Babcia nie wierzyła w znachorów i czary, lecz kiedy chorowałem, zawsze wzywała swoją przyjaciółkę Mariannę. Niezależnie od tego prowadziła mnie do lekarza, ale wizyta Marianny była obowiązkowa, babcia nie zamierzała niczego zaniedbać.

Tamtego lata ni stąd, ni zowąd dostałem wysokiej gorączki, co mogło, lecz nie musiało mieć związku z pochłoniętymi nielegalnie lodami. W sobotę ośrodek zdrowia był zamknięty, więc z rozpoznaniem anginy trzeba było się wstrzymać, pozostawała Marianna. Była to całkiem zwyczajna gospodyni, ale bałem się jej panicznie, wszyscy w okolicy wiedzieli, że miewa sny i potrafi wieszczyć. Oprócz tego umiała zamawiać choroby u ludzi i zwierząt, znała się na ziołach, a nawet, podobno, widywała duchy. Bardzo przydatna umiejętność, jeśli ktoś chce się dowiedzieć, gdzie nieboszczyk schował oszczędności. Marianna takie prośby załatwiała jednym palcem, z różnym skutkiem.

Schowałem się pod kołdrę, kiedy pochyliła się nade mną, a ona bez pardonu wyciągnęła mnie stamtąd.

Jako dorosły dowiedziałem się, o co im poszło

– Rozpalony – mruknęła przykładając stwardniałą od pracy dłoń do mojego czoła. – Gorączka rośnie, oby woda chorobę zabrała. Obmyję cię, kawalerze, rozbieraj się.

Zanurkowałem jeszcze głębiej w pościel, ale mój opór na nic się zdał, we dwie mnie pokonały. Marianna nalała do miski wody i zasypała ją ziołami mrucząc coś pod nosem. Twierdziła, że to modlitwy, ale daję słowo, brzmiały jak zaklęcia. Zanurzyła szmatkę i zaczęła mnie obmywać, nie przerywając śpiewnego mamrotania.

Wpatrywałem się w nią tak intensywnie, że w pewnym momencie zobaczyłem jak oddziela się od niej inna Marianna, młodsza i ładniejsza. Uśmiechnęła się do mnie i położyła palec na ustach.

– On jest coraz bardziej rozpalony – zauważyła babcia – Chyba jednak zadzwonię do Julki i powiem, że Damian się rozchorował. Zostawiła mi wnusia na wakacje, a ja go nie dopilnowałam! – biadoliła.

– Wodo zabierz chorobę, oddaję ci tego chłopca, nie pozwól, żeby twoja własność zmarniała – Marianna zdopingowana zawodzeniem babci zaczęła mówić głośno, dobitnie i wyraźnie.

– Co ty robisz! Tak nie wolno, nie pozwolę ci go narażać! – krzyknęła na to babcia, zapominając o telefonie do mojej mamy.

Strasznie się wtedy pokłóciły, Marianna zabrała swoje fanty i opuściła dom babci bardzo zagniewana, że jej kunszt nie został doceniony. Babcia szybko wylała wodę z miski, wytarła mnie do sucha i przesiedziała przy mnie całą noc. Rano gorączka minęła, wstałem zdrów jak rybka, co z niewiadomych względów bardzo się babci nie spodobało. Poszła do Marianny po radę, mimo że wcześniej się pożarły, widać sprawa była pilna.

Byłem już dorosły, kiedy dowiedziałem się, o co poszło. Babci już z nami nie było, odeszła nagle zostawiając mi dom. Puste kąty tchnęły smutkiem i opuszczeniem, cieszyłem się, że była ze mną Asia, z nią wszystko było łatwiejsze. 

– Będziemy tu przyjeżdżali na wakacje i weekendy, może nawet zrobimy wesele? – starałem się ogarnąć zmiany, przystosować się.

– Tu jest cudownie, twoja babcia miała szczęście mieszkając w takim pięknym miejscu nad jeziorem – Asia przytuliła się do mnie.

– Była wspaniała, ona i Marianna stanowiły niezły tandem – uśmiechnąłem się do wspomnień. – Kłóciły się strasznie, ale żyć bez siebie nie mogły.

