Gdy tylko poznałam tę kobietę, od razu wiedziałam, że będą z nią same problemy. Przecież pielęgniarka z tak długimi paznokciami to raczej nic, co często się spotyka. W jakim celu je zapuściła? Żeby podawać podopiecznym tabletki? Nie, w takie bajeczki ja nie wierzę! Dodatkowo krótka spódniczka, wyeksponowany dekolt, choć pod fartuchem, ale mimo wszystko starała się go pokazać, bo zostawiała odpięte górne guziki.

– Wydaje mi się, że muszę wezwać fachowca, bo to centralne ogrzewanie za mocno grzeje! – stwierdziłam, niby niewinnie, choć nie spuszczałam jej z oka.

Zrobiła się czerwona i zapięła się aż pod szyję. Wtedy jeszcze wykazała chociaż odrobinę przyzwoitości, bo później zaczęła się zachowywać naprawdę bezczelnie!

Lubię pomagać

Chyba jednak zaczęłam od końca. Powinnam najpierw wyjaśnić, że to ja byłam pierwszą osobą, która poznała pana Anatola. Całe moje życie spędziłam mieszkając obok niego. Jego dzieci są ode mnie nieco młodsze - Janka i Tomek, bo tak mają na imię, rozjechali się po różnych miejscach. Nie za daleko, ale nie chcieli już mieszkać z ojcem. Janka została nauczycielką, a Tomek prowadzi badania w instytucie fizyki. Krótko mówiąc – są to dzieci, które dobrze sobie radzą w życiu. Co tydzień odwiedzali rodziców na wspólnym obiedzie, zawsze z całą rodziną. Problem pojawił się, kiedy zmarła pani Iza, żona pana Anatola.

Ten mężczyzna nawet nie poszedłby spać bez zgody swojej żony, a wszyscy byli przekonani, że ona nigdy nie przestanie go obserwować. Niestety choroba nowotworowa zabrała ją w ciągu kilku tygodni, co sprawiło, że pan Anatol pozostał całkowicie sam. Na początku dzieci były z nim cały czas, ale w końcu skończyły się ich wolne dni i musiały wrócić do pracy. Jak jednak zostawić ojca samego w sytuacji, gdy nie umie on gotować, prać ani sprzątać? Wtedy oboje zdecydowali się ze mną porozmawiać.

Za gotowanie obiadów, sprzątanie oraz – jak to oni ujęli – "towarzyszenie", zaproponowali mi uczciwą płacę. Nie miałam żadnego problemu z dotrzymywaniem towarzystwa. Lubię rozmawiać i jestem w tym na prawdę dobra! Pan Anatol mnie polubił. Myślę, że przypominałem mu dawne, dobre czasy z żoną, kiedy nie miał okazji zbytnio się wypowiadać. Zdecydowałam się przystać na ich ofertę. To był bardzo dobry pomysł, bo mogłam dorobić do mojej emerytury, a do tego miałam z kim porozmawiać.

Dom był spory, lecz prawie nieużywany, więc nie wymagał wiele sprzątania, a gospodarz zachwycał się każdym daniem, które przygotowałam. Życie toczyło się spokojnie, jakbyśmy byli u pana Boga za piecem, ale niestety, podczas pewnych badań okazało się, że pan Anatol cierpi na cukrzycę. Oczywiście można z tym normalnie żyć, ale Janka i Tomek postanowili dmuchać na zimne i zatrudnili pielęgniarkę z ośrodka zdrowia, która miała przychodzić i robić panu Anatolowi zastrzyki – przynajmniej do czasu, aż sam nauczy się to robić.

– Czy pani nie przeszkadzają te szpony podczas wyjmowania ampułek? – zapytałam, gdy nadarzyła się okazja. Po prostu chciałam, żeby młoda wiedziała, kto tu naprawdę ma władzę.

