Wiedziałam, że Paweł jest mi po prostu przeznaczony. Co wieczór modliłam się do jego zdjęcia przy zapalonych świecach, prosząc, aby w końcu poczuł, jak go kocham. Co z tego, że miał rodzinę, skoro to ja byłam dla niego stworzona? Kobieta, z którą był, nie potrafiła go zrozumieć i docenić. Był dla niej tylko maszynką do robienia pieniędzy. Wiem, bo cały czas ich obserwowałam. 

Zaczęłam go podglądać

Zdecydowałam się na opiekę nad ich najmłodszym dzieckiem. Nie lubiłam tej pracy. Nie udało mi się tego ukryć i zwolnili mnie już po miesiącu. Na szczęście przez ten krótki czas zdążyłam zamontować w ich domu kamery, które kupiłam w Internecie. W telefonie Pawła udało mi się też zainstalować aplikację śledzącą. Dzięki temu codziennie wiedziałam, gdzie się znajduje, z kim rozmawia i o czym pisze. Trochę mnie to kosztowało, ale dzięki temu staliśmy się nierozłączni. 

Nie musiałam wystawać pod jego domem czy nachodzić w biurze. Wystarczyło kilka drobiazgów, a doskonałe wiedziałam, jak wygląda jego życie. Byłam świadkiem jego kłótni z wiecznie niezadowoloną żoną, obserwowałam, z jaką czułością opiekuje się swoimi dziećmi i jak zmęczony zasypia na sofie po ciężkim dniu pracy, żeby kolejnego dnia znowu walczyć o swoją firmę. Musiałam jedynie poczekać na odpowiedni moment, aby go zdobyć.

–  Nie za dużo czasu spędzasz przez komputerem i z telefonem? Wyjdź gdzieś, umów się z kimś, nie trać całych dni na te głupoty – moja matka ciągle się o mnie martwiła.

Gdyby tylko wiedziała, jak bardzo się myli... Ale nie mogłam powiedzieć jej prawdy. "Kiedy nadejdzie odpowiedni moment, spotkasz Pawła i pokochasz go tak samo mocno jak ja” –  pomyślałam.

Tak naprawdę nie musiałam się nawet zbytnio wysilać, żeby Paweł wpadł w moje ramiona. Ta jego głupia żona nie była wobec niego w porządku. Gdybym ja miała takiego mężczyzna, traktowałabym go jak króla, a nie ciągle narzekała, że nie poświęca wystarczająco dużo czasu dzieciom, nie prawi komplementów i nie przynosi kwiatów. Czyżby rodzina nie miała dla niej znaczenia? 

Ciągle na niego naskakiwała. Mówiła, że powinien zarabiać, a jednocześnie za mało wspiera ją w domowych obowiązkach, że musi być prawdziwym mężczyzną, ale też powinien być naprawdę czuły i zwracać uwagę na jej potrzeby. Byłam pełna podziwu dla Pawła, który zachowywał spokój. Od takiej kobiety każdy inny już dawno by uciekł. 

"Dobra, krzycz, narzekaj. Może jesteś w jego typie, ale dajesz mu tak popalić, że będzie zachwycony mną" – cicho się śmiałam, obserwując te sceny rodem z reality show.

Mogłam działać

Uznałam, że przyszedł mój czas, gdy żona wyrzuciła go z łóżka po tym, jak wrócił podpity. Tego było już za dużo. Wystarczyło tylko, że niby przypadkiem spotkałam go na ulicy. Oczywiście udawałam zaskoczoną. Przypomniałam mu kim jestem i zainteresowałam się jego podkrążonymi oczami. Nie odpuszczałam, kiedy próbował mnie spławić. Rzuciłam niby na żarty, że to na pewno przez następne dziecko.

–  Wygląda na to, że trzeciego malucha nie będzie –  powiedział, wzdychając.

–  Coś się stało? Z twoją żoną  wszystko w porządku? – z niepokojem dotknęłam jego ramienia i spojrzałam mu prosto w oczy.

Kiedy zaczął mówił, jego wypowiedź była naprawdę chaotyczna. W pewnym momencie zamilkł i przeprosił mnie. Był wyraźnie zaskoczony swoją wyjątkową otwartością. Uspokoiłam go, zapewniając o mojej lojalności. Dałam mu też mój numer, zaznaczając, że zawsze może zadzwonić, jeśli będzie chciał pogadać. Nie naciskałam na spotkanie, ale wydaje mi się, że kiedy się żegnaliśmy, czułam, że połknął haczyk. Zadzwonił po tym, jak dwa razy pokłócił się z żoną i trzy noce spędził w biurze. 

Od razu powiedziałam, że nie ma mnie za co przepraszać. 

–  Przecież tak zachowałby się każdy przyjaciel –  powiedziałam.

Poczułam, że się uśmiecha. W końcu nie miał bliskich osób.

Udało mi się go uwieść

Po miesiącu wylądowaliśmy w łóżku. Byliśmy naprawdę wyczerpani po cudownym seksie. Kiedy się obudził, próbował mnie przeprosić, wyraźnie miał wyrzuty sumienia. Na szczęście uciszyłam go pocałunkiem. Po kilku miesiącach zamieszkaliśmy razem. W tym przypadku też miałam szczęście. Jego wredna żona dowiedziała się o naszym romansie i po prostu wyrzuciła go z domu. Nie chciała słuchać żadnych wyjaśnień.

Piotr, nieco załamany, zdecydował się na wynajęcie mieszkania. Ponieważ ciężko przechodził przez okres samotności, zdecydowałam się zamieszkać z nim.

–  Tak się nie robił – oznajmiła moja mama, kiedy powiedziałam jej, że zamierzam z nim zamieszkać jeszcze przed rozwodem. –  I nawet nie jest pewien, czy cię kocha – dodała z rozpaczą.

–  Ważne, że ja wiem, czego chcę –  odpowiedziałam z uśmiechem.

Mama patrzyła na mnie tak, jakbym nadal była małą dziewczynką. Byłaby zaskoczona, gdybym opowiedziała jej, jak przebiegła potrafię być. 

Ciągle podglądałam

Nie mogłam zająć się analizą tego, co czuła moja matka. Moje życie naprawdę przyspieszyło. Wreszcie kochałam i sama czułam się kochałam. Doceniałam to, co mnie spotkało na każdym kroku. Ubóstwiałam Pawła, jednocześnie nie zrezygnowałam z podglądania go. Miałam teraz więcej pieniędzy, więc zdecydowałam się zainwestować w lepszy sprzęt i oprogramowanie. Stałam się prawdziwym ekspertem. Nie, żebym mu nie ufała. Po prostu się do tego przyzwyczaiłam. 

Zresztą myślę, że on też na tym korzystał. Wiedziałam, z czym się zmaga, jak go pocieszyć po tym, jak pokłócił się z żoną podczas wizyty u dzieci. Żartobliwie twierdził, że potrafię czytać w jego myślach, co sprawiało, że byłam dla niego idealną kandydatką na drugą żonę. Wyobrażałam sobie naszą wspólną przyszłość i prawdopodobnie wszystko poszłoby po mojej myśli, gdyby nie tylko, że któregoś dnia musiałam pójść do urzędu. 

Urzędnik ciągle mnie o coś pytał. Przez to nie mogłam spoglądać w telefon. Nie wiedziałam więc, co u Pawła. A on naprawdę źle się poczuł i wrócił do domu wcześniej, nie dając mi o tym znać. Byłam tak zła, że kompletnie zapomniałam o telefonie.

Odkrył, co robię

Kiedy wróciłam do domu, Paweł siedział przy komputerze. Był blady jak ściana, uparcie gapił się w obraz z jednej z kamer.

– Wyjaśnij mi co to jest? Kim do licha jesteś?! Dlaczego mnie podglądasz? Nie mogę uwierzyć, że to spotyka właśnie mnie!

Próbował wstać, ale infekcja była zbyt silna. Cały wieczór mamrotał pod nosem różne rzeczy pod moim adresem. 

–  Teraz wszystko rozumiem! Od dawna mnie szpiegujesz! Polowałaś na mnie jak na jakieś zwierzę. To ty zrujnowałaś mój związek – powiedział, kiedy próbowałam mu to wszystko wyjaśnić. – Jesteś chora – wyrzucił z siebie, kiedy dowiedział się o moim ołtarzyku z jego zdjęciem. –  Powinnaś się leczyć! 

Nic nie powiedziałam. Wytrzymałam wszystkie obelgi, mając nadzieję, że mu przejdzie. Niestety, gdy tylko poczuł się lepiej, zniknął. Tak skończyła się moja wymarzona miłość.