Akurat stałem w kolejce po bukiet imieninowy dla koleżanki z pracy.

– Są białe lilie? – usłyszałem nagle. 

Odwróciłem się i zamarłem z wrażenia. Zobaczyłem prawdziwą piękność! Oczy, brwi, nos, usta… Wszystko było doskonałe i proporcjonalne. Rzęsy do połowy policzków, cera jak kwiat konwalii. Na tle róż, hiacyntów, gerber sama wyglądała jak kwiat. Stanąłem z boku, żeby nacieszyć oczy jej zjawiskową urodą.

Zależało jej na perłowobiałych liliach. Pytała również o lilie królewskie ze złotawym środkiem. Znam się na kwiatach, to moja pasja, więc prześliczna nieznajoma jeszcze bardziej mnie zainteresowała. Sprzedawczyni obiecywała, że do wieczora sprowadzi kwiaty, o jakie jej chodzi.

– Na pewno? – zapytała dziewczyna.  – To sprawa życia i śmierci!

Byłem ciekawy

Wtedy się wtrąciłem:

– Jeśli tak, to okazją muszą być narodziny lub pogrzeb. W obu wypadkach ma pani bardzo dużo czasu!

Uśmiechnęła się, dzięki czemu stała się jeszcze ładniejsza, bo zęby miała białe i równe. Potem westchnęła…

– To kwiaty dla świętego Antoniego – powiedziała. – Musi pomóc, i to szybko.

Zdębiałem. Wychowałem się w katolickim domu, moja babcia miała nawet w swoim pokoju gipsową figurkę świętego Antoniego, więc wiedziałem, że to gość, któremu się zawraca głowę w podbramkowych sytuacjach. Taki detektyw wśród świętych, czyli patron osób i rzeczy zaginionych, zbłąkanych podróżnych oraz nieszczęśliwych narzeczonych. Byłem ciekawy, w jakiej sprawie prześliczna dziewczyna ma zamiar obsypać kwieciem jednego z najbliższych kumpli świętego Franciszka. Musiało to być coś naprawdę ważnego!

– Pamiętam… – zacząłem rozmowę – że ten chudy zakonnik w brązowym habicie na swoich wizerunkach często trzyma w ręce lilię, z odmiany antonia. Toby się nawet zgadzało z jego imieniem…

Bardzo się martwiła

Dziewczyna popatrzyła na mnie ogromnymi oczami i zapytała:

– To może jeszcze wie pan, gdzie mogłabym kupić takie kwiaty?

– Tak się składa, że wiem. U mojej mamy w ogrodzie znajdzie pani cały klomb białych lilii. A jak pachną! Nie da się spać w pokoju, w którym stoi taki bukiet.

Znowu się uśmiechnęła.

– To dobrze! Niech święty Antoni nie śpi, tylko szuka mojej zguby!

Opowiedziała, że ma narzeczonego, który jeździ z towarem po całej Europie. 

– Gdyby się wspinał na ośmiotysięczniki, mniej bym się o niego bała! – mówiła. – Serce mi zamiera, kiedy nie dzwoni albo się spóźnia z powrotem.

– Musi tak pracować? – spytałem.

– Lubi to i dobrze zarabia. Chcemy się niedługo pobrać, obiecał, że to ostatni raz.

– No więc, czemu się pani tak martwi?

– Bo od trzech dni nie daje znaku życia. Nie wiem, gdzie jest, nie wiem, co się z nim dzieje! – oświadczyła.

Może lepiej policję zawiadomić? – zasugerowałem. – Święty Antoni jest niezły na zgubiony pierścionek, w takiej sprawie potrzebni fachowcy!

Spojrzała na mnie ze zdumieniem.

– Pan uważa, że na Ziemi się lepiej znają na ludzkich problemach niż w niebie?

Postanowiłem się nie wtrącać. Zaproponowałem, że ją podwiozę do mojej rodzicielki albo dam adres, a ona sama załatwi resztę. Wieczorem zadzwoniła mama…

– Synku – zachwycała się – co to za piękność! Wykosiła mi pół ogrodu, ale nie mogłam odmówić. Ten święty chyba nigdy nie dostał tylu kwiatów!

Modlitwa pomogła

Minęło parę tygodni i zapomniałem o sprawie, chociaż oczy dziewczyny z kwiaciarni śniły mi się po nocach. Dopiero od mojej mamy dowiedziałem się dalszego ciągu tej historii. Odwiedzili ją oboje i zaprosili na swój ślub. Ona nadal była jak królewna, on dopiero się podnosił po strasznym wypadku. Twierdzili, że uratował go cud!  Zasnął za kierownicą i prawie nic nie pamiętał. Majaczyło mu się tylko, że z płonącego auta wyciągał go bardzo wysoki, chudy zakonnik.

– Cały czas przez smród paliwa przebijał dziwny, słodki zapach. Jakby kwiaty kwitły dookoła… – opowiadał. – Nie uwierzyłbym, ale moja narzeczona przyniosła do szpitala białe lilie, czułem wtedy to samo! Dziwne, prawda?

Był mocno poparzony, jednak rany goiły się szybko i nadzwyczaj łatwo.

– Teraz są nowoczesne specyfiki i opatrunki, ale ja i tak jestem pewien, że to ona wyprosiła u świętego Antoniego moje życie i zdrowie – upierał się chłopak. – Pani też mi pomogła. Dziękuję!

Moja mama aż płakała ze wzruszenia, opowiadając mi całą historię. Jestem pewien, że od następnego roku w jej ogrodzie będą ze trzy rabatki cudownie pachnącej białej lilii antonia!