Niestety nie byłam tak uważna, jak mi się wydawało, bo nie zauważyłam nawet jak ta kobieta wbijała swoje szpony w życie niewinnego pana Anatola. Doskonale zdawałam sobie sprawę, o co jej tak na prawdę chodziło! Bo co kobieta w wieku trzydziestu lat może dostrzec w siedemdziesięciolatku? Gdyby jeszcze był przystojny, ale to niestety nie ten przypadek! Brzuch mu wychodzi spod paska, włosy są zaczesane do tyłu, a z zębami był poważny problem. Do tego niezbyt chętny do rozmów, tylko siedzi, kiwa głową i uśmiecha się, bo tak go nauczyła Izunia...

Kiedyś, kiedy sprzątałam, natknęłam się na testament pana Anatola. Nie, nie szperałam w szufladach, broń Boże! Zlecił mi po prostu posortowanie rzeczy pani Izy. Więc jak mogłam się dowiedzieć, czy to coś istotnego, nie czytając? Czytałam więc i dowiedziałam się, że równo rozdzielił dom, działkę i konta bankowe między swoje dzieci. Może to niewłaściwe, ale bardzo się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam, że dla mnie zostawił sosnowe łóżko i toaletkę, które zawsze mi się podobały... Przynajmniej tak było do chwili, kiedy pojawiła się ta pielęgniarka, Beata.

Naiwny mężczyzna myślał, że ona go lubi

Nie upłynął nawet tydzień, a do jej zadań dołączyło czytanie książek panu Anatolowi!

– Nie miałam pojęcia, że jest pan takim miłośnikiem książek – zażartowałam, kiedy przypadkowo usłyszałam, jak Beatka czyta mu "Ogniem i mieczem".

Człowiek uczy się przez całe swoje życie, pani Jadziu, przez całe życie! – odparł z śmiechem na twarzy.

Zdziwiło mnie to, bo zaledwie siedem dni temu samodzielnie przeglądał prasę, a do tego nawet bez użycia okularów! Nie podobało mi się, jak ta młoda pielęgniarka coraz bardziej się rozkręcała. Zaczęła zostawać na lunch, a później nawet na wieczorne posiłki! Prowadziła rozmowy z panem Anatolem, śmiała się z jego dowcipów... Kiedy pytałem, czy nie ma przypadkiem innych pacjentów, roześmiała mi się w twarz. A kiedyś tak przyjemnie spędzaliśmy wieczory tylko we dwoje...

Stało się oczywiste, że pani Beatka zdecydowanie zauroczyła pana Anatola. A ten naiwny staruszek nie miał pojęcia, czemu ona jest nim zafascynowana! Było jasne, że Iza miała absolutną rację, trzymając go na krótkiej smyczy. Uznałam, że powinnam poinformować Jankę i Tomka o tym, że pewna kobieta ma na oku ich ojcowski majątek. Zamiast powiedzieć to bezpośrednio, zasugerowałam, że pani Beatka nie wykonuje należycie swoich obowiązków. Przybyli, zobaczyli i stwierdzili, że wszystko jest w porządku.

– Nasz ojciec wręcz odmłodniał w jej obecności! – cieszyła się Janka.

"Ciekawe, czy będziecie tacy zadowoleni, gdy pewnego dnia z pielęgniarki stanie się macochą - pomyślałam". Nie wypowiedziałam tego na głos, ale wiedziałam, że muszę być ostrożna i uważnie obserwować panią Beatkę. To z panem Anatolem przez długie godziny wymieniała ciche rozmowy, które natychmiast przerywali, kiedy wchodziłam do pokoju. Doszło do tego, że pan Anatol zasugerował, że Beatka ma "ambitne plany", ale kiedy zapytałam, co miał na myśli, nie odpowiedział. Wiedziałam, że nie mogę tego tak zostawić!

Kiedyś późnym popołudniem z premedytacją trzasnęłam drzwiami, udając, że wychodzę, a później na palcach powróciłam do środka i usłyszałam parę słów.