Oderwaliśmy się od siebie przynagleni znaczącym pukaniem w szybę. Za oknem stała Marianna. Zaprosiłem ją do środka, weszła z wahaniem, pewnie nie chciała rozgrzebywać rany jaka powstała po śmierci przyjaciółki.

– Przyszłam, bo musisz coś wiedzieć – oznajmiła trzęsącym się głosem. – Alina nie darowałaby mi, gdybym zostawiła cię w niewiedzy.

Żal było na nią patrzeć, odejście przyjaciółki kompletnie ją załamało.

– Kiedyś oddałam cię wodzie – ciągnęła desperacko. – Przysięgam, nie zrobiłam tego specjalnie, tak wyszło. Alina rozpaczała, że gorączkujesz, chciałam jej pomóc. Obmywanie nie na wiele się zdało, emocje mi się udzieliły i przestałam myśleć, sięgnęłam po najsilniejszą broń. Wezwałam żywioł. Woda przyjęła ofiarę, bo zaraz potem wyzdrowiałeś. Teraz jesteś jej, musisz się strzec, ona upomni się o swoje.

– Że niby on należy do jakiejś tam wody? – zaśmiała się Asia. – Błąd, proszę pani, Damian jest mój, woda będzie musiała poszukać sobie innego chłopaka.

– Nie naśmiewaj się z poważnych spraw – fuknęła Marianna.

– Gusła nie są na serio, nauka dawno to udowodniła – nie poddała się Asia.

– Nic nie wiesz o tym, co ważne. Woda to pradawny żywioł, podobnie jak ogień, ziemia i powietrze. Jest podstępna i nieprzewidywalna, trudno zrozumieć jej intencje, raz pomaga, innym razem zabiera, pochłania istnienia. Zabija, ale jest też źródłem życia.

– Rzeczywiście, to skomplikowane – przyznała Asia. – Ale my się wody nie boimy, oboje dobrze pływamy.

– Niejeden pływak już poszedł na dno – powiedziała grobowym głosem Marianna.

– Niech pani nas nie straszy!

– Ja tylko proszę, żeby Damian nie wchodził do wody – kobieta zamachała rękoma.

Posadziłem ją na krześle i usiadłem obok.

– Proszę się nie denerwować, nic mi nie grozi – powiedziałem uspokajająco. – Oddała mnie pani wodzie i teraz się boi, ale niepotrzebnie. Gdyby żywioł chciał mnie zabrać, zrobiłby to już dawno, miał ku temu wiele okazji, nie unikam wody, lubię pływać, nie raz wchodziłem do naszego jeziora, nie wspominając o basenach i morzu. Nic mnie nie zabrało, ofiara nie została przyjęta.

– Mylisz się. Wyzdrowiałeś, a kto słyszał, żeby wydobrzeć z anginy w ciągu jednej nocy? – uparła się Marianna. – Woda upomni się o ciebie, na wszystko jest odpowiedni czas, widać twój jeszcze nie nadszedł. Uważaj chłopcze na siebie, a i ja będę czuwała, bo inaczej Alina wróci, żeby się ze mną policzyć.

– Często darłyście koty, pamiętam wasze kłótnie – uśmiechnąłem się.

– Była najlepszą przyjaciółką, jaką miałam, nie zawiodę jej – z tymi słowami Marianna odwróciła się i wyszła, zostawiając nas w niewiedzy, co zamierza zrobić.

– Jest niesamowita – Asia prawie przykleiła nos do szyby patrząc za nią. – Ona naprawdę ma zdolności parapsychologiczne?

– Tutejsi ludzie tak uważają – wzruszyłem ramionami. – Ja widziałem jak się rozdwaja. Oddzieliła się od niej młoda Marianna, która nakazała mi milczenie, więc teraz zdradzam ci sekret. Co prawda miałem wtedy gorączkę, więc nie ręczę za prawdziwość wizji, ale co widziałem, to widziałem.

– Ta kobieta jest po prostu młoda duchem, a ty to zobaczyłeś – roześmiała się Asia. – Poza tym jest erudytką, cytowała starożytnych filozofów, którzy mówili o żywiołach, zapomniała tylko dodać, że oprócz wody, ognia, ziemi i powietrza jest miłość, która wszystko zwycięża, ale to już moja koncepcja.

