Tak naprawdę nie znałam mojej siostry przyrodniej. Wiedziałam, że gdzieś tam istnieje, ale dla mnie była zupełnie kimś obcym. Jak mogłam ją znać, skoro nie pamiętam nawet naszego wspólnego ojca. Opuścił moją matkę, kiedy byłam tylko kilkumiesięcznym niemowlakiem. Uznał, że jest zbyt młody, żeby zmieniać pieluszki i opiekować się małym dzieckiem. Nigdy nie chciał być ojcem, a moja mama, Kryśka, postanowiła go usidlić, zachodząc w ciążę. Miała nadzieję, że to go zmusi do małżeństwa, ale on miał zupełnie inne plany.

Spakował swoje rzeczy do plecaka i zniknął

Tak mówiła moja mama i ja jej wierzyłam. W moim życiu nigdy nie zaznałam obecności ojca. Podobno przez pierwsze dziesięć lat mojego życia mieszkał gdzieś za granicą. Czasami zdawał sobie sprawę, że ma córkę i wysyłał mi paczki z zabawkami i ubrankami. Niestety, zwykle były dla mnie za duże lub za małe, więc nie czułam z tego powodu radości.

Kiedy powrócił do kraju, przyprowadzając ze sobą ciężarną żonę, moja mama była już zamężna, a ja miałam ojczyma oraz dwóch młodszych braci. Pierwszy raz w życiu spotkałam swojego biologicznego ojca, kiedy miałam dwanaście lat. Jego druga córka, Aldona, była wtedy niemowlęciem, miała tylko trzy miesiące. Ojciec przyjechał z nią i próbował mnie namówić, żebym poszła na jej chrzest.

– Andrzej, chyba ci zupełnie odbiło – powiedziała mama.

– Niby czemu? – zdziwił się. – Chciałbym, żeby moje córki się spotkały.

– Zbyt późno sobie przypomniałeś o Kasi.

Stałam w kuchni i podsłuchiwałam ich rozmowy. A gdy ojciec zadał mi pytanie, czy przyjadę, odwróciłam się i wybiegłam. Schowałam się w łazience i wyszłam stamtąd dopiero, kiedy go już nie było. Płakałam niemiłosiernie i powtarzałam, że nie mam zamiaru nigdzie jechać, a tata Karol głaskał mnie po włosach, obejmował i mówił:

– Nie płacz Kasiu, nie musisz nigdzie jechać. Pamiętaj, że to ja jestem twoim tatą.

Doskonale o tym wiedziałam, kochałam go. Tylko przez jakiś czas byłam bardzo przerażona tym, że mój biologiczny ojciec przyjedzie i weźmie mnie do swojego domu. Nie wiem, dlaczego tak się bałam. Ale później o tym zapomniałam i przestałam się bać. 

Ojciec nie starał się nawiązać z mną kontaktu

Miałam swojego tatę i braci. Czasami kompletnie zapominałam, że gdzieś w oddalonym mieście mam jeszcze siostrę. Nawet na własne wesele nie zaprosiłam ojca, nie czułam zupełnie takiej potrzeby. Również nie czułam potrzeby poinformowania go, że został dziadkiem. Prawdopodobnie i tak go to nie interesowało. Żyłam po swojemu aż do tego dnia, gdy mama pojawiła się w drzwiach mojego domu z bardzo niepokojącą miną. Byłam sama z małym Adasiem, ponieważ Grzegorz już poszedł do pracy.

– Coś się stało? – zapytałam, przerażona, bo mama zwykle nie odwiedzała mnie tak wcześnie, a do tego wyglądała jakby coś naprawdę złego się wydarzyło. Usiadła na stołku w kuchni.

– Zaparz kawę – powiedziała, po czym dodała: – Twój tata miał wypadek. 

Podniosłam dłonie do twarzy, upuszczając kubek. Naczynie roztrzaskało się o podłogę z głośnym hukiem, a pode mną ugięły się nogi. Zapewne dopiero wtedy mama uświadomiła sobie, co przyszło mi do głowy.

– Boże, Kasiu! – wykrzyknęła. – Nie chodzi o Karola! Mowa o twoim biologicznym ojcu, Andrzeju.

