Ziutek siedział na fotelu i bez przerwy patrzył na mnie, prawie nie mrugając swoimi wielkimi, zielonymi ślepiami. Naprawdę nie mogłam znieść tego stworzenia! Wyglądał całkiem ładnie, z mięciutkim futrem w kolorach brązu i beżu, ale coś w jego zachowaniu było niepokojące. No i to jego spojrzenie. Jakby rozważał, który kawałek mnie najbardziej by mu smakował...

Musiałam go tolerować

Mimo iż zawsze krytykowałam osoby, które źle traktują zwierzęta, sama najchętniej wyrzuciłabym tego kota za drzwi, a dodatkowo dałabym mu mocnego kopniaka, aby nie wracał. Niestety, ten diabeł jest ulubionym kotem mojej wnuczki, która kilka miesięcy temu rozpoczęła studia i zamieszkała ze mną. Cóż mogę zrobić – bardzo kocham Natalię, muszę więc znieść obecność tego kota, którego zwała Ziutkiem.

– Odejdź stąd! – machnęłam ręką, próbując go przegonić z krzesła.

Kot sapnął, jakby chciał mi dać do zrozumienia, że ma ważniejsze rzeczy na głowie, niż trwanie ze mną podczas posiłku, i dumnie wyszedł z kuchni.

– Tylko nie próbuj wchodzić na sofę! – zawołałam za nim, wiedząc, że i tak nie zastosuje się do mojej prośby i rozłoży się na wełnianej narzucie, jakby był jej właścicielem.

– Chryste, chyba powoli zaczynam tracić rozum na tej emeryturze, skoro rozmawiam ze zwierzętami! – westchnęłam, biorąc naczynia ze stołu.

Zegar wskazał godzinę dziesiątą. Właśnie miała się zacząć powtórka mojego ulubionego serialu, którego nie udało mi się zobaczyć dzień wcześniej. Poszłam więc do pokoju, a tam na kanapie rozsiadł się Ziutek. No pewnie! Chciałam go stamtąd przegonić, ale tylko na mnie prychnął. Przerażona szybko cofnęłam rękę.

– To jakaś zła bestia –powiedziałam pod nosem, usiadłam na najdalszym końcu sofy, jak najdalej od niego.

Ziutek zrobił "mrrr" i powolnie przewrócił się na drugi bok. Odpaliłam telewizor i byłam pewna, że to kocisko zerka na mnie jednym okiem, a drugim na serial.

Wnuczka była w nim zakochana

Natalia wróciła ze swoich zajęć po południu.

– Hej, babciu – dała mi całusa w policzek. – Gdzie ukrył się mój kotek? – ruszyła w drogę, aby odszukać swojego pupila.

Kocur litościwie zszedł z kanapy, żeby poobcierać się o jej nogi.

– Co robiłeś przez cały dzień? – zapytała wnuczka, biorąc go na ręce i wtulając buzię w miękkie futro. 

– Poza patrzeniem na mnie, jakbym miała być jego kolejnym posiłkiem, nic – odpowiedziałam.

– Oj nie dramatyzuj, babciu – odparła Natalka. – Jak można myśleć, że mój słodziak miałby coś takiego w planach?

Następnego dnia, kiedy ponownie zostałam sama z tym potworem, zdecydowałam się zrezygnować z oglądania serialu i odwiedzić sąsiadkę. Stasia, jak to zwykle bywa, poczęstowała mnie herbatą i ciasteczkami.

Sąsiadka mi nie wierzyła

– No dalej, opowiadaj, jak ci się mieszka z wnuczką pod jednym dachem? – zaczęła.

– Z wnuczką wszystko w porządku – odpowiedziałam z westchnieniem. – Pomaga mi w sprzątaniu, czasami towarzyszy mi podczas oglądania filmów, robi zakupy, jest naprawdę kochaną dziewczyną. Ale ten jej kot... – machnęłam ręką.

– Co jest nie tak z jej kotem? – spytała zaintrygowana Stasia. – Brudzi? Czy może niszczy meble?

