tylko była bliżej swoich! Coraz bardziej tęskniłam, odmierzałam czas, a tu nagle niespodzianka! Dwa dni temu Alicja zadzwoniła z Polski i – poprosiła, abym została o miesiąc dłużej.

Nagle poczułam, jak łzy zaczynają spływać mi po policzkach. Zdaję sobie sprawę, jak to brzmi, ale nie mogłam znaleźć słów. Wydaje mi się, że Ala zorientowała się, że moje milczenie nie zwiastuje niczego dobrego.

– Proszę cię, Basia, zgódź się. Wszystko mi się tu posypało... – w głosie mojej przyjaciółki wyczułam desperację. – Mój mąż jest w szpitalu po wypadku w pracy, córka przygotowuje się do matury, a najmłodszy może dostać jedynkę na koniec roku. Jeśli tego sama nie przypilnuje, wszystko mi się rozsypie!

– Przykro mi, rozumiem, przez co przechodzisz – udało mi się wykrztusić.

Wiem, co to znaczy. Ciągle wszystko jest na naszych barkach. Alicja ma swoje długi, każdy dzień bez zarobków, to dla niej strata. Nie pozwoliłaby sobie na lekkomyślność i rezygnację z pracy, gdyby nie była postawiona pod ścianą. Ale dodatkowy miesiąc?! Już dostałam list z domu, dzieci dołączyły swoje rysunki, a i mąż nie może się doczekać. Zgodziłam się. Bo co innego mogłam zrobić? Kto wie, czy ja sama nie znajdę się kiedyś w podobnym położeniu? Przecież to właśnie Alicja nagrała mi tę pracę. Miałam wobec niej swoje zobowiązania. I to nie jedne.

– Ale za miesiąc na pewno będziesz już wolna? – dopytałam.

– Na pewno – zapewniła. – Zorganizowałam synowi korepetycje z niemieckiego, sama mu pomagam. Mąż też powinien już być na nogach, a na wszelki wypadek, mama po sanatorium wróci i przyjedzie do nas. Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem ci wdzięczna!

Jedynie Greta była zadowolona z takiego przebiegu wydarzeń. Z radością zaklaskała w dłonie i natychmiastowo zaproponowała, że muszę z nią udać się do salonu fryzjerskiego. Trochę się zabawimy! Nawet próbowała mnie przekonać, że powinnam również skrócić włosy i zafundować sobie trwałą, jakbym miała głowę i pieniądze do takich kaprysów...

Nie było mi łatwo

Trudno było mi zaakceptować tę zmianę, naprawdę trudno! Jednak w końcu zrozumiałam, że na tym świecie istnieją gorsze rzeczy niż zarabianie przyzwoitych pieniędzy o miesiąc dłużej. Ludzie często muszą poświęcić wiele więcej i, na Boga, nie jestem dzieckiem, żeby nie potrafić się opanować. „Nie załamuj się, Baśka – powiedziałam do siebie. – To minie. To tylko miesiąc!”.

Wysłałam maila do rodziny. Wyjaśniłam im wszystko. Aby mieć pewność, że wszystko jest jasne, dodatkowo do nich zadzwoniłam. Mój mąż nie miał pretensji, uznał nawet, że może to i lepsze rozwiązanie. Zaczął układać panele w kuchni i obawiał się, że nie zdąży skończyć przed moim powrotem, a dobrze wie, jak nie lubię remontów. Teraz na pewno zdąży. Dzieci również były bardzo dzielne i byłam bardzo dumna z ich dojrzałości.

Nie mogę tylko uwierzyć, że zapomniałam o komunii mojego jedynego chrześniaka. Wstyd mi, że tak wypadło mi to z pamięci. Na szczęście mój mąż pamiętał i zapytał, czy powinien osobiście przekazać chrześniakowi smartfon, czy też ja zrobię to po powrocie. Nie mogę pojąć, jak mogłam zapomnieć o tak ważnym wydarzeniu! To przecież komunia syna mojej najlepszej przyjaciółki z czasów technikum! Z drugiej strony, odkąd wyprowadziłam się z mojego rodzinnego miasta, spotykałyśmy się tylko od czasu do czasu, a ostatni raz widziałam jej syna, gdy miał zaledwie trzy lata...

Tak, komunia to bardzo ważne wydarzenie, ale... Byłam przekonana, że Natalia zrozumie moje położenie. W końcu wiedziała, jak bardzo pragnęłam uczestniczyć w tej ceremonii. Obie z takim entuzjazmem czekałyśmy na to spotkanie! Zdecydowałam zatem, że najpierw porozmawiam z moją przyjaciółką, a dopiero potem zdecyduję co do prezentu. Mimo wszystko bardzo pragnęłam ją spotkać... Może jej syn nie będzie zbytnio zawiedziony, jeśli dostanie smartfon kilka tygodni później? „Przed komunią wysłałabym jedynie kartkę z życzeniami. Czy może powinnam do tego dołączyć medalik?” – zastanawiałam się.

Podobno byłam straszną materialistką

Wieczorem zadzwoniłam do niej i zaczęłam tłumaczyć, dlaczego nie będę w stanie przyjechać na komunię, kiedy zdałam sobie sprawę, że po drugiej strony połączenia panuje cisza.

– Słyszysz mnie? – zapytałam. – Natalia?

– Tak – odpowiedziała ponurym głosem.

– Przykro mi, naprawdę mi smutno z powodu tego, co się stało, ale nie mam na to żadnego wpływu...

– Tak, jasne! – westchnęła z irytacją. – Tylko powiedz mi, jak mam to wytłumaczyć naszemu dziecku? „Kochanie, twoja matka chrzestna nie przyjdzie na komunię, bo pieniądze są dla niej najważniejsze”? Czy tak powinnam to ująć? Myślisz, że to zrozumie?

Poczułam, jakby ktoś dał mi prosto w twarz. Wiem, że Natalia nie ma najmniejszego pojęcia o problemach finansowych – przez wiele lat była rozpieszczoną jedynaczką, a potem poślubiła syna właściciela sieci cukierni. Ale czy można aż tak nie wiedzieć, w jakim świecie się żyje?

– Natalia, to, co mówisz, jest niesłychanie niesprawiedliwe – zdołałam w końcu wykrztusić.

– Nie obchodzi mnie to – stwierdziła chłodno. – Taka jest prawda, koniec i kropka. I przestań z tymi tłumaczeniami.

Więcej nie zadzwoniła. Myślałam, że na pewno się zreflektuje i zadzwoni, żeby przeprosić, ale się nigdy nie doczekałam.