Stałam przez moment w miejscu, nie zdejmując dłoni z twarzy. Poczułam ulgę.

– Naprawdę mnie przestraszyłaś – wyszeptałam.

Gdy mama skończyła parzyć kawę i postawiła na stole dwa kubki z gorącym napojem, dopiero wtedy powiedziała, że ojciec jechał z żoną i uderzył w nich pijany kierowca.

– Oboje nie przeżyli. Zginęli na miejscu  – powiedziała i zaczęła pić swoją kawę.

Ja tylko siedziałam i nic nie mówiłam, bo nie miałam pojęcia, co zrobić, lub o co zapytać. Co prawda był to mój ojciec, ale tak naprawdę był dla mnie obcym człowiekiem. Z własnej woli. 

– A co z… – chciałam coś powiedzieć, ale zapomniałam, jak nazywa się moja przyrodnia siostra.

– Z Aldoną? Ona z nimi nie była. Była w szkole. Teraz jest sama – powiedziała mama, rozkładając bezsilnie ręce. – Biedne dziecko – dodała, ale jakoś tak bez uczucia.

Wyglądało na to, że wcale nie była smutna z powodu małej Aldony.

– Może jej dziadkowie się nią zaopiekują – wymamrotałam, niezbyt pewna tego, co mówię. Nagle przypomniałam sobie, że rodzice mojego prawdziwego taty, który był jedynakiem, już dawno odeszli.

Jego żony kompletnie nie znałam

Nie jestem pewna, co skłoniło mnie do udziału w jego pogrzebie, po prostu czułam, że powinnam tam być.

– Pojadę z tobą – Grzegorz nie dawał za wygraną.

– Nie – stawiałam opór – ktoś musi przecież opiekować się Adasiem.

– Możemy zapytać mamę o pomoc.

– Nie, mamie nawet nie wspomnę, że wyjeżdżam.

– Zwariowałaś? – Grzegorz zaczął tracić cierpliwość.

– Ty tak samo mamie nic nie mów – dalej stawiałam opór – byłoby jej smutno.

Grzegorz wreszcie się poddał i przestał dyskutować. Wybrałam się tam bez niego. Tak naprawdę nie wiem, czemu mi tak bardzo na tym zależało, ale czułam, że muszę tam pojechać sama, że tak będzie najlepiej. Postanowiłam, że nie powiem mojej mamie ani tacie Karolowi, że pojechałam na pogrzeb. Niemniej jednak, nie udało mi się tego zrealizować, ponieważ wróciłam do domu z moją trzynastoletnią siostrą.

Nie miałam innego wyjścia. Gdy zauważyłam ją, jak samotnie stała nad grobem swoich rodziców, zgarbiona i smutna, po prostu podszłam i objęłam ją milcząco. Ona też nic nie powiedziała, tylko przytuliła się do mnie i zaczęła płakać. Dopiero potem zdałam sobie sprawę, jak bardzo jesteśmy do siebie podobne z wyglądu. Jak przez mgłę przypominam sobie rozmowę z panią z izby dziecka. Nie do końca rozumiałam, co starała się mi przekazać.

– Jak to się nią zająć? – w końcu wydusiłam te słowa.

– Pani jest siostrą Aldonki... – odpowiedziała kobieta ze spokojem.

Jestem jej siostrą przyrodnią – przerwałam. – Nawet się nie znamy.

– Rozumiem, ale pani jest jej jedyną krewną. Albo pani się nią zaopiekuje, albo Aldona trafi do domu dziecka.

– Czyli ona nie ma nikogo innego?

Kobieta spojrzała na mnie, jakby nie dowierzała, że zadałam to pytanie. Pokręciła głową. 

– Czy jest ktoś, kto mógłby się nią zająć? – zadawałam to pytanie jeszcze raz, mimo że w zasadzie już znałam odpowiedź.

– Tylko siostra – odparła kobieta. Kiedy spojrzałam na nią z nadzieją, że może jednak jest jeszcze ktoś, dodała dla wyjaśnienia: – Siostra, czyli pani. Nikt inny.