– Pani Jadwiga może to potwierdzić – mówił o mnie pan Artur. – Powiedziałem jej tylko, że dokonałem zmiany w testamencie, nie musi znać szczegółów.

– Pan jest tak wspaniały – zaśpiewała Basia. – Moje pragnienie o luksusowym domu spokojnej starości w końcu się ziści! Oczywiście, mam nadzieję, że jak najpóźniej... – dodała od razu ta przebiegła łasica.

– Przecież wiesz, Basiu, co mówi medyk – oznajmił pan Artur. – Kilkanaście tygodni, nic więcej. Ale przynajmniej coś po mnie pozostanie! Tylko proszę nazwać ten dom moim imieniem!

– Oczywiście, nie może być inaczej – roześmiała się perłowo Basia.

Najbardziej zapadło mi w pamięć, że pan Anatol miał niebawem odejść z tego świata! Nie miałam pojęcia, czy dzielił się tym z dziećmi, czy też wolał nie podawać im takich smutnych wiadomości. Później przyszło mi na myśl, że wspominał coś o testamencie! "Ta baba owijała sobie umierającego starca wokół palca, aby przekazał jej wszystko, co posiadał – doszłam do wniosku. – A jeszcze chcą, żebym to ja była świadkiem tej farsy! Prędzej na pewno, tfu, padnę!".

Przez całą noc zastanawiałam się, jakie kroki powinnam podjąć. Oczywiście, mogłam poinformować Tomka i Jankę, ale czy tym razem by mi uwierzyli? A może pan Anatol wolałby sporządzić testament w bardziej oficjalny sposób, na przykład u prawnika? Zdecydowałam, że będę walczyć! Nie tylko o spadek po panu Anatolu dla jego dzieci, ale także o moje łóżko. Na szczęście pan Anatol zawsze używał tego samego pióra do pisania. 

Następnego dnia poszłam do pana Anatola jakby nic się nie stało. Nabiłam jego pióro atramentem, bo przeczuwałam, że wkrótce będzie go potrzebował. I rzeczywiście, po chwili pan Anatol wezwał mnie do salonu.

– Pani Jadwigo – rozpoczął formalnie – zdecydowałem, że muszę nieco zmodyfikować swój testament. Chcę dodać małe kwoty dla kilku dobrych osób... Czy mogłaby pani to potwierdzić?

– Na pana prośbę zrobię wszystko – odpowiedziałam, podając mu pióro, które wcześniej nabiłam atramentem. Nie umknęło mojej uwadze, jak oczy Beatki błysnęły z zainteresowaniem.

Pan Anatol schował dokument do małego sejfu, który jego zmarła żona nabyła ze strachu przed kradzieżą biżuterii.

Niebawem pan Anatol zaczął zanikać. Nie można było dłużej udawać, że jest dobrze, bo jego choroba postępowała w zastraszającym tempie. Janka, która przypadkiem miała teraz ferie, zamieszkała u swojego taty, natomiast Tomek odwiedzał go prawie każdego dnia. Troskliwa opiekunka nie dawała o sobie znać. Po dwóch miesiącach pana Anatola wywieźli w trumnie. W pierwszym tygodniu po tym wydarzeniu Tomek i Janka poruszali się po domu jak duchy. Gdyby nie ja, nie zjedliby nawet posiłków!

Zobaczyć jej reakcję, gdy przeczytała testament – bezcenne!

Wreszcie przystąpili do porządków. Janka planowała zamieszkać w domu po swoich rodzicach. Kilka dni później dostrzegłam panią Beatę, która szła ulicą. Wszła do domu pana Anatola jak do swojego, nie zapukawszy nawet. Postanowiłam iść za nią. W tamtym czasie Janka sortowała ubrania swojego ojca dla Caritasu, a Tomek przeglądał dokumenty zmarłego.