– Nie, jest posłuszny, tylko... nieco mnie przeraża – w końcu przyznałam.

– Co? Kot? Od kiedy boisz się kotów?

– Sama nie wiem, nigdy się ich nie bałam, ale z tym jest coś nie tak. Nieustannie mnie obserwuje, mam wrażenie, że patrzy na mnie ze złością. I jestem pewna, że rozumie, co do niego mówię!

– Skąd to przypuszczenie?

– Cały czas robi mi na złość!

– A nie uważasz, że przesadzasz? – roześmiała się sąsiadka.

– Przyjdź jutro do mnie, zobaczysz sama – odpowiedziałam. – A dodatkowo, ten kot korzysta z toalety, a nie z kuwety jak inne koty.

– O, to chyba super? –zdziwiła się.

– Można tak powiedzieć – odpowiedziałam, wzruszając ramionami.

– Nawet wodę po sobie spuszcza. Ale raz, jak weszłam do łazienki, kiedy akurat siedział na sedesie, to na mnie syknął tak z gniewem, że aż mnie przestraszył. I przez resztę dnia był na mnie zły.

– Halina, chyba na starość coś ci rozum szwankuje – machnęła ręką Stasia.

– Mów, co chcesz, ja i tak wiem swoje! – zaśmiałam się.

Nie spędziłam dużo czasu u sąsiadki, potem poszłam zrobić zakupy i wróciłam do domu.

Czułam się zmęczona

Zaraz po tym jak weszłam do domu, ujrzałam Ziutka. Czekał cierpliwie w hallu, patrząc jakby wiedział, że zaraz wrócę. Kiedy zaczęłam iść w stronę kuchni, żeby wyjąć zakupy, kot poszedł za mną, wspiął się na krzesło i stamtąd uważnie patrzył na to, co robię. Naprawdę miałam ochotę go odpędzić, ale nagle poczułam się tak strasznie zmęczona, a do tego zaczęło mnie boleć w klatce piersiowej, więc po prostu odpuściłam, poszłam do swojego pokoju i położyłam się na moment. Sama nie zauważyłam, kiedy zasnęłam. A potem miałam okropne sny, w których goniła mnie po ulicy cała chmara kotów, a jeden nawet zaatakował mnie, skacząc na moją szyję. Obudziłam się cała spocona.

– Ależ to był koszmar, matko! – westchnęłam z ulgą, zdając sobie sprawę, że jestem bezpieczna w swoim domu.

Obróciłam się na drugi bok i spostrzegłam, że Ziutek siedzi na krześle i ponownie na mnie patrzy.

– Czy ty jesteś nawiedzony czy co? – zapytałam, lecz on milczał. – Jeżeli jeszcze trochę z tobą pomieszkam, to totalnie oszaleję i trafię do zakładu. Tobie pewnie to by pasowało, co nie?

Kot delikatnie miauknął. 

– Wiedziałam, ty draniu – westchnęłam, podnosząc się z sofy.

Pomimo tego, że po drzemce poczułam się o niebo lepiej, na wieczór znowu zaczęło mnie boleć, więc ponownie się położyłam do łóżka.

– Zamknij drzwi od swojego pokoju, nie chcę, żeby Ziutek w nocy biegał po całym mieszkaniu – ostrzegłam Natalię.

– Ale babciu, on jest taki posłuszny, na pewno by nic nie zepsuł – moja wnuczka stanęła w obronie swojego ulubieńca.

– No kto wie, co mu chodzi po głowie! – odpowiedziałam.

Niestety, kolejny koszmar przerwał mi odpoczynek w środku nocy. Przetarłam oczy i nad moją głową, na zagłówku łóżka zobaczyłam Ziutka. Jego oczy błysnęły groźnie.

Wynoś się stąd! – prawie wykrzyczałam, zrzuciwszy kota poduszką na ziemię.

Ziutek odpowiedział mi miauczeniem pełnym pretensji i opuścił pokój. Zamknęłam za nim drzwi.

Całą noc nie mogłam zasnąć, bo ciągle budziłam się z myślą, że Ziutek zaraz na mnie skoczy. Kiedy nastał ranek, kot schował się w pokoju Natalii i całkowicie mnie ignorował. "Cieszę się, przynajmniej trochę odpocznę" – pomyślałam z ulgą.

Sąsiadka była zauroczona

Po kilku godzinach przyszła do mnie Stasia na kawę.

– Gdzie jest ten twój kot? – zapytała natychmiast.

– W nocy przegoniłam go poduszką, więc teraz oburzony siedzi u Natalii – odpowiedziałam.

– Czy mogę go zobaczyć?

– A proszę bardzo – powiedziałam, otwierając drzwi do pokoju mojej wnuczki.

Ziutek odpoczywał na kanapie. Otworzył oczy i spojrzał na nas z góry.

– Jaki uroczy – stwierdziła Stasia.

Gdy kot usłyszał jej komplement, powoli wstał z łóżka i elegancko podszedł w jej kierunku.

Wcale nie wydajesz się taki przerażający –  sąsiadka podniosła go i zaniosła do salonu, gdzie usiadła na fotelu. – I jak miło mruczysz... – dodała, trzymając go na nogach.

– A to oszust – szepnęłam.

Ziutek ani razu nie dał Stasi do zrozumienia, jak paskudny potrafi być. Wyglądało na to, że to ja się niepotrzebnie stresuję, mam złudzenia i obarczam winą za wszystko, co złe takiego kochanego kotka.

Uratował mi życie

Dni leciały, a ja ciągle odnosiłam wrażenie, że Ziutek zachowuje się bardzo dziwnie. I prawdopodobnie nadal bym tak uważała, gdyby nie to, co zdarzyło się pewnej nocy. Przez cały wieczór czułam się okropnie, a kiedy zegar wskazał północ, obudził mnie intensywny ból w klatce piersiowej, który uniemożliwił mi oddychanie. Chciałam zawołać Natalię, ale nie było mi dane wydusić z siebie nawet najmniejszego odgłosu. Później, jak mi się wydaje, zemdlałam... Pamiętam tylko, że słyszałam krzyki mojej wnuczki, czułam, jak jadę karetką, a kiedy się obudziłam, byłam już w szpitalu.

– Aj babuniu, naprawdę mnie przestraszyłaś – powiedziała Natalia z lekkim zarzutem w głosie.

Jej twarz była blada ze strachu.

– Co się stało? – zapytałam się słabym głosem.

– Miałaś zawał – wyjaśniła mi. – Ale doktor mówi, że już jest lepiej, musisz tylko bardziej dbać o siebie... To dzięki Ziutkowi jesteś cała i zdrowa.

– Co? – nie mogłam uwierzyć, mimo że czułam się wykończona i wszystko mnie bolało. 

– Musiał w nocy znowu wejść do twojego pokoju – powiedziała moja wnuczka. – A gdy tylko zauważył, że coś jest z tobą nie tak, przyszedł szukać pomocy.

Tak po mnie skakał, aż się obudziłam, a on natychmiast pobiegł do ciebie. Gdyby nie on... – potrząsnęła głową. – Nie mam pojęcia, co by się wydarzyło. Uśmiechnęłam się do niej.

No więc ten kocur patrzył na mnie tak uważnie, bo wiedział, że coś ze mną jest nie tak! Naprawdę mnie pilnował. Tak strasznie się go bałam, myślałam, że planuje mi coś zrobić, a on w końcu uratował mi życie! Gdy wróciłam do mieszkania, zaczęłam inaczej postrzegać Ziutka. Choć nadal mnie obserwował, teraz już znałam powód... Akceptuję więc leżenie na sofie i wspólne oglądanie seriali, jemy razem śniadania, a kiedy tylko idę na zakupy, zawsze dokupuję dla niego jakiś przysmak. Przecież powinnam troszczyć się o mojego strażnika.