Nie potrafię do końca zrozumieć, jak to się stało, że na to przystałam, podpisałam przedstawione mi dokumenty, wysłuchałam i zanotowałam, co mam do zrobienia oraz jakie papiery muszę dostarczyć do sądu, by stać się prawnym opiekunem mojej małoletniej siostry, jak to nazwała ta pani.

Później razem z Aldoną pojechałyśmy do domu jej rodziców, spakowałyśmy dwie duże walizki i mały plecak, do którego Aldona schowała swoje tajemnicze skarby i całość załadowałyśmy do mojego auta. Zamykając mieszkanie na wszystkie spusty, ruszyłyśmy w podróż. Aldona prawie nic nie mówiła, tylko co jakiś czas przecierała rękawem spuchnięte oczy. Ja też nie potrafiłam jej pocieszyć. Im bliżej byłyśmy mojego domu, tym bardziej sytuacja wydawała mi się przerażająca.

Co ja narobiłam? – myślałam bez przerwy. Co powiem Grzegorzowi? Co powiem moim rodzicom? Czy ja kompletnie oszalałam?

Zdecydowałam się na wychowanie nastolatki

Przecież sama niedawno byłam w jej wieku... Jak sobie z tym poradzę? Przecież to dla mnie zupełnie obca dziewczyna. Nie znam jej, nie mam pojęcia, czego mogę i powinnam po niej oczekiwać. Wyraz twarzy mojego męża, kiedy zobaczył nas w drzwiach, był nie do opisania. 

– To moja siostra Aldona – pokazałam na dziewczynkę stojącą obok mnie – a to mój mąż Grzegorz. Mam też synka, ale jest jeszcze malutki, więc na pewno już poszedł spać – mówiłam nerwowo.

– Wyglądasz na zmęczoną – przerwał mi Grzegorz, ale mówił do Aldony, nie do mnie. – Powinnaś coś przekąsić i położyć się spać. Jutro porozmawiamy.

Aldona bez słowa skierowała się do łazienki, a później, rezygnując z jedzenia, od razu usnęła na zasłanej w salonie sofie. Usiedliśmy z Grzegorzem  w kuchni. Patrzył na mnie, nic nie mówiąc.

– Musiałam tak zrobić – powiedziałam cicho. – Grzesiu, ona jest sierotą.

– Nie ma nikogo z rodziny?

– Ma tylko jedną siostrę – odpowiedziałam, tak jak to zrobiła kilka godzin temu pani z izby dziecka. – Chodzi mi o mnie – dodałam.

– Jak ty to teraz widzisz?

– Nie mam pojęcia – powiedziałam, unosząc ramiona. Skinął głową i bezsilnie rozłożył ręce.

– Przecież u nas jest za mało miejsca – narzekał.

– Rozumiem, Grzesiu, rozumiem, ale spróbuj spojrzeć na to z mojego punktu widzenia. Co mogłam zrobić? Czułam, że to na mnie spoczywa ten obowiązek – starałam się mu to wyjaśnić.

– Idziemy do łóżka – wstał.

– Ale…

– Już dobrze, jakoś to przeżyjemy – wymamrotał tylko.

Początki były trudne. Aldonę przenieśliśmy do pokoju Adasia, a nasz maluch trafił do naszej sypialni. Na razie to wystarczyło.

Gdy tylko powiedziałam mojej mamie o tej decyzji, myślałam, że zemdleje. Zrobiła się blada, oparła się o stół, a następnie gwałtownie usiadła na krześle. Przez długi czas siedziała cicho.

– Mamo, odezwij się – poprosiłam.

– No cóż, zrobiłaś to, co uważałaś za właściwe – odpowiedziała mi.

Ani słowa więcej nie powiedziała, nie krytykowała, nie sprzeciwiała się. Przez cały czas miała na twarzy napiętą minę, a kiedy tylko zauważała Aldonę, rzucała w jej stronę przenikliwe, krytyczne spojrzenia. Nie chciała udawać, że ją polubiła. Również mała starała się jej unikać. W ogóle była cicha. Wydawało się, jakby z całego serca chciała zasłużyć na nasze przychylne nastawienie. Zdawało mi się, że w jej wieku nastolatki zazwyczaj się buntują, robią zamieszanie, sprzeciwiają się z każdego powodu. Tak przecież zachowywali się niedawno moi bracia. Ale Aldona była zupełnie inna.