– Pani Beato – Janka dostrzegła nieproszoną gościę. – Czego pani szuka u nas?

– Raczej: co wy robicie w moim domu? – syczała już nie tak miła pani Beata.

– Co pani powiedziała?! – Tomek podniósł się z miejsca.

– Pan Anatol tuż przed odejściem z tego świata sporządził testament – poinformowała złośliwie kobieta. – Opowiadałam mu o moim pomyśle na założenie domu dla seniorów na miarę XXI wieku i był tak oczarowany moim pomysłem, że zdecydował się przekazać mi ten dom oraz cały majątek!

– Nie wierzę w to – szepnęła Janka.

– Pani Jadzia może to potwierdzić – stwierdziła pani Beatka, spoglądając w moją stronę. – Testament jest przechowywany w sejfie.

– Czy to prawda? – zapytał mnie Tomek.

Coś wspominał o drobnych modyfikacjach – przyznałam.

– Wiesz jak otworzyć ten sejf? – zadał pytanie Tomek do Janki, ale ta pokręciła przecząco glową.

Tak więc, musieliśmy poczekać na ślusarza. Beatka w międzyczasie oferowała, że będzie tak hojna i pozwoli im zabrać pamiątki po ich rodzicach. Tomek jedynie zaciskał pięści z irytacji. Gdy w końcu na miejscu pojawił się specjalista, wszyscy byliśmy na skraju wytrzymałości i czuliśmy się jak struny naciągnięte do granic możliwości. Przez chwilę majstrował przy zamku, użył jakiegoś narzędzia do wiercenia i nagle sejf stał otwarty.

– Ty nie! – Tomek powstrzymał Beatkę, która już kierowała się w stronę sejfu. – Niech pani Jadzia to zrobi, jej zaufam.

Wewnątrz sejfu znajdowały się dwa pudełeczka wypełnione biżuterią i jedna koperta. Podniosłam kopertę do góry, aby każdy mógł zobaczyć, a następnie rozerwałam jedną stronę i wydobyłam z niej kartkę. Przezroczystą kartkę przekręciłam na obie strony. Była kompletnie pusta!

– To nie do pomyślenia – wykrzyknęła pani Beatka. – Wy... wy musieliście ją podmienić! Będę walczyć o swoje prawa! Przecież pani jest świadkiem!

– Może pan Anatol miał dość twojego zrzędzenia – zasugerowałam. – I sam zdecydował się zmienić testament, ale nic ci nie powiedział, żeby nie stracić opieki.

Beatka, nie mogąc znieść napięcia, opuściła dom tak szybko, jakby ziemia jej się paliła pod stopami.

– Myślałam, że to prawda – rzuciła się na kanapę Janka. – Że tata wpadł w sidła jakiejś wiedźmy! I przekazał jej wszystko!

– Dokładnie tak było – odpowiedziałam.

– Co? – Janka nie mogła zrozumieć.

– Wasz ojciec sporządził testament, w którym przekazał wszystko Beatce – wyjawiłam. – O tym mówię – pokazałam na pustą kartę. Z ich reakcji wiedziałam, że nie zrozumieli.

– Usłyszałam, jak prowadzili tę rozmowę – przyznałam. – Nie mogłam pozwolić, żeby ten majątek dostała ta baba, która na niego nie zasłużyła, więc zrobiłam tusz z soku z cytryny, jak to robiłam w młodości, gdy chciałam przekazać koleżankom jakiś sekret! Czy wy też tak się bawiliście?

Oboje potrząsnęli głowami.

– Ten tusz po pewnym czasie zanika – wyjaśniłam im. – To dlatego strona jest pusta. A prawdziwy testament jest schowany w biurku, w sypialni.

Janka, jako podziękowanie, podarowała mi oprócz łóżka i toaletki, również komodę i broszkę z ametystu po swojej matce. Wiedziałam, że uczciwość się opłaca!