Zaczaiłem się na szczupaka koło ściany trzcin

– Bardzo trafna – pocałowałem ją – a teraz chodźmy nad jezioro, pokażę ci swoje ulubione miejsca.

– Nie boisz się wody?

– Marianna będzie musiała bardziej się postarać, żeby mnie nastraszyć – oznajmiłem zamykając drzwi.

Zostaliśmy nad jeziorem kilka dni, pływaliśmy łódką, moczyliśmy nogi w wodzie i nic mnie nie wciągnęło w głębinę. Było jeszcze zbyt zimno na pływanie, ale obiecaliśmy sobie wrócić tu latem. 

Spędziliśmy nad jeziorem część lipca, korzystając z wody ile wlezie, ku widocznemu niezadowoleniu Marianny. Nic jej nie mogło przekonać, powtarzała, że jeśli jestem bezpieczny, to tylko chwilowo i wyłącznie dlatego, że jeszcze nie nadszedł właściwy czas.

Pewnego dnia obudziłem się przed świtem, stwierdziłem, że to dobra okazja, żeby wybrać się na ryby. Budził się brzask, kiedy wsiadałem do łódki, woda była ciemna i gładka jak szkło, ale wiedziałem, że z pierwszymi promieniami słońca przybierze inny odcień, a lekki wiatr zacznie muskać drobne fale. Zaczaiłem się na szczupaka koło ściany trzcin, ale mimo starań ryby omijały moja błystkę. W końcu poddałem się, złożyłem spinning i wziąłem się do wioseł. Kiedy wypłynąłem z szuwarów zobaczyłem, że na pomoście, przy którym cumowałem łódkę, siedzi dziewczyna. Wyglądała bardzo malowniczo, nogi zanurzyła w wodzie, wiatr rozwiewał jej długie włosy i szarpał białą sukienką. Nie znałem jej, pewnie była wczasowiczką, która niedawno przyjechała.

– To prywatny pomost – zawołałem.

– Ja wszędzie jestem u siebie – wyrzuciła stopą fontannę wody, celnie trafiając mnie w pierś. Odległość między nami malała, widziałem wyraźnie, jak obserwuje spływające po skórze krople. O mało nie zapiąłem koszuli na ostatni guzik, a przecież dziewczyna była atrakcyjna, powinienem czuć się wyróżniony, że obdarza mnie zainteresowaniem.

– Możesz tu siedzieć, nie wypędzam cię – prawie już dobiłem do pomostu, ale wstrzymałem wiosłami łódkę. Wolałem, żeby odeszła, miedzy nami zrodziło się napięcie którego nie rozumiałem. Nie było przyjemne, raczej elektryzujące, z gatunku tych co mocno kopią.

– Nie zacumujesz? – zainteresowała się dziewczyna.

Zrobiło mi się wstyd, że się waham, ponaglony jej uważnym wzrokiem zagarnąłem wodę wiosłami. Łódka się przechyliła i cenna wędka leżąca na ławeczce wpadła do płytkiej wody. Leżała na dnie na wyciągniecie ręki, doskonale widoczna w promieniach wstającego słońca. Sięgnąłem po nią z łódki.

– Leży głębiej niż ci się wydaje – roześmiała się dziewczyna. – Wyskocz z łódki, chyba nie boisz się zmoczyć?

Co miałem robić? Wylazłem z łódki i schyliłem się po wędkę. Woda była zimniejsza niż myślałem, zaparło mi dech w płucach. Mróz szedł po kościach, odbierał czucie w nogach, ale nie to było najgorsze. Zobaczyłem, że otaczają mnie strzępki mgły, jakie czasem unoszą się nad wodą o poranku. Tańczyły wokół mnie, jak dziewczęta ubrane w białe powiewne sukienki.

– Przyjmują cię jak swego, długo na ciebie czekały. Teraz jesteś mój.

Usłyszałem to, czy mi się wydawało? Myśli się zlewały, ciało nie chciało mnie słuchać, zapadałem się w sobie ogarnięty nagłą hipotermią. Resztka rozsądku podpowiadała, że wychłodzenie organizmu w tych warunkach jest niemożliwe, stałem po pas w wodzie w letni dzień, do brzegu było zaledwie kilka metrów a ja nie mogłem zrobić kroku. Coś wyssało ze mnie energię.

– Damian! Damian! – piskliwy głos w wysokiej, histerycznej tonacji wdarł mi się w uszy, uchwyciłem się go jak tonący brzytwy. – Jestem, Marianna mi powiedziała. Idziesz ze mną, no już.

Asia pociągnęła mnie z siłą zrodzoną z desperacji, biło od niej ciepło, które i mnie się udzielało.

– Ona… tu… jest – wybełkotałem z wysiłkiem.

– Nie wiem, co tu się dzieje, ale oświadczam, że on jest mój! – wrzasnęła na to Asia z całych sił. Jej głos odbił się echem od ściany lasu i poniósł po wodzie.

Ale woda i tak zabrała ofiarę, młodego kajakarza

Wyszliśmy na brzeg, z każdym krokiem odzyskiwałem siły. Asia opowiadała, co zaszło.

– Spałam, kiedy przyszła do mnie Marianna. Była młoda i ładna, tak jak opowiadałeś. Powiedziała, że woda cię zabiera, a uratować cię może tylko inny, równie silny żywioł. Pobiegłam nad jezioro i zobaczyłam, że chwiejesz się w wodzie, poza tobą nikogo innego tam nie widziałam. No to cię wyciągnęłam, a jej powiedziałam, co myślę.

– Komu?

– Wodzie. Wierzę Mariannie, naprawdę dzieje się coś niezwykłego, chodźmy do niej.

Staruszka mocno spała, snem, który przypominał letarg.

– Wysłała do mnie swoją duszę i teraz ma kłopoty, żeby się z nią połączyć – szepnęła Asia.

Ledwie to powiedziała, Marianna otworzyła oczy.

– Nie gadaj głupot, nikogo nie wysyłałam – burknęła całkiem trzeźwo.

– Ale ja widziałam… – zająknęła się Asia – … pani młodszą wersję. Ostrzegała mnie i mówiła, co mam robić, żeby ratować Damiana.

– Miłość to straszna siła, żywioł, podobnie jak woda. Tylko żywioły mogą się ze sobą mierzyć – mruknęła Marianna niby od rzeczy. – Dajcie mi kieliszeczek mojej nalewki na ziołach, przyda mi się. To jednak był duży wysiłek, za stara jestem na takie sztuki.

Mimo ostrzeżeń Marianny, że to jeszcze nie koniec, nie zdecydowałem się na sprzedaż domu. Nadal będę tu przyjeżdżał, bo przecież wszystko co się zdarzyło można logicznie wytłumaczyć. W wodzie obezwładniło mnie zimno, Asi przyśniła się młoda Marianna, dziewczyna w białej sukience nie znikła, tylko zwyczajnie uciekła.

Nic w tym nie byłoby dziwnego, gdyby nie wypadek, który wydarzył się po drugiej stronie jeziora. Woda zabrała ofiarę, młodego kajakarza, którego wywrotkę zauważono zbyt późno, by go uratować. Mówiono, że wszystko widziała ubrana na biało dziewczyna, która stała po kolana w wodzie. Patrzyła na to co się dzieje, ale nie wszczęła alarmu, prawdopodobnie była zbyt zszokowana, by to zrobić. Albo zrobić tego nie chciała, jak twierdzi Asia, coraz bardziej zafascynowana Marianną i jej możliwościami.

Mówi, że ten kajakarz utonął zamiast mnie, a woda jeszcze ze mnie nie zrezygnowała. Nie pytam skąd to wie, nie dam rady spierać się z obiema naraz. Zamierzam zachować ostrożność i mieć oczy dookoła głowy. Liczę też na Mariannę, która próbuje naprawić swój błąd i nie ustaje w próbach odwołania tego co zrobiła. Na razie jej nie wychodzi, ale tak się zawzięła, że zdziwiłbym się, gdyby nie znalazła sposobu.