Najchętniej poświęcała swój czas wolny Adasiowi, opiekując się nim jak doświadczona niania. Prócz tego, dużo czasu poświęcała na czytanie i naukę. Nie zdołała chyba nawiązać ścisłych relacji z rówieśnikami w nowej szkole. Gdy zapytałam ją o to, tylko wzruszyła ramionami. Dopiero po jakimś czasie wyznała mi, że jej prawdziwą przyjaciółkę pozostawiła w poprzedniej szkole, a w obecnej chyba jej nie darzą sympatią. Wtedy również poprosiła mnie, czy mogłabym zapisać ją na dodatkowe zajęcia z języka angielskiego.

– Kiedyś chodziłam na kurs – wyznała. – I chciałabym znowu. Wiem, że to jest drogie, ale przecież masz dodatkowe pieniądze z wynajmu mieszkania, więc może... – mówiła z opuszczoną głową, jakby była zawstydzona, że w ogóle coś ode mnie chce. 

– Dobrze – szybko przystałam na jej propozycję. – Szkoda, że nie powiedziałaś o tym wcześniej. Ja sama zupełnie o tym nie pomyślałam – przyznałam.

Załatwiłam jej miejsce w szkole językowej i okazało się, że moja młodsza siostra mówi po angielsku o wiele lepiej niż ja.

– Już od dziecka się uczyłam – oznajmiła. – Moja mama przyszła na świat w Wielkiej Brytanii – dodała szeptem.

– Była więc Brytyjką? – spytałam.

– Nie, była Polką. Ale tam się urodziła i dorastała. Wydaje mi się, że za tym tęskniła.

– Czy masz tam bliskich?

Potrząsnęła przecząco głową.

– Nasza mama dorastała w domu dziecka. Nie miała okazji poznać swoich biologicznych rodziców.

Gdy zapadła cisza, Aldona rzuciła pytanie: – Chciałabyś znaleźć kogoś, kto by się mną zajął?

– No co ty głuptasie! – zaśmiałam się i przygarnęłam ją. – Nie zamierzam cię oddać. Przecież jesteś moją siostrą.

– Ale twoja mama chyba mnie nie polubiła.

– Coś ty – odparłam. – Mama po prostu potrzebuje więcej czasu, musi się przyzwyczaić do nowej sytuacji, czyli do ciebie. Wiesz, niedawno zauważyła, że jesteśmy do siebie bardzo podobne.

Po kilku miesiącach postanowiliśmy przeprowadzić się do większego lokum.

– Musimy mieć więcej miejsca, skoro nasza rodzina się rozrosła – powiedział Grzegorz. – Więc skoro to jest nasza nowa rzeczywistość, to każde z naszych dzieci powinno mieć swój pokój, a my powinniśmy odzyskać naszą sypialnię – mrugnął do mnie.

Zdecydowaliśmy się sprzedać nasze dotychczasowe mieszkanie, wziąć pożyczkę i nabyć duże, czteropokojowe lokum.

– Kto wie, może jeszcze jedno dziecko do nas dołączy – zaczynał coraz częściej sugerować Grześ.

Tak się złożyło, ale dopiero po kilku latach, kiedy Aldona rozpoczęła studia. Nie pragnęła jednak powrócić do domu rodzinnego, wolała pozostać w naszym mieście. Zdecydowaliśmy się sprzedać tamte lokum i kupić dla niej mniejsze, niedaleko nas. Chciała się podzielić ze mną swoją częścią pieniędzy, ale nie zgodziłam się. Niech te środki posłużą jej na lepszy początek.

Co więcej, nie chciałam niczego dziedziczyć po ojcu. Wystarczy mi siostra. Gdy dorosła, stałyśmy się jeszcze bardziej do siebie podobne. Zaprzyjaźniłyśmy się naprawdę mocno. I nie żałowałam ani na chwilę decyzji, którą podjęłam tamtego dnia w izbie